Od lipca zmagam się z kryzysem życiowym
Po pewnym czasie dowiedziałam się że to rocd, co mnie uspokoilo nieco, po dalszym researchu ogarnęłam jak radzić sobie z tymi myślami.
I wiele myśli odeszło. Bardzo często czuje ze kocham chłopaka. Jednak nadal dużo do poprawy. Najbardziej jednak rusza mnie sposób w jaki mój mózg ostatnio objął stanowisko, mianowicie widzę w swoim chłopaku swojego ojca. Co nie jest dobre, bo mój ojciec to alkoholik, ogólnie zły człowiek który był trucizna na moje życie.
Mój mózg zaczął wylapywac małe rzeczy, przede wszystkim z wyglądu. Wiem że to może wydawać się głupie, ale męczy. Patrzę na tył głowy chłopaka i widzę tył głowy swojego ojca. Patrzę na włosy chłopaka i widzę że ojciec miał podobne. Patrzę na jakieś gesty chłopaka i mój mózg automatycznie wylapuje, że niektóre są bardzo podobne do gestów mojego ojca.
Ciężko mi z tym. Nie wiem dokładnie czy to nadal nerwica, czy po prostu jestem jakoś inaczej zaburzona w jakąś dziwną stronę. Nie wiem jaka strategie przyjąć.
Chodzę na terapię, terapeutka przyjęła taktykę przepracowania przeszłości, dzieciństwa, które nie bylo kolorowe. Sama nie wiem czy to mi pomaga czy szkodzi I jaki będzie efekt na dłuższą metę.
Czy ktoś miał chociaż odrobinę coś podobnego do mnie? Może się podzielić jakąś rada, jak nad tym pracować, jak to zmienić, jak sobie pomóc?