Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zaburzenia osobowości - osobowość unikająca lękowa.

Forum o zaburzeniach osobowości (boderline, unikająca - lękowa, zależna, schizotypowa itp)
Tatianka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 11 maja 2010, o 18:21

27 czerwca 2010, o 16:28

Wkleję jednak o tej osobowości coś żeby każdy od razu wiedział mniej więcej o czym rozmawiamy :)


Osobowość unikająca, lękliwa jest-
zaburzeniem osobowości, w którym na pierwszy plan wysuwają się trudności w kontaktach społecznych i unikanie ich (skrajna introwersja), mimo dążenia do bycia akceptowanym i pragnienia relacji interpersonalnych oraz zaniżona nieprawidłowa samoocena (większość przypadków). W odróżnieniu od osobowości schizoidalnej i osobowości schizotypowej, w przypadku osobowości unikającej przeżywane jest cierpienie z powodu braku umiejętności wiązania się z innymi ludźmi i wycofywania się.

Osoby z zaburzeniem osobowości- osobowość unikająca charakteryzują się niechęcią do nawiązywania kontaktów, introwersją oraz wzorcem skrajnie zahamowanych zachowań społecznych, co prowadzi do towarzyszącego im całe życie ograniczenia kontaktów społecznych. Z powodu nadwrażliwości i obawy przed krytyką lub odrzuceniem nie szukają kontaktów z ludźmi, pragną jednak uczucia i bywają często samotni i znudzeni. Niezdolność do swobodnych kontaktów wynika z silnego lęku, któremu towarzyszy niskie poczucie własnej wartości i nadmierna koncentracja na własnej osobie. Z powodu owego lęku osoby te są nadwrażliwe na wszelkie przejawy odrzucenia lub poniżenia społecznego, często dopatrując się kpin lub lekceważenia w zupełnie niewinnym wypowiedziach. Osoby te również niezwykle niechętnie podejmują osobiste ryzyko, nie angażują się w jakiekolwiek nowe aktywności, ponieważ mogą potencjalnie spowodować ich zakłopotanie. Często unikają aktywności zawodowych, pociągających za sobą znaczące kontakty społeczne, z powodu lęku przed krytycyzmem, dezaprobatą i odrzuceniem.

Osoby dotknięte tym zaburzeniem wykazują chroniczną postawę unikającą wobec ludzi, ryzykownych sytuacji i wyzwań, popadają w społeczną izolację. Wynika to z nadmiernej wrażliwości, zwłaszcza z nieradzenia sobie z przejawami odrzucenia, upokorzenia lub poczuciem wstydu. Unikanie związków z innymi ludźmi jest konsekwencją przewidywania, że zostanie się upokorzonym lub odrzuconym; jedynie przejawy bezwarunkowej akceptacji umożliwiają nawiązanie bliższych relacji interpersonalnych.

W przeżywaniu na pierwszy plan mogą wysuwać się objawy depresji, lęku, fobii (szczególnie fobii społecznej - niektórzy znawcy określają osobowość unikającą wręcz jako skrajny przypadek tej fobii), a także gniewu, który wynika z niepowodzeń w relacjach społecznych. Zachowania podobne do przejawów osobowości unikającej spotyka się u dzieci (zespół unikania), czasami rozwój osobowości prowadzi jednak do utrwalenia cech osobowości o analogicznej formie, co w słabszym nasileniu należy traktować jako typ osobowości, a nie zaburzenie osobowości.

Osoby z zaburzeniem osobowości unikającej mogą nie zdawać sobie sprawy co jest rzeczywistym źródłem ich zahamowań. Mogą też wydawać się pozornie oziębłe emocjonalnie, ponieważ boją się okazać swoje uczucia.
Charakterystyka osobowości:

* przewrażliwienie na odrzucenie
* przewrażliwienie na poniżenie
* nadmierna wstydliwość- przed wypowiadaniem; przed kontaktem z innymi
* brak pewności w relacjach społecznych
* samotnik ale cierpiący
* trudności w nawiązywaniu kontaktu
* pojawiają się fobie społeczne
* nie należy oceniać na forum

Kryteria diagnostyczne ICD-10

Spełnione ogólne kryteria diagnostyczne zaburzeń osobowości (F60), i dodatkowo co najmniej cztery z następujących:

1. stałe napięcie i niepokój,
2. poczucie nieatrakcyjności indywidualnej,
3. koncentracja na krytyce,
4. niechęć do wchodzenia w związki,
5. ograniczony styl życia - zapewnianie sobie fizycznego bezpieczeństwa,
6. unikanie kontaktów społecznych z obawy przed krytyką, brakiem akceptacji, odrzuceniem.

Kryteria diagnostyczne DSM-IV

1. unikanie działalności zawodowej, która wymaga znaczących kontaktów interpersonalnych, spowodowane obawami przed krytyką, dezaprobatą lub odrzuceniem,
2. niechęć do wiązania się z innymi ludźmi, z wyjątkiem niektórych lubianych osób,
3. powściągliwość w związkach intymnych spowodowana obawą przed zostaniem zawstydzonym lub wykpionym,
4. zaabsorbowanie krytyką lub odrzuceniem w sytuacjach społecznych,
5. powstrzymywanie się przed wchodzeniem w nowe relacje interpersonalne z powodu poczucia niedopasowania (ang. feelings of inadequacy),
6. postrzeganie siebie jako społecznie niekompetentnego, niepociągającego lub gorszego od innych,
7. niezwykła niechęć do podejmowania osobistego ryzyka lub do angażowania się w jakiekolwiek nowe działania, ponieważ mogą one okazać się kłopotliwe

http://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5 ... aj%C4%85ca


Panna Nikt pisze: Zresztą zyjąc ciągle w lękach, natręctwach i innych ciężko żeby osobowość się dobrze ukształtowała....
Otóz to. Tyle że z drugiej strony jak takie pierwsze objawy np. fobii społecznej co jest często charakterystycznym zaburzeniem dla osobowości lękliwej zaczynają sie pojawiać w wieku już np 13 lat to chyba osobowość sie dopiero będzie kształtowała, a tu już są pierwsze objawy zaburzen psychicznych. Czyli wynikałoby, że w takim wypadku jest to zaburzenie osobowości.
A jak ktoś np. chorować zaczyna z jakiegoś powodu mając 18, 19 lat i choruje przez lata nie mogac się wyleczyć to wówczas osobowość jakby kształtuje się na postać lękowca. I wtedy mamy do czynienia z typem osobowości.
Tak bym to nakreśliła ale oczywiście to tylko moja mała teoria :) Co myślicie?
Awatar użytkownika
polakita
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 20 czerwca 2010, o 10:48

2 lipca 2010, o 11:02

Tatianka pisze:po prostu lęk od okresu dorastania kształtuje lękowe postawy czyli kształtuje osobowość. I sposób podchodzenia do dorosłego zycia jest skrzywiony na postać również lękowy.
To chyba o mnie. Lęk mi towarzyszy od dzieciństwa, od kiedy pamiętam, bałam się iść do przedszkola, w szkole bałam się odzywać do dzieci, do ludzi itd. Dzieciństwo spędziłam czytając książki. W takim też lęku skończyłam liceum, starałam się go zniwelować, nie czuć. Nauczyłam się tak zachowywać jak inni, którzy są naturalni. Ale to jest tylko zewnątrz. Wewnątrz jest nadal to samo, przyzwyczaiłam się.
Ale widzę teraz że moje życie to jest jeden wielki unik, mam mało znajomości, wycofuję się ze znajomości, to wychodzi wręcz naturalnie, jestem trochę milczkiem, generalnie kontakt z drugim człowiekiem (jeżeli się dobrze nie znamy) to jest to stres. Po prostu dużo czasu spędzam sama. Mam wrażenie że moje życie jest inne niż "normalnych" ludzi - nie realizuję swoich zainteresowań (no, niektóre tak), nie umiem podejmować decyzji (w rezultacie nie podejmuję żadnych), nie rozwijam się, unikam ludzi, unikam życia... to jest mój problem nr 1.
jest ok ;)
Tatianka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 11 maja 2010, o 18:21

2 lipca 2010, o 13:56

Właśnie najgorsze jest to że te lęki, nerwice to hamuje jakby właśnie nasz rozwój. I czesto w jakis pracach na tematy zaburzeń nerwicowych czesto pada stwierdzenie że nerwica niszczy rozwój człowieka. Powoduje jego zatrzymanie w miejscu.
A jak jeszce dochodzą objawy ciężkie to już w ogóle robi się dno. I człowiek staje sie powli dnem, ja obecnie jestem w takiej sytuacji że już nie wiem w która stronę mam iść.
Terapią można tą nasze wewnętzrność podobnież zmienić ale wydaje mi się że terapeuta musi być naprawde doświadczony i poważnie bardzo podchodzić do tego co robi. No i tez od nas praca jest wymagana.
Ja też taka własnie byłam jak piszesz polakita od zawsze ale dopóki nie miałam objawów i lęku z tym związanego to było dobrze, mozna to było ukryć i tylko wewnatrz tłamsić.
Jest podobniez fajna książka Karen Horney o tytule" Nerwica a rozwój człowieka ,,
Awatar użytkownika
polakita
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 20 czerwca 2010, o 10:48

5 lipca 2010, o 13:06

Tatianka pisze:Powoduje jego zatrzymanie w miejscu. A jak jeszce dochodzą objawy ciężkie to już w ogóle robi się dno. I człowiek staje sie powli dnem
Ja bym to trochę inaczej nazwała... nie wydaje mi się że jesteśmy na dnie, na dnie są ci którzy piją, ćpają, staczają się na dno za własnym przyzwoleniem... a my od matki natury dostaliśmy taką ułomność, tak jakby urodzić się bez ręki czy bez nogi. To jest taka trudność z którą przychodzi nam się zmagać... Uważam że nie ma ludzi którzy mają wszystko - jednemu brakuje zdrowia, innemu przyjeciół, innemu inteligencji i pracy, lub miłości, a my mamy właśnie braki w zdrowiu emocjonalnym, co uprzykrza życie i nawet je czasem sprowadza do pustej egzystencji, ale jest we mnie taka wiara że wiele trudności można przezwyciężyć, że "moc w słabości się rodzi". Wydaje mi się że nasz charakter jednak nie jest niezmienny i że może kiedyś jeszcze będzie dobrze, lub będzie lepiej...
Cóż może muszę karmić się nadzieją bo nic innego mi nie pozostaje ;)
ale jednak u siebie widzę jakiś krok do przodu w porównaniu z tymi lękami które miałam jako dziecko - ale nie wiem czy opanowałam te lęki czy po prostu nauczyłam się ich nie okazywać, czy też się do nich przyzwyczaiłam... czy też oswoiłam na tyle niektóre sytuacje.
jest ok ;)
Tatianka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 11 maja 2010, o 18:21

5 lipca 2010, o 14:40

polakita pisze: Ja bym to trochę inaczej nazwała... nie wydaje mi się że jesteśmy na dnie, na dnie są ci którzy piją, ćpają, staczają się na dno za własnym przyzwoleniem... a my od matki natury dostaliśmy taką ułomność, tak jakby urodzić się bez ręki czy bez nogi. To jest taka trudność z którą przychodzi nam się zmagać...
O nie nie mnie już takie gadki nie przekonują :) Ja dziękuję za lęki i zaburzenia psychiczne. Ręka czy noga to jest pikuś, mnie takie coś po prostu juz nie rusza. Mam dysocjację, zaburzenia tożsamościowe, ciągle powtarzające się natrętne obrazy i myśli oraz lęki lęki lęki leki. Moje życie to sam lęk. Ledwo pracuję i żyję. To nie jest ułomność to wręcz kalectwo.
oul
Gość

3 stycznia 2011, o 19:28

Ja mam stwierdzone te zaburzenia osobowosci i lekarka powiedziala ze to jest nabywane wraz z rozwojem w mlodym wieku czyli dojrzewaniem i nie da rady tego dostac nagle w wieku pozniejszym np majac 30 lat tylko musi sie to ciagnac od mlodych lat u mnie dominowaly zawsze leki spoleczne juz w szkole sredniej i zreszta mam je do dzis, podobniez te zaburzenia jest to ostry przypadek fobii spolecznej i leku zwiazanego z funkcjonowaniem w spoleczenstwie z ludzmi itd
Tak wiec nie jest tak jak pisala panna nikt ze to nie jest zaburzenie itd bo niestety jest i ciezko sobie potem w zyciu radzic z praca zawodowa ze szkola bo leki to czesciowo uniemozliwiaja i chyba dlugotrwala terapia w tym wypadku moze pomoc
Direct
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 415
Rejestracja: 9 września 2013, o 19:32

23 stycznia 2014, o 11:17

Słuchajcie, mój psychiatra stwierdził to u mnie. I sam to stwierdzam u siebie.. Zawsze sie wszystkiego bałem, pamietam że nawet jak byłem w aqua parku to bałem sie zjezdzać z tych zjezdzalni wszystkich.. a moi znajomi to robili bez problemu, ja za kazdym razem sie musiałem przelamywać.. co prawda za kazdym razem coraz mniejszy lęk :) Ale ogolnie.. Ma to ktoś? Co to wgl jest.. Jak sobie z tym radzic samemu i wgl jak to powstaje tak na chlopski rozum?

-- 23 stycznia 2014, o 12:17 --
Ja mam taka osobowsc ze nawet boje sie piwa wypić do konca.. A jak pije to pije radlera.. Zawsze tak miałem ze miałem strasznie słabą głowę. Ale ostatnio jak dd mi dojebało to wgl zrezygnowałem xd
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

23 stycznia 2014, o 13:47

Direct pisze: Ja mam taka osobowsc ze nawet boje sie piwa wypić do konca.. A
zajebiscie to brzmi :DD fajna osobowosc ale watpie zeby po tym sie dalo osobowosc ocenic :D
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

23 stycznia 2014, o 21:26

Direct pisze: Co to wgl jest.. Jak sobie z tym radzic samemu i wgl jak to powstaje tak na chlopski rozum?
Tak na chłopski rozum jest to osobowość, w której osoba zamiast traktować sytuacje społeczne i życiowe jak wyzwanie, któremu można zaradzić, traktuje je jak rzeczy, które niosą za sobą ryzyko problemów i wybiera uniknięcie uczestniczenia w nich. Po prostu jest to taktyka nie aktywnego radzenia sobie z problemami a pozbywania się ich poprzez eliminowanie ich szansy zaistnienia. Wynika to, moim zdaniem, z wrażliwości, ale też może być np. wyuczonym przekonaniem o swojej bezradności wobec tego, co dzieje się we własnym życiu (często może tu sprzyjać dzieciństwo, np. despotyczni/nadopiekuńczy rodzice). Perfekcjonizm też pewnie nie pomaga, bo kusi do założenia, że problemy nie mogą się pojawić w ogóle jeśli ma być tak idealnie...

Radzenie sobie z tym rozumiem jako zmienianie postawy wobec świata z pasywnej na aktywną, podnoszenie swojej samooceny i budowanie wiary, że nawet jeśli wpadniemy w jakieś bagno, to możemy się z niego jakoś wynurzyć. Problemy się zdarzają, a podejmowanie działań ma nie tylko same złe strony, bo wiele można zyskać, a nie tylko stracić. Oczywiście wszystko to krok po kroku, biorąc pod lupę konkretne przypadki sytuacji we własnym życiu. To teoria, a praktyka w rękach każdego, kto chce coś z tym zrobić. Poczytanie o bardziej profesjonalnych technikach, czy właśnie terapia, powinny to znacznie ułatwić.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ondraszek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 13 maja 2014, o 14:18

23 czerwca 2014, o 13:19

Ja jestem osobowością unikająca. Ostatnio mam gorszy okres i wydaje mi się, że jestem najbardziej nieudanym człowiekiem na świecie. Chciałabym, żeby ktoś mnie wyłączył. Tak na stałe, bo sama siebie wyłączyłam już dawno temu. Wiem, że gorzej mi tylko, gdy myślę, piszę, analizuję moje problemy, ale nie mam komu o tym tak wprost powiedzieć. Wie o tym wszystkim mój partner, ale nie chcę dowalić czymś z grubej rury, żeby go zranić. On jako jedyny we mnie wierzy i wydaje mi się, że ma błędną wizję mnie. On z kolei twierdzi, że to ja mam błędną wizję siebie samej. Tylko kto mnie może znać lepiej: ja sama czy on? Mam bardzo niskie poczucie własnej wartości i drobiazg potrafi mnie dobić na amen. Krytyki to w ogóle nie trawię. Pisząc krytyka mam na myśli najdrobniejsze jej formy, czyli np. krytyczne spojrzenie. Takie jest według mnie, a może po prostu komuś oko uciekać, czy zwyczajnie dłużej się na mnie zapatrzeć. Ja wszędzie doszukuję się negatywnej oceny. Nie jest to kokieterią. Zdaję sobie sprawę z moich problemów, ale nie umiem z nich wyjść. One zawsze wracają.
Mam prawie 30 lat i czuję się nikim. Moje unikanie zaczęło się w najmłodszych latach. Przyczyną była moja ogólna nieśmiałość, choroba (przez co czułam się gorsza) i brak oparcia w rodzicach. Nie żyłam w żadnej patologii, nikt nie cierpiał na uzależnienia, nikt nigdy nie przeklął, wszyscy byli poprawni. Ale ważniejsze było raczej takie myślenie co ludzie powiedzą, czy to wypada, niż po prostu szczęście dziecka.
Nigdy nie byłam też zachęcana do aktywności, a moje rezygnacje były raczej popierane: no tak, może to nie ma sensu, znajdziesz coś lepszego. Zamiast motywować, słyszałam, że to chyba trochę złe/niebezpieczne/nie takie.
Co z tego że byłam koślawa i niedoskonała? Jako dziecko powinnam usłyszeć, że jestem najmądrzejsza, najpiękniejsza i mogę wszystko. Zamiast tego słyszałam np., że nie powinnam tak się ubierać, bo tylko widać tę moją chorobę. Przecież powinnam usłyszeć, że skoro chcę taką bluzkę to mam ją założyć, a jak koleżanki będą się śmiać to ich problem, nie mój. Gdybym była pewna siebie to miałabym gdzieś, że one się śmieją, przecież znałabym swoją wartość... Mam o to żal. Także o takie wychowywanie z dala od problemów, nie informowanie o nich dziecka, chronienie przed wszystkim, przez co dla mnie wszystko jest albo idealne, albo tragiczne, nie potrafię sytuacji życiowej takiej wypośrodkowanej uznać za naturalną, poprawną.
Co do fantazjowania, zawsze to robiłam. A jako już osoba dorosła, fantazjowałam o dokonanej przeszłości. Zawsze to kiedyś było lepiej, niż teraz. Obecnie przestałam to robić i skupiam się na beznadziei rzeczywistości. A jest beznadziejnie, bo przez moje unikanie niczego nie osiągnęłam.
Mam gdzieś w głowie taki perfekcjonizm, ale lęk powstrzymuje mnie przed podjęciem jakiejkolwiek inicjatywy. Nie mam żadnych umiejętności, a stare, niepraktykowane, przestały nimi być. Boję się podjąć inicjatywę, bo myśl o tym, że jest tylu ludzi, którzy w danej dziedzinie już od dawna są wręcz ekspertami, mnie dobija. Ja miałabym zacząć coś od nowa, popełniać błędy, uczyć się, poddać krytyce. Jak? Jak mam to zrobić? Nie zaczynam niczego, bo wiem, że nie wytrwam.
Miałam przykre sytuacje kiedyś w pierwszej w życiu pracy, przez moje lęki i przesadzony krytycyzm szefa. Po skończeniu tamtej pracy cierpiałam na paranoje, absurdalne lęki w stylu, że ktoś mnie obserwuje itp. Ciężko wtedy było mi wyjść z domu.
Jedyne co w życiu mi się udało to mój wieloletni związek, choć partner przeżył ze mną bardzo trudne chwile. Miałam wątpliwości, nie potrafiłam przyjąć, że komuś tak po prostu może na mnie zależeć i może nie chcieć mnie zostawić. Teraz znowu zaczynam się bać, że coś popsuję przez moje powracające lęki.
Mam przyjaciółkę z dawnych lat, co do której nigdy nie miałam wątpliwości, gdyż jest ona osobą bardzo czułą i otwartą, okazującą non stop uczucia.
Jednak znajomych nie mam w ogóle. Gdy piszę w ogóle to mam na myśli dosłowność tego słowa: w ogóle. Wszystkie kontakty pozrywałam dawno temu, a nowych znajomości nie potrafię nawiązywać. Mimo, że miałam etapy, że spotykałam się naprawdę z masą ludzi przez internet. Nie potrafię się przyjaźnić.
W internecie też jestem nieaktywna, nie mam fb, nie robię żadnych zdjęć przez co po latach nie mam uwiecznionych wspomnień. Również na forach ciężko mi dyskutować na tematy, które mnie jakoś poruszają, bo obawiam się hejtu. Jeśli czuję się samotna to wolę popisać w miejscu o jakimś durnym serialu (nawet nie moim ulubionym, bo takie są zbyt istotne).
Chciałbym poznać kogoś podobnego do mnie. Nie wiem za bardzo co mam robić w danej chwili. Może ktoś tu jeszcze zajrzy do tego tematu?
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

23 czerwca 2014, o 20:18

Co do chłopaka - nie zakładaj , ze inni myślą o Tobie tak, jak Ty o nich. Pozwól też innym mieć własną opinię na Twój temat, bo ta jest subiektywna. Twoja samoocena to jedno, a opinia innych o Tobie to inna rzecz. Nie powinno się zniechęcać innych do siebie na bazie nie przepadania za samym sobą. :)

Nie da się na dłuższą metę żyć z perfekcjonizmem w głowie, wiem coś o tym, bo sama trochę cierpię na to. Dystans do wszystkiego. Życie nie jedzie po torach, które zawsze wiodą w idealnym kierunku. Jest plastyczne, coś robimy i patrzymy jaka jest "reakcja", nie zawsze musi być taka jak chcemy, nie jesteśmy panami całej rzeczywistości. Musimy próbować tak oddziaływać na rzeczywistość, żeby osiągać to , co chcemy ale nie zawsze się uda za pierwszym razem. Miej w głowie większe cele, nie zastanawiaj się nad perfekcyjnośćią każdego ruchu. Możesz iść na około i może Ci się nie udawać po drodze tak długo jak osiągniesz to czego chcesz.
JEśli masz kogoś, kogo podziwiasz za jego osiągnięcia czy to kogoś kogo osobiście znasz, czy jakąś ogólnie znaną osobę, popatrz jaka była jego droga do tego, zauważ, że nie od razu stał się tym kimś kim jest teraz, prawda? Realne życie tak właśnie wygląda. Czasem coś się udaje, czasem nie. Nie zmieni Ci się podejście na trzy cztery, ale spróbuj otworzyć się na takie myślenie, pozastanawiać się nad tym, spojrzeć z innej perspektywy.

Jeśli chodzi o ludzi- zastanów się czego oczekujesz od znajomości. Fajnego spędzenia czasu, możliwości wyjścia gdzieś, czy głębokich rozmów o życiu, więzi? Jeśli tego drugiego, to bardzo ciężko będzie Ci mieć przyjaciół, bo tak na prawdę to tylko jedna czy dwie osoby będą dla Ciebie Przyjaciółmi przez duże P. Inne znajomości będą powierzchowne i będziesz mogła mieć wrażenie, że płytkie, ale nie zawsze chodzi o to, że ktoś kogo znasz musi być nie wiadomo kim dla Ciebie. czasem wystarczy coś razem zrobić nawet nie wiedząc o sobie wielkich szczegółów. Im mniej oczekujesz od ludzi, tym łatwiej Ci będzie mieć wielu znajomych, dla samego faktu miłego spędzania czasu i pogawędki o niczym. Ja latami robiłam ten błąd- oczekiwałam przyjaźni od każdego. Nie wiem czy to u Ciebie też tak działa, ale może akurat ta rada okaże się pomocna.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ondraszek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 13 maja 2014, o 14:18

23 czerwca 2014, o 21:20

Ciasteczko pisze: Jeśli chodzi o ludzi- zastanów się czego oczekujesz od znajomości. Fajnego spędzenia czasu, możliwości wyjścia gdzieś, czy głębokich rozmów o życiu, więzi? Jeśli tego drugiego, to bardzo ciężko będzie Ci mieć przyjaciół, bo tak na prawdę to tylko jedna czy dwie osoby będą dla Ciebie Przyjaciółmi przez duże P. Inne znajomości będą powierzchowne i będziesz mogła mieć wrażenie, że płytkie, ale nie zawsze chodzi o to, że ktoś kogo znasz musi być nie wiadomo kim dla Ciebie. czasem wystarczy coś razem zrobić nawet nie wiedząc o sobie wielkich szczegółów. Im mniej oczekujesz od ludzi, tym łatwiej Ci będzie mieć wielu znajomych, dla samego faktu miłego spędzania czasu i pogawędki o niczym. Ja latami robiłam ten błąd- oczekiwałam przyjaźni od każdego. Nie wiem czy to u Ciebie też tak działa, ale może akurat ta rada okaże się pomocna.
Tak, ja oczekuję właśnie tego drugiego. Takiej przyjaźni przez duże P. Dlatego pokończyłam stare znajomości z osobami, z którymi spotykałam się tak od czasu do czasu. Uznałam, że nie chcę takich znajomości. I dzisiaj tak uważam. Chciałabym obecnie poznać właśnie osobę, która ma podobne oczekiwania do moich, nie zależy mi na grupce znajomych. Wiem, że gdybym odpuściła i pozwoliła na takie luźne kontakty, to może choć jeden z nich z czasem przekształciłby się w przyjaźń. Ludzie po prostu by mnie poznawali i w trakcie zaczynali lubić bardziej, albo i nie.
To jest właśnie mój błąd, zdaję sobie z tego sprawę. Ja chciałabym JUŻ MIEĆ przyjaciela, JUŻ UMIEĆ coś robić, być w czymś ekspertem. Odstrasza mnie ta droga dochodzenia do tego, popełniania błędów; rezygnuję w trakcie.
Co do tych znajomości to pewnie wynika z faktu mojej niskiej samooceny. Boję się, że w trakcie ktoś mnie odrzuci, nie polubi, chciałabym od razu mieć pewność, że to będzie wielka przyjaźń. Wiem, że tak się nie da. :(
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

23 czerwca 2014, o 23:23

Nie da się, ale sam fakt, że w ogóle to rozumiesz, to już coś, bo zmiana podejścia zaczyna się od małego kroku, od zasiania jakiejś myśli w sobie. Niestety świat jest skonstruowany tak, a nie inaczej, i jedyny sposób, żeby być zadowolonym, to dostosować swoją filozofię i działania do jego konstrukcji. Zastanów się, czy nie jest tak, że tracisz więcej bez popełniania "błędów" niż gdybyś je popełniała. Tak to byś miała pulę fajnych i niefajnych rzeczy, a teraz masz tylko poczucie straty z powodu nie dania niczemu szansy. Zastanów się może czym jest dla ciebie błąd. Spróbuj go zdefiniować, nazwać, opisać i zastanowić się co jest w nim strasznego. I spróbuj zastosować te rzeczy, które rozumiesz na poziomie logicznym na poziomie emocjonalnym. Bardzo małymi krokami. Nie od razu kropla wydrąży skałę. Ludziom potrzeba czasu na zmiany i przede wszystkim wyrozumiałości dla samego siebie. Ale jak jest wola, to się da. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
ondraszek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: 13 maja 2014, o 14:18

24 czerwca 2014, o 17:44

Ciasteczko, dzięki, Twoje rady i spostrzeżenia są do bólu wręcz trafne.
Napisałam elaborat o błędzie. Trochę mi pomaga takie surowe analizowanie konkretnych sytuacji. Zdaję sobie sprawę z większości moich słabości tak na poziomie logicznym, ale gorzej właśnie jakieś wnioski przenosić na poziom emocjonalny. Całe życie się staram, ale mój umysł z tymi wyuczonymi przez lata zachowaniami popełnia często błędy logiczne i wtedy jest ciężko. Będę dalej próbować.
Sava
Gość

23 listopada 2014, o 16:46

Czarna rozpacz. Brałam leki poprawiające nastrój, nawet zadziałałay, ale przestałam czuć się sobą.
Boję się od zawsze, rezygnuję od zawsze, płaczę od zawsze.
Nie poznawałam tej kobiety, która od pomysłu do działania przechodziła dość płynnie. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, pogadałam z ludźmi i prawdopodobnie mam kłopot z osobowością unikającą.
Po piętnastu latach pracy nie potrafię nawet pomyśleć o bardziej odpowiedzialanym stanowisku niż niesamodzielna asystentka.
Nie chce mi się żyć, ale nic sobie nie zrobię ponieważ za bardzo się boję nieudanej próby po której będzie jeszcze gorzej.
To nie jest moja wina, że taka jestem. Zrobiłam co mogłam, żeby było inaczej (różne terapie, leki).
Nie mogę, nie umiem inaczej.
ODPOWIEDZ