Piszę tutaj, bo mam ogromny problem, który nie pozwala mi iść do przodu. Myślę, że mam fobię pracy. Nawet chyba doszłam, skąd się to mogło wziąć? Jestem perfekcjonistką, obawiam się opinii innych, nie jestem bardzo towarzyska, ale nie mam fobii społecznej. Wydaje mi się, że to perfekcjonizm na to wpłynął i również fakt, że mam ciężką sytuacje rodzinną. Zdaję sobie sprawę, że jak JA popełnię w życiu błąd lub nie będę w stanie sobie SAMA poradzić/utrzymać to nikt mi nie pomoże. Mój ojciec zmarł, jak miałam 5 lat, a moja mama jest egoistką i myśli tylko o sobie. (wiem, że to straszne tak pisać o mamie, ale żeby to wytłumaczyć musiałabym tutaj się trochę rozpisać, dlatego piszę w skrócie).
Kiedyś często miałam również depresję. Raz zdarzyło mi się przez jakieś pół roku mieć również nerwicę lękową, z której udało mi się jakoś samej wyjść. Jestem upartą osobą. Wiem i zdaje sobie sprawę, że jest to kolejny "kamień milowy" w moim życiu, który muszę przekroczyć. Właśnie dlatego ostatnio CHCIAŁAM I PODJĘŁAM PRÓBĘ pokonania lęku i przez to też znalazłam się na tym forum, bo miało to tragiczne skutki.
Obawiam się konfrontacji z ludźmi w obsłudze klienta, dlatego zdecydowałam się, że to TAM muszę uderzyć. Zgłosiłam się do agencji pracy do pracy jako kasjerka, podpisałam umowę w piątek, a w poniedziałek miałam mieć szkolenie kasjerskie. Wtedy się ucieszyłam, czułam że DAM radę! Najbardziej obawiam się, że będę źle liczyć pieniądze/resztę, że zapomnę jakiegoś kodu. Wiem, że na wyświetlaczu jest pokazana reszta, ale ja obawiam się, że mimo tego źle policzę pieniądze z kasetki, nie będę miała jak wydać albo okaże się, że będę musiała wydawać w 10-cio groszówkach i wtedy się pomylę, bo nie jestem mega biegła w liczeniu w pamięci lub ktoś mnie zestresuje. Stwierdziłam, że przestanę o tym myśleć, bo były to natrętne myśli. Dzień przed szkoleniem położyłam się spać i nie mogłam zasnąć. Myśli zaczęły się gromadzić w mojej głowie. Nie mogłam tego powstrzymać choć próbowałam wizualizować jakieś inne rzeczy etc. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że tak na prawdę poradzę sobie z tą pracą, jak nie będę się stresować, ale w przeciwnym wypadku nie dam rady. Próbowałam opanować stres i nie mogłam. Miałam atak paniki, miałam problemy z oddychaniem. Wiedziałam, że w takim stanie nie dam rady siedzieć za kasą. Zresztą nie spałam tej nocy ani godziny. Rano wysłałam wypowiedzenie. Zadzwoniłam również do biura i skłamałam o jakiejś pilnej sytuacji rodzinnej i że niestety muszę zrezygnować z tej pracy. Po zrobieniu tego stres opadł do poziomu minimum. Czułam się dobrze, zrelaksowana, ale moje poczucie własnej wartości spadło na tyle, że dostałam nerwicy, depresji i nawet chciałam się zabić. Mam tak na prawdę wszystko przygotowane w ostateczności. Powstrzymuje mnie fakt, że tak na prawdę nie chcę tego robić, ale jeżeli nie uda mi się pokonać tego lęku to nie wytrzymam.
Zaczęłam brać ostatnio leki, które przepisał mi psychiatra (wcześniej bałam się ich brać i chciałam spróbować sama to pokonać). Na razie czekam aż zaczną działać. Poza tym chciałam iść do psychologa, ale do niego wizyta za 1 ROK. Taaaaak to nasze NFZ. Niestety
