I znowu nawrót. Nie wierzę, ze hipochondria może minąć. Wszystkie wkrętki, natręctwa, derealizacja, ataki paniki, agorofobia itd mam za sobą i juz nie wracają, moge powiedziec, ze z powodzeniem je "przerobilam", ale z hipo to jest nie mozliwe.
Tydzień temu bolała mnie troche lewa pacha, wkoncu zaczelam dotykac czy cos tam nie mam no i oczywiście COS wyczułam. To, że dzięki kilku lat trwania hipochondrii nie musze nawet otwierac google bo w glowie mam wiekszosc objawow chorob ciezkich, pierwsza mysl była: chlonniak i za telefon, zeby się zarejestrować na USG węzłów

Na wizytę jeszcze czekam a przez ostatni tydzien zmacalam pache tak, ze zrobila sie sina, spuchnięta jak bańka. Okladalam ja białkiem i bandazowalam, zeby się juz nie dotykac bo nie moglam przestac mimo, ze byla obolała od dotykania ja wpadlam w jakiś szał i dotykalam dalej. Aktualnie zeszla opuchlizna a ja chodze z tym bandazem zeby do wizyty sie nie macac

w miedzy czasie zaczęły sie mi w calosc skladac inne objawy.
W lutym np mialam CRP na poziomie 9 norma do 5, ale nic z tym nie zrobiłam objawów zadnych nie mialam. Moglo to byc spowodowane moja nadwaga i problemami hormonalnymi (insulina), ale teraz juz nie wiem. Moze wtedy zaczelo sie "to" juz rozwijac??? Jakoś 2 miesiące temu pojawiła sie mi wysypka na rekach, ale w domu mowia ze to potowka, dla mnie nie konieczne, dalej, od jakiegos roku miewam poty nocne, czy wczesniej nie pamietam, alw chyba tez byly. Dzis to juz kompletnie byl odlot. Usnelam dopiero po 2 w nocy a obudzilam sie jakos za godzine po 3, nagle, zlana potem na klatce piersiowej, szyi i karku. Koszulke mialam z przodu lekko mokra, oczywiście płacz. Usnelam jakos o 6 dopiero na godzine. Czyli spalam z 2h a mimo to dalej mnie ze stresu roznosi. W nocy jak nie moglam spac czytalam fora o chloniaku (tez swietny pomysl) no i oczywiście ludzie tam mieli identyczne poty jak ja w tych samych miejscach i tez co jakis czas, nie codziennie ...........
Ja juz mam dosc, przeczytalam jeszcze, ze samo usg nie wystarczy przy diagnozie bo czasami moga byc wezly ok i wychodzi dopiero na rtg płuc. Nie mam sil psychicznie latać po lekarzach. Ja juz sie nawet modle ze jak chce to niech mnie juz zabierze stad bo ja nie mam sil tak zyc, moge umrzec, ale niech nie kaze mi przechodzić przez leczenie nowotworowe

takie mysli glupie .... Lekarza mam dopiero w piatek a ja juz jem na sile, nie śpię. Jeszcze schudlam. Gdyby eutanazja byla u nas legalna byłabym spokojniejsza, chyba.

Jestem poprostu słabym czlowiekiem, jak pomysle o leczeniu nowotworowym, o tym bolu, ze sie wlosy traci itp to mysle sobie po co? Zycie nie jest warte takiego cierpienia, lepiej umrzec. Poprostu nie mam juz sił psychicznie. Podziwiam tych ludzi.
Zastanawiam sie nad wizyta u psychiatry i lekach bo juz nie wiem, no to nie jest zycie. 8 lat zmarnowane na raka jamy ustnej, raka gardla, sm, glejak, rak jelita, rak nadnerczy, chloniak, schizofrenia i nawet nie pamietam co jeszcze było. Na piątek czekam jak na wyrok, nie jestem juz nastalotka a na wizyte bede znowu musiala isc z kimś. Jak widze lekarza to mam mroczki przed oczami, robi mi sie slabo, nie moge mowic. Raz praktycznie zemdlalam, stracilam wzrok na kilka sekund w gabinecie. Kabaret poprostu. Nie wspomne juz o ciśnieniu ostatnio mialam 180 pielęgniarka sie za glowe zlapala.
Czy ktos tutaj mial takie nocne poty co jakis czas? Swedzenie tez mam, ale to juz chyba mi sie nasililo od czytania, wiec nie zwracam na to uwagi, ale z kolei ta wysypka ktora mi wyszla, to tez moze byc objaw. To co pogrubilam no to wszystko pasuje

Musialam to z siebie wyrzucić gdzies. Czuje sie jak w jakies chorej grze pt "na kogo wypadnie na tego bęc". Poprostu juz mi sie sily skonczyly, najlepiej to bym spala, nic mi sie nie chce. Wczesniej mimo wkretek hipo jakos jeszcze bylam aktywna w zyciu, mialam plany, marzenia, znajomych dzieki temu szlam do przodu a teraz nic, moj stan moge okreslic jako - nie mam sil, wszystko mi jedno byle zeby nie bolało
