Hej! Witaj sraczkowy człowieku! To też mój konik, od sraczki się zaczęło. Znam ten ból, znam tę schizę. Ja potrzebowałam zmiany diety, ale lękowy schemat jeszcze we mnie siedzi. Co prawda już nie boję się jeść przed wyjściem z domu i poza nim (na początku tak było i schudłam parę kg), ale przed podróżą, czy w stresowych momentach nadal "biegam". Da się jednak uspokoić jelita, jednak to musi iść w parze z uspokojeniem głowy. Co radzę? Nie wmawiać sobie, że ma się problem, który nie zniknie (nie nadawac sobie łatki jelitowca), tylko uwierzyć, że nie będzie źle, a w razie wu, znajdzie się kibelek. Jestem aktualnie po drugiej jelitówce w przeciągu 1,5 miesiąca, więc można by się spodziewać, że będzie do bani, a nerwica rozchula się na amen. Jednak nie! Ba, powiem więcej, przeskoczyła mi jakaś wajcha, że przecież zatrucie/jelitówka może się zdarzyć każdemu, więc jeśli kiedyś faktycznie będę musiała znaleźć kibel "zaraz, teraz", mogę to jakoś wytłumaczyć i jeśli nawet ktoś się uśmiechnie pod nosem, to nic takiego. My mamy kłopot z podejściem do problemu, z nastawieniem do niego. Sraczka ludzka rzecz, trzeba tylko wyciszyć reakcję walcz i uciekaj, która się aktywuje chwilę po tym, jak burknie nam w jelitach.
Powodzenia
