pomóżcie, przegadajcie mi do rozumu bo jestem bliska "strzelić sobie w łeb".
W styczniu zaczął się mój koszmar (po śmierci i chorobie mojego brata, po bankructwie firmy i wyjezdzie mężą do Anglii). Najpierw bylo rozpieranie w uchu, potem bóle/uciski połowy głowy.
No wiec: 3 laryngologów, internistów, psycholog, psychiatra, osteopata, fizjoterapeuta, neurolog, okulista.
Z badań: morfologia, TSH, potas, magnez, wapń, B12, D3, endoskopaia nosogardla, tomografia uszu, nosogardla i podstawy czaszki, usg ślinianek, węzłów, tarczycy, usg doppler tętnic szyjnych, Rtg kręgosłupa szyjnego (wyszło źle), badanie okulistyczne: dno oko, tomografia po znajomości.
Plus oczywiście LĘK, ciągły lęk. Każdym badaniem wykluczałam innego raka ma się rozumieć.
Momentem zagłady było kiedy wczytałam się w SM....... do końca nie wiedziałam z czym mam do czynienia. Od tego dnia po prostu ucieka ze mnie życie. Doszło wsłuchiwanie się 24/h w swoje ciało. Doszły drętwienia rąk w nocy, jakby coś w oku przeszkadzało, wrażenie słabszej ręki, wrażenie mrowienia w palcu. Boję się nawet sweter założyć bez podkoszulka bo mnie wełna straszy, kiedy ociera o skórę. Wybudzam się w nocy, oczywiście wstaje roztrzęsiona i co to za życie.......

Dodałam do tego jeszcze boreliozę (pofatygowałam sie zjechać 500 km żeby zrobić badania za 1500 zl)- czekam na wyniki.
Nerwicy nie znam od dziś, znamy się od lat 20 z przerwami. Historie z sercem, duszeniem, atakami paniki, problemami gastrycznymi, wmawianie padaczki dziecku i sobie miliona raków, cukrzycy- znam, mam za sobą. Mam wrażenie, ze nie ma cięższego kalibru niż ten, który poznaję teraz.
POMÓŻCIE PROSZĘ- czy ja wariuję już doszczętnie? Czy można wmówić sobie podświadomością drętwienia, mrowienia itp????? Prawie codziennie ratuję się Afobam'em- chyba bym nie dała rady bez niego.
Wiem, że jedynie wasze argumenty mogą pomóc- żaden psycholog, rodzice nie są w stanie do mnie dotrzeć.