Sprawa wygląda tak..
Martwię się odkąd pamiętam. Nabyłam taki schemat prawdopodobnie od mamy, która całe życie się o coś bała, do tej pory tak ma, jest nadopiekuńcza i strasznie zapobiegawcza. Staram się z nerwicą walczyć sposobami z forum i przyznam, że zaczynam już robić to coraz lepiej, ALE..
Od kilku miesięcy zrewolucjonizowałam swoje życie. Odeszłam od toksycznego partnera, zamknęłam pseudo przyjaźnie, postawiłam na siebie.
Od kilku miesięcy mam też cudownego partnera i uczę się "nowego" życia, uwierzcie, dopiero poznaje co jest normalne, dopiero widzę jak mocno skrzywiony obraz na wszystko miałam. Jakiś czas temu nerwica dopadła właśnie temat mojego nowego związku i robiła mi jazdy "pewnie go nie kochasz, znów sobie wmawiasz", przetrwałam to wszystko dzielnie.. przeszło. Natomiast teraz odczuwam ogromny lęk przed oceną innych, mój partner mieszka w innym mieście niż ja (btw. za 2 tygodnie też się przeprowadzam

) , ale okazało się, że jego mama pracuje z kimś z mojego miasta, z miasta z którego mocno chce uciec, bo się w nim duszę. I ja miałam kontakt z tą osobą, bo musiałam załatwić jedną formalność, no i zaczęły się myśli - " a co jeśli ktoś kiedyś tej osobie nagadał głupot na mój temat i ona teraz to powtórzy dalej?" i tego typu rzeczy. Czarne scenariusze wiją się po mojej głowie i mocno mnie osłabiają, bo ja bardzo bym nie chciała żeby ktoś zepsuł mi moje małe szczęście... Mój partner wie o mnie bardzo dużo, jestem szczera, z resztą jestem totalnie innym człowiekiem niż kiedyś (choć nigdy w życiu nie zrobiłam czegoś MEGA złego, ale wiadomo jak to w małym mieście powód do gadania zawsze się znajdzie..) i tak miotam się w tym wszystkim, bo bardzo chciałabym zostawić przeszłość za sobą, pozbyć się starych schematów myślowych, starego złego podejścia, a mam wrażenie, że to się tak wszystko za mną wlecze i wlecze.. Jak sobie z tym radzić?
"Lęki nerwicowe atakują największe wartości ale my bojąc się o nie i pozwalając rządzić stanowi emocjonalnemu i pozwalając mu bezkarnie chorować sobie, tracimy największą wartość – życie, nasze własne życie." -Victor ;witajka