Witam, od kilku lat zmagam się z nerwicą. Teoretycznie ostatnio jest już lepiej, zacząłem tzw odburzanie i dostrzegłem masę błędów. Od zawsze byłem lękowcem, jednak nerwica pojawiła się u mnie, a właściwie pierwsze jej objawy jakoś 2 lata temu, głównie właśnie na tle seksualnym, po nieudanych próbach. Z dziewczyna jestem już kilka lat, więc na początku z seksem nie było problemów, ale były inne lękowe i głupie myśli. Po czasie a właściwie kilku incydentach ze sprawami łóżkowymi rozpoczynał się coraz większy dramat i pielęgnowałem nerwicę około 1.5 roku. Oczywiście nie tyczyło to tylko jednego aspektu, a wielu. Od zabijania po zmiany płci, samobójstwa, choroby itd. Sami wiecie jak jest

Jednak na etapie odburzania jest już trochę lepiej, akceptuję myśli, wiem że to iluzja i takie tam. Jednak dalej pozostaje problem jeżeli chodzi o seks, od dawna kiedy zbliża się ta chwila towarzyszy mi bicie serca, nasilenie lękowych myśli, dziwne obrzydliwe natręctwa, które automatycznie hamują podniecenie, obrazy myślowe, derealizacja. Ogólnie zmagałem się przez długi czas z zanikiem uczuć, czułem pustkę i brak miłości, potem brak podniecenia itd. Oczywiście po tak długim czasie zdaję sobię sprawę, że to tylko stan emocjonalny itp itd, jednak jeżeli chodzi o seks, to ten cały rozpier... który narzuca mi nerwica, nie pozwala sie z relaksować i odprężyć i korzystać z przyjemności tak jak było to kilka lat temu. Jak ma się do tego akceptacja i ryzykowanie? Jak jest u Was? Wiem, że wielu z Was też ma związki, partnerów itd więc jak życie w nerwicy przekłada się na wasz związek? Chodzi mi tu o wieczne rozkojarzenie, natręctwa dotyczące bliskiej nam osoby oraz także ważną częścią związku - seks. Cieszę się, że moja kobieta jest wyrozumiała, bo też nie mam narzuconej jakiejś mega presji (osobiście nie dałbym rady podczas zaburzenia poznać żadnej nowej kobiety, więc gdyby z jakiegoś powodu mnie zostawiła, to pewnie bym się załamał całkowicie). Dlatego ten seks także stał się ważny dla mnie i dlatego nerwica akurat tego czepiła się tak mocno, no bo co to za facet, który nie umie uprawiać seksu. Rozumiem, że kobiety niby nie potrzebują tego aż tak jak faceci, ale i tak po nieudanych próbach było mi strasznie głupio względem mojej kobiety i to też powodowało to całe błędne, nerwicowe koło.
W sumie lękowe myśli, derealizację itd w moim przypadku nie problem zwalczyć, jednak jeżeli chodzi o seks, całkowicie nie mam pojęcia co robić. Dodam, że nigdy nie brałem tabletek ani na uspokojenie ani na jakiś lepszy popęd seksualny, żyję sobię tak po prostu, od czasu do czasu czytam posty Victora i staram się wdrążyć w życie jego techniki. Pozdrawiam
