
Dawno nie pisałam, próbowałam sobie jakoś poradzić z tematem, jakim jest nerwica. Pochwalę się, że nawet na 2-3 tygodnie, zapomniałam, że ją mam. Niestety przyszedł do mnie Pan Kryzys, troszkę dostałam w twarz ale staram się z całych sił pozbierać. Mianowicie znowu od paru dni budzę się z zaciśniętym gardłem, lękiem i brakiem apetytu (a było jzu tak pięknie...)
Do rzeczy(próbuję walczyć, a nie znowu się poddać i ryczeć w poduszkę) czy ktoś z doświadczeniem, zna jakieś sposoby na globus histericus? Czytałam na necie, że są jakieś sposoby
-przylozenie ciepłej szmatki pod grdykę,
-masaz palcami w górę i dół pod grdyką(mocno uciskając)
-podczas siedzenia wychylanie głowy (tak jakbyście chcieli patrzeć w sufit) i wytrzymanie tak 5 sek, napinając przy tym mięśnie gardła
-wyciagajac szyję w górę, bez podnoszenia głowy, skręcanie głową na lewo i prawo.
Podobno te ćwiczenia mają pomóc. W końcu to napięte mięśnie. Niestety ta gula w gardle, przeszkadza mi na tyle, że mam nudności, problemy z jedzeniem. Czy ktoś stosował takie ćwiczenia? Jak rezultaty? A może znacie jeszcze jakieś?
BONUS (a taki psikusik)

Proszę o jakieś dobre słowo pocieszenia, że taki kryzys to nic nadzwyczajnego...że też to przeżywaliscie i że to minie:-( Czy takie kryzysy zdarzają się często? Jak sobie z nimi radzicie?
Pozdrawiam wszystkich zaburzonych i odburzonych! :-***