Ja miałam pójść na kontrolę za rok, już minęło 1,5, ale jestem spokojna i pójdę niebawem, żeby nie dać nerwicy pola do manewru. Od tego czasu powstały mi nowe znamiona, a stare trochę się zmieniły (wcześniej też tak było, tylko, że ja się tym nie przejmowałam). To czego na pewno nie robię to - nie czytam o czerniaku, nie oglądam zdjęć, a jak przychodzi lęk, to go racjonalizuje. To co wiem na pewno, to to, że moja ocena znamion jest nieprawdziwa, że nowe znamię to nie wyrok. Idąc do dermatologa-onkologa byłam w takim lęku, że ledwo siedziałam pod gabinetem i wyobrażałam sobie, że lekarz będzie mi kazał wyciąć te znamiona, które mnie niepokoiły, że je skomentuje, że na mnie nakrzyczy, że przyszłam tak późno. Nic z tych lęków się nie spełniło, nawet nie miałam nic do wycięcia... Uspokoiło mnie to może na miesiąc, bo potem na nowo zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno lekarz czegoś nie przeoczył, płakałam nad każdą nową kropeczką, bałam się opalać, bla bla bla. Nawet napisałam do ojca, z którym nie mam od urodzenia prawie żadnego kontaktu, żeby zapytać, czy ktoś w rodzinie ma znamiona ;/ No psychoza. Dlatego uważam, że skoro ma się predyspozycje do znamion należy je badać, ale nie co miesiąc, tylko zgodnie z zaleceniami i nie żyć tym, bo to bez sensu. Będzie dobrze! Skoro lekarz to potwierdził uwierz w to, a na następną wizytę wybierz się za rok. Szkoda życia!
