Początkiem czerwca bieżącego roku zacząłem mieć dziwny ucisk w klatce piersiowej. Wcześniej dość sporo piłem alkoholu (piwo), więc przypisywałem ten ucisk właśnie temu. Wcześniej też miałem takie akcje że po mocniejszym piciu miałem ucisk w klatce piersiowej, ale on mijał.
Z racji tego, że czułem się źle poszedłem do lekarza POZ po skierowanie na badania krwi. Wyniki były w normie (morfologia, OB, TSH, potas, sód, magnez, glukoza). Miałem jedynie cholesterol na poziomie 191 czyli delikatnie podwyższony oraz crp również podwyższone. Nie zdążyłem omówi wyników tych badań z lekarzem POZ, ponieważ wieczorem poczułem mocne uderzenie gorąca do głowy, zacząłem nerwowo oddychać, dłonie zaczęły mi drętwieć i czułem że dzieje się coś niedobrego. Pojechałem na szpitalny oddział ratunkowy. Zbadano mi ciśnienie. 172 na 100, puls 132. Dużo na pewno dało zdenerwowanie. Tą noc spędziłem na SORze. Zrobiono mi dwukrotnie badania krwi. Ciśnienie było na poziomie 150 na 90. Nie chcieli stwierdzać nadciśnienia tętniczego. Zalecili pomiar ciśnienia i wizytę za tydzień w POZecie. Niestety następnego dnia znowu dostałem uderzenie gorąca i ciśnienie 160 na 100. Wezwałem karetkę zrobili EKG i wykluczyli zawał. Powiedzieli żebym umówił się do kardiologa
Wizytę miałem dosyć szybko bo za 3 dni. Kardiolog przeprowadził echo serca. Zbadał również pozostałe narządy. Serducho zdrowe. Tak samo trzustka, wątroba, żołądek, tętnice, woreczek żółciowy, tarczyca, płuca. Ciśnienie miałem 120 na 80. Przepisał mi tabletki na nadciśnienie lorista. Dawka 25 mg.
w POZecie dostałem jeszcze captopril i hydroksyzinum do brania doraźnego.
Podczas kolejnych dni miałem takie dolegliwości jak: drętwienie opuszków palców dłoni, parestezje twarzy, skoki ciśnienia, ogólne osłabienie, uderzenia gorszego nastroju i samopoczucia, poczucie niepokoju, lęk przed śmiercią, lekkie bóle głowy, ucisk w klatce piersiowej.
W międzyczasie zrobiłem test wysiłkowy serca. Też wszystko okej.
Później dostałem dziwnych napięć mięśniowych w łydkach i bicepsach. Myślałem że to stwardnienie rozsiane. Dostałem skierowanie do okulisty na badanie dna oka, które jak się domyślacie wyszło w normie. Prześwietliłem również kręgosłup w odcinku szyjnym i piersiowym. Lekka skolioza w odcinku piersiowym.
Później dostałem dziwnych swądów skóry na całym ciele (na dzień dzisiejszy miałem cztery takie ataki swędzenia skóry które trwały po parę dni). Dodatkowo mój stolec był zabarwiony na żółto. Stwierdziłem że moje złe samopoczucie to dolegliwości związane z trzustką bądź wątrobą.
Próby wątrobowe i trzustkowe okej. Bilirubina lekko ponad normę.
Bywały dni lub nawet tydzień, że czułem się lepiej, a później to wracało.
Byłem również u neuroloszki która postukała mnie młoteczkiem popatrzyła na mnie i stwierdziła że neurologicznie jestem zdrowy.
W międzyczasie powraca myśl że mam guza mózgu. Raz nawet znalazłem takiego na karku, ale to były raczej spięte mięśnie, bo znikło. Myśl o guzie mózgu powraca dosyć często.
Około miesiąc temu miałem już wszystkiego dosyć. Wyniki badań w normie a ja czuję się fatalnie. Oczywiście dużo czytałem (i nadal czytam) o moich objawach i przepracowałem chyba z 30 chorób od stwardnienia rozsianego przez guz mózgu po miażdżycę. Kolejne uderzenie wysokiego ciśnienia, kolejna karetka. Zawału nie ma. Panowie zasugerowali zaburzenia nerwicowe.
Umówiłem się do psychiatry. Miałem termin za około 3 tygodnie. Niestety nie wytrzymałem. Zadzwoniłem do przychodni że dłużej nie dam rady i muszę mieć tą wizytę szybciej. Dało radę tego samego dnia. Lekarz stwierdził nerwicę. Przepisał trittico na spanie oraz pralex.
Tuż przed wizytą u psychiatry pojawiły się nowe objawy. Wzrok jakbym chodził pijany, bardzo słaba koncentracja, problemy z pamięcią, bardzo trudno prowadziło mi się samochód.
Mam jeszcze objaw zatkanego ucha, szumy uszne, uczucie ciśnienia na podniebieniu i nosie.
Zapisałem się też do psychologa. Byłem na jednej wizycie. Wydawało mi się że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Przeczekałem skutki uboczne leków i zacząłem spacerować oraz biegać.
Udało się nawet wziąć udział pierwszy raz w życiu w zawodach biegu na 2,5 km.
Niestety od trzech dni mam ucisk w okolicach, wędrujący chłód po klatce piersiowej, przechodzące prądy po klatce piersiowej, nieustające parestezje w okolicach obu skroni, które czasy pojawiają się na policzkach. Mam też zaczerwienioną skórę policzek oraz nosa. Oczywiście już jestem przekonany że to różeń. Podczas pochylania mam duże uderzenie gorąca do głowy i uczucie wzrostu ciśnienia. Natomiast najbardziej martwi mnie bardzo złe samopoczucie, które przychodzi falami. Dzisiaj w nocy o 4:00 nad ranem wybudziło mnie prądy przechodzące po klatce piersiowej i miałem duże kłopoty żeby ponownie zasnąć.
Nie miałem robionej tomografii komputerowej czy rezonansu magnetycznego głowy i to nie daje mi spokoju.
Nie mam bóli głowy, porannych mdłości czy wymiotów, ale i tak dużo myślę o guzu mózgu.
Coraz ciężej mi się funkcjonuje ponieważ mam zmienne nastroje i bardzo zmienne samopoczucie. Już nie pamiętam kiedy czułem się dobrze przez cały dzień.
Bardzo boję się o swoje życie, ponieważ mam 2,5 letnią córeczkę dla której chcę żyć. Z drugiej strony wiem że mam zdrowe serce i ten ucisk w klatce piersiowej czy prądy nie powinny spowodować żadnych konsekwencji w krótkim okresie. To tylko chwilowo mnie uspokaja.
Jestem wiecznie zmęczony i nie potrafię się dobrze wyspać.
Co myślicie przyjaciele czy to tylko lub aż nerwica czy jednak powinienem poszukać jakiejś choroby somatycznej?
Z góry dziękuję za poświęcony czas i przepraszam , bo jednak nie było krótko. Chociaż uwierzcie mi że to nie jest szczyt moich możliwości

Gorąco pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego
Michał
P.S. wybaczcie za błędy, ale nie pisałem tego tekstu tylko mówiłem do mikrofonu w telefonie.