Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

ZABURZENIA LĘKOWE CZY JUŻ DEPRESJA?

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

26 stycznia 2025, o 22:42

Hej wszystkim, nazywam się Paulina i mam 27 lat..Piszę tutaj bo chyba potrzebuje wsparcia... Pierwszy "atak paniki" wystąpił u mnie w połowie października, wieczorem poczułam silny 'lęk" kładąc się do łóżka, w końcu zasnęłam. Na drugi dzień poczułam bardzo duże przygnębienie, smutek, zaczęłam nagle bardzo płakać, nie mogłam się opanować (raczej mi się to nigdy nie zdarzało wcześniej). Wtedy już czułam, że coś jest nie tak (z wykształcenia jestem psychologiem, pracuję w przedszkolu). Na drugi dzień umówiłam się do psychologa, który finalnie (po 7 spotkaniach....) doprowadził do pogorszenia stanu (na prawdę gadał głupoty).. Atak zdarzył się również tydzień po pierwszym ataku. Finalnie 11 listopada - jak ja to nazywam "upadłam", było już bardzo źle (apatia, brak zainteresowania kimkolwiek i czymkolwiek, uczucie bezsensu życia), nie mogłam jeść, schudłam 10 kilo umówiłam się do psychiatry, od 14 listopada biorę leki Setaloft (obecnie pregabaline, 300mg dziennie), na początku dla uspokojenia (ataki miałam codziennie, przeważnie kołatanie serca/drętwienie głowy/ ucisk w gardle, ból żołądka, uderzenia gorąca/zimna, uczucie "odebrania siły w ciele"-głównie ręce i nogi, dwudniowa depersonalizacja, lęk przed wychodzeniem samej z domu (bałam się, że "stracę świadomość", "coś mi odwali pod wpływem chwili" i sobie coś zrobię, dlatego nie wychodziłam sama z domu, jak mam sama zostać- musi do mnie przyjść mama/siostra, bo sobie po prostu nie ufam-mam takie wrażenie, raz miałam sytuację w restauracji, poczułam się tak nieswojo/zagrożona, że chciałam "uciec") - xanax, potem wiadomo, musiałam to odstawić. Mija 3ci miesiąc leczenia, jestem na zwolnieniu. Od samego początku próbuję wszelkich sposobów "domowego leczenia" - mindfulness. Codziennie robię jogę, wszelkiego rodzaju medytacje, relaksacje Jacobsona, trening autogenny Schultza, masaż nerwu błędnego - no cuda. Widzę, że to działa i mi pomaga. Od niedawna (dosłownie 4 spotkania-narazie wywiadowe) chodzę na psychoterapię poznawczo-behawioralną. Mam wsparcie bliskich (narzeczony, mama, siostra)... W pewnym momencie (nie pamiętam dokładnie kiedy, ale podczas pierwszych 2tyg leczenia) pojawiły się myśli "S", które bardzo mnie smucą, zbijają z tropu. Po ok. 3-4 tyg leczenia doznałam poprawy mojego stanu. Od tamtej pory bywało różnie... wahania nastrojów, biegunka, zawroty głowy. Setaloftem leczę się od 72 dni - to chyba już jest jakiś czas?... Miesiąc czasu byłam na dawcę 150mg Setaloftu, 200mg pregabaliny. Psychiatra chciała zostawić dawkę Setaloftu już na stałym poziomie (150mg), zwiekszając pregabalinę (lek przeciwlękowy). Od soboty czuję znaczne pogorszenie (napisałam do psychiatry, zwiększyła Setaloft- ze 150mg na 200mg (największa dawka) + pregabalina 300mg dziennie (też już sporo). Leki były stopniowo zwiększane do tej pory. Tak jak nigdy nie czułam się źle po pregabalinie - tak od soboty (po zwiększeniu pregabaliny z 200 na 300mg) kręci mi się w głowie, czuję się "pijana". Dzisiejszy dzień to jakiś koszmar - nie mogę się odpędzić od myśli, próbuję już wszystkiego. Pół dnia przepłakałam........ mam dość... 😭 to już 2x w tym tyg. (zapomniałam dodać, że mam migreny od 12r.ż, mam też ch. Hashimoto(stwierdzona ok. 4 lata temu-leczona, pod kontrolą endokrynologa). Psychiatra obstawia zaburzenia lękowe, zaburzenia adaptacyjne, reakcję na silny stres, ostatnio się dowiedziałam, że jest opcja zaburzeń dysocjacyjnych (psychiatra obstawia też jakąś traumę z dzieciństwa (jestem DDA, przemoc psychiczna).... Oczywiście depresja nie jest wykluczona (bardzo mnie to martwi)... Co o tym myślicie? Dodam, że nie mam fobii, mam jakieś lęki... Od dłuższego czasu nie boję się ataków paniki, boję się myśli "S" nie wiem co mam z tym zrobić? (psychiatra, psychoterapeuta wiedzą o tym, będę robić testy psychologiczne-ale narazie jestem "w rozsypce"), jednak od czasu pogorszenia te myśli są nie do zniesienia. Powiedźcie mi proszę....................................czy macie takie myśli przy nerwicy/zaburzeniach lękowych?! Bardzo się o to martwię, lęk przed samą sobą znów powrócił, tak jak było na początku, czuję, że to wraca, dzisiaj czuję się koszmarnie, tak jakbym nie brała nigdy leków.....
Dodam, że tylko raz bałam się "że umrę" podczas ataku (wtedy, kiedy miałam ucisk w gardle). Poza tym, nie boję się ataków fizycznych, jakoś potrafię je ogarnąć, nie miałam nigdy uczucia, czy myśli typu "mam zawał, co mi jest, umieram".
Justa w drodze
Nowy Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 27 stycznia 2025, o 17:01

27 stycznia 2025, o 17:47

Hej 🙋‍♀️

Dużo się dzieje u Ciebie ale popatrz … ciągle chcesz walczyć :) brawo 👏

Ja także jestem DDA, dodatkowo moja mama kiedy miałam 9 lat popełniła „S” i stało się to w moim domu tematem tabu. Nikt ze mną jako dzieckiem o jej uzależnieniu i śmierci nie rozmawiał więc wymyśliłam sobie że to moja wina bo musiałam być bardzo złym dzieckiem skoro mama postanowiła mnie porzucić . Taaak ubzdurałam sobie taką siłę swojej osoby 🫣
Dobrze że chodzisz na terapię -, także rodzaj terapii wygląda na dopasowany do trudności z jakimi się mierzysz.
Ja chodzę na psychoterapię dynamiczną od 3,5 roku i już wiem jak wielu rzeczom w życiu nie byłam winna. Niestety w nerwicy często stawiamy się w środku spraw na siłę niekiedy..
Wspaniale że masz wsparcie najbliższych bo jeśli przechodzą z Tobą tą drogę to naprawdę kochają :)

Co do tali o których piszesz… to TYLKO myśli. Myślenie nie oznacza działania. Na yt u chłopaków jest o tym dobry odcinek.
Nie skupiaj się na tym. Jak myśl Cię naszła to i odejdzie.
A dotyka Cię mocniej bo jesteś w epizodzie nerwicowym.

I to nie tak że daje tutaj dobre rady i się wymądrzam, mam tak samo jak ty ale im więcej robię tym mniej myślę.
Miałam też L4 od psychiatry bo po poronieniu nie byłam w siłach pracować i musiałam się pozbierać ale powiem ci że nie pozostanie w domu przerażało. Że już tam zostanę.
Nie chcemy się dać zniewolić. Nerwica lubi panować.

Dbaj o relaks i czekaj na pozytywne zmiany- one nadejdą ♥️
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

28 stycznia 2025, o 00:07

Hej. Dziękuję za odpowiedź. Nikomu tego nie życzę, ale mam wrażenie, że jak tu dołączyłam to poczułam się lepiej, że nie jestem sama.. Co do stawiania się w środku spraw to masz rację...też tak robię.. "przejmuję inicjatywę rozwiązywania czyichś problemów, które mnie nie dotyczą, potem przejmuje się czymś na co nie mam wpływu, i mam wrażenie, że niekiedy przejmuje się bardziej niż osoba, ktora ma problem". a jeżeli mogę zapytać, ile lat chorujesz? Czy brałaś leki, ile czasu? Jakie miałaś/masz objawy nerwicy?
Justa w drodze
Nowy Użytkownik
Posty: 18
Rejestracja: 27 stycznia 2025, o 17:01

28 stycznia 2025, o 06:13

Paulosia pisze:
28 stycznia 2025, o 00:07
Hej. Dziękuję za odpowiedź. Nikomu tego nie życzę, ale mam wrażenie, że jak tu dołączyłam to poczułam się lepiej, że nie jestem sama.. Co do stawiania się w środku spraw to masz rację...też tak robię.. "przejmuję inicjatywę rozwiązywania czyichś problemów, które mnie nie dotyczą, potem przejmuje się czymś na co nie mam wpływu, i mam wrażenie, że niekiedy przejmuje się bardziej niż osoba, ktora ma problem". a jeżeli mogę zapytać, ile lat chorujesz? Czy brałaś leki, ile czasu? Jakie miałaś/masz objawy nerwicy?
W listopadzie straciłam wcześną ciążę a nie mam dzieci, staramy się w klinice i załamało mnie to ( to był 3 raz). I choć wydawało mi się że jest ok, ot poprostu byłam poddenerwowana to jednak przyszedł dzień kiedy somaty tak wywaliły że w obawie o siebie pognałam do psychiatry i dostałam L4. Pracuje w handlu i w grudniu wzięłam wolne. Stres level master bo bałam się że mnie wywalą z roboty że w najważniejszym miesiącu nie ma mnie w pracy. Ale naprawdę nie byłam na siłach.
Ze strachu o życie zaczęły się wizyty u lekarzy.
Duszności ? Ogromne! No to wizyta i pulmonologa i rtg płuc - wynik ok
Tętno szybkie ( mam lekkie nadciśnienie i biorę leki) takie galopujące że jak leżałam to czułam wręcz jak rusza mi się tętnica na szyji. Holter ciśnieniowy - wynik w sumie ok, echo serca - ok. Krew ok.
I na L4 które miało być dla mnie wspierające że się pozbieram dostałam zapalenia krtani i leżałam w łóżku i płakałam cały czas. Było KOSZMARNIE.
Mąż w pracy ale tata który z nami mieszka był w domu… ja w rozpaczy chciałam krzyczeć ale nie dałam sobie przyzwolenia bo bałam się że on się zmartwi- jakie to chore… przecież nie jestem w formie, mam dolegliwości ale nie pokazuje ich w obawie o bliskich… a gdzie obawa o siebie .. 😕
Tak że po 2 tyg miałam wizytę u psychiatry i dostałam Elicea 10mg
Już je brałam 3 lata temu i było super ale wtedy inny lekarz wprowadzi mi je z pregabalina więc nie odczułam skutków rozpoczęcia farmakoterapii. Teraz tak nie było i skutki uboczne wjechały pełną parą więc był sor i takie przygody jakie nerwicowcy znają jak chleb.
Kiedy leżałam chora i nie mogłam chodzić na swoje terapię zaczęłam szukać w necie o nerwicy, znalazłam fajną panią Tandem Psycholog i pomogła mi zrozumieć co się dzieje ale dopiero Divin i Viktor, jak ich odkryłam uświadomili mi co jest i od kiedy jest.
I wreszcie przechodząc do meritum.. pierwszy rzut nerwicy to były epizody DD jak byłam nastolatka - pamiętam że byłam u neurologa z oczami coś tam i mówiłam mu że mam takie wrażenie jak patrzę na swoje ręce jakby nie były moje, jakbym oglądała film a on popatrzył na mnie jak na idiotke.
Potem kolejny epizod koło 2005 roku też DD i z czasem zaczęły się pojawiać inne. Od maja nie byłam już na lekach bo terapia zaczęła dawać takie efekty że lekarz zachęcał do odstawienia i było ok. Pół roku aż pękło.
Teraz jest kiepsko.
Kolejna noc jak nie śpię bo szumy uszne mnie denerwują i szczerze… martwią. Więc robię kolejne badania. Mr z kontrastem, laryngolog bo potrzebuje wiedzieć że to nerwica a nie SM którego boję się panicznie.
Ale ogólnie dzięki chłopakom z yt zrozumiałam że trzeba działać na przekór, pomimo trudności starać się żyć normalnie i dawać sobie dużo miłości i wsparcia.
Poradzimy sobie z tym syfem. A zobaczysz że wyjdziemy silniejsze 🫶

Słuchając podcastu o objawach nerwicy spisałam sobie te które odczuwałam, odczuwam albo bardzo epizodycznie są. Jest ich 38. Mniejsza jakie - nie chce dawać ci kotwicy do talentów o tym ale jak widzisz jest sporo.
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

28 stycznia 2025, o 22:54

Masz rację... poradzimy sobie, nie można sie temu poddac... ❤️
Fajter
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 36
Rejestracja: 27 listopada 2024, o 20:48

28 stycznia 2025, o 23:29

Justa trzymam kciuki ja też próbuje bez leków i choć jest ciężko jak fiks to idę droga nakreślona przez ekipę divovic w zawarte .pozdrawiam
sasza
Nowy Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 20 sierpnia 2018, o 20:11

5 lutego 2025, o 11:01

Paulosia pisze:
26 stycznia 2025, o 22:42
Hej wszystkim, nazywam się Paulina i mam 27 lat..Piszę tutaj bo chyba potrzebuje wsparcia... Pierwszy "atak paniki" wystąpił u mnie w połowie października, wieczorem poczułam silny 'lęk" kładąc się do łóżka, w końcu zasnęłam. Na drugi dzień poczułam bardzo duże przygnębienie, smutek, zaczęłam nagle bardzo płakać, nie mogłam się opanować (raczej mi się to nigdy nie zdarzało wcześniej). Wtedy już czułam, że coś jest nie tak (z wykształcenia jestem psychologiem, pracuję w przedszkolu). Na drugi dzień umówiłam się do psychologa, który finalnie (po 7 spotkaniach....) doprowadził do pogorszenia stanu (na prawdę gadał głupoty).. Atak zdarzył się również tydzień po pierwszym ataku. Finalnie 11 listopada - jak ja to nazywam "upadłam", było już bardzo źle (apatia, brak zainteresowania kimkolwiek i czymkolwiek, uczucie bezsensu życia), nie mogłam jeść, schudłam 10 kilo umówiłam się do psychiatry, od 14 listopada biorę leki Setaloft (obecnie pregabaline, 300mg dziennie), na początku dla uspokojenia (ataki miałam codziennie, przeważnie kołatanie serca/drętwienie głowy/ ucisk w gardle, ból żołądka, uderzenia gorąca/zimna, uczucie "odebrania siły w ciele"-głównie ręce i nogi, dwudniowa depersonalizacja, lęk przed wychodzeniem samej z domu (bałam się, że "stracę świadomość", "coś mi odwali pod wpływem chwili" i sobie coś zrobię, dlatego nie wychodziłam sama z domu, jak mam sama zostać- musi do mnie przyjść mama/siostra, bo sobie po prostu nie ufam-mam takie wrażenie, raz miałam sytuację w restauracji, poczułam się tak nieswojo/zagrożona, że chciałam "uciec") - xanax, potem wiadomo, musiałam to odstawić. Mija 3ci miesiąc leczenia, jestem na zwolnieniu. Od samego początku próbuję wszelkich sposobów "domowego leczenia" - mindfulness. Codziennie robię jogę, wszelkiego rodzaju medytacje, relaksacje Jacobsona, trening autogenny Schultza, masaż nerwu błędnego - no cuda. Widzę, że to działa i mi pomaga. Od niedawna (dosłownie 4 spotkania-narazie wywiadowe) chodzę na psychoterapię poznawczo-behawioralną. Mam wsparcie bliskich (narzeczony, mama, siostra)... W pewnym momencie (nie pamiętam dokładnie kiedy, ale podczas pierwszych 2tyg leczenia) pojawiły się myśli "S", które bardzo mnie smucą, zbijają z tropu. Po ok. 3-4 tyg leczenia doznałam poprawy mojego stanu. Od tamtej pory bywało różnie... wahania nastrojów, biegunka, zawroty głowy. Setaloftem leczę się od 72 dni - to chyba już jest jakiś czas?... Miesiąc czasu byłam na dawcę 150mg Setaloftu, 200mg pregabaliny. Psychiatra chciała zostawić dawkę Setaloftu już na stałym poziomie (150mg), zwiekszając pregabalinę (lek przeciwlękowy). Od soboty czuję znaczne pogorszenie (napisałam do psychiatry, zwiększyła Setaloft- ze 150mg na 200mg (największa dawka) + pregabalina 300mg dziennie (też już sporo). Leki były stopniowo zwiększane do tej pory. Tak jak nigdy nie czułam się źle po pregabalinie - tak od soboty (po zwiększeniu pregabaliny z 200 na 300mg) kręci mi się w głowie, czuję się "pijana". Dzisiejszy dzień to jakiś koszmar - nie mogę się odpędzić od myśli, próbuję już wszystkiego. Pół dnia przepłakałam........ mam dość... 😭 to już 2x w tym tyg. (zapomniałam dodać, że mam migreny od 12r.ż, mam też ch. Hashimoto(stwierdzona ok. 4 lata temu-leczona, pod kontrolą endokrynologa). Psychiatra obstawia zaburzenia lękowe, zaburzenia adaptacyjne, reakcję na silny stres, ostatnio się dowiedziałam, że jest opcja zaburzeń dysocjacyjnych (psychiatra obstawia też jakąś traumę z dzieciństwa (jestem DDA, przemoc psychiczna).... Oczywiście depresja nie jest wykluczona (bardzo mnie to martwi)... Co o tym myślicie? Dodam, że nie mam fobii, mam jakieś lęki... Od dłuższego czasu nie boję się ataków paniki, boję się myśli "S" nie wiem co mam z tym zrobić? (psychiatra, psychoterapeuta wiedzą o tym, będę robić testy psychologiczne-ale narazie jestem "w rozsypce"), jednak od czasu pogorszenia te myśli są nie do zniesienia. Powiedźcie mi proszę....................................czy macie takie myśli przy nerwicy/zaburzeniach lękowych?! Bardzo się o to martwię, lęk przed samą sobą znów powrócił, tak jak było na początku, czuję, że to wraca, dzisiaj czuję się koszmarnie, tak jakbym nie brała nigdy leków.....
Dodam, że tylko raz bałam się "że umrę" podczas ataku (wtedy, kiedy miałam ucisk w gardle). Poza tym, nie boję się ataków fizycznych, jakoś potrafię je ogarnąć, nie miałam nigdy uczucia, czy myśli typu "mam zawał, co mi jest, umieram".
hej kochana, a ja nie odpowiem standardowo. Masz hashimoto prawda? to moze byc od tego. Nie wieszajcie na mnie psów, sama lecze sie bez skutku od 2017. Jeden jedyny tylko lekarz polecił mi zbadać tarczycę. Jeden, na kilkunastu. Nie jestem na etapie badań już dawno, ale zawsze polecam najpierw sie zbadać a potem leki od psychiatry. Bo aktualnie jestem po paroksetynie i męczę się ze skutkami ubocznymi odstawiennymi.
Mam z kolei pytanie do ciebie o to hashimoto, jakie oprócz depresji i lęków masz objawy hashimoto?
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

6 lutego 2025, o 07:45

Hej. Moje objawy, które tu przedstawiam, na pewno pochodzą z nerwicy lękowej/zaburzeń lękowych-a czy z depresji?-to jeszcze nie wiadomo. To prawda, że ch. Hashimoto ma duży wpływ na nasze samopoczucie i tak - może przyczyniać się do powstawania depresji, jednak leczę to od 4 lat (tarczycę), moje objawy "Hashimotowe" nigdy nie były nawet podobne do tych obecnych, które upatruję w nerwicy. Aktualnie moja tarczyca jest w normie, jeżeli chodzi o Hashimoto-to czuję się dobrze :) Moimi objawami(przez które udałam się do endokrynologa wtedy: zmęczenie, wypadanie włosów, tycie, rozdrażnienie, zapominanie, uczucie "guli" w gardle. I tego nie było nigdy wcześniej (np. 10-15 lat temu), więc sądzę, że na Hashimoto też zachorowałam dopiero później-jak byłam na studiach, a to też można nabyć, np. ze stresu.
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

6 lutego 2025, o 07:48

A jeszcze tak zapytam: Na co się leczysz? Zaburzenia lękowe? Depresja? czy to i to? i jakie bierzesz leki? czy chodziłaś na terapię?
Awatar użytkownika
bareten
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 688
Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37

6 lutego 2025, o 08:35

A Ty jak się czujesz Paulosia, jest lepiej?
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

6 lutego 2025, o 10:08

bareten pisze:
6 lutego 2025, o 08:35
A Ty jak się czujesz Paulosia, jest lepiej?
Generalnie powiem tak: Jest lepiej, mam wrażenie, że odkąd stosuje metody "DivoVic" z Youtube, tzn. w zeszłym tygodniu praktykowałam "wyśmiewanie" nerwicy, ale chyba czułam, że to jeszcze nie ten moment, więc teraz po prostu "olewam" myśli, wydaje mi się, że bardziej mi to pasuje. No i miałam w zeszłym tygodniu zadanie terapeutyczne: ekspozycje na noże, od razu. Więc zrobiłam to, nie czułam lęku podczas zadania (miałam po prostu "przeciąć się" drugą, tępą stroną noża"). A że jestem zadaniowa to wykonałam to od razu po powrocie z terapii... Nic się nie wydarzyło, ale potem po zadaniu "piekła mnie" nieistniejąca rana...... <okey> Przeszło dopiero jak spojrzałam na rękę i zaczęłam mówić do siebie, że NIC TAM NIE MA... dalej mam robić takie ekspozycje, ale jak znowu będę czuła pieczenie mam po prostu bez patrzenia wytłumaczyć sobie, że nic tam nie ma. Wyszło na to, że mrożę emocje... W takiej sytuacji lękowej-działam-bo muszę, a potem dopadają mnie tego skutki... Tak też mam z migreną właśnie.. No cóż- noże trochę mi przeszły...ale dalej myśli szaleją po głowie.... A Ty jak sie czujesz? Słuchałeś rad DivoVic?
Awatar użytkownika
bareten
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 688
Rejestracja: 7 października 2013, o 14:37

6 lutego 2025, o 12:39

Super! Czyli to co wcześniej pisaliśmy i pisałaś że jeszcze za szybko na taką ekspozycję. Grunt że się udało! Działaj dalej.

U mnie w sumie też lepiej. W zasadzie lęki znikły, lęk wolnopłynący czy też niepokój też raczej zniknął albo przychodzi bardzo rzadko. W sumie na chwilę obecną odczuwam cały czas derealizację z depersonalizacją ale w dużo mniejszym stężeniu no i dzięki temu cały czas dość duże spłycenie emocji. Filmików chłopaków nie oglądałem, kiedyś zacząłem ale miałem wrażenie że nic do mnie nie dociera, więc bez sensu było mi tracić czas... Z czasem chyba po prostu oswoiłem się z myślą, że coś mi dolega. Przestałem analizować, porównywać swój stan tylko zadaniowo - wstać, iść do pracy, na zakupy, porządki w domu itp. szczerze nie mam czasu myśleć o tym całym odrealnieniu i nerwicy. Moim najdłuższym lękiem który się utrzymywał choć w małym stopniu była wizja zostania samemu w domu. Co dziwniejsze bez żadnego konkretnego powodu. Nie było np. tego że boję się bo sobie coś zrobię, lub dostanę ataku paniki. Bałem się ot tak. A raczej miałem duży niepokój na samą myśl. Wczoraj w zasadzie pierwszy raz od miesiąca zostałem całkiem sam w domu i powiem Ci, że byłem ciągle tak czymś zajęty, że nawet nie wiedziałem kiedy minął dzień. Lekka obawa pojawiła się tylko tuż po wstaniu, ale potem już poszło jak u Ciebie z nozem. Czasem pojawiają się u mnie jeszcze strach odnośnie depresji. Zastanawiam się i boję czy nie dostanę depresji. Ale to chyba tylko taka myśl lękowa.

Także jestem zadowolony, ważne że nie idzie do tyłu. Teraz trzeba czekać, czas leczy rany. Wiem że to nie cofa się w ciągu tygodnia. Może będzie musiał jeszcze minąć miesiąc lub dwa..
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

7 lutego 2025, o 05:00

bareten pisze:
6 lutego 2025, o 12:39
Super! Czyli to co wcześniej pisaliśmy i pisałaś że jeszcze za szybko na taką ekspozycję. Grunt że się udało! Działaj dalej.

U mnie w sumie też lepiej. W zasadzie lęki znikły, lęk wolnopłynący czy też niepokój też raczej zniknął albo przychodzi bardzo rzadko. W sumie na chwilę obecną odczuwam cały czas derealizację z depersonalizacją ale w dużo mniejszym stężeniu no i dzięki temu cały czas dość duże spłycenie emocji. Filmików chłopaków nie oglądałem, kiedyś zacząłem ale miałem wrażenie że nic do mnie nie dociera, więc bez sensu było mi tracić czas... Z czasem chyba po prostu oswoiłem się z myślą, że coś mi dolega. Przestałem analizować, porównywać swój stan tylko zadaniowo - wstać, iść do pracy, na zakupy, porządki w domu itp. szczerze nie mam czasu myśleć o tym całym odrealnieniu i nerwicy. Moim najdłuższym lękiem który się utrzymywał choć w małym stopniu była wizja zostania samemu w domu. Co dziwniejsze bez żadnego konkretnego powodu. Nie było np. tego że boję się bo sobie coś zrobię, lub dostanę ataku paniki. Bałem się ot tak. A raczej miałem duży niepokój na samą myśl. Wczoraj w zasadzie pierwszy raz od miesiąca zostałem całkiem sam w domu i powiem Ci, że byłem ciągle tak czymś zajęty, że nawet nie wiedziałem kiedy minął dzień. Lekka obawa pojawiła się tylko tuż po wstaniu, ale potem już poszło jak u Ciebie z nozem. Czasem pojawiają się u mnie jeszcze strach odnośnie depresji. Zastanawiam się i boję czy nie dostanę depresji. Ale to chyba tylko taka myśl lękowa.

Także jestem zadowolony, ważne że nie idzie do tyłu. Teraz trzeba czekać, czas leczy rany. Wiem że to nie cofa się w ciągu tygodnia. Może będzie musiał jeszcze minąć miesiąc lub dwa..
No to super. Cieszę się, że udało Ci się zostać samemu w domu. Mnie w niedzielę czeka takie zadanie, mam nadzieję, że sobie też poradzę. Wykonywanie zadań bywa tu pomocne, czas leci, tylko zastanawiam się, czy tak może być? Chyba powinniśmy zostając w domu sami mieć ten komfort, że nie musimy nic robić i jednocześnie się nie bać. Wydaje mi się, że wykonujemy te zadania "żeby czas zleciał/ ze strachu" - żeby nas nie dopadło. Do mnie raz/dwa razy na tydzień dopada lęk przed depresją...Zwłaszcza, że jest takie podejrzenie...i sama wiem, że często depresja występuje przy zaburzeniach lękowych..Ja mam oczywiście też Hashimoto, które też się do tego przyczynia.....Martwi mnie w tym to, że raz na kilka dni nagle robi mi sie mega smutno..i zaczynam płakać...z bezsilności/smutku/bezradności...czy tak może być? Najchętniej zrobiłabym już te testy.. osobowości/na depresję, ostatnio psychiatra powiedziała, że chce też diagnozować ADHD.. OCZYWIŚCIE, ŻE JE MAM :D Dla mnie i mojej rodziny to nie było zaskoczenie :DD No ale... nie mogę robić żadnej diagnozy, póki nie ogarnę trochę tego lęku... Najbardziej mnie wkurza (jak to powiedziała psychiatra) - takie "FALOWANIE"..teraz będę "falować".... między dobrym nastrojem, a złym.... Wkurza mnie to. Do pracy oczywiście dalej nie wracam.. a Ty pracujesz? Jeżeli mogę spytać?
Awatar użytkownika
Paulosia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 26 stycznia 2025, o 18:57

7 lutego 2025, o 05:01

bareten pisze:
6 lutego 2025, o 12:39
Super! Czyli to co wcześniej pisaliśmy i pisałaś że jeszcze za szybko na taką ekspozycję. Grunt że się udało! Działaj dalej.

U mnie w sumie też lepiej. W zasadzie lęki znikły, lęk wolnopłynący czy też niepokój też raczej zniknął albo przychodzi bardzo rzadko. W sumie na chwilę obecną odczuwam cały czas derealizację z depersonalizacją ale w dużo mniejszym stężeniu no i dzięki temu cały czas dość duże spłycenie emocji. Filmików chłopaków nie oglądałem, kiedyś zacząłem ale miałem wrażenie że nic do mnie nie dociera, więc bez sensu było mi tracić czas... Z czasem chyba po prostu oswoiłem się z myślą, że coś mi dolega. Przestałem analizować, porównywać swój stan tylko zadaniowo - wstać, iść do pracy, na zakupy, porządki w domu itp. szczerze nie mam czasu myśleć o tym całym odrealnieniu i nerwicy. Moim najdłuższym lękiem który się utrzymywał choć w małym stopniu była wizja zostania samemu w domu. Co dziwniejsze bez żadnego konkretnego powodu. Nie było np. tego że boję się bo sobie coś zrobię, lub dostanę ataku paniki. Bałem się ot tak. A raczej miałem duży niepokój na samą myśl. Wczoraj w zasadzie pierwszy raz od miesiąca zostałem całkiem sam w domu i powiem Ci, że byłem ciągle tak czymś zajęty, że nawet nie wiedziałem kiedy minął dzień. Lekka obawa pojawiła się tylko tuż po wstaniu, ale potem już poszło jak u Ciebie z nozem. Czasem pojawiają się u mnie jeszcze strach odnośnie depresji. Zastanawiam się i boję czy nie dostanę depresji. Ale to chyba tylko taka myśl lękowa.

Także jestem zadowolony, ważne że nie idzie do tyłu. Teraz trzeba czekać, czas leczy rany. Wiem że to nie cofa się w ciągu tygodnia. Może będzie musiał jeszcze minąć miesiąc lub dwa..
A co do filmików - serio Ci je polecam. Omawiają tam też objawy, ja się uspokoiłam jak właśnie usłyszałam pare przykładów np. myśli - że tak jest i może być. Fajnie to omawiają.
Misio1234
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 32
Rejestracja: 31 sierpnia 2024, o 10:28

13 lutego 2025, o 17:22

Hej, łączę się z wami w bólu… ja leczę się na oddziale dziennym psychiatrycznym więc pracuję nad sobą intesywnie. Czułam się już dobrze, aż nagle pachhh. Weszłam w swój ukochany tryb wielozadaniowy i uderzyło… Zauważyłam że u mnie zmęczenie powoduje silny lęk. Straciłam odporność na zmęczenie i stres. Mam ochotę wszystkim pierdolnąć :( Zaczęłam się znowu bać, że to zmęczenie to jednak jakaś choroba i że będę musiała rzucić mój ukochany sport :( czuję się tragicznie :(
ODPOWIEDZ