Cześć,
Pisze bo potrzebuje pomocy, postaram się krótko, ale może być ciężko. Ogólnie temat natręctw o przeróżnych tematykach jest mi znany od wielu lat. Było bardzo źle, potem lepiej, później wręcz świetnie. A teraz jest bagno. Od zawsze najbardziej bałem się myśli pedofili. Budziło to duży strach i obrzydzenie. To było takie nad natręctwo, że miałem wrażenie że tego to nawet ta nerwica się boi. Mam przez ostatnie chyba 10 miesięcy z tym problem. Zaczęło się i od d jakiejś głupiej myśli, potem analizowałem. Uważałem że takich okropieństw nie mogę sobie wybaczać. Że mi to do głowy przyszło i nwm czy czerpałem z tego przyjemność, myśl trwała kilka s przy zasypianiu po czym zerwałem się ze strachem z łóżka. Ale dobra, nie potrafiłem tego zapomnieć. Zacząłem patrząc na dzieci czuć nagle nwm obrzydliwe odczucia. Bałem się tego strasznie, załamywałem się. I dalej nie mogłem zapomnieć. Mówiłem sobie że jestem potworem, że może mi się to podoba. Minęło kilka miesięcy a ja ze wstydem pisze że nie wiem co się ze mna dzieje. Czy ja sobie to wmówiłem czy co. Nie czuje strachu takiego jak wcześniej. Te myśli są jakby coraz naturalniejsze. Przykro mi czasem że tak jest ale ja nwm czy to moje wnętrze czy co. Dawniej byłem normalny to jeszcze te kilka msc temu, a teraz nagle jestem tym oblechem??. Czuję że przepadłem w tym wszystkim. Nie widzę nadziei, już mi się nie chce walczyć ze sobą. Bo wiem że nie pomaga. Ale znowu czuję że to już nie natręctwo a JA. Czy ktoś też tak miał? Takie odczucia. Czy to wgl tak działa że można z normalnego człowieka zmienić się w obrzydliwca z tym gownem w głowie. I problem tkwi nawet nie w tym że są takie myśli, tylko że jakoś czuję że są moje. A wcześniej tak nie było. Dla mnie jedynym rozwiązaniem jakie widzę to odejście. Ale też to tak rozsądkowo tylko. Bo szczerze nie mam ochoty, bo to już nie budzi we mnie takiego strachu. Po prostu czuję że jestem tym tak pochłonięty że jeżeli zostanie mi jeszcze trochę rozsądku to to będzie jedyne skuteczne wyjście. Ale oczywiście się nigdzie nie wybieram, bo ja chce bardzo żyć. Przepraszam za haos w tym wszystkim
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica czy szaleństwo
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
- takemylootbro
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 55
- Rejestracja: 15 grudnia 2023, o 23:15
Gotowego rozwiązania na tacy ci nie podam, bo takie jedno konkretne nie istnieje, ale za to zaleję cię informacjami, które mogą pomóc ci zrozumieć z czego to wynika.xyzzz321 pisze: ↑12 czerwca 2024, o 22:54Cześć,
Pisze bo potrzebuje pomocy, postaram się krótko, ale może być ciężko. Ogólnie temat natręctw o przeróżnych tematykach jest mi znany od wielu lat. Było bardzo źle, potem lepiej, później wręcz świetnie. A teraz jest bagno. Od zawsze najbardziej bałem się myśli pedofili. Budziło to duży strach i obrzydzenie. To było takie nad natręctwo, że miałem wrażenie że tego to nawet ta nerwica się boi. Mam przez ostatnie chyba 10 miesięcy z tym problem. Zaczęło się i od d jakiejś głupiej myśli, potem analizowałem. Uważałem że takich okropieństw nie mogę sobie wybaczać. Że mi to do głowy przyszło i nwm czy czerpałem z tego przyjemność, myśl trwała kilka s przy zasypianiu po czym zerwałem się ze strachem z łóżka. Ale dobra, nie potrafiłem tego zapomnieć. Zacząłem patrząc na dzieci czuć nagle nwm obrzydliwe odczucia. Bałem się tego strasznie, załamywałem się. I dalej nie mogłem zapomnieć. Mówiłem sobie że jestem potworem, że może mi się to podoba. Minęło kilka miesięcy a ja ze wstydem pisze że nie wiem co się ze mna dzieje. Czy ja sobie to wmówiłem czy co. Nie czuje strachu takiego jak wcześniej. Te myśli są jakby coraz naturalniejsze. Przykro mi czasem że tak jest ale ja nwm czy to moje wnętrze czy co. Dawniej byłem normalny to jeszcze te kilka msc temu, a teraz nagle jestem tym oblechem??. Czuję że przepadłem w tym wszystkim. Nie widzę nadziei, już mi się nie chce walczyć ze sobą. Bo wiem że nie pomaga. Ale znowu czuję że to już nie natręctwo a JA. Czy ktoś też tak miał? Takie odczucia. Czy to wgl tak działa że można z normalnego człowieka zmienić się w obrzydliwca z tym gownem w głowie. I problem tkwi nawet nie w tym że są takie myśli, tylko że jakoś czuję że są moje. A wcześniej tak nie było. Dla mnie jedynym rozwiązaniem jakie widzę to odejście. Ale też to tak rozsądkowo tylko. Bo szczerze nie mam ochoty, bo to już nie budzi we mnie takiego strachu. Po prostu czuję że jestem tym tak pochłonięty że jeżeli zostanie mi jeszcze trochę rozsądku to to będzie jedyne skuteczne wyjście. Ale oczywiście się nigdzie nie wybieram, bo ja chce bardzo żyć. Przepraszam za haos w tym wszystkim
Z nerwicowym objawem to jest tak, że jest on próbą stłumienia jednego lęku wywołując kolejny lęk. "Zapomina" się o tym pierwszym i zajmuję się tym drugim, ale ten drugi jest w pewien sposób odzwierciedleniem istnienia tego pierwszego. To tak jakby nerwica poprzez objaw wołała do ciebie: hej, jesteś źle ustawiony, musisz sobie o czymś przypomnieć i stawić temu czoła, aby powrócić do równowagi. Kiedy piszę o "tym pierwszym" mam na myśli lęk, która zapoczątkował nerwicę, natomiast tym drugim jest lęk towarzyszący objawowi nerwicowemu. Nerwica sama w sobie powstaje kiedy pojawi się konflikt przeciwstawnych tendencji. Człowiek radzi sobie z tym w ten sposób, że jedną z nich jest wypiera. Uciekając się do wypierania "zapomina" o tym i całkowicie usuwa ze świadomości wszelkie nieprzyjemne, złe, wrogie uczucia, które temu towarzyszyły. Najczęściej wypiera się coś, aby nie stracić czyjejś miłości. Innymi słowy nie dopuszcza się nieprzyjemnych emocji do świadomości, natomiast pozostają one cały czas w nieświadomości, przez co do głosu prędzej czy później dochodzą nerwicowe objawy przypominając o tym.
Lęki nerwicowe należy rozumieć jako lęk przed uświadomieniem sobie czegoś, najczęściej czegoś przykrego, ale nie jest to reguła. Przykładowo kobieta dowiadując się o zdradzie męża, wypiera swoją wrogość (nieprzyjemne uczucia) do niego i "zapomina" o tym, że się dowiedziała, ale pojawiają się niedługo potem objawy nerwicowe, które "przypominają" o tym, ale w sposób zakamuflowany. Albo kobieta, która wyszła za mąż, a jej mąż zamienił się w alkoholika może popaść w nerwicę, kiedy ten po dłuższej nieobecności wróci do domu jako nowo narodzony człowiek. Żona godząc się na jego powrót do domu próbuje uwierzyć w jego przemianę, ale nieświadomie jednak spodziewa się jego powrotu do pijaństwa, ale wypiera to i dlatego rozwija nerwicę. W przypadku takiej dorosłej kobiety można z łatwością połączyć kropki i dojść do momentów w jej życiu, który poprzedzały powstanie konkretnego objawu i zrozumieć co się przyczyniło do wybuchu nerwicy i dlaczego uciekła się ona do takich, a nie innych środków. Mianowicie kobieta ta zamiast stanąć w twarzą w twarz z problemem i wygarnąć mężowi, to nie czując się na siłach wybrała nerwicę.
W sytuacji kiedy konflikt pojawia się już u dziecka sytuacja robi się ciężka. W takim przypadku patrzy się na charakter/osobowość i to w nich szuka się niejako podpowiedzi. Nie mniej jednak działanie nerwicy jest zawsze takie samo. W sytuacji kiedy wyparty konflikt odżywa, to człowiek zamiast wykonać odpowiednią reakcję, które poprowadzi do celu, do rozwiązania konfliktu, to przenosi tą reakcję na zupełnie inne czynności. Taki też jest obraz nerwicy natręctw, człowiek zajmuje się "byle czym", uspokaja się próbując opanować problem "nie z tego świata", aby nie przypomnieć sobie prawdziwego źródła lęku.
Z punktu widzenia behawioralnego, wygląda to tak, że kiedy powstaje nerwica dochodzi do zderzenia dwóch tendencji: jednoczesnego hamowania i pobudzenia. Konflikt wywołuje nadmiar pobudzenia, które nie jest właściwie wyładowane i zostaje skierowane w stronę reakcji zastępczej (np. natręctwo). Sam objaw nerwicowy (natręctwa) nie mają sensu, ale dają swego rodzaju ujście popędowi, tzn. przynoszą ulgę zmniejszając lęk. Objaw nerwicowy może wybuchnąć kiedy na drodze stoją jakieś przeciwności, przeszkody zewnętrzne albo wewnętrzne nieświadome opory. Mówiąc prościej chce się czegoś uniknąć, tak aby nie "dotykać" tematu konfliktu. Pojawia się napięcie, lęk, a zachowanie czy myśli stają się zdezorganizowane, a wszystko przez to, że dwie odmienne tendencje są w konflikcie. Chce się czegoś, ale też i nie można tego zrobić. Można chcieć być blisko kogoś, ale też chcieć się od tego kogoś uwolnić.
Co ważne konflikt, nie musi dotyczyć rzeczy złych czy przykrych. Może zaistnieć konflikt pomiędzy dwiema pozytywnymi, ale niezgodnymi i przeciwstawnymi tendencjami. Tak samo jak i pomiędzy dwiema negatywnymi. Tak więc objawy nerwicowe (np. natrętne myśli) są nabyte i są odpowiednikiem fałszywej reakcji. Nie są procesem patologicznym, a zostały nauczone. Skoro zostały nauczone, można się ich także oduczyć, mianowicie przewarunkować. Zgodnie z tą koncepcją każda reakcja po wykonaniu której następuje obniżenie pobudzenia nerwowego, utrwala się. Tak więc bardzo możliwe, że różne dziwne reakcje np. na dzieci zostały nauczone tylko dlatego, że coś było wykonywane w chwili redukcji nerwicowego napięcia tzn. w momencie zmniejszenia lęku (myśl obsesyjna zmniejsza lęk). W ten sposób ta myśl "nagradza", dlatego jest utrwalona. Istnieje też druga koncepcja, która zachodzi w momencie "styczności". Jeżeli dana reakcja zostanie wykonana jednocześnie ze stanem lęku, to wówczas wytwarza się połączenie pomiędzy reakcją a danym stanem i odtąd występuje ona w chwili pojawienia się lęku. Patologiczna reakcja przenosi się potem zawsze na sytuacje zbliżone lub pokrewne. Czyli przypadkowo jakaś reakcja (myśl/czynność) doprowadziła do zmniejszenia się stanu lęku i utrwaliła się. Tak więc leczenie nerwicy tego typu jest tylko możliwe metodą przewarunkowania. Problem w tym, że nie jest łatwo przewarunkować nerwice wywołane konfliktem, bo lęk ten nie jest już po prawdzie przyporządkowany do sytuacji zewnętrznej, tylko ma swoje źródło wewnątrz człowieka. Działa to tak dlatego, że nerwicowe objawy najczęściej nie wybuchają od razu po zaistnieniu sytuacji konfliktowej, tylko są odroczone w czasie na dni, miesiące, lata.
Jak wcześniej wspomniałam uwarunkowanie nerwicowe jest ogromnie trwałe i trudne do wymazania, kiedy nerwica pojawia się już w dzieciństwie i rozwija się wraz z charakterem lub osobowością. W przypadku zneurotyzowania (pojawienia się nerwicy tj. konfliktu) dziecko może mieć powiedzmy dopiero kilka lat, albo i mniej, wtedy źródło nerwicy jest kompletnie nieświadome i dotarcie do tego punktu czasami graniczy z cudem. Początkową reakcją na konflikt u dziecka czy starszej osoby jest po prostu jakiś szereg objawów: niepokój, wściekłość, pobudzenie ruchowe lub apatia, bądź oba te stany występujące na przemian, a także przejściowe zaburzenia oddechowe, pokarmowe, sercowe itd. Najpierw odpowiada układ wegetatywny. W tej sytuacji wynikiem "choroby" jest pobudzenie ośrodkowego układu nerwowego, które przenosi się na narządy wewnętrzne. Można powiedzieć, że smutek, który nie przejawia się we łzach, zmusza do płaczu narządy. Następnie kiedy objawy te znikają, po pozornym powrocie do normy pojawia się znowu nerwicowy objaw, ale najczęściej już w innej postaci (lęki, fobie, natręctwa), które się utrwalają i wówczas są trudne do usunięcia. W nerwicy nic nie da stosowanie rad większości zdrowych osób typu "nie bój się, nie denerwuj się, nie stresuj się". Jedynym rozwiązaniem jest stwarzanie lub usuwanie okazji do danego stanu emocjonalnego i próba jego przewarunkowania.
Teraz należałoby się zastanowić dlaczego natręctwo jest takie, a nie inne. Wiemy już, że w wyniku takiego, a nie innego doświadczenia, czasami nawet jednorazowego, ale takiego, które wyzwala niezwykle silne negatywne emocje i lęk, może dojść do zahamowania odpowiedniego ośrodka reakcji, a tym samym "wyzwolić" aktywność ośrodka przeciwnego. Potem te nieodpowiednie reakcję są wzmacniane, a człowiek się w tym utwierdza i zaczyna wierzyć w to. Jeżeli aktywność taka tj. myśli nieczyste, zostanie "nagrodzona" i wzmocniona, to przewarunkowanie jest trudne i wytwarza się błędne koło, bo nieodpowiednie tendencje poprzez pobudzenie emocjonalne są nasilane. To czemu akurat myśl jest taka a nie inna, jest trudnym pytaniem. Najczęściej natrętne myśli się "podczepiają" pod coś, kiedy jest okazja albo warunki są sprzyjające. Tak naprawdę każdy człowiek miewa natrętne myśli. Różnica jest taka, że są one bardzo szybko rozwiewane i zapominane. Przykładowo, kiedy oglądamy czy czytamy o jakiś okropnych czynach np. gwałtach czy morderstwach naturalnym jest, że przed oczami mamy migawki tego czynu tj. obraz mentalny. Chcąc nie chcąc tak to działa, są to sekundy, albo nawet milisekundy, ale obraz jakiś powstał. Obraz ten może wywołać szereg emocji, niekoniecznie złych. Mam na myśli sytuację kiedy czyn taki wywołuje ukryty podziw, nawet nie dla czynu jako takiego, ale dla "siły" jaką wywiera na innych. Każdy człowiek jest z natury zły i zarazem dobry. Człowiek jest jedynym zwierzęciem, który dręczy innych bez potrzeby biologicznej, czyli robi to z upodobania. Dlatego nie ma ludzi tylko dobrych. Oczywiście różne są tego proporcje. Elementem kluczowym jest tu posiadanie zdrowej psychiki. W nerwicy jest trochę inaczej, szczególnie kiedy mowa o dziecku, które dopiero się rozwija, a nerwica już powstała. Należałoby założyć, że objaw jest też manifestacją poczucia własnej gorszości i poszukiwania jakiejś rekompensaty tj. wyższości. Niemniej jednak własną wyższość można próbować osiągnąć na rózne sposoby z pozoru nawet przeciwstawne. Lepiej wydawać się być silnym niż słabym. W nerwicy człowiek nieświadomie bojąc się w jego mniemaniu czegoś okropnego, a nie chcąc wydawać się być słabym, będzie udawał, że boi się czegoś innego. Człowiek, który się "odhamuje" będzie sobie radził z nerwicowymi zaburzeniami agresywnym zachowaniem. Każdy radzi sobie z konfliktem na nieco różne sposoby. W efekcie w takiej nerwicy natręctw po prawdzie odczuwa się lęk nie przed tym o czym się myśli, a przed tym, co się stanie jak się o tym nie pomyśli.
Relatywnie można też zawsze "jakoś" odróżnić niechciane myśli od możliwej pedofilii. W przypadku tych pierwszych musi istnieć jakiś bodziec, aby mógł wywołać konkretną reakcję. Bodźcem tym jest dziecko i na widok tego bodźca (dziecka) powstaje reakcja, która została jakby sztucznie zaszczepiona, niemniej jednak ma swój cel, celem jest przykrycie prawdziwego lęku, który towarzyszył powstawaniu konfliktu wewnątrzpsychicznego i zajmowanie się tym drugim lękiem (obrazem dziecka). Ważnym czynnikiem w nerwicy natręctw jest unikanie. Unika się dzieci albo konkretnego dziecka, które pojawia się jako obraz mentalny, unika się także prawie rozebranych dzieci np. na basenach, unika się ich dotknięcia, przebywania z nimi. Słowo klucz: unikanie. Pedofil poszedłby na basen, aby popatrzeć na dzieci, usiadłby na ławce w parku i i obserwując fantazjowałby o nich, natomiast gdyby mógł bardzo chętnie dotknąłby dziecko i zrobiłby o wiele więcej. Osoba z nerwicą w rzeczywistości nie podziwia dziecka jako takiego, wmawia sobie jego magiczną moc przyciągania i analizuje i testuje, ale siebie samego. Spędza godziny na analizowaniu i znalezieniu znaczenia tego wszystkiego. Chce się dowiedzieć co te myśli mówią o nim samym. Chociaż pozornie wszystko "kręci się wokół" konkretnego dziecka czy dzieci w ogóle, to tak naprawdę wszystko kręci się wokół tej osoby z tą przypadłością. Kiedy osoba ta zacznie z tym walczyć i rozpocznie przebywanie z dziećmi tj. ekspozycje, to początkowo "popłynie" z prądem prosto w odmęty objawu, natomiast im dłużej będzie trwała ekspozycja, tym bardziej rozwieją się niepewności i z czasem nie trzeba będzie się już zadręczać pytaniem o pedofilie, bo samo stanie się to jasne. Aby taka ekspozycja się powiodła warto dokonywać jej pod okiem odpowiedniego terapeuty z nurtu behawioralnego, który zapewni wsparcie i będzie prowadził za rękę niczym nauczyciel wskazujący następne zadania do wykonania.
Chcąc działać samodzielnie w kierunku przewarunkowania, należy pamiętać, że polega ono na wytworzeniu nowych odruchów (reakcji) np. na dziecko i ominięcie reakcji nerwicowej. Można to zrobić na kilka sposób, najprostszym z nich jest zastąpienie myśli negatywnych, myślami pozytywnymi. Chodzi o to, żeby wytworzyć nowe skojarzenia z dziećmi, które będą pozytywne. Bardzo skuteczne jest też nieprzeciwdziałanie myśli, a przekonanie się, że nic nikomu nie grozi pomimo braku wykonania danej reakcji. Ogromny wpływ na natręctwa (i inne objawy) ma wzmocnienie dodatnie z otoczenia. Problem w tym, że na to, aż tak mocno nie mamy wpływu. Nie mniej jednak taka pozytywna reakcja innych na nas czy inne sprzyjające okoliczności życiowe (np. awans) potrafią przewarunkować błędne reakcję. Im więcej takich bodźców płynących od przychylnych osób, tym w końcu pobudzenia dodatnie zaczynają dominować nad ujemnymi.
Krótko reasumując natrętne myśli są tak naprawdę próbą poradzenia sobie z konfliktami wewnętrznymi. Wszelkie wątpliwości typu "a co by było gdyby" zamiast się rozwiewać, to namnażają się. Objaw ten ma symboliczne, a nawet fikcyjne znaczenie, służy zabezpieczeniu się przed czymś złym, co mogłoby się stać. Zabezpieczenie polega na przymusowym sprawdzaniu własnych myśli. Już w samym objawie zwalczają się dwie przeciwne tendencje. Z jednej strony wierzy się w te myśli, z drugiej chce się im przeciwdziałać. Te przeciwstawne tendencje stanowią dobitny wyraz istnienia konfliktu wewnątrzpsychicznego. Całkiem możliwe, że dopadła cię też depresja. Jest ona zawsze wynikiem tego, że człowiek postrzega siebie jako kogoś złego, myśli, że to z nim jest coś nie tak. Przeplata się tu poczucie winy i poczucie wstydu z dążeniami do samoukarania (unicestwienia w samobójstwie).