Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)
-
- Gość
Witajcie
Może zacznę od tego jak u mnie zaczęły się objawy nerwicy...Kilka miesięcy temu miałam strasznie ciężki okres w pracy, straszenie kontrolami i postępowaniem dyscyplinarnym jeśli coś zrobię nie tak. I pewnego dnia w markecie nagły zawrót głowy i uczucie, że zaraz zemdleję. Miałam akurat w ręce telefon komórkowy więc jakoś odwróciłam uwagę od tego. Szybko zrobiłam zakupy i uciekłam stamtąd. Potem było tylko gorzej. Zawroty głowy, ataki paniki i mega skoki ciśnienia nawet do 163/101 i puls około 114. Poszłam do lekarza i zrobiłam wszystkie wyniki, które wyszły idealne. Dostałam przy okazji tabletki na zbicie ciśnienia, wzięłam pół i myślałam, że nie wstanę bo puls mi zleciał do 59. Przestałam brać po tej akcji. Poszłam do kardiologa, który po badaniach stwierdził, że serducho zdrowe i dał doraźnie betablokera, którego nie wykupiłam bo bałam się powtórki po poprzedniej tabletce. Zaczęłam ratować się Neospasminą, która o dziwo pomaga. Moim problemem jest mierzenie ciśnienia. Po skoku przy ataku paniki boję się panicznie, że w każdej chwili będę miała kolejny skok nawet bez ataku paniki i nie będę wiedziała o tym i coś mi się stanie. Na początku potrafiłam mierzyć nawet 40 razy dziennie, teraz około 10, i tak za dużo. Oczywiście każdy pomiar jest idealny i ma tego świadomość, że ciśnienie skacze u mnie kiedy mam ataki paniki, które są ostatnio coraz słabsze. Nawet kardio mnie mnie op..., że za dużo mierze a pokazałam mu tylko 4 pomiary przez cały dzień, i że przy moim zdrowym sercu powinnam mierzyć raz w miesiącu. Nie przekonało mnie to. Czasami ma ochotę rzucić tym ciśnieniomierzem o ścianę. Dzisiaj rano nie zmierzyłam jak zwykle i czuję się dziwnie jak na głodzie. Co chwilę podchodzę do szafki gdzie leży ta piekielna maszynka, ale powstrzymuję się bo tłumaczę sobie, że jestem zdrowa, i jeśli przez tych kilka godzin nic mi nie było i żyję więc dalej też tak powinno być. Chcę wrócić do czasów sprzed tych ataków i mierzenia, kiedy nie miałam pojęcia co to jest ciśnieniomierz i nie przejmowałam się kiedy zabolała mnie głowa i nie biegłam odrazu mierzyć tego ciśnienia bo wiedziałam, że jestem zdrowa bo ciśnienie zawsze miałam dobre.
Może zacznę od tego jak u mnie zaczęły się objawy nerwicy...Kilka miesięcy temu miałam strasznie ciężki okres w pracy, straszenie kontrolami i postępowaniem dyscyplinarnym jeśli coś zrobię nie tak. I pewnego dnia w markecie nagły zawrót głowy i uczucie, że zaraz zemdleję. Miałam akurat w ręce telefon komórkowy więc jakoś odwróciłam uwagę od tego. Szybko zrobiłam zakupy i uciekłam stamtąd. Potem było tylko gorzej. Zawroty głowy, ataki paniki i mega skoki ciśnienia nawet do 163/101 i puls około 114. Poszłam do lekarza i zrobiłam wszystkie wyniki, które wyszły idealne. Dostałam przy okazji tabletki na zbicie ciśnienia, wzięłam pół i myślałam, że nie wstanę bo puls mi zleciał do 59. Przestałam brać po tej akcji. Poszłam do kardiologa, który po badaniach stwierdził, że serducho zdrowe i dał doraźnie betablokera, którego nie wykupiłam bo bałam się powtórki po poprzedniej tabletce. Zaczęłam ratować się Neospasminą, która o dziwo pomaga. Moim problemem jest mierzenie ciśnienia. Po skoku przy ataku paniki boję się panicznie, że w każdej chwili będę miała kolejny skok nawet bez ataku paniki i nie będę wiedziała o tym i coś mi się stanie. Na początku potrafiłam mierzyć nawet 40 razy dziennie, teraz około 10, i tak za dużo. Oczywiście każdy pomiar jest idealny i ma tego świadomość, że ciśnienie skacze u mnie kiedy mam ataki paniki, które są ostatnio coraz słabsze. Nawet kardio mnie mnie op..., że za dużo mierze a pokazałam mu tylko 4 pomiary przez cały dzień, i że przy moim zdrowym sercu powinnam mierzyć raz w miesiącu. Nie przekonało mnie to. Czasami ma ochotę rzucić tym ciśnieniomierzem o ścianę. Dzisiaj rano nie zmierzyłam jak zwykle i czuję się dziwnie jak na głodzie. Co chwilę podchodzę do szafki gdzie leży ta piekielna maszynka, ale powstrzymuję się bo tłumaczę sobie, że jestem zdrowa, i jeśli przez tych kilka godzin nic mi nie było i żyję więc dalej też tak powinno być. Chcę wrócić do czasów sprzed tych ataków i mierzenia, kiedy nie miałam pojęcia co to jest ciśnieniomierz i nie przejmowałam się kiedy zabolała mnie głowa i nie biegłam odrazu mierzyć tego ciśnienia bo wiedziałam, że jestem zdrowa bo ciśnienie zawsze miałam dobre.
- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Odpowiedziałas sobie na wazne pytanie " Jestem zdrowa" i tego sie trzymaj. Ja na poczaku nerwicy mierzylam cisnienie ciągle. Ale w sumie po tygodniu mi przeszło.ella1980 pisze: ↑17 marca 2018, o 12:10Witajcie
Może zacznę od tego jak u mnie zaczęły się objawy nerwicy...Kilka miesięcy temu miałam strasznie ciężki okres w pracy, straszenie kontrolami i postępowaniem dyscyplinarnym jeśli coś zrobię nie tak. I pewnego dnia w markecie nagły zawrót głowy i uczucie, że zaraz zemdleję. Miałam akurat w ręce telefon komórkowy więc jakoś odwróciłam uwagę od tego. Szybko zrobiłam zakupy i uciekłam stamtąd. Potem było tylko gorzej. Zawroty głowy, ataki paniki i mega skoki ciśnienia nawet do 163/101 i puls około 114. Poszłam do lekarza i zrobiłam wszystkie wyniki, które wyszły idealne. Dostałam przy okazji tabletki na zbicie ciśnienia, wzięłam pół i myślałam, że nie wstanę bo puls mi zleciał do 59. Przestałam brać po tej akcji. Poszłam do kardiologa, który po badaniach stwierdził, że serducho zdrowe i dał doraźnie betablokera, którego nie wykupiłam bo bałam się powtórki po poprzedniej tabletce. Zaczęłam ratować się Neospasminą, która o dziwo pomaga. Moim problemem jest mierzenie ciśnienia. Po skoku przy ataku paniki boję się panicznie, że w każdej chwili będę miała kolejny skok nawet bez ataku paniki i nie będę wiedziała o tym i coś mi się stanie. Na początku potrafiłam mierzyć nawet 40 razy dziennie, teraz około 10, i tak za dużo. Oczywiście każdy pomiar jest idealny i ma tego świadomość, że ciśnienie skacze u mnie kiedy mam ataki paniki, które są ostatnio coraz słabsze. Nawet kardio mnie mnie op..., że za dużo mierze a pokazałam mu tylko 4 pomiary przez cały dzień, i że przy moim zdrowym sercu powinnam mierzyć raz w miesiącu. Nie przekonało mnie to. Czasami ma ochotę rzucić tym ciśnieniomierzem o ścianę. Dzisiaj rano nie zmierzyłam jak zwykle i czuję się dziwnie jak na głodzie. Co chwilę podchodzę do szafki gdzie leży ta piekielna maszynka, ale powstrzymuję się bo tłumaczę sobie, że jestem zdrowa, i jeśli przez tych kilka godzin nic mi nie było i żyję więc dalej też tak powinno być. Chcę wrócić do czasów sprzed tych ataków i mierzenia, kiedy nie miałam pojęcia co to jest ciśnieniomierz i nie przejmowałam się kiedy zabolała mnie głowa i nie biegłam odrazu mierzyć tego ciśnienia bo wiedziałam, że jestem zdrowa bo ciśnienie zawsze miałam dobre.
Jak juz wspominalam w poscie. Na mysli nie masz wplywu jak i niestety na występowanie takich wspaniałości jak somaty czy np lęk,ale na to czy mierzysz ciśnienie juz tak.
Nerwica to pewne etapy jak rozne sa drogi do tzw "Wyzdrowienia" to droga wyglada podobnie.
Korzystaj z materialow na forum na pewno Ci pomogą ogarnac te najgorsze stany.
Co do.lęku przed lękiem wazne jest ti by sie z tym konfrontowac. Co ciekawe ja pierwszy raz mierzac sie z tym bylam zdumiona jakie jest to lawe. Potem wkrecilam sobie że lęk jest podobny do uczucia zakochania kiedy widzisz osobe po raz pierwszy i na to długo czekałaś. To kurka woda leki przeszly mi na zawsze
-
- Gość
Dzisiaj miałam kolejne potwierdzenie, że to mierzenie jest bez sensu. Pierwszy raz zmierzyłam dzisiaj dopiero o godzinie 16, a nie jak zwykle od razu rano. I jeśli do tej 16 nic mi nie było więc jest ze mną ok. Ciśnienie o 16 było 125/78 p. 70. Potem coś mnie podkusiło i znowu zmierzyłam i znowu było ok 119/82 p. 73. Teraz znowu nie wiem po kiego diabła i bez odpoczynku było 134/84 p. 67, ale już się nakręciłam że górne za wysokie wiec po chwili bez sensu zmierzyłam i już było 136/88 p.92. Uspokoiłam się, że to tylko wkrętka i ostatni pomiar na dzisiaj czyli piąty (a nie jak zwykle 10) pokazał 123/84 p. 70. Jestem zdrowa i to muszę sobie wbić do tego mojego łebkaeiviss1204 pisze: ↑17 marca 2018, o 19:49Odpowiedziałas sobie na wazne pytanie " Jestem zdrowa" i tego sie trzymaj. Ja na poczaku nerwicy mierzylam cisnienie ciągle. Ale w sumie po tygodniu mi przeszło.ella1980 pisze: ↑17 marca 2018, o 12:10Witajcie
Może zacznę od tego jak u mnie zaczęły się objawy nerwicy...Kilka miesięcy temu miałam strasznie ciężki okres w pracy, straszenie kontrolami i postępowaniem dyscyplinarnym jeśli coś zrobię nie tak. I pewnego dnia w markecie nagły zawrót głowy i uczucie, że zaraz zemdleję. Miałam akurat w ręce telefon komórkowy więc jakoś odwróciłam uwagę od tego. Szybko zrobiłam zakupy i uciekłam stamtąd. Potem było tylko gorzej. Zawroty głowy, ataki paniki i mega skoki ciśnienia nawet do 163/101 i puls około 114. Poszłam do lekarza i zrobiłam wszystkie wyniki, które wyszły idealne. Dostałam przy okazji tabletki na zbicie ciśnienia, wzięłam pół i myślałam, że nie wstanę bo puls mi zleciał do 59. Przestałam brać po tej akcji. Poszłam do kardiologa, który po badaniach stwierdził, że serducho zdrowe i dał doraźnie betablokera, którego nie wykupiłam bo bałam się powtórki po poprzedniej tabletce. Zaczęłam ratować się Neospasminą, która o dziwo pomaga. Moim problemem jest mierzenie ciśnienia. Po skoku przy ataku paniki boję się panicznie, że w każdej chwili będę miała kolejny skok nawet bez ataku paniki i nie będę wiedziała o tym i coś mi się stanie. Na początku potrafiłam mierzyć nawet 40 razy dziennie, teraz około 10, i tak za dużo. Oczywiście każdy pomiar jest idealny i ma tego świadomość, że ciśnienie skacze u mnie kiedy mam ataki paniki, które są ostatnio coraz słabsze. Nawet kardio mnie mnie op..., że za dużo mierze a pokazałam mu tylko 4 pomiary przez cały dzień, i że przy moim zdrowym sercu powinnam mierzyć raz w miesiącu. Nie przekonało mnie to. Czasami ma ochotę rzucić tym ciśnieniomierzem o ścianę. Dzisiaj rano nie zmierzyłam jak zwykle i czuję się dziwnie jak na głodzie. Co chwilę podchodzę do szafki gdzie leży ta piekielna maszynka, ale powstrzymuję się bo tłumaczę sobie, że jestem zdrowa, i jeśli przez tych kilka godzin nic mi nie było i żyję więc dalej też tak powinno być. Chcę wrócić do czasów sprzed tych ataków i mierzenia, kiedy nie miałam pojęcia co to jest ciśnieniomierz i nie przejmowałam się kiedy zabolała mnie głowa i nie biegłam odrazu mierzyć tego ciśnienia bo wiedziałam, że jestem zdrowa bo ciśnienie zawsze miałam dobre.
Jak juz wspominalam w poscie. Na mysli nie masz wplywu jak i niestety na występowanie takich wspaniałości jak somaty czy np lęk,ale na to czy mierzysz ciśnienie juz tak.
Nerwica to pewne etapy jak rozne sa drogi do tzw "Wyzdrowienia" to droga wyglada podobnie.
Korzystaj z materialow na forum na pewno Ci pomogą ogarnac te najgorsze stany.
Co do.lęku przed lękiem wazne jest ti by sie z tym konfrontowac. Co ciekawe ja pierwszy raz mierzac sie z tym bylam zdumiona jakie jest to lawe. Potem wkrecilam sobie że lęk jest podobny do uczucia zakochania kiedy widzisz osobe po raz pierwszy i na to długo czekałaś. To kurka woda leki przeszly mi na zawszetakże w nerwicy ciekawym paradoksem jest ze chec porzucenia mysli za dużo nie daje a zapraszanie ich potrafi zdzialac cuda

- eiviss1204
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 1291
- Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22
Ja ogolnie na codzien mam 135 na 90 puls 100 u mnie to rodzinneella1980 pisze: ↑17 marca 2018, o 20:18Dzisiaj miałam kolejne potwierdzenie, że to mierzenie jest bez sensu. Pierwszy raz zmierzyłam dzisiaj dopiero o godzinie 16, a nie jak zwykle od razu rano. I jeśli do tej 16 nic mi nie było więc jest ze mną ok. Ciśnienie o 16 było 125/78 p. 70. Potem coś mnie podkusiło i znowu zmierzyłam i znowu było ok 119/82 p. 73. Teraz znowu nie wiem po kiego diabła i bez odpoczynku było 134/84 p. 67, ale już się nakręciłam że górne za wysokie wiec po chwili bez sensu zmierzyłam i już było 136/88 p.92. Uspokoiłam się, że to tylko wkrętka i ostatni pomiar na dzisiaj czyli piąty (a nie jak zwykle 10) pokazał 123/84 p. 70. Jestem zdrowa i to muszę sobie wbić do tego mojego łebkaeiviss1204 pisze: ↑17 marca 2018, o 19:49Odpowiedziałas sobie na wazne pytanie " Jestem zdrowa" i tego sie trzymaj. Ja na poczaku nerwicy mierzylam cisnienie ciągle. Ale w sumie po tygodniu mi przeszło.ella1980 pisze: ↑17 marca 2018, o 12:10Witajcie
Może zacznę od tego jak u mnie zaczęły się objawy nerwicy...Kilka miesięcy temu miałam strasznie ciężki okres w pracy, straszenie kontrolami i postępowaniem dyscyplinarnym jeśli coś zrobię nie tak. I pewnego dnia w markecie nagły zawrót głowy i uczucie, że zaraz zemdleję. Miałam akurat w ręce telefon komórkowy więc jakoś odwróciłam uwagę od tego. Szybko zrobiłam zakupy i uciekłam stamtąd. Potem było tylko gorzej. Zawroty głowy, ataki paniki i mega skoki ciśnienia nawet do 163/101 i puls około 114. Poszłam do lekarza i zrobiłam wszystkie wyniki, które wyszły idealne. Dostałam przy okazji tabletki na zbicie ciśnienia, wzięłam pół i myślałam, że nie wstanę bo puls mi zleciał do 59. Przestałam brać po tej akcji. Poszłam do kardiologa, który po badaniach stwierdził, że serducho zdrowe i dał doraźnie betablokera, którego nie wykupiłam bo bałam się powtórki po poprzedniej tabletce. Zaczęłam ratować się Neospasminą, która o dziwo pomaga. Moim problemem jest mierzenie ciśnienia. Po skoku przy ataku paniki boję się panicznie, że w każdej chwili będę miała kolejny skok nawet bez ataku paniki i nie będę wiedziała o tym i coś mi się stanie. Na początku potrafiłam mierzyć nawet 40 razy dziennie, teraz około 10, i tak za dużo. Oczywiście każdy pomiar jest idealny i ma tego świadomość, że ciśnienie skacze u mnie kiedy mam ataki paniki, które są ostatnio coraz słabsze. Nawet kardio mnie mnie op..., że za dużo mierze a pokazałam mu tylko 4 pomiary przez cały dzień, i że przy moim zdrowym sercu powinnam mierzyć raz w miesiącu. Nie przekonało mnie to. Czasami ma ochotę rzucić tym ciśnieniomierzem o ścianę. Dzisiaj rano nie zmierzyłam jak zwykle i czuję się dziwnie jak na głodzie. Co chwilę podchodzę do szafki gdzie leży ta piekielna maszynka, ale powstrzymuję się bo tłumaczę sobie, że jestem zdrowa, i jeśli przez tych kilka godzin nic mi nie było i żyję więc dalej też tak powinno być. Chcę wrócić do czasów sprzed tych ataków i mierzenia, kiedy nie miałam pojęcia co to jest ciśnieniomierz i nie przejmowałam się kiedy zabolała mnie głowa i nie biegłam odrazu mierzyć tego ciśnienia bo wiedziałam, że jestem zdrowa bo ciśnienie zawsze miałam dobre.
Jak juz wspominalam w poscie. Na mysli nie masz wplywu jak i niestety na występowanie takich wspaniałości jak somaty czy np lęk,ale na to czy mierzysz ciśnienie juz tak.
Nerwica to pewne etapy jak rozne sa drogi do tzw "Wyzdrowienia" to droga wyglada podobnie.
Korzystaj z materialow na forum na pewno Ci pomogą ogarnac te najgorsze stany.
Co do.lęku przed lękiem wazne jest ti by sie z tym konfrontowac. Co ciekawe ja pierwszy raz mierzac sie z tym bylam zdumiona jakie jest to lawe. Potem wkrecilam sobie że lęk jest podobny do uczucia zakochania kiedy widzisz osobe po raz pierwszy i na to długo czekałaś. To kurka woda leki przeszly mi na zawszetakże w nerwicy ciekawym paradoksem jest ze chec porzucenia mysli za dużo nie daje a zapraszanie ich potrafi zdzialac cuda
![]()

Nie nakręcaj się:) masz eleganckie pomiary

Powodzenia:*
I czytaj posty koniecznie :*
- Polonek
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 15 marca 2018, o 10:47
Większość lęków na pewno się powtórzy, ale dorzucę także coś od siebie.
Lęk:
-że się udławię
-że umieram
-że jestem ciężko chora
-przed uduszeniem
-przed tym, że ktoś mi nie pomoże, jak coś mi się stanie
-przed samotnością
-że ktoś zrobi mi krzywdę
-że zwariuję
-że zrobi mi się słabo i zemdleje
-że umrze ktoś mi bliski
-że zrobię coś głupiego nie mogąc kontrolować siebie
-że serce przestanie mi bić
Mam jednak nadzieję, że z czasem ich liczba zacznie się zmniejszać
Lęk:
-że się udławię
-że umieram
-że jestem ciężko chora
-przed uduszeniem
-przed tym, że ktoś mi nie pomoże, jak coś mi się stanie
-przed samotnością
-że ktoś zrobi mi krzywdę
-że zwariuję
-że zrobi mi się słabo i zemdleje
-że umrze ktoś mi bliski
-że zrobię coś głupiego nie mogąc kontrolować siebie
-że serce przestanie mi bić
Mam jednak nadzieję, że z czasem ich liczba zacznie się zmniejszać

- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
I jakbyś się tego trzymała ze wyśmiewasz nerwe co ona z Tobą robi i jakie myśli czy somaty Ci podsyła to jest właśnie droga do akceptacji i nabierania coraz to większego dystansu


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: 19 lutego 2018, o 09:55
Masz rację, do tego trzeba dążyć! W lepsze dni jest jednak łatwiejNipo pisze: ↑27 marca 2018, o 18:13I jakbyś się tego trzymała ze wyśmiewasz nerwe co ona z Tobą robi i jakie myśli czy somaty Ci podsyła to jest właśnie droga do akceptacji i nabierania coraz to większego dystansuale na poczatku to jest ciężkie żeby się udawało ale z biegiem czasu opanujemy to do pefekcji
![]()

- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
Pewnie ze damyKredka pisze: ↑27 marca 2018, o 19:37Masz rację, do tego trzeba dążyć! W lepsze dni jest jednak łatwiejNipo pisze: ↑27 marca 2018, o 18:13I jakbyś się tego trzymała ze wyśmiewasz nerwe co ona z Tobą robi i jakie myśli czy somaty Ci podsyła to jest właśnie droga do akceptacji i nabierania coraz to większego dystansuale na poczatku to jest ciężkie żeby się udawało ale z biegiem czasu opanujemy to do pefekcji
![]()
Ale damy radę!


- Laurka2018
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 382
- Rejestracja: 22 marca 2018, o 14:59
Hej. Wpisze się i ja. Czego się boję? Śmierci w każdym jej aspekcie, mojej, bliskich osób, wszystkich. Dużo o tym myślę i w moich myślach typowo obrazowych widzę tego różne scenariusze, w myślach, oprócz siebie na wszelkie możliwe sposoby uśmiercilam też całą rodzinę i większość moich znajomych. A najbardziej przeraża mnie wizja choroby nowotworowej lub jakiejś ciężkiej przewlekłej np. Neurologicznej. Ciàgle czuję się chora i chciałabym się z zbadać na wszystko. Chodzę często do lekarza rodzinnego, do ortopedy, do neurologa, dużo badań robię z krwi sobie sama wymyślam jakie mogę jeszcze zrobić i płace i robie je. Morfogie robię średnio 2 razy w miesiącu A każde odchylenie od normy jest dla mnie ogromnym przeżyciem. Mam objawy somatyczne, różne bóle które są dla mnie uciążliwe bo ja już mam na nie gotowy czarny scenariusz. Strasznie się boję. Teraz walczę z bólami pszczeli na nogach i jestem w trakcie badań. Boję się nawet odbierać wyniki badań. Gdy mnie zaboli to od razu strach. Boję się dowiedzieć że jestem ciężko chora i mało mi już ż.... zostało.
Nie umiem powiedzieć słowem
Nie słowem tęsknię
Ale rękoma
Zamykajacymi przestrzeń
Ale krwią
Opływającą ręce
Nie słowem tęsknię
Ale rękoma
Zamykajacymi przestrzeń
Ale krwią
Opływającą ręce
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 131
- Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41
Laurka a chodzisz może na terapię albo chodziłaś?Laurka2018 pisze: ↑4 kwietnia 2018, o 09:34Hej. Wpisze się i ja. Czego się boję? Śmierci w każdym jej aspekcie, mojej, bliskich osób, wszystkich. Dużo o tym myślę i w moich myślach typowo obrazowych widzę tego różne scenariusze, w myślach, oprócz siebie na wszelkie możliwe sposoby uśmiercilam też całą rodzinę i większość moich znajomych. A najbardziej przeraża mnie wizja choroby nowotworowej lub jakiejś ciężkiej przewlekłej np. Neurologicznej. Ciàgle czuję się chora i chciałabym się z zbadać na wszystko. Chodzę często do lekarza rodzinnego, do ortopedy, do neurologa, dużo badań robię z krwi sobie sama wymyślam jakie mogę jeszcze zrobić i płace i robie je. Morfogie robię średnio 2 razy w miesiącu A każde odchylenie od normy jest dla mnie ogromnym przeżyciem. Mam objawy somatyczne, różne bóle które są dla mnie uciążliwe bo ja już mam na nie gotowy czarny scenariusz. Strasznie się boję. Teraz walczę z bólami pszczeli na nogach i jestem w trakcie badań. Boję się nawet odbierać wyniki badań. Gdy mnie zaboli to od razu strach. Boję się dowiedzieć że jestem ciężko chora i mało mi już ż.... zostało.
- Laurka2018
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 382
- Rejestracja: 22 marca 2018, o 14:59
Niestety nie. Zastanawiam się nad Tym. Ale mam w sobie tyle strachu że boję się się nawet tego, bo co jeśli naprawdę jestem chora i zamiast się leczyć będę chodzić na terapię?Elwi pisze: ↑4 kwietnia 2018, o 10:58Laurka a chodzisz może na terapię albo chodziłaś?Laurka2018 pisze: ↑4 kwietnia 2018, o 09:34Hej. Wpisze się i ja. Czego się boję? Śmierci w każdym jej aspekcie, mojej, bliskich osób, wszystkich. Dużo o tym myślę i w moich myślach typowo obrazowych widzę tego różne scenariusze, w myślach, oprócz siebie na wszelkie możliwe sposoby uśmiercilam też całą rodzinę i większość moich znajomych. A najbardziej przeraża mnie wizja choroby nowotworowej lub jakiejś ciężkiej przewlekłej np. Neurologicznej. Ciàgle czuję się chora i chciałabym się z zbadać na wszystko. Chodzę często do lekarza rodzinnego, do ortopedy, do neurologa, dużo badań robię z krwi sobie sama wymyślam jakie mogę jeszcze zrobić i płace i robie je. Morfogie robię średnio 2 razy w miesiącu A każde odchylenie od normy jest dla mnie ogromnym przeżyciem. Mam objawy somatyczne, różne bóle które są dla mnie uciążliwe bo ja już mam na nie gotowy czarny scenariusz. Strasznie się boję. Teraz walczę z bólami pszczeli na nogach i jestem w trakcie badań. Boję się nawet odbierać wyniki badań. Gdy mnie zaboli to od razu strach. Boję się dowiedzieć że jestem ciężko chora i mało mi już ż.... zostało.
Nie umiem powiedzieć słowem
Nie słowem tęsknię
Ale rękoma
Zamykajacymi przestrzeń
Ale krwią
Opływającą ręce
Nie słowem tęsknię
Ale rękoma
Zamykajacymi przestrzeń
Ale krwią
Opływającą ręce
- Laurka2018
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 382
- Rejestracja: 22 marca 2018, o 14:59
Jeszcze tylko dodam że każdy pojawiający się niepokój o stan zdrowia związany z jakimś objawem rozpatruje w najgorszych możliwych opcjach. Gdy bolała mnie głowa, nie myślałam że może od hormonów czy ciśnienia, tylko od razu guz, gdy boli mnie żołądek to nie niestrawność tylko r () k, teraz to mam z nogami i nie mogę przestać o tym myśleć, nie umiem wytłumaczyć sobie że to może być coś innego, np niedobór witamin czy coś tylko dla mnie to od razu r () k. Wstaje rano i myślę czy boli czy nie boli i jak bardzo. Cały czas o tym myślę, analizuje. Kilka miesięcy temu stwierdzono że mam nerwoból międzyzebrowy A ja jak mnie tylko zakuje to od razu myślę że to żaden nerwoból że to r () k A to z nogami to przerzut. I ciągle myślę. Analizuje to. Wsłuchuje się w to i boję sie
Nie umiem powiedzieć słowem
Nie słowem tęsknię
Ale rękoma
Zamykajacymi przestrzeń
Ale krwią
Opływającą ręce
Nie słowem tęsknię
Ale rękoma
Zamykajacymi przestrzeń
Ale krwią
Opływającą ręce
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 131
- Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41
Można chodzić na terapię i badać się jeśli coś dalej by cię zaniepokoiło. Nie masz wrażaenia że jak nie zmienisz swojego podejścia to będziesz tkwić w błędnym kole? Może warto się przełamać i pójść chociaż do psychiatry aby poradził ci jaką terapię masz wybrać i pokierował cię do odpowiedniego terapeuty? Psychiatra z rozmowy z tobą wywnioskuje czy potzrebujesz profesjonalnej pmocy czy nie. Przynajmniej ze mną tak było. Ten lęk o bliskich o którym pisałaś jest taki typowo nerwicowy. Jeśli aż tak boisz się o swoje życie i swoich bliskich to nie dziwne że organizm protestuje i boli. Ps. z tym rozpatrywaniem w najgorszych kategoriach to wiem co czujesz bo też tak miałam. Teraz jest dużo lepiej, więc może to być jakaś nadzieja dla ciebie że ten strach i u ciebie się skończy kiedyś.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 131
- Rejestracja: 12 marca 2018, o 11:41
Mnie teraz boli brzuch też i wkręciłam sobie ze mam wrzody. jakieś 2 lata temu miałabym raka żołądka
teraz wybieram juz bardziej wiarygodne opcje, ale nawet jak mam taką czarną wizję przed oczami to mniej się jej boję bo chyba w jakimś stopniu jestem już pogodzona z tym, że nieśmiertelna to ja nie jestem. Ps. a miałaś w rodzinie kogoś chorego na raka? Sorki że pytam, ale u mnie faza na nowotwory zaczęła się jak moja mama zmarła na raka.
