Ostatnio miałam same słabe dni, a że to dopiero u mnie początki walki z zaburzeniem to było ciężko. Wczoraj wreszcie nadszedł lepszy dzień, pomyślałam, że jakby tak wyglądało moje życie, byłoby cudownie.
Zdecydowałam się iść do psychologa. Tzn chodzę na NFZ, ale chcę iść do tej samej pani dodatkowo prywatnie, jako że na NFZ jest ograniczona liczba wizyt, poza tym to jak na razie jest bardziej taka pomoc doraźna.
Szczerze mówiąc jakoś nie wierzyłam w psychoterapie. Próbowałam już dwa razy. Za pierwszym razem trafiłam na panią, u której na każdej wizycie musiałam od nowa wszystko opowiadać, mimo że robiła sobie notatki. Powiedziala mi, że ona już wie, co mi jest i jak mi pomóc, po czym na następnej wizycie, że terapia będzie bardzo długa i ona nie wie, czy to coś w ogole da. Zniechęciła mnie. Jak dla mnie była to wtedy tylko strata czasu i pieniędzy.
Kilka miesięcy temu poszłam do kolejnego pana, ale szczerze nie spasował mi. Mogłam się wygadać, ale odniosłam wrażenie, że mogłabym tak gadać i gadać i nie wiadomo kiedy on nawet ujawniłby mi w jakim nurcie zamierza pracować. Pytałam o to, ale jakoś nie uzyskałam odpowiedzi. U niego czułam się po prostu źle, byłam w bardzo złym stanie, on chyba chciał prowadzić coś na kształt terapii psychodynamicznej, a mnie to tylko dołowało. W tamtej chwili nie byłam na to gotowa.
Przepisałam się na NFZ, ponieważ znów tylko straciłam czas i pieniądze. Jako że ostatnio było u mnie ciężko, zapisałam się też prywatnie.
Moim problemem nie jest tylko nerwica sama w sobie. Ataki paniki i somaty udało się mi ogarnąć na podstawie forum, bez psychologa. Problemów jest więcej, są to błędne przekonania, brak pewności siebie, poczucie winy bez powodu, elementy fobii społecznej... Wszystko pielęgnowane od dzieciństwa.
Wczoraj trafiłam tu na forum na stary temat dotyczący terapii. Po przeczytaniu, że dla większości wypowiadających się to głupota, oczywiście już sama nie wiem, co mam zrobić. Rozmawiałam z mężem, że w postach ludzie pisali, że można sobie samemu poradzić, bez terapii. Odpowiedział, że może mogłabym sobie sama poradzić. Cały czas mam w głowie, że w tych dwóch przypadkach tylko straciłam pieniądze i boję się, że teraz też tak będzie, a wiadomo że terapia tania nie jest. I tu mam wręcz wyrzuty sumienia, że chce iść na terapię i za jedną wizytę płacić 140 zł. Boję się też, że tyle tego wszystko w sobie mam, co jest zaburzone, że nie dam sobie z tym rady. Rodzina też mi nigdy nie pomagała w zrozumieniu, że trzeba sobie pomoc, nawet spróbować iść do psychologa, bo jakoś w to nie wierzą.
Proszę Was o jakąś radę, opinię, możecie mnie nawet ochrzanić, potrzebuję jakiejś motywacji, bo jak na razie nerwica próbuje mi mieszać w głowie coraz bardziej.