Jesli mogę Ci coś doradzić to staraj się pracować nad wychodzeniem z tego zaburzenia głównie sama,nie polegaj na tym ze sama z siebie terapia Ci pomoże bo bez Twojej ciężkiej pracy sama terapia nie przyniesie rezultatów.Ja przechodziłem przez hipohondrie i jakos udało mi się z niej wyjść ale z zaburzenia jeszcze nie wyszedłem.Jak my sami sobie w głowie nie przestawimy trybiku to nikt nam nie pomoże,terapia jest jak najbardziej dobra ale tak jak mówię jak nie włożysz ogromu swojej pracy to Ci sama z siebie Ci nie pomoze.albertas pisze: ↑8 października 2017, o 13:02Cześć!
To mój pierwszy post na tym forum. Przeleciałem cały wątek, zajęło mi to kilka dnia, ale pod jednym względem było warto. Nie sądziłem, że tyle osób może mieć identyczne zachowania jak jaA jednak, hipochondria to nie tylko moja zmora. Co jednak jest dla mnie zaskakujące, 95% osób wypowiadających się cierpi na odmianę zaburzeń przejawiającą się ciągłymi badaniami. Ja natomiast jestem na drugim biegunie - unikam badań za wszelką cenę. Badania krwi zrobiłem dwa razy w życiu, raz w wieku lat 24 (z konieczności - badania do pracy), kolejny raz 2 lata temu (bardzo długo swędziała mnie skóra, w końcu odwazyłem się zbadać - wyszło na to że muszę zmienić dietę bo wątroba wytwarza za dużo bilirubiny). Mój lęk przed badaniem i diagnozą jest równie silny jak lęk przed samą chorobą. "Chorowałem" na wiele rzeczy: serce, rak wszystkiego, tarczyca, guzy, zakrzepy itp. Póki co mam 32 lata i żyję, choć aktualnie jestem w fazie kilku "chorób". Terapii w życiu miałem kilka, łącznie z grupowymi. Pracowałem nad wieloma rzeczami, ale jakoś nigdy w pełni nie skupiałem się na hipochondrii, a ona jednak doskwiera najbardziej gdy zaatakuje. Ostatnio rozpocząłem terapię indywidualną w nurcie behawioralnym, skupiając się stricte na fobii chorobowej. Zobaczymy co z tego wyniknie. Moim celem jest profilaktyczne przebadanie się (krew, mocz, wątroba itp.). Później będę walczył z tym żeby badania regularnie powtarzać i liczyć na to, że powstrzymam się od wkręcania chorób między badaniami.
Inną rzeczą jest fakt, że nie jestem w stanie wyróżnić u siebie objawów nerwicowych, wydaje im się że nigdy takich nie mam. Raczej skłaniam się, że jeśli mi coś dolega i próbuje się przekonać że może akurat nie jest to objaw choroby śmiertelnej, to po prostu objaw jakiegoś zwykłego, mniej groźnego zaburzenia cielesnego. Niestety jako iż się nie badam, to walka w głowie trwa, raz wygrywa rak, raz coś mniej dramatycznego.
Z moich aktualnych objawów: od 2 lat mam przewlekłą chrypę, uczucie gula w gardle i katar. Oczywiście jak debil szukałem objawów u wujka G. i oczywiście same raki stwierdzam. Od 2 lat również, co jakiś czas (raz na 3-4 miesiące) mam nagłe mroczki przed oczami, krótkie ale bardzo intensywne. Potem, po kilku godzinach następuje ostry, trwający parę godzin ból głowy. I tak to do mnie wraca co jakiś czas. Z objawów bieżących, ostatnio wydawało mi się że wykryłem guzka na jądrze, więc nakręciłem się i unikam dotykania tamtego miejsca w obawie, że znów coś wykryję. Dodatkowo od paru dni oddaję częściej mocz. Generalnie wszystko sobie dopasowałem do raka okolic intymnych. I tak sobie żyję z dnia na dzień, raz bardziej sobie wkręcam raz mniej. Liczę, że kolejna terapia skupiona na hipochondrii da jakiś rezultat...
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica - hipochondria, strach przed chorobami
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 151
- Rejestracja: 18 maja 2017, o 10:16
Czesc. Badanie się jest ważne i o tyle dobre ze daje nam poglad na sprawe. Nie bój się badan. Aczkolwiek widząc po moim przykładzie po badaniach hipochondria nie znika. Zmienia się tylko choroba. Aktualnie też "choruje " na chorobę miejsc intymnych. Caly czas odczuwam tam dyskomfort. Czasem pieczenie, czasem uklucie. Przez hipochondrie zrobiłem sobie zabieg na hemoroidach którego żałuję bo się ocierpialem a być może nie potrzebnie... Ciezko jest sobie uswiadomic ze nie jesteśmy smiertelnie chorzy...albertas pisze: ↑8 października 2017, o 13:02Cześć!
To mój pierwszy post na tym forum. Przeleciałem cały wątek, zajęło mi to kilka dnia, ale pod jednym względem było warto. Nie sądziłem, że tyle osób może mieć identyczne zachowania jak jaA jednak, hipochondria to nie tylko moja zmora. Co jednak jest dla mnie zaskakujące, 95% osób wypowiadających się cierpi na odmianę zaburzeń przejawiającą się ciągłymi badaniami. Ja natomiast jestem na drugim biegunie - unikam badań za wszelką cenę. Badania krwi zrobiłem dwa razy w życiu, raz w wieku lat 24 (z konieczności - badania do pracy), kolejny raz 2 lata temu (bardzo długo swędziała mnie skóra, w końcu odwazyłem się zbadać - wyszło na to że muszę zmienić dietę bo wątroba wytwarza za dużo bilirubiny). Mój lęk przed badaniem i diagnozą jest równie silny jak lęk przed samą chorobą. "Chorowałem" na wiele rzeczy: serce, rak wszystkiego, tarczyca, guzy, zakrzepy itp. Póki co mam 32 lata i żyję, choć aktualnie jestem w fazie kilku "chorób". Terapii w życiu miałem kilka, łącznie z grupowymi. Pracowałem nad wieloma rzeczami, ale jakoś nigdy w pełni nie skupiałem się na hipochondrii, a ona jednak doskwiera najbardziej gdy zaatakuje. Ostatnio rozpocząłem terapię indywidualną w nurcie behawioralnym, skupiając się stricte na fobii chorobowej. Zobaczymy co z tego wyniknie. Moim celem jest profilaktyczne przebadanie się (krew, mocz, wątroba itp.). Później będę walczył z tym żeby badania regularnie powtarzać i liczyć na to, że powstrzymam się od wkręcania chorób między badaniami.
Inną rzeczą jest fakt, że nie jestem w stanie wyróżnić u siebie objawów nerwicowych, wydaje im się że nigdy takich nie mam. Raczej skłaniam się, że jeśli mi coś dolega i próbuje się przekonać że może akurat nie jest to objaw choroby śmiertelnej, to po prostu objaw jakiegoś zwykłego, mniej groźnego zaburzenia cielesnego. Niestety jako iż się nie badam, to walka w głowie trwa, raz wygrywa rak, raz coś mniej dramatycznego.
Z moich aktualnych objawów: od 2 lat mam przewlekłą chrypę, uczucie gula w gardle i katar. Oczywiście jak debil szukałem objawów u wujka G. i oczywiście same raki stwierdzam. Od 2 lat również, co jakiś czas (raz na 3-4 miesiące) mam nagłe mroczki przed oczami, krótkie ale bardzo intensywne. Potem, po kilku godzinach następuje ostry, trwający parę godzin ból głowy. I tak to do mnie wraca co jakiś czas. Z objawów bieżących, ostatnio wydawało mi się że wykryłem guzka na jądrze, więc nakręciłem się i unikam dotykania tamtego miejsca w obawie, że znów coś wykryję. Dodatkowo od paru dni oddaję częściej mocz. Generalnie wszystko sobie dopasowałem do raka okolic intymnych. I tak sobie żyję z dnia na dzień, raz bardziej sobie wkręcam raz mniej. Liczę, że kolejna terapia skupiona na hipochondrii da jakiś rezultat...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 3
- Rejestracja: 27 września 2017, o 09:11
No tak, wiem że badania są najważniejsze. Teraz walczę o ten pierwszy krok - żeby je zrobić. Niestety objawy wcale mi się nie poprawiają. Do częstszego oddawania moczu doszło jeszcze uczucie dyskomfortu/ucisku w okolicach pęcherza i ogólnie dolnej części brzucha. Czasem mam wrażenie, że chce mi się sikać, później idę do ubikacji a tu nic nie chce lecieć. A nawet jak ma lecieć to czekam kilkanaście sekund. Brzuch generalnie zawsze reaguje u mnie jako pierwszy. Wystarczy, że najdą mnie jakieś gorsze myśli i od razu mnie ściska w żołądku.
Jak tak jednak podsumowuję swoje objawy i wizyty u lekarza, których jednak od czasu do czasu się podejmuje, to nie widzę u siebie żadnych wymyślonych objawów. Jak swędziała mnie skóra - okazał się że to wątroba. Jak miałem krwotok z nosa, okazało się że to efekt uboczny grypy. Wszelkie bóle gardła, to zawsze angina albo zapalenie. Ból ucha - zatkane, albo zapalenie. Jeśli moje ciało daje jakieś objawy nerwicy, to nigdy tego świadomie nie odnotowałem. Pewnie jakbym się obsesyjnie badał, to bym je umiał odróżnić, a tak tylko się nakręcam
Jak tak jednak podsumowuję swoje objawy i wizyty u lekarza, których jednak od czasu do czasu się podejmuje, to nie widzę u siebie żadnych wymyślonych objawów. Jak swędziała mnie skóra - okazał się że to wątroba. Jak miałem krwotok z nosa, okazało się że to efekt uboczny grypy. Wszelkie bóle gardła, to zawsze angina albo zapalenie. Ból ucha - zatkane, albo zapalenie. Jeśli moje ciało daje jakieś objawy nerwicy, to nigdy tego świadomie nie odnotowałem. Pewnie jakbym się obsesyjnie badał, to bym je umiał odróżnić, a tak tylko się nakręcam

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 151
- Rejestracja: 18 maja 2017, o 10:16
To moze masz po prostu zapalenie pecherza albo prostaty?albertas pisze: ↑11 października 2017, o 16:15No tak, wiem że badania są najważniejsze. Teraz walczę o ten pierwszy krok - żeby je zrobić. Niestety objawy wcale mi się nie poprawiają. Do częstszego oddawania moczu doszło jeszcze uczucie dyskomfortu/ucisku w okolicach pęcherza i ogólnie dolnej części brzucha. Czasem mam wrażenie, że chce mi się sikać, później idę do ubikacji a tu nic nie chce lecieć. A nawet jak ma lecieć to czekam kilkanaście sekund. Brzuch generalnie zawsze reaguje u mnie jako pierwszy. Wystarczy, że najdą mnie jakieś gorsze myśli i od razu mnie ściska w żołądku.
Jak tak jednak podsumowuję swoje objawy i wizyty u lekarza, których jednak od czasu do czasu się podejmuje, to nie widzę u siebie żadnych wymyślonych objawów. Jak swędziała mnie skóra - okazał się że to wątroba. Jak miałem krwotok z nosa, okazało się że to efekt uboczny grypy. Wszelkie bóle gardła, to zawsze angina albo zapalenie. Ból ucha - zatkane, albo zapalenie. Jeśli moje ciało daje jakieś objawy nerwicy, to nigdy tego świadomie nie odnotowałem. Pewnie jakbym się obsesyjnie badał, to bym je umiał odróżnić, a tak tylko się nakręcam![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 151
- Rejestracja: 18 maja 2017, o 10:16
- Nipo
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1548
- Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34
-
- Świeżak na forum
- Posty: 4
- Rejestracja: 31 maja 2017, o 21:15
Ja mam to samo, niestety! U mnie zaczęło się chyba dość klasycznie; mrowienia w ciele, wibracje, osłabienie pierwsza myśl SM! Ile to ja pieniędzy wydałam na wizyty u neurologa (przez rok) rezonans prywatnie.. i tak ciągnęło się przez rok. Co mi przechodziło z SM to co innego się pojawiało raki sraki, lek przed zachorowaniem na chorobę psychiczna z tego wszystkiego, ostatecznie ponowny powrót do sm i ciagle upewnianie się ze jestem zdrowa. Dostałam antydepresanty, jednak w połowie opakowania pewnego ranka dostałam takiego ataku paniki nogi miałam jak z waty mrowienie itp przestałam brać ssri i poszłam pomownie do neurologa.. oczywiście nic. Potem na jakiś czas się uspokoiłam przestałam grzebać w internecie, zaczęłam olewać moje objawy somatyczne które były przeróżne, naprawdę! Miałam na fazę ze za często przełykajam ślinę i patrzyłam na inne osoby np w tramwaju na uczelni jak często przełykająkasiaaaaka pisze: ↑7 września 2017, o 17:21Hej. Ja mam dokladnie to samo. Duzo ludzi mowi ze przyciagajace sa takie mysli. Ale bez przesady. Ja zawsze wychodze z zalozenia ze ludzie choruja na nowotwory i ze w ogole sie tego nie spodziewaja nie mysla o tym ze zachoruja. A ktos ciagle sie czegos boi, analizuje, wkreca sobie, wyobraza nigdy mu sie te mysli nie sprawdza. Ja mialam tyle nowotworow ze w glowie sie nie miesci. Obecnie jestem na etapie raka piersi bo mam wrazenie ze sciska mnie piers i pewnie cos mi tam rosnie, a usg mialam 10 miesiecy temu i mam 23 lata. Dla mnie najgorsze jest to ze to wszystko jest tak realna, tak jak bym naprawde byla chora lub zachorowala. Czy ktos tak mial? Strasznie mnie to meczy, odbiera cala radosc zycia. Mieszkam obecnie w Holandii, dostalam sie na studia w Amsterdamie, ale mysle sobie po co mam sie starac, spelniac marzenia jak zachoruje? Ja sie tak panicznie bTooje raka ze mysle o tym prawie przy kazdej czynnosci, analizuje cale swoje cialo, ciagle sie dotykam czy cos mi nie rosnie. W Holandii jest duzo lekow refundowanych na raka, medyczna marihuana ktora naprawde ratuje zycie, ale nawet to mnie nie przekonuje. To wszystko to jest jakies bledne kolo. Jak duzo cwicze to jest nieco lepiej, ale te natretne mysli niszcza cale moje zycie i najlepsze lata.




- aveno
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 262
- Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 15:38
Czesc wszystkim, dawno mnie nie bylo 
Niestety to tycie o ktorym pisalam, moze ktos pamieta, i ten glod, problemy z cukrem to nie nerwica, byc moze to wlasnie od nerwicy. Caly czas tyje mimo diety, ostatnio powtarzałam wyniki i jest silna insulinoopornosc i stan przedcukrzycowy, o krok do cukrzycy
Niestety nerwy w moim przypadku duzo tu mialy do czynienia (kortyzol) plus ta moja nagla i ciezka aktywność fizyczna, ale to nic, mozna z tego wyjsc, odpowiednimi lekami i dieta. Gorzej, ze robilam badania hormonalne i wyszly mi podwyzszone hormony od nadnerczy i przysadki, w tym DHEA-s. W google pisze, ze podwyzsza sie tylko przy guzach badz zlosliwym raku kory nadnerczy. Znowu sie zaczyna wszystko od nowa
Od wczoraj nie spie, prawie juz nie jem, cala roztrzesiona. Za tydzień mam endokrynologa bede prosic o tomograf. Ja juz mam dość po tylu latach, czyzby mnie wkoncu dopadlo to czego tak sie zawsze balam? Doszlam juz do takiego punktu, ze ja nawet nie chce juz zyc, nie mam po co, wszedzie same choroby, raki, co chwile ktos zbiera pieniadze na chore dzieci, ktos choruje w najbliższym otoczeniu. Na jakim my swiecie zyjemy?
Ja moge juz umierac, ale nie chce przechodzic przez cala chemie, nawet nie mam po co walczyc, nie chce juz sie meczyc to zycie jest tego nie warte. Ta hipochondria mnie wykończyła ... Kiedys jeszcze mialam wiecej sily teraz juz mi wszystko jedno, nie musze zyc za wszelka cene, tylko, zeby umrzec w spokoju, bez bolu i strachu. Przepraszam, ale musialam gdzies to napisac. "Normalni" ludzie nas nie zrozumieją .. a mi juz chyba sil braklo. Od jakis 10 lat "zyje" tymi chorobami. Az wkoncu cos mnie dopadnie ... Tak mi brakuje normalnego zycia przed nerwica i hipochondria
Najgorsze, ze mi zawsze cos wyjdzie nie tak w badaniach albo mam jednoznaczne objawy więc zawsze nerwica ma sie na czym oprzeć tak jak teraz ... Jak natrectw, wkretek nerwicowych, somatyki sie pozbylam tak ta hipochondria zostanie ze mna juz do konca, tego sie nie da pozbyc ..

Niestety to tycie o ktorym pisalam, moze ktos pamieta, i ten glod, problemy z cukrem to nie nerwica, byc moze to wlasnie od nerwicy. Caly czas tyje mimo diety, ostatnio powtarzałam wyniki i jest silna insulinoopornosc i stan przedcukrzycowy, o krok do cukrzycy




- pudzianoska
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 301
- Rejestracja: 24 października 2016, o 21:37
Nie ma to jak być hipochondrykiem. Po pierwsze nie masz żadnej pewności, że to guz. Po drugie nawet jeśli to guz to wątpliwe, że złośliwy. Tak naprawdę masz na razie suchy wynik laboratoryjny, a już myślisz o cierpieniu i chorobie. STOP! Diagnozy jeszcze nie ma. Szkoda życia na zamartwianie się na zapas. Czy to kiedykolwiek Ci coś dało? Nie! Postaraj się z całych sił nie myśleć o sobie, jak o śmiertelnie chorym pacjencie. Fakty są takie - masz podwyższony poziom hormonów, nic więcej nie wiadomo. Wszystko inne, wszystko to co powoduje lęk jest tylko w Twojej głowie.
Trzymaj się i zawalcz o siebie!
Trzymaj się i zawalcz o siebie!

Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Jeśli nie otrzymujesz cudu, stań się nim.
https://wordpress.com/view/pudzianoska.wordpress.com
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Jeśli nie otrzymujesz cudu, stań się nim.
https://wordpress.com/view/pudzianoska.wordpress.com
- Olalala
- Dyżurny na forum Odważny VIP
- Posty: 1858
- Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36
To gratuluj sobie, że pozbyłaś się natręctw, wkrętek, somatyki - to TAK WIELE! Każdy ma jakąś piętę achillesowąaveno pisze: ↑25 października 2017, o 12:51Czesc wszystkim, dawno mnie nie bylo
Niestety to tycie o ktorym pisalam, moze ktos pamieta, i ten glod, problemy z cukrem to nie nerwica, byc moze to wlasnie od nerwicy. Caly czas tyje mimo diety, ostatnio powtarzałam wyniki i jest silna insulinoopornosc i stan przedcukrzycowy, o krok do cukrzycyNiestety nerwy w moim przypadku duzo tu mialy do czynienia (kortyzol) plus ta moja nagla i ciezka aktywność fizyczna, ale to nic, mozna z tego wyjsc, odpowiednimi lekami i dieta. Gorzej, ze robilam badania hormonalne i wyszly mi podwyzszone hormony od nadnerczy i przysadki, w tym DHEA-s. W google pisze, ze podwyzsza sie tylko przy guzach badz zlosliwym raku kory nadnerczy. Znowu sie zaczyna wszystko od nowa
Od wczoraj nie spie, prawie juz nie jem, cala roztrzesiona. Za tydzień mam endokrynologa bede prosic o tomograf. Ja juz mam dość po tylu latach, czyzby mnie wkoncu dopadlo to czego tak sie zawsze balam? Doszlam juz do takiego punktu, ze ja nawet nie chce juz zyc, nie mam po co, wszedzie same choroby, raki, co chwile ktos zbiera pieniadze na chore dzieci, ktos choruje w najbliższym otoczeniu. Na jakim my swiecie zyjemy?
Ja moge juz umierac, ale nie chce przechodzic przez cala chemie, nawet nie mam po co walczyc, nie chce juz sie meczyc to zycie jest tego nie warte. Ta hipochondria mnie wykończyła ... Kiedys jeszcze mialam wiecej sily teraz juz mi wszystko jedno, nie musze zyc za wszelka cene, tylko, zeby umrzec w spokoju, bez bolu i strachu. Przepraszam, ale musialam gdzies to napisac. "Normalni" ludzie nas nie zrozumieją .. a mi juz chyba sil braklo. Od jakis 10 lat "zyje" tymi chorobami. Az wkoncu cos mnie dopadnie ... Tak mi brakuje normalnego zycia przed nerwica i hipochondria
Najgorsze, ze mi zawsze cos wyjdzie nie tak w badaniach albo mam jednoznaczne objawy więc zawsze nerwica ma sie na czym oprzeć tak jak teraz ... Jak natrectw, wkretek nerwicowych, somatyki sie pozbylam tak ta hipochondria zostanie ze mna juz do konca, tego sie nie da pozbyc ..

Czy chodziłaś pod kątem hipo na terapię? Widać, że masz braki w tej materii (szukanie po googlach, dopatrywanie się ciężkiej choroby po jednym wyniku). Tak to już jest, że coś nam się w głowie uświadomiło, dostało się do tej naszej głowy na poziomie emocji świadomość chorób, śmierci, cierpienia. Tego nie da się już wymazać jak czarodziejską różdżką. To jest to co nas różni od "normalnych" ludzi - doświadczenie. Mam kolezanki, które mają guzki na tarczycy, torbiele na jajnikach I żyją sobie jak gdyby nigdy nic. Dziwne co? Bo one nie mają tego doświadczenia, tym się różnimy. Ale to nie jest na darmo. Musisz nauczyć się wykorzystać z tego doświadczenia ile się da I małymi krokami zmieniać swoje reakcje. Nie ma innej drogi.
Widzisz, Twoim problemem nie jest ten zły wynik. Wyobraź sobie jakby to kiedyś było, bez doświadczenia hipo? Widzisz teraz, że masz emocjonalną nakladkę w głowie? Wiem, że to jest trudne I ciężkie I osoby z boku tego nie rozumieją. Pamiętaj jednak, że każda histeryczna reakcja na takie wiadomości sprawia, że ciągle utrwalamy ten niedobry schemat w głowie.
- aveno
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 262
- Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 15:38
No wlasnie, nie ma to jak byc hipochondrykiem ...
Najgorsze, ze ja zawsze mam wszystkie objawy danej choroby, teraz tego guza tez, ale , z drugiej strony takie objawy moga byc od tycia, wysokiego kortyzolu ... Musze czekać jeszcze tydzien do lekarza, ktory pewnie nie zle mnie opieprzy bo nie bralam lekow na zbicie insuliny, ktora teraz mam w kosmosie, bo balam sie skutkow ubocznych. Mozna m.in dostac kwasicy i zapasc w spiaczke
no to moja nerwiczka pojawila sie na nowo w 2 sekundy po przeczytaniu ultoki a teraz na dokladke moje wyniki hormonow wskazuja, ze moge miec guza na przysadce i nadnerczach (w tym rak) takze juz sie nakrecilam jak bączek. Jak okaze sie, ze to od stresu takie zaburzenia w hormonach to juz wiecej nie robie zadnych badan, to nie na moje nerwy ... Zachcialo mi sie przebadac dokladnie 
Najgorsze, ze ja zawsze mam wszystkie objawy danej choroby, teraz tego guza tez, ale , z drugiej strony takie objawy moga byc od tycia, wysokiego kortyzolu ... Musze czekać jeszcze tydzien do lekarza, ktory pewnie nie zle mnie opieprzy bo nie bralam lekow na zbicie insuliny, ktora teraz mam w kosmosie, bo balam sie skutkow ubocznych. Mozna m.in dostac kwasicy i zapasc w spiaczke


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 27 października 2017, o 18:08
Ojej, czego to ja nie przechodziłam. Wszystkie choroby świata. I mimo iż człowiek wie, że już tyle "chorował", to dalej sobie wkręca. Najgorsze są te objawy somatyczne, które nie dają żyć. Tak mam tego dość, tak bardzo chciałabym normalnie żyć. Co się nie staram to ciągle gdzieś w głowie siedzi "na pewno jesteś śmiertelnie chora". Ciągle myślę, że niewiele mi zostało. To jest okropne.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 13
- Rejestracja: 19 października 2017, o 17:28
Moja "przygoda" z nerwicą zaczęła się od hipochondrii i lęków o zdrowie, w sumie nadal jest to jeden z głównych tematów mojego zaburzenia. Co dziwne, wcześniej (nerwica zaczęła się u mnie w wieku 21 lat) temat zdrowia bagatelizowałam, nie dbałam o dietę, ruch, nie przejmowałam się badaniami, wizytami u lekarza, chodziłam, kiedy było trzeba i kiedy rodzice już mnie zmusili, bo miałam przeziębienie od 3 tygodni
Choć moja mama była nadopiekuńcza, może to jakoś potem wyszło.
Miałam oczywiście już wszystkie choroby, najbardziej boję się nowotworów, chorób krążenia i rzeczy typu tętniaki, które są trudne do wykrycia i mogą nagle spowodować poważne konsekwencje. Na badania poszły miliony monet, mnóstwo czasu też zmarnowałam na wizyty, jeżdżenie na badania i lekturę internetu. Zawsze mam mnóstwo dziwnych pytań do lekarzy, doszło do tego, że sami zabraniają mi czytać ulotki
Dla mnie nawet wizyta u okulisty to jest stres, mam małą wadę wzroku i ZSO, ale i tak każda kontrola to dwa dni stresu, bo na pewno znajdzie mi jakiś nowotwór albo jaskrę lub cokolwiek innego.
Ostatnio niestety też narobiłam sobie kłopotu - muszę brać leki hormonalne, bo mam spore problemy z ich nierównowagą i to jedyny sposób, aby normalnie funkcjonować. Brałam rok, oczywiście naczytałam się, że można dostać zawału, udaru, zakrzepicy i byłam pewna, że każdy ból nogi i ucisk w klatce to to... Odstawiłam na własną rękę i zaczął się koszmar... Z podkulonym ogonem poszłam do lekarza i stwierdziłam, że muszę wrócić do tych leków, bo umrę z bólu i złego samopoczucia (rozchwianie hormonów bardzo wpływa także na moje nastroje, co nie pomaga mi w zaburzeniu). Ginekolog już ma chyba mnie za czubka, ale ta sytuacja sprawiła, że trochę zmądrzałam i już nie czytam ulotek ani żadnych informacji w internecie dot. chorób i leków, muszę się pogodzić z tym, że po prostu nie mogę
Ach, i oczywiście wieczny lęk, że badania na pewno są sfałszowane, pomylone, że powinnam trzy razy je powtarzać... Ech

Miałam oczywiście już wszystkie choroby, najbardziej boję się nowotworów, chorób krążenia i rzeczy typu tętniaki, które są trudne do wykrycia i mogą nagle spowodować poważne konsekwencje. Na badania poszły miliony monet, mnóstwo czasu też zmarnowałam na wizyty, jeżdżenie na badania i lekturę internetu. Zawsze mam mnóstwo dziwnych pytań do lekarzy, doszło do tego, że sami zabraniają mi czytać ulotki

Ostatnio niestety też narobiłam sobie kłopotu - muszę brać leki hormonalne, bo mam spore problemy z ich nierównowagą i to jedyny sposób, aby normalnie funkcjonować. Brałam rok, oczywiście naczytałam się, że można dostać zawału, udaru, zakrzepicy i byłam pewna, że każdy ból nogi i ucisk w klatce to to... Odstawiłam na własną rękę i zaczął się koszmar... Z podkulonym ogonem poszłam do lekarza i stwierdziłam, że muszę wrócić do tych leków, bo umrę z bólu i złego samopoczucia (rozchwianie hormonów bardzo wpływa także na moje nastroje, co nie pomaga mi w zaburzeniu). Ginekolog już ma chyba mnie za czubka, ale ta sytuacja sprawiła, że trochę zmądrzałam i już nie czytam ulotek ani żadnych informacji w internecie dot. chorób i leków, muszę się pogodzić z tym, że po prostu nie mogę

Ach, i oczywiście wieczny lęk, że badania na pewno są sfałszowane, pomylone, że powinnam trzy razy je powtarzać... Ech

- aveno
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 262
- Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 15:38
Z tymi ulotkami to mam tak samo ...
Teraz mam wykonac test hamowania kortyzolu po tabletce, jeśli spadnie to ok jesli nie to beda szukac guzow ... Problem w tym, ze czytalam, ze w 40-50% przy nerwicach, depresji i przewlekłe stresie wyniki wychodza falszywie dodatnie. Nie wiem jak mam sie uspokoic ... Eh, pewnie wyjdzie zawyżone, wszystkie hormony stresu mam w kosmos
Teraz mam wykonac test hamowania kortyzolu po tabletce, jeśli spadnie to ok jesli nie to beda szukac guzow ... Problem w tym, ze czytalam, ze w 40-50% przy nerwicach, depresji i przewlekłe stresie wyniki wychodza falszywie dodatnie. Nie wiem jak mam sie uspokoic ... Eh, pewnie wyjdzie zawyżone, wszystkie hormony stresu mam w kosmos