Witam Was wszystkich serdecznie. Poważne problemy z nerwicą zaczęły mi się zaraz przed porodem, 4 miesiące temu. Zaczęło się od bólu zęba, źle przeleczony kanałowo, dzień przed terminem porodu na wieczór ząb zaczął dalej mocno boleć, dostałam strasznego lęku, ból żołądka,trzęsiawka,biegunka,poty itd, a że nie wiedziałam co się ze mną dzieje wezwałam pogotowie, w szpitalu z uśmiechem stwierdzili że to na tle nerwowym. Do porodu poszłam z bólem zęba

po porodzie odezwał się drugi ząb,masakra jakaś. Biegałam do dentysty raz z jednym raz z drugim zębem, bo mimo leczenia kanałowego dalej czułam bardzo silny ból, jakieś prądy w zębach,mrowienia,drętwienia itd. Dzień w dzień w połogu z dzieckiem przy piersi umawiałam się z dentystką bo tak mnie bolało. po miesiącu dostałam silnych bóli szczęku,ucha,głowy po stronie leczonych zębów. Byłam przekonana, że to jakieś zapalenie od tych zębów, zaczęly się antybiotyki, latanie po dentystach,masakra jakaś! Ból zaczął się rozsiewać na kark,szyję, wszystko po stronie tych zębów, miałam poczucie ogromnego zmęczenia, paliło mnie od zewnątrz mimo, że temperatura ciała 36. Byłam coraz bardziej załamana, dwa zęby otwarte kanałowo, okropny ból, okropne zmęczenie, dziecko, jego płacz,moja bezradność,coraz częściej miałam napady lęku tego sprzed porodu, i coraz częściej tak, że nie mogłam już tego opanować,brak apetytu itd.Pewnego dnia kiedy karmiłam piersią małego poczułam jak od zęba idzie jakieś ciśnienie przez nos do oka i do głowy aż poczułam się jak na fazie, bardzo się wtedy przestraszyłam,krzyknęłam do męża , że ma zabrać młodego i wezwać pogotowie,ale że to było chwilowe uspokoiłam się jakoś, potem te ciśnienia w głowie były coraz silniejsze i coraz silniejsze zawroty w głowie,nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego czuje się coraz bardziej pijana i coraz bardziej chora. W końcu trafiłam do szpitala,tak źle się już czułam, w między czasie dałam sobie wyrwać jednego zęba, drugiego natomiast dalej "ratowałam" bo to jedynka, ale nawet dałam sobie zrobić resekcję korzenia tej jedynki. W szpitalu zostawili mnie bo w płynie lędźwiowym wyszło białko(źle pobrany płyn

), leżałam tam tydzień,miałam zrobione wszystkie badania,tomograf,rezonans,itd,wszystko ok. Nawet wyslali na zakazny bo sie upieralam ze mam bolerioze,ból rozlał się na całe ręce,nogi,wszystko mi cierpło,mrowilo,strasznie sie pociłam i miałam coraz większą derealizację,byłam przekonana, że coś mnie zżera od środka,żegnałam się już w myślach z synkiem, rodziną

to był okropny czas... Na koniec pobytu do gabinetu zaprosil mnie profesor neurologii i oswiadczyl ze powinnam mieć konsultację z psychiatrą, oczywiście możecie sobie wyobrazić w jakim byłam szoku, że biorą mnie za wariatkę,ale zgodziłam się.Psychiatra stwierdził somatyzm,chciał zamknąć na oddziale psychiatrycznym,nie zgodziłam się. Poszłam po wyjściu ze szpitala do innego,usłyszałam depresja lękowa z somatyzmem,dostałam leki po ktorych zaczęłam sie czuć KOSZMARNIE!!!! lęki bardzo się nasiliły,trfały cały dzień, psychiatra zmienił leki i to samo, zaproponował terapie. Obecnie za mną dopiero 3 spotkanie,leków nie biorę żadnych ze względu na okropne pogorszenie. Najgorsza jest dla mnie derealizacja,silne zawroty głowy i mdłości. Oczywiście ładnie przeczytałam wszystkie rady na forum, zaczynam je wdrażać w życie. Mój problem to głownie strach przed ludźmi, bardzo niskie poczucie własnej wartości, brak odwagi. Od dwóch dni zabieram wózek z dzieckiem i chodzę na spacery paru godzinne,i mam zamiar tak robić non stop! wcześniej było raczej siedzenie w domu i krotkie spacerki koło domu. Teraz chodzę wszędzie, do sklepów itd. Jest mi ciężko bo nie to , że mam derealizację, zawroty głowy,ciężko mi się skupić na tym co chce w sklepie kupić, to jestem bardzo słaba fizycznie. Poza tym w 2004 roku dostałam zapalenia cewki moczowej, i od tej pory miałam dyskomfort w cewce,pieczenie,palenie, wyniki badań ok, nawet jeździłam do Wawy(szczecinianka)do najlepszego labo bakteriologicznego, mnóstwo badań ,wydanych pieniędzy a w cewce jak paliło tak paliło, dziwne było to , że jak już się kładłam spać i wchodziłam w fazę rozluźnienia objawy ze strony cewki mijały. Potem na jakiś czas ustąpiły, żeby znowu wrócić w 2008 roku bo 3 tygodniowym przeziębieniu, znów silne objawy tlyko przez tydzień po czym problem z cewką pozostawał, po roku antybiotykoterapi doszły bóle jelit, piekły całe plecy, uczucie silnego zmęczenia itd, wyniki ok,usg itd. Żaden lekarz nie wiedział o co kaman. Dopiero jak trafiłam do psychologa teraz to babeczka powiedziała, że to wszystko również mogły być bóle somatyczne.
Staram się walczyć z nerwicą, jest lepiej,bo już nie mam takich bóli tego zęba, ale chyba dostałam fobii do dentystów,brrrr...jak pomysle ile razy siedzialam z tymi zębami na fotelu ile dłubali tam,ile łez wylałam ,ile nerwów... wystarczy, że o tym pomyślę to lęk wraca. Jest mi smutno bo chciałabym w 100 % zająć się 3 miesięcznym synkiem, a nie czuję do niego tego co powinnam, czasem mam prześwity euforii i wtedy strasznie go kocham, ale niestety większości zmuszam się, żeby się nim zajmować

to jest straszne bo długo na niego czekałam( 5 lat), ciąża też była dla mnie jednym wielkim zmartwieniem, jego płacz strasznie mnie frustruje,wtedy bardzo nasilają mi się bóle somatyczne. Uczucie derealizacji mam cały czas. Łykam różeńca górskiego i od jutra skoncentrowany dziurawiec. Boje się leków, boje się, że zagłuszą moje lęki, że nie będę miała mobilizacji w wychodzeniu z tego od strony psychologicznej. Boje się, że mi to zostanie... Nie wiem czy atutem jest to, że mam teraz małe dziecko, że nie skupiam się 100% na sobie tylko też na nim, ale chciałabym się cieszyć macierzyństwem! cieszyć mężem, na razie brak euforii, raczej poczucie pustki i smutku,jakiejś beznadziejności a przecież mam takiego pięknego syna...