Od jakiegoś juz czasu czytam to forum i naprawde dużo mi pomoglo, ale postanowiłam sie zarejestrować po od kilku dni nie moge sie uspokoić - naczytalam się nie potrzebnie i teraz mam za swoje.
Może zacznę od poczatku. Z hipochondria zmagam sie juz od 6 lat chyba początkowo byly to błahe choroby aż skonczylo sie na rakach, stwardnieniu. Pogorszenie u mnie zawsze następowało w czasie wakacji, gdy wracałam na studia po jakimś czasie 'wracalam do normalności', zapominalam.
Od zawsze jak pamietam bylam dzieckiem strachliwym, raczej zamkniętym w sobie, latwo sobie wszystkie wmawialam. Jako dziecko odwiedzilam wielu lekarzy z powodu tikow nikt nie wiedział co mi jest podejrzewano padaczkę wkoncu zw to na tle nerwowym. Wtedy tez pamietam spotkalo mnie dziwne uczucie na wyjezdzie szkolnym. Ktos cos do mnie mówil a mi się wydawało jakbym go slyszalam z tunelu a ja jakbym byla za szyba. Jako male dziecko nie wiedzialam jak to wytłumaczyć a lekarze szukali wszelkich możliwych chorób. Koniec końców pomogly mi ziola na uspokojenie. I przez lata byl spokój dopóki ja nie zaprzyjaznilam sie z dr Google

W czerwcu chyba spotkalo mnie apoguem nerwicy ze tak powiem, w autobusie zaczelo strasznie walić mi serce, okropne uczucie ze zaraz umrę, strasznie spanikowalam, z tego strachu nie wiedzialam jak wrócić do domu, wiedzialam chyba z pól godziny na lawce myslalam ze juz koniec - okropny lek czułam. Jakos wrocilam do domu i sie zaczelo za kilka dni co chwile mialam 'ataki serca' wylądowałam u kardiologoa nie moglam wgl spac przepisał mi lexotan, brałam tylko 5 dni. Do tego doszedł mi okropny lek przed jazda autobusem aż wkoncu balam sie wyjść nawet z domu do sklepu. Co kilka dni bylo mi słabo, ogrnial mnie lek aż wkoncu dostawalam hmm drgawek? Strasznie trzesly mi sie nogi i tak co kilka dni, czułam sie kompletnie bez sil, nie mialam sily wstac z lozka. Dużo pomoglo mi to forum i mama ktora wyszla z nerwicy, dużo mi tlumaczyla.
Obecnie czuje sie o wiele lepiej te ataki sie nie powtarzają. Kiedy mialam ostatni raz po 2h takiej męczarni pomyślał ze mam juz dość wszystko jedno, polozylam sie na łóżku i pozwoliłam żeby te drgawki w nogach przeplywaly jak prąd i po chwili wszystko minelo ... gdzies przeczytalam wlasnie żeby pozwolić temu wszystkiemu przeplynac.
Wszystko bylo by dobrze jakby nie moje nagminne czytanie. Jedzilam tez w miedzy czasie do bioenergoterapeuty i któregoś dnia postanowiłam przeczytać o tym w Internecie a tam straszenie opeteaniem, ze konsekwencja potem moga choroby psychiczne. Noi nie moge sie uspokoic, bylam nawet u spowiedzi a w myślach caly czas lek ze cos mi sie w przyszlosci stanie. Jeszcze ten bioenergo powiedzial ze sprobuje jakies modlitwy i teraz jak sobie przypomnę to mnie wręcz strach paraliżuje, ze nie wiadomo co to mogli byc. Naczytalam się ze niby po tych bioenergo wszystko przechodzi a potem trzeba za to zapłacić w przyszlosci. Przesladuja mnie teraz myśli o opętaniu itd. Ja chyba zwariuje, juz wszystko mi sie pomieszalo. Rodzice sie ze mnie śmieją, ze jak tak mozna przeżywać i ze na pewno mi nic nie będzie a ja swoje. Aktualnie żyje miedzy lekiem przed choroba psychiczna a opętanie. Boje się ze w końcu od tego natloku myśli naprawde oszaleje. Do tego mam uczucie takie nierealności, jakbym byla na kacu, swiat jest jakiś dziwny, wszystko wyostrzone a ja się czuje taka otepiala, często boli mnie glowa... czy to może być dd?
Czy ktos mnie może uspokoić bo czytanie stron katolickich i for tylko bardziej mnie przeraziło. Mam dość... czuje sie strasznie zmęczona non stop widzę cos katwem oka (czytałam tez o schizo ofc) bo przyszla mi myśl ze to może nie nerwica.
Czy objawy somatyczne mogly mi przejść w miesiąc? a teraz zostal tylko lek? Jeszcze miesiąc temu niw mogłam wstac z lozka a teraz jest ok. Ja juz mam taki mętlik ze nic nie wiem.... pogubiłam sie od tych informacji.
Juz nawet chcialam leciec do egzorcysty i psychiatry ale obiecałam sobie kiedys ze dosc latania po lekarzach bo zbankrutuje. Mialam taki etap ze co miesiąc robiłam morfologię a odbierając wyniki wręcz mdlalam a potem analizowalam z doktor Google ..... ze mna jest chyba faktycznie cos nie tak. Mam 25 lat a zachowuje się gorzej niż dziecko. Inni potrafią podejść do tych tematów normalnie tylko ja wpadam w panike. Nawet moja młodsza siostra olala sprawę bioenergo tylko ja non stop sobie cos wkręcam i panikuje. Czy to normalne? Czy ja juz zwariowalam, może stan jakies psychozy .....
Przepraszam za chaotyczny post ... ale jestem w takim napięciu, czuje sie jak zaszczute zwierzę ... bez chwili spokoju. I ten natlok myśli non stop ' a co jesli'