oleander pisze: ↑16 lutego 2015, o 16:04
Cześć Bart89
Objawy jakie opisałeś, są książkowym przykładem nerwicy natręctw. Obsesja na punkcie czystości jest jednym z najbardziej popularnych zaburzeń. Używam słowa "zaburzenie", bo NN to nie choroba i pamiętaj o tym.
Do sedna: przeszłam przez najróżniejsze formy natręctw, trwały po kilka lat, tylko temat natręctwa ulegał z czasem zmianie.
Generalnie, nerwica karmi się Twoim lękiem. Załóżmy np. taką sytuację: masz problemy osobiste, dużo stresu, chcesz go odreagować, a odprawienie rytualnego mycia rąk sprawi, że na MOMENT poczujesz ulgę.. minie pare minut.. znów zaczniesz odczuwać wewnętrzne napięcie, że przecież musisz umyć ręce..próbujesz się temu oprzeć, ale z upływem czasu zdaje się być coraz gorzej. Pojawia się myśl (u mnie występowała nagminnie) "Co z tego, że chwile teraz wytrwam nie robiąc natrętnej czynności, skoro prędzej czy później i tak ją będę musiała wykonać. Już tyle razy ulegałam, jestem słaba, ulegnę po raz kolejny, może już ostatni." Oczywiście taka myśl, że to ostatni raz jest kompletną bzdurą, którą serwuje Ci nerwica tylko po to abyś dał jej pożywkę. NN to błędne koło, z którego ciężko się wyzwolić. Walczyłam z tym bardzo długo. Pewnie poszłoby mi lepiej, gdybym nie ulegała myśli, że "zrobię to ten ostatni raz i już z tym kończę".
Doskonale wiem, jak ciężko jest wytrzymać nie wykonując natrętnej czynności. Wiem jaki czujesz wtedy lęk, napięcie i jak nie myślisz o niczym innym. Nie jesteś w stanie nawet skupić się na rozmowie z kimś, na filmie, książce.. nic. Bo wciąż podskórnie czujesz, że to i tak Cię dopadnie. Czujesz, że przecież coś jest nie tak.
Rada "nie myśl o tym" jest najgłupsza jaką można w tym wypadku dać. Wiem, że nie da się o tym nie myśleć, skoro w zasadzie tym się żyje. Moja rada dla Ciebie jest taka: gdy nadejdzie ten paskudny przymus, powiedz sobie tak "no siema, już cię znam. nie złapię się po raz kolejny na twoje sztuczki". Kluczem do wyjścia z tego błędnego koła jest przerwanie wykonywania natrętów. To jest ogromnie ciężkie zadanie, jednak na własnym przykładzie mówię, że DA SIĘ temu nie ulec. Postaraj się na początku wytrzymywać coraz dłużej bez ulegania pokusie. Przygotuj się na to, że będziesz czuł napięcie ale nie bój się go. Jest napięcie, siema napięcie.. teraz jest, jednak gdy przetrzymam te pierwsze chwile, ono będzie się zmniejszać. Nie ważne jak surrealistycznie to teraz dla Ciebie brzmi - jest prawdą. U mnie były to jakieś 3 dni zmagania żeby natręta nie wykonać i zauważałam, że pokusa malała. Po czasie zaczynasz być z siebie dumny, że w końcu udało Ci się dłużej wytrzymać, co pozytywnie motywuje Cię do dalszej walki. Zwiększa się też zaufanie do samego siebie.
Może wydaje Ci się, że wykonując natręta masz nad wszystkim kontrolę. Błąd. Jeśli ulegasz, kontrolę ma nad Tobą nerwica. Za każdym razem. I za każdym razem jak ulegniesz, będziesz o krok wstecz od wyzdrowienia. Bo ulgę będziesz miał tylko kilkuminutową.
Dzisiaj dalej mam natręctwa, z taką różnicą, że im nie ulegam. No dobra.. zdarza się, ale potem bardzo żałuję i sobie to wyrzucam. Ulegnę może 2 razy/miesiąc. Moja nerwica natręctw ma różne tematy więc mam takie życiowe urozmaicenie
Praca pomaga, bezczynność i siedzenie w domu - przeciwnie. Terapia jak najbardziej. Leki też. Forum, rozmowa z kimś, kto rozumie i czytanie książek wyjaśniających mechanizm działania zaburzenia.
Jeśli będziesz chciał pogadać o tym bardziej szczegółowo, śmiało pisz na priv