
Przybywam jako świeżo upieczony pacjent po zabiegu wycięcia wyrostka robaczkowego. Po dwóch dniach coraz intensywniejszego kłucia w brzuchu i bezsennych nocach udałem się na zabieg, który (chyba) wypadł w miarę poprawnie. Obudziłem się z drenem i spędziłem w szpitalu jeszcze jakieś 48 godzin, po czym wróciłem do domu. Zdjęcie szwów za ok. tydzień. W miarę dobrze to zniosłem, nie panikowałem, podszedłem do tego z pozytywnego punktu widzenia, ba nawet cieszyłem się że fajnie w tym szpitalu tak przez chwilę. Lęki pojawiały się tylko wtedy, gdy o nich myślałem - wiadomo, natrętna myśl rozdrabniana na czynniki pierwsze itp. I wkurzało mnie to, bo nie mogłem sobie z tym do końca poradzić. Nie mniej jednak - w stresującej sytuacji, bo zapalenie wyrostka to jednak w cholerę bolesna i uporczywa sprawa - udało mi się uspokoić, wyciszyć, zluzować, co przyniosło efekt

Dobra, tyle z pozytywów


Jedynym pocieszeniem w tym fakcie jest to, że sam lekarz na chirurgii powiedział, że przerwa od aktywności fizycznej powinna potrwać przynajmniej do końca tego miesiąca. Inna lekarka powiedziała, że jakieś 2-3 tygodnie, jeśli biegam ot tak dla siebie. Niby dobrze, z początkiem maja mogę powolutku próbować wrócić do formy i wystąpić w biegu, ale ryzyko jest duże. Jest tu ktoś albo ma znajomego uprawiajacego sport, a będącego po takiej operacji? Wypowie się ktoś? Może trochę wariuję, bo co ma być to będzie... ale w razie gdyby pojawił się u mnie mocny kryzys, to proszę Was bądźcie gotowi mnie przyjąć pod swoje ramiona
