
Jestem tu nowy ale z nerwicą myślową dość mocno „zaprzyjaźniony”. Jej objawy miałem już od najmłodszych lat, powiedzmy, że potrafiłem sobie z tym radzić i wiele dziwnych jazd już miałem. Od wkręcania sobie, że jestem mordercą, gejem, pedofilem itd dalej

Od jakiegoś miesiąca żyje w potężnym stresie. Jest on spowodowany tym, że moja życiowa partnerka wykryła guzka w piersi, przeszła już pierwsze badania USG ale z racji, że nie są w stanie wyjaśnić co to jest, to została skierowana na rezonans. Jej babcia chorowała na złośliwego raka piersi, na szczęście udało sie jej wygrać te walkę. Generalnie w opini lekarza, prawdopodobieństwo, że to coś groźnego jest bardzo małe ale w nerwicy mojej - wiecie sami jak to jest i jakie myśli już teraz przychodzą do głowy. Mamy 2,5 letniego wspaniałego synka, moja partnerka sama od wielu lat cierpi na depresję (aktualnie ma dość ciężki epizod a leki działają bardzo średnio - stosowała już praktycznie wszystko co mogła) ale do rzeczy.
W najbliższy wtorek ma wizytę u onkologa i z każdym kolejnym dniem schizuje coraz bardziej. Mam wrażenie że coś jest jednak z tymi wynikami nie tak, mimo, że nie mamy jasnej diagnozy. Doszukuję się jakich znaków w codziennym naszym funkcjonowaniu , że jednak coś złego to będzie. Mam wrażenie że Nasz młody, też jest jakiś bardziej „do mamy” chce się tulić, ciągle mama i mama - wydaje mi się, że kiedyś to aż tak nie było i cyk - zaraz wkrętka, że może małe dziecko coś wyczuwa - naczytałem się, że małe dzieci mają bardziej „otwarty umysł” i teraz ciągle schiza. Jak robię im zdjęcia to zaraz schiza, że to może Nasze ostatnie chwile… Generalnie wkręcam sobie, że umrze, że to się stanie, że jest jednak chora i że to się potoczy szybko etc. Straszne to jest:( ale najgorsze trafiło mnie wczoraj. Wracając ze wspólnego spaceru wieczorem nagle w głowie zacząłem rozmyślać o tym jakby to było i wyobraziłem sobie jej grób, przywołałem widok pomnika, nagrobka a potem krzyża z jej danymi i datą urodzenia (trzęsę się gdy to pisze) a w pewnej chwili (nie potrafię tego sobie przywołać w głowie jak do tego konkretnie doszło) jakbym próbował sobie oprócz daty jej urodzin zwizualizować datę jej śmierci i kurde (strasznie mnie przeraziło) ale ukazała mi się data 17.06.2024 i od tej pory nie mogę przestać o tym myśleć. Męczy mnie to, próbuje w głowie odtworzyc przebieg wydarzeń myślowych aby wyłapać dlaczego tak sobie to zwizualizowałem ale nie potrafię. Wiem, że to pokręcone delikatnie mówiąc ale zacząłem sobie automatycznie wkręcać, że może to prawda, że może mnie jakaś wizja naszła. Błagam pomóżcie mi wytłumaczyć sobie, że to tylko jakaś wkrętka nerwicowa. Dlaczego mój mózg podsunął mi te datę i w swoisty sposób umieścił ją w obrazie? Nie wiem jak prościej to napisać, mam nadzieję że to zrozumiałe ;( jakbym zwizualizował sobie nagrobek, potem datę urodzin i nagle podstawił jakąś datę i ta data to wyżej wskazana w poście….