Witam serdecznie, chciałbym w pewnym zarysie opowiedzieć swoją historią i zasięgnąć porady/opinii. Trzy lata temu poznałem przez Internet fantastyczną dziewczynę, kompletny przypadek. Zaczęliśmy ze sobą pisać, pisaliśmy całymi wieczorami. Po kilku miesiącach spotkaliśmy się (dzieliła nas dużo odległość) i wszystko było jak w bajce. Byliśmy 2,5 roku w związku, robiliśmy sobie niespodzianki, codziennie rozmawialiśmy i pisaliśmy ze sobą kilka godzin dziennie, w miarę możliwości odwiedzaliśmy się. Byłem z początku osobą zdystansowaną, niedostępną, a nawet w pewnym aspekcie bezczelną, mam specyficzne sarkastyczne poczucie humoru, zawsze cieszyłem się uwagą dziewczyn. Zawsze uważałem, że jest czas na naukę, rodzinę, dziewczynę czy imprezy, przy okazji chcę zaznaczyć że zawsze w każdym aspekcie byłem w stosunku do niej lojalny, zawsze mogła liczyć na moje wsparcie i pomoc, byłem bezwarunkowo szczery. Problem w sumie pojawił się po ubiegłorocznych wakacjach kiedy w końcu mogliśmy spędzić ze sobą więcej czasu - nie kilka dni a dwa tygodnie. Spędziliśmy je w fajnej atmosferze, potem zaliczyliśmy jeszcze dwie super imprezy weselne. Po jednej z nich kiedy czekałem z nią na dworcu na pociąg przytuliła mnie z całej siły i zaczęła płakać, wiem jak ciężkie były dla niej te pożegnania ale perspektywa, w której mogliśmy zamieszkać razem wynosiła wtedy jeszcze dwa lata (ja nie mogłem się przeprowadzić przez ten czas ona w sumie patrząc obiektywnie mogła ale nie chciała rzucać pracy i wyprowadzić się z rodzinnego domu). Byliśmy mega szczęśliwi i nic nie zwiastowało dramatu - pewnej nocy będąc na jakimś szkoleniu i pijąc alkohol pękła. Uwolniły się z niej wszystkie lęki i zagrożenia. Wieczór wcześniej rozmawialiśmy ze sobą uśmiechnięci, szczęśliwi, ona była bardzo czuła - następnego poranka, akurat był ubiegłoroczny dzień chłopaka dostałem jakieś życzenia dopiero wieczorem i koniec. To był dla mnie szok. Zaczęła się tyrada niepewności, że nie chce chłopaka na odległość, ciągłe płacze, depresja, anhedonia - ja ją ciągle wspierałem i proponowałem częstsze spotkania itd, chciałem coś realnie robić. Podjęła decyzję po kilku miesiącach takiego stanu rzeczy, w okolicach sylwestra, że ona tak dłużej nie może i odchodzi. Próbowałem jej tłumaczyć, że to zła decyzja ale przecież siłą jej nie zatrzymam. Nastał styczeń i podobno był to najgorszy miesiąc w jej życiu. W lutym się odezwałem i powiedziałem, że przyjeżdzam - przyjechałem do niej, spędzliśmy kilka dni, wszystko było w porządu i znowu byliśmy razem. Niestety ta moja dziewczyna, to już nie była moja dziewczyna - zdystansowana, obojętna, kilkugodzinne rozmowy stawały się kilkunastominutowe, żadnej inicjatywy z jej strony, żadnych planów, nawet odnośnie najbliższych spotkań czy przyjazdów, mijał jeden miesiąc, drugi - mój życiowy entuzjazm pękał. Kiedy spędzaliśmy ze sobą weekend było prawie tak samo jak wcześniej, kiedy byliśmy na odległość znów objętność. Ostatni raz widzieliśmy się na majówkę - pobyt był spoko ale czułem po raz pierwszy realnie już na własnej skórze a nie tylko w słowach jej dystans. Ja zaczynałem odpuszczać, powiedziałem, któregoś wieczoru, że ja tak dłużej nie mogę - ludzie planują wyjazdy, wakacje, a ja nie wiem w sumie czy mam czy nie mam dziewczyny, a jak zapytałem pod koniec maja czy tęskni i kiedy powiedziała, że nie wie. Pękłem. Powiedziałem, żeby zastanowiła się nad sobą, że nie chcę już słyszeć ciągłego nie wiem, że mamy już swoje lata, nie jesteśmy dziećmi i wypada coś ze sobą robić. Rozpłakała się. Minął tydzień ciszy i odezwałem się - bo mówię kurde, lepiej robić coś małymi krokami niż wcale. Okazało się, że sobie świetnie radzi, że w maju zmuszała się do bycia w związku, a ten tydzień uzmysłowił jej, że w sumie mnie nie potrzebuje. Szok po raz kolejny. Zacząłem być może być trochę zaborczy, zasypywałem ją pytaniami czy zdaje sobie sprawę z tego co robi, czy ten czas i to wszystko nie ma dla niej znaczenia. Ona powiedziała, że do mnie nic nie czuje, nie kocha mnie, a im bardziej starałem się jej coś tłumaczyć tym bardziej się oddalała. Rozstaliśmy się w połowie wakacji i to przez telefon!!! Minęło 2,5 miesiąca kompletnego braku kontaktu - zadzwoniłem do niej, pogadaliśmy blisko 2h. Zadzwoniłem do niej bo znalazłem własnie na tym forum temat, że prawdopodobnie wyjściowym jej zaburzeniem, w którym nagle wszystko straciło sens była nerwica lękowa. Ona przeczytała dwa czy trzy wątki z tego forum jakie jej podesłałem, powiedziała, że może tak było ale to i tak teraz nie ma znaczenia, że nie chce do tego wracać i wszystko wyjaśniliśmy sobie już kilka miesięcy temu. Zdecydowanie powiedziała, że chce układać sobie życie na miejscu, dużo pracuje, dużo czyta. I tyle. I teraz moje pytanie do osób, które są zorientowane w tym temacie - czy ona jest potencjalnie ciągle pod działaniem tej nerwicy? Czy nerwica z depresją trwały kilka miesięcy, a potem po prostu wygasły w niej uczucia w naturalny sposób - tzn. z emocjonalnego zdystansowania, a potem podstępującej obojętności? Mam przed oczami obraz tej wybitnie wrażliwej dziewczyny i nie mogę uwierzyć kim się ona stała - przynajmniej dla mnie, bo podobno w środowisku funkcjonuje bardzo dobrze i jest szczęśliwa. Nie jestem w stanie uwierzyć, że można tak łatwo i tak bezboleśnie nie tęsknić za osobą, z którą rozmawiało się 3 lata kilka godzin dziennie. I nie wiem czy ją pożarło to zaburzenie, czy po prostu nie znałem własnej dziewczyny. A może i jedno i drugie? Pozdrawiam.
Wspomnę jeszcze, że dowiedziałem się o tym, że moja dziewczyna jest DDA w sumie po kilku miesiącach związku i nazywam ten epizod pierwszym kryzysem - źle zinterpretowała moje zachowanie podczas wspólnego weekendu i zaczęła się wycofywać, walczyłem o nią 3 miesiące, prosiłem żeby opowiedziała swoją historię. Dzięki jak sądziłem niewyczerpanym pokładom swojego optymizmu udało się rozebrać jej mur, wygrać z odczuciami, spędziliśmy ze sobą fantastyczny kolejny rok, jednak nie dała namówić się na terapię, efekty widać wyżej.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Związek z DDA i nerwica lękowa?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 185
- Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38
Jak dla mnie za dużo dałeś od siebie, ona zabrała to czego potrzebowała i cie kopnęła w dupe... Tak wygląda Życie niestety
Co tu wyjaśniać. Nie ufaj nigdy kobiecie
Kumplowi po 14 latach dziewczyna przyprawiała rogi... a jemu kocham cię... Może daje średnia radę... Ale ja wychodze z założenia, że człowiek to bardzo emocjonalny zwierzak... Działa pod wpływem emocji i jednego dnia kiedy w mózgu są emocje, to kocha, a drugiego sam nie wie co czuje i odchodzi...
Logika i chemia zwycięża.
Szczerość. Wiem, że to może być dla Ciebie ciężkie... Pozdrawiam


Logika i chemia zwycięża.
Szczerość. Wiem, że to może być dla Ciebie ciężkie... Pozdrawiam

Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Ja jestem DDA, ogarnelam nerwice, ale to co czytam o Twojej dziewczynie jest bardzo podobne do mojego opisu. Mojego zachowania. Ja tez mam ogormny dystnas jesli chodzi o uczicia zblizam sie i oddalam, nie moge zniesc tak mocnych uczuc gubie sie i nie bardzo umiem sobie z tym poradzic, gdzies z tylu glowy od razu zapala mi sie lampka ucieczki i traktowania milosci jako totalnej slabosci ktora prowadzi mnie az do uczuc obrzydzenia. Ciezko mi sie tez z tym rozliczyc, uwazam ze zycie to wenwetrzna samotnosc.
I to co ciekwawe w spoleczesntwie tez uchodze za osobe ciepla i wesola i taka jestem z tym, ze sama bliskosc w zwiazku mnie przeraza, od razu mysle ze ktos chce zabrac mi moje " JA" ze ja zawsze bylam sama wiec nikt nie ma prawa wymagac ode mnie czegos czego ja sama nie chce na dany czas dac. Teraz wiem ze to zaburzenie i defekt dziecinstwa z braku uczuc, milosci i ogolnie dosc ponurej atmosfery. DDA to ciezki kawalek chleba i ciezko sie z taka osoba zyje, podziwiam ze Tobie sie chce nadal bo nie kazdy moglby wytrzymac taka hustawke emocji i zmian.
I teraz wazna rzecz, ja wiem ze jestem DDA a wlasciwie DDD i chce sie zmienic i walczyc o moja przyszlosc a takze uczucia, jednakze jesli ona nie ma tej swiadomosci to moze byc bardzo ciezko, bo ona traktowac to moze jako jej osobowosc ze taka po prostu jest zimna i zdystansowana. To ciezka praca i wazna jest swiadomosc swoich zachowan. U mnie sie juz cos tam poprawilo, ale tez bywalm ciepla i wspaniala ale tez oschla i kompletnie niezainteresowana
To od Ciebie zalezy czy chcesz o to walczyc czy zwyczajnie poszukac sobie kogos mniej problematycznego i masz co ciekawe do tego pelne prawo
Takze decyzja nalezy do Ciebie
I to co ciekwawe w spoleczesntwie tez uchodze za osobe ciepla i wesola i taka jestem z tym, ze sama bliskosc w zwiazku mnie przeraza, od razu mysle ze ktos chce zabrac mi moje " JA" ze ja zawsze bylam sama wiec nikt nie ma prawa wymagac ode mnie czegos czego ja sama nie chce na dany czas dac. Teraz wiem ze to zaburzenie i defekt dziecinstwa z braku uczuc, milosci i ogolnie dosc ponurej atmosfery. DDA to ciezki kawalek chleba i ciezko sie z taka osoba zyje, podziwiam ze Tobie sie chce nadal bo nie kazdy moglby wytrzymac taka hustawke emocji i zmian.
I teraz wazna rzecz, ja wiem ze jestem DDA a wlasciwie DDD i chce sie zmienic i walczyc o moja przyszlosc a takze uczucia, jednakze jesli ona nie ma tej swiadomosci to moze byc bardzo ciezko, bo ona traktowac to moze jako jej osobowosc ze taka po prostu jest zimna i zdystansowana. To ciezka praca i wazna jest swiadomosc swoich zachowan. U mnie sie juz cos tam poprawilo, ale tez bywalm ciepla i wspaniala ale tez oschla i kompletnie niezainteresowana
To od Ciebie zalezy czy chcesz o to walczyc czy zwyczajnie poszukac sobie kogos mniej problematycznego i masz co ciekawe do tego pelne prawo

Takze decyzja nalezy do Ciebie

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 4 listopada 2018, o 12:28
Czytałem tę książkę - "Lęk przed bliskością", nawet dałem do przeczytania mojej byłej partnerce. Ona nie dostrzega problemu, terapia oczywiście nie jest i nie była jej potrzebna. Nie powiem, że to była czy jest dla mnie łatwa sytuacja, ale mam zintegrowaną osobowość i mając chociaż cień szans, że kierują nią dysfunkcyjne postawy chciałem jej/nam realnie pomóc. Gdybym wiedział, że jakakolwiek dziewczyna po prostu leci sobie ze mną w kulki dostałaby "bana" z miejsca
Niestety pomimo daleko zakrojonej w jej kierunku empatii i chęci jej zrozumienia, faktycznie - czuję się w pewien sposób wykorzystany. Najbardziej może odczuwam wewnętrzny absmak nie tyle z powodu zakończenia naszej relacji ale z braku realnych prób podjęcia chociażby terapii, zawalczenia o nas. Właśnie taka sytuacja godzi w poczucie własnej wartości i sprawia wewnętrzne wrażenie jakbym nie był tego wart. Całe szczęście nie mam psychiki 10 latka i nie stanowi to dla mnie problemu większego niż przykrość. Nie zgodzę się z jednym z przedmówców odnośnie kwestii zaufania - jest to ciężka sprawa, buduje się je powoli. Jednak zaufanie to podstawa związku i bez niego nie da się niczego zbudować, niemniej ubrałbym to w inne słowa - w życiu nie można być niczego pewien i to jest prawda
Piszę tutaj żeby zrozumieć w jakimś stopniu jej zachowanie, po co? Pewnie po to żeby lepiej samemu ułożyć sobie tą historię w głowie 



- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Jesli ona nie widzi problemu, nie chce isc na terapie, nie chce o tym rozmawiac, nie chce zinteresowac sie tematem to niestety sa to marne szanse na cokolwiek. Jeszcze duzo zalezy od tego ile ma lat. Bo jesli jest mloda to niestety ale raczej sie tym nie zajmie.
JEst to przykre, ale tak jest.
DDA czy DDD to lata pracy, przede wszystkim rozwineta inteligencja emocjonalna, ktora powoduje ze mozna naprawic swoje zachowanie i umiejetnosc stawania z boku.
Po czesci ja rozumiem bo sama tak mam ze jakby mi ktos odlaczyl przycisk " Uczucia" aczkowliek tez rozumiem Ciebie, ze jednak czujesz sie w jakis sposob odtracony.
To sa ciezkie tematy i powiem z reka na sercu jak teraz na to patrze to nerwica to tylko czubek gory lodowej, a poza nia jest dopiero hardcore i mnostwo pracy i juz nie tak schematycznej niz samo zaburzenie.
Mimo wszytsko powdzenia w poukladaniu sobie spraw w glowie !
JEst to przykre, ale tak jest.
DDA czy DDD to lata pracy, przede wszystkim rozwineta inteligencja emocjonalna, ktora powoduje ze mozna naprawic swoje zachowanie i umiejetnosc stawania z boku.
Po czesci ja rozumiem bo sama tak mam ze jakby mi ktos odlaczyl przycisk " Uczucia" aczkowliek tez rozumiem Ciebie, ze jednak czujesz sie w jakis sposob odtracony.
To sa ciezkie tematy i powiem z reka na sercu jak teraz na to patrze to nerwica to tylko czubek gory lodowej, a poza nia jest dopiero hardcore i mnostwo pracy i juz nie tak schematycznej niz samo zaburzenie.
Mimo wszytsko powdzenia w poukladaniu sobie spraw w glowie !
- anilewe
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 102
- Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49
Szkoda, że w ogóle nie dostrzega problemu...
Ale może faktycznie tak jak eiviss1204 napisała - to kwestia wieku?
Co do kwestii wygaśnięcia uczuć czy zobojętnienia - jest duże prawdopodobieństwo że to taki mechanizm obronny Jej organizmu. Czasami człowiek jest już tak zmęczony emocjami jakie nim targają, że się wyłącza...
Nie bierz tego do siebie, nie określaj swojej wartości na podstawie Jej postępowania, nie czuj się wykorzystany - dałeś z siebie ile mogłeś...
Ale może faktycznie tak jak eiviss1204 napisała - to kwestia wieku?
Co do kwestii wygaśnięcia uczuć czy zobojętnienia - jest duże prawdopodobieństwo że to taki mechanizm obronny Jej organizmu. Czasami człowiek jest już tak zmęczony emocjami jakie nim targają, że się wyłącza...
Nie bierz tego do siebie, nie określaj swojej wartości na podstawie Jej postępowania, nie czuj się wykorzystany - dałeś z siebie ile mogłeś...
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Tak to reakcja obronna ja np nie znosze nadmiernych emocji i tych zlych jak i co ciekwe dobrych
Po prostu od razu jest ucieczka.
I tak jak napisala dziewczyna wyzej
cen w sobie to ze umiesz sie starac i walczyc o swoje, nie oceniajac wartosci po tym co dzieje sie z drugiej strony, bo druga strona moze miec mnostwo problemow.

I tak jak napisala dziewczyna wyzej

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 4 listopada 2018, o 12:28
Nie oceniam siebie przez pryzmat innych osób, jestem pewnym siebie facetem, mówię tylko o subiektywnych odczuciach. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że emocje jak i wszystkie doświadczenia zarówno pozytywne jak i negatywne trzeba przepracowywać, bo one ostatecznie nas rozwijają. Dziewczyna ma dwadzieścia kilka lat, bliżej jej do 30 niż 20, byłem jej pierwszym facetem, ma skomplikowaną relację rodzinną. Nie chcę jej negatywnie oceniać. Chcę ją zrozumieć, a dzięki Wam udaje mi to coraz lepiej. Dzięki 
