Postanowiłem założyć ten temat, aby podzielić się moimi doświadczeniami z wczorajszej operacji oraz dla tych którzy mogą się obawiać narkozy podczas nerwicy itp.
W sumie to odkąd już miałem ustalony termin zabiegu i wiedziałem że będzie to wykonywane w znieczuleniu ogólnym miałem pewne obawy, oczywiście pojawiały sie nerwicowe mysli tego typu: ze sie nie wybudzę, umrę, dostane zawału podczas tego itd. Tym bardziej mój lęk o serce wzmożyło to że kiedy na przełomie maja/czerwca miałem ustalany termin i mierzone ciśnienie który wyszło wtedy 160/100, lekarka sie zaniepokoiła, zaczeła cos tam gadać ze 40 i zawał i tego typu rzeczy. Ja oczywiście nakręciłem sie wtedy tym okropnie, gdyż był to okres w którym bardzo ciężko znosiłem całe moje dd i nerwice, do tego szpital jeszcze wszystko to pogorszył. Następnie czekał mnie tygodniowy pobyt w szpitalu, podczas którego moje stany lekowe sie nasialały. Siedziałem na sali było bardzo duszno, ciagle pomiary cisnienia stres i coraz wieksze dd i tak sie nakrecałem. Dopiero bo wyjsciu czułem ze jest ok, widać sam pobyt w szpitalu dawał jakiś sygnał ze cos jest nie tak moze, ze moze mi sie cos stać. PO wyjściu szybko nadeszły wakacje. Szczerze mówiać dopiero w sierpniu czułem ze dd i nerwica dały mi troche odetchnąć. Byłem na wakacjach, udało mi sie zarobic, grajac na ulicy na gitarze, całkiem niezła sume, w sumie wyszedłem pare stówek na plus, nauczyłem się trochę samodzielności, od dłuższego czasu udało mi sie zaczac odczuwać jakąś przyjemność i jakoś ciągła analiza dd ustąpiła.
No i w poniedziałek poszedłem do szpitala, wiedziałem że na pewno będe się stresował, wiec to wszystko sie nasili. No i faktycznie przyszedłem tam, okazało się że wgl nie potrzebnie jadłem śniadanie bo tak to zrobiliby mi to od razu praktycznie. Jednak musiałem odczekać te wymagane 6-8 godzin dla bezpieczenstwa wiec dali mnie na sale. Odczekałem juz pare godzin, zabieg miałem miec o 14 było już około 12. Do kumpla który leżał obok przyszła matka, ja sobie słuchałem muzyki, nawet mi sie spać zachciało. Poczęstowała mnie żelkami, ja niczego nieświadomy wziąłem zaczałem jesc, na trzecim sie skapnałem ze cos jest nie tak, wyplułem to, wydarłem sie : kobieta luźna w udach!


Popołudniu pielęgniarka mniej wiecej godzine przed zabiegiem podała mi jakieś leki pod kroplówkę, pewnie jakiegoś głupiego jasia. Po godzinie jak mnie zabierali juz i musialem sam wyjsc na korytarz to ledwo doszedłem, a najbardziej obawiałem sie właśnie tego odpuszczenia kontroli. Położyłem sie na łózku zawieźli mnie na salę, rozebrałem się przed nią do naga, w sumie zdążyłem zauważyć że zaopiekowały się mną 2 ładne pielęgniarki

Myślałem, że narkoza daje sen, zwykły sen w czasie którego po prostu nic sie nie czuje. Ja jednak odczuwałem pewnego rodzaju świadomość, nie wiem moze to było juz po zabiegu (trwał pół godziny, ja spałem 2 ) ale wiem ze wybudzałem sie nagle z poczuciem ze sie dusze, mialem bardzo sucho w ustach cos sie mnie wtedy ktos pytał ale nie byłem w stanie poruszyc glowa ani nic zrobic. Po prostu byłem w stanie odczuwać emocje, potrawiłem w jakiś sposób logicznie myslec, nie wiedziałem czy juz po wszystkim czy moze umarłem, dochodziły tylko do mnie jakies odgłosy z daleka których nie potrafiłem zrozumiec, chociaż bardzo chciałem. W koncu podłaczyli mi tlen bo podobno bardzo płytko oddychalem. No i w takim stanie zaczałem nagle otwierać oczy, coś ktoś do mnie mówił ale za chwile oczy same mi sie zamykały, w widziałem tylko jakies swiatła, w sumie moim jedynym zmyslem który jakos działał był słuch. Byłem na sali pooperacyjnej, zaczałem cos tam mówic do mamy, wiedziałem po głosie że to ona, bardzo mnie to meczyło, zdołałem sie tylko zapytać czy wszystko ok która godzina, i że niezła faza



Reasumując, jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości czy udac sie na jakaś operacje to nie ma sensu zwracac uwagi na nerwicę, tak jak pisałem na dd to praktycznie nie zwracałem uwagi, bo i tak byłem taki zamulony, jedynie to było nieprzyjemne ze nagle sie tak wybudzałem z poczuciem ze sie dusze i to ze bałem sie ze umieram w czasie tego, po prostu byłem bardzo zestresowany i pewnie to wpłyneło na ten płytki oddech podwyższone ciśninie. Tym bardziej że nikt mnie nawet nie uprzedził jak to wszystko będzie wyglądać. A ja przy budzeniu myślalem ze przespałem nie wiadomo ile i chciałem z tym walczyć, bo kazde odpłyniecie to był dla mnie spory lęk, bo czułem sie jak na granicy dwóch światów. Jednak tak naprawdę minęło mi to dość szybko, czułem sie jak najarany po tym wszystkim tylko ale z biegiem czasu bylo coraz lepiej. Teraz leżę w łóżku i odpoczywam ciagle, mam nadzieje że za parę dni już dojdę do siebie.
Trzymajcie się !
