Wszystkie wrażenia, to jednak nadal tylko wrażenia. I nie ma znaczenia, czy wg nas powietrze nie mieści się w płucach, czy jest go za mało itp. Nerwica podsyła objawy, bo przestraszony umysł nadal doszukuje się zagrożenia, które sami mu pokazaliśmy (a w rzeczywistości nie istnieje). Stąd też objawy mogą być najróżniejsze. Ostatecznie i tak decyzja co z tym zrobimy i czy przywołamy lęk należy do nas. Jeżeli po raz kolejny będziemy analizować co to było, czy umrę, czy to choroba (i szukanie w internecie) to adekwatnie lęk wzrośnie. Natomiast jeśli wszystkie te objawy wrzucicie do jednego worka pt. "nerwicowe pierdoły" to po czasie umysł zobaczy, że w tym miejscu zagrożenia nie ma i przestanie podsyłać takie pomysły

lęk jest zawsze jest adekwatny do naszych przekonań.
Najlepsze co możecie dla siebie zrobić to nierozdrabnianie lęków na części. Lęk przed tym, przed tamtym...

bo za chwilę się okaże, że jest lęk przed wszystkim

Objawy jakie by nie były wychodzą z aktywnego stanu zagrożenia, czyli "nerwicy". Nie ma to znaczenia czy boicie się przełykać (tak jak kiedyś ja), czy macie duszności (też ja

), czy boicie się, że popełnicie samobójstwo (no też ja). Wszystko to ma Was utrzymać w poczuciu zagrożenia (którego nie ma, sprawdzałam na wszystkie sposoby!:) ). Nie ma różnicy czego się boicie, cel jest jeden.
Oczywiście nie jest to takie proste jak brzmi - to też sprawdzałam.
Pomogło mi dużo ryzykowania. Ja w zasadzie chyba ciągle ryzykowałam. Czuję duszności, no to dawaj nerwico, uduś mnie. Nie mogę przełknąć, no to dawaj udław mnie jeśli możesz. Myśli samobójcze- dawaj, nawet teraz. Po roku z nerwicą nic się nie sprawdziło... Więc wnioski nasuwają się same. Do tego akceptacja, żeby nie szarpać się ze sobą i wszystko składa się w piękną całość
Dużo siły!

Serce obawia się cierpień [...] Powiedz mu, że strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż samo cierpienie. I że żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia...
Paulo Coelho, Alchemik