Witam. Od kilku lat cierpię na nerwicę, ogólnie jestem nerwowa i każdy mały stres przyczynił się do ataków paniki, bo się tym bardzo przejmuję. Jednak ostatnio mam wrażenie, że nerwica nie może dawać AŻ TAKICH objawów. Od kilku miesięcy mam nasilenie objawów, a od jakichś 2 tygodni zaczęły się objawy związane z głową, szyją i plecami. Ciągle czuję pieczenie szyi i głowy, ale tak jakby w środku. Do tego moja skóra jest jakby gorąca i rozpalona, ale w rzeczywistości nawet nie jest czerwona. W głowie czuję różne uciski, bóle jakby różnych pojedynczych żył, najczęściej w czole i przy uszach. Czuję jakby mi puchła cała twarz i szyja, ale raczej nic takiego się nie dzieje. Do tego doszło wrażenie powiększenia węzłów chłonnych, ciągle się tam macam i wyczułam po prawej stronie na szyi taki spłaszczoną kulkę wielkości około 2cm, miękka i da się przesuwać. Raz jest bardziej wyczuwalna, a raz mniej. Podobnie jest z takimi kulkami pod uchem z tyłu. Są twarde, ale czasami nie mogę ich znaleźć, a czasami widać je z zewnątrz. Zawsze je miałam, ale nigdy nie bolały, a teraz są nieco wrażliwe na zimno. Ubzdurałam sobie, że od ciągłego ściskania uszkodzę sobie lub ścisnę tętnicę na szyi i mam tam jakieś zatory... Jak wstaję, zdenerwuję się lub ruszę to ten ból jakby bardziej się nasila. Czuję cały czas jakiś dyskomfort, jak czymś się zajmuję to jest w miarę ok, ale coś cały czas mi jest. Ciepło czuję na całym ciele jakby w żyłach, czasami ból między łopatkami lub nad klatką piersiową w okolicy pach. Jest on wędrujący, nie boli w jednym miejscu przez kilka godzin, tylko całymi dniami w różnych partiach ciała. No i do tego okropny ucisk w szyi i gardle. Wrażenie, że się duszę, że ten oddech jest ostatnim, że gardło mi puchnie. Nie potrafię się uspokoić, mam wrażenie, że zaraz umrę. Ze stresu (a może i nie) plącze mi się język, ciężko mi wziąć głęboki oddech, nie mogę przestać o tym myśleć. Jest coraz gorzej. Nie jestem na nic uczulona, wzięłam nawet tabletkę przeciwuczuleniową (a nuż coś da), ale nic nie dała. Robiłam dwa razy morfologię, była bardzo dobra. OB wynosiło 3 (trzy tygodnie temu). U kardiologa też wszystko ok, u rodzinnego też. Wszystkie te badania robiłam, gdy już miałam część tych nowych objawów. U laryngologa nie byłam. Nie byłam ostatnio raczej przeziębiona, nie miałam nigdy problemów z zatokami i uszami. Jedynie może mnie przewiało, ale chyba nie do takiego stopnia. Czasami kłucie i duszności, ściskania i te wszystkie objawy są nie do wytrzymania, ale jak widać wytrzymuję. Często mam uczucie omdlewania, ale to już od wielu miesięcy. Do tego zawroty głowy, słabość (mam dość niskie ciśnienie), dziwne bicie serca i okropny lęk przed śmiercią. Czasami mam wrażenie utraty zmysłów, ciężkości ciała, nierealności, dziwności. Jakby wszystko było mi obce i obojętne, a jednocześnie boję się tego. Mam jeszcze coś takiego że czasami oczy mi zachodzą lekką mgłą i muszę poruszać ustami lub to odmrugnąć. Twarz mnie swędzi, szyja piecze, te dziwne kulki nie wiem czy są normalne... Popadam w paranoję i chyba jest coraz gorzej. Mieliście kiedyś coś takiego? Czy nerwica może dawać takie objawy? A jeśli nie to jaka to jest choroba? O i jeszcze jedno, to warto żebyście przeczytali i odpowiedzieli mi. Miałam kilka razy ostatnio takie coś, że przy gwałtownym ruchu szyją miałam uczucie, jakby strzelało mi tam te takie cienkie ścięgno/żyła. Jest to dość bolesne, ale przechodzi po kilkunastu sekundach. Może to ma jakiś związek? Odpowiedzcie proszę i podzielcie się swoimi podobnymi objawami.

Hej to co opisujesz to bardzo popularne objawy nerwicy.
Miałam wszystko o czym piszesz, także spokojnie.
Po prostu zwracasz uwage na to i przejmujesz się objawami więc one sie pojawiają.

Wszystkie objawy, które opisujesz to nerwica. Zacznij masować szyję, kark, spróbuj ćwiczeń rozciągających twarzy, szyi, karku, pleców powinno pomóc.