Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Najdłuższy atak paniki / nasze historie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
AniaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 4 października 2018, o 09:40

23 listopada 2020, o 23:25

Hej, chciałabym sobie pomóc, ale i innym osobom. Piszę to w trakcie ekstremalnego ataku paniki, który trwa już 40 minut. Lęk jest obezwładniający, czuję, że odpływam, że zaraz voś pęknie, zemdleję, umrę, rozerwie mnie, że coś mi się stanie. Przed chwilą jeszcze w jakimś bzdurnym artykule przeczytałam, że nieleczone szybko ataki paniki prowadzą do schizofrenii ;stop

Moglibyśmy stworzyć wątek, w którym opiszemy swoje najdłuzsze, najcięższe ataki paniki ze szczegółami? Myślę, że to bardzo pomoże i mi i innym. Chodzenie po forum jest czasem niezłym trigerem, dlatego konkretne wątki jak 'encyklopedia objawów' działają zdecydowanie lepiej w momentach takich kryzysów.

Mój atak paniki trwa już 40 minut. Moje objawy to:

-szaleńczy wręcz lęk
-uczucie, że odpływam / umieram
-roztrzęsienie
-kłopoty z mówieniem (niby mówię normalnie, ale mam wrażenie, że coś jest nie tak / boję się mówić)
-drżę
-mam kompletnie splątany mózg, czuję jakbym wypiła z 2 litry wódki i miała jednocześnie amnezję
-mdłości
-biegunka

Będę meeega wdzięczna jeśli ktoś tu jest i dopisze swój najgorszy i najdłuższy atak paniki. I pocieszy, bo sobie w tym momencie nie radzę kompletnie :buu:
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

24 listopada 2020, o 00:58

AniaJa pisze:
23 listopada 2020, o 23:25
Hej, chciałabym sobie pomóc, ale i innym osobom. Piszę to w trakcie ekstremalnego ataku paniki, który trwa już 40 minut. Lęk jest obezwładniający, czuję, że odpływam, że zaraz voś pęknie, zemdleję, umrę, rozerwie mnie, że coś mi się stanie. Przed chwilą jeszcze w jakimś bzdurnym artykule przeczytałam, że nieleczone szybko ataki paniki prowadzą do schizofrenii ;stop

Moglibyśmy stworzyć wątek, w którym opiszemy swoje najdłuzsze, najcięższe ataki paniki ze szczegółami? Myślę, że to bardzo pomoże i mi i innym. Chodzenie po forum jest czasem niezłym trigerem, dlatego konkretne wątki jak 'encyklopedia objawów' działają zdecydowanie lepiej w momentach takich kryzysów.

Mój atak paniki trwa już 40 minut. Moje objawy to:

-szaleńczy wręcz lęk
-uczucie, że odpływam / umieram
-roztrzęsienie
-kłopoty z mówieniem (niby mówię normalnie, ale mam wrażenie, że coś jest nie tak / boję się mówić)
-drżę
-mam kompletnie splątany mózg, czuję jakbym wypiła z 2 litry wódki i miała jednocześnie amnezję
-mdłości
-biegunka

Będę meeega wdzięczna jeśli ktoś tu jest i dopisze swój najgorszy i najdłuższy atak paniki. I pocieszy, bo sobie w tym momencie nie radzę kompletnie :buu:
Mój najdłuższy atak paniki trwał chyba z 2 dni :D To było pewnie milion ataków jeden pod drugim ale dla mnie zlewało się to w całość.
Chciałam położyć się spać i się zaczęło: telepawki takie, że niemal miotało mną po łożku, drgawki, zimno, gorąco, ból brzucha, ból mięśni, mdłości, wrażenie omdlewania, wrażenie odlatywania, zapadania się, serce kołatało, przeskakiwało, zatrzymywało się i gwałtowanie ruszało, duszności, wrażenie braku powierza, panika level master, wrażenie, że mi odjeba·o , że zaraz zaczne krzyczeć, płakać, albo latać w piżamie po osiedlu. :luz: Pobudzenie jakbym się Bóg wie czego nabrała. Odrealnienie, wrażenie, że nic już nie jest takie same, że świat się zmienił, że ja sie zmieniłam, że to już koniec. Lęk prze śmiercią, szaleństwem, tym, że sobię coś zrobię. Kurna co ja nie czułam, chyba wszystko czułam :roll:
W końcu pojechałam na SOR gdzie mój atak paniki trwał dalej dlatego biegłam to do łazienki i to na zewnatrz, aż się na mnie ludzie gapili, co mnie średnio ruszało, bo panika trwała w najlepsze :DD Zrobili mi badania, oczywiście ok, wysłali do domu z holterem , a panika dalej trwała, bo zasnąć jak nie mogłam tak nie mogłam, bo co chwilę wybudzałam się z telepaniem i całym pakietem wymienionych wyżej atrakcji.

Na atak paniki najlepsza reakcja to oczywiście brak reakcji, im bardziej reagujesz tym bardziej to nakręcasz, a to nic innego jak po prostu wyładowanie. Jak burza, którą trzeba przeczekać, niech sobie pogrzmi i przejdzie. Po co szarpać się z burzą albo się jej bać. Przyjdzie, pójdzie i tyle. Im mniej Twojego zainteresowania tym słabsze doznania i krótszy czas trwania.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
cagan13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 19 września 2020, o 00:24

24 listopada 2020, o 06:24

Czesc. Moj atak paniki trwal 2 dni. To istne szalenstwo. Cokolwiek ja to utrzymywalem gdyz niewiedza jak przez to przechodzic nasilala jego. Dzis wiem i ty zdecydowanie rowniez ze on nic nie moze jedynie straszy i obezwladnia mysli ruch i przede wszytskm splyca max oddech
Awatar użytkownika
AniaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 4 października 2018, o 09:40

24 listopada 2020, o 08:33

To straszne, a z drugiej strony bardzo pocieszające. Bo ja niestety mam głębokie przeświadczenie, że taki stan mi szkodzi, że jest coraz gorzej, że mój organizm się niszczy. Ledwo co spałam, takim nieprzyjemnym snem i od rana czuję niepokój, pieczenie w klatce, pobolewanie. Nie umiem się odnaleźć. Ja do tej pory miałam głównie stany lękowe, takie na pograniczu ataku paniki...ale to co wczoraj się stało to istne bagno po prostu. Nawet afobam nie pomógł, a nie chcę zwiększać dawki i w ogóle najchętniej bym go już nie brała. Lekarz twierdził, że jedno opakowanie (30 tabletek) mogę wziąć, nawet biorąc codziennie i na pewno się nie uzaleźnię, a ja wzięłam już 16 razy (co 2-3 dzień) i czuję, że coś jest nie tak.

Jednocześnie przeżywamy właśnie traumę życiową i ja czuję, że mój organizm jest na to za słaby (albo raczej myślę tak - lękowe)...

Dzięki za te wpisy, one mnie trzymają trochę na powierzchni, skoro przetrwalialiście takie stany to może ja też ogarnę. Oby więcej wpisów się pojawiło😔
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

24 listopada 2020, o 11:23

AniaJa pisze:
24 listopada 2020, o 08:33
To straszne, a z drugiej strony bardzo pocieszające. Bo ja niestety mam głębokie przeświadczenie, że taki stan mi szkodzi, że jest coraz gorzej, że mój organizm się niszczy. Ledwo co spałam, takim nieprzyjemnym snem i od rana czuję niepokój, pieczenie w klatce, pobolewanie. Nie umiem się odnaleźć. Ja do tej pory miałam głównie stany lękowe, takie na pograniczu ataku paniki...ale to co wczoraj się stało to istne bagno po prostu. Nawet afobam nie pomógł, a nie chcę zwiększać dawki i w ogóle najchętniej bym go już nie brała. Lekarz twierdził, że jedno opakowanie (30 tabletek) mogę wziąć, nawet biorąc codziennie i na pewno się nie uzaleźnię, a ja wzięłam już 16 razy (co 2-3 dzień) i czuję, że coś jest nie tak.

Jednocześnie przeżywamy właśnie traumę życiową i ja czuję, że mój organizm jest na to za słaby (albo raczej myślę tak - lękowe)...

Dzięki za te wpisy, one mnie trzymają trochę na powierzchni, skoro przetrwalialiście takie stany to może ja też ogarnę. Oby więcej wpisów się pojawiło😔
Ataki paniki nie są niebezpieczne dla Twojego życia, oczywiście ja doskonale wiem jak się wtedy czujesz, ale pomyśl sobie który to już raz ? Co w związku z tym ? Niby umierasz, a ciągle żyjesz. Oczywiście trzeba dzięki psychoterapii to wszystko ogarniać bo wiadomo jak to wpływa na Twoje życie, organizm się tak szybko i łatwo nie niszczy, w końcu on sam decyduje o aktywacji stanu zagrożenia lub jego zdezaktywowaniu. Sam mam kilka lat zaburzenie, dd i wyniki badań mimo tylu lat są dobre, w normie oczywiście nie ma co ukrywać że jakiś wpływ to wszystko ma no bo też nie jest dobrze jak człowiekowi ciągle wali serce, lub dusi się czy cokolwiek ale nie bój się tego że organizm jest już do niczego. To tak nie działa. Rozumiem że było lepiej, teraz jest gorzej bo są ataki, wcześniej było to tak na pograniczu ale piszesz też o przeżywanej traumie i dlaczego teraz dziwi Cię to że obecnie jest jak jest ? Przecież ma to na Ciebie na pewno ogromny wpływ, organizm też daje o tym znać właśnie pod postacią ataków, tych wszystkich dolegliwości, jednak dla Ciebie jest to dramat, nakręca lęk czyli nie widać tego zrozumienia emocjonalnego że przecież masz prawo się teraz tak czuć, a to wszystko to reakcje mojego organizmu na zaistniałą sytuację. Proszę też nie czytaj w internecie bzdur takich jak ta że od ataków rozwija się schiza. Nic z tych rzeczy, nie czytaj tego bo się nakręcasz, zresztą po co czytać kłamstwa, lepiej szukaj sprawdzonej wiedzy, pytaj lekarzy. Nie uzależniłaś się na pewno od afobamu, miesiąc codziennego brania to jest taki wyznacznik żeby dalej nie kontynuować leczenia benzo, bardziej uzależniłaś się psychicznie że zejdzie mi wtedy atak, poczuje się lepiej i tutaj trzeba uważać ale to wszystko w granicach rozsądku, można oczywiście doraźnie się wspomóc, nawet teraz niech będzie to codziennie skoro jest jakaś trauma ale stosuj się przede wszystkim do zaleceń lekarza. Afobam ma tzw. tolerancję czyli potrzebujesz większej dawki leku żeby mieć ten sam efekt, być może już masz tego przejawy bo piszesz że nie pomógł, lub po prostu nie pomógł bo tak też może być, sam miałem takie przypadki że raz pomógł raz nie, raz lepiej raz gorzej, nie jestem lekarzem ale właśnie to kwestia tolerancji po prostu.

Najważniejsze to co Ty sama robisz aby z tego wyjść ? Co uważasz o lekach, czy uważasz że tylko one mogą tutaj pomóc i trzeba je brać, i że Ty nie masz tutaj nic do powiedzenia ? Otóż do powiedzenia masz najwięcej Ty, żadne leki, żadne techniki zaradcze, tylko Ty, bo to Twoje myślenie, wiara i przekonania na jakieś tematy kształtują to czy wystąpi zaburzenie czy nie, czy wkręcisz się w nie czy nie. Jak wygląda praca nad sobą obecnie, czy wcześniej, miałaś jakaś terapię ? Czytałaś forum, oglądałaś filmiki ?
Awatar użytkownika
AniaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 4 października 2018, o 09:40

24 listopada 2020, o 12:42

Nowy7 pisze:
24 listopada 2020, o 11:23

Ataki paniki nie są niebezpieczne dla Twojego życia, oczywiście ja doskonale wiem jak się wtedy czujesz, ale pomyśl sobie który to już raz ? Co w związku z tym ? Niby umierasz, a ciągle żyjesz. Oczywiście trzeba dzięki psychoterapii to wszystko ogarniać bo wiadomo jak to wpływa na Twoje życie, organizm się tak szybko i łatwo nie niszczy, w końcu on sam decyduje o aktywacji stanu zagrożenia lub jego zdezaktywowaniu. Sam mam kilka lat zaburzenie, dd i wyniki badań mimo tylu lat są dobre, w normie oczywiście nie ma co ukrywać że jakiś wpływ to wszystko ma no bo też nie jest dobrze jak człowiekowi ciągle wali serce, lub dusi się czy cokolwiek ale nie bój się tego że organizm jest już do niczego. To tak nie działa. Rozumiem że było lepiej, teraz jest gorzej bo są ataki, wcześniej było to tak na pograniczu ale piszesz też o przeżywanej traumie i dlaczego teraz dziwi Cię to że obecnie jest jak jest ? Przecież ma to na Ciebie na pewno ogromny wpływ, organizm też daje o tym znać właśnie pod postacią ataków, tych wszystkich dolegliwości, jednak dla Ciebie jest to dramat, nakręca lęk czyli nie widać tego zrozumienia emocjonalnego że przecież masz prawo się teraz tak czuć, a to wszystko to reakcje mojego organizmu na zaistniałą sytuację. Proszę też nie czytaj w internecie bzdur takich jak ta że od ataków rozwija się schiza. Nic z tych rzeczy, nie czytaj tego bo się nakręcasz, zresztą po co czytać kłamstwa, lepiej szukaj sprawdzonej wiedzy, pytaj lekarzy. Nie uzależniłaś się na pewno od afobamu, miesiąc codziennego brania to jest taki wyznacznik żeby dalej nie kontynuować leczenia benzo, bardziej uzależniłaś się psychicznie że zejdzie mi wtedy atak, poczuje się lepiej i tutaj trzeba uważać ale to wszystko w granicach rozsądku, można oczywiście doraźnie się wspomóc, nawet teraz niech będzie to codziennie skoro jest jakaś trauma ale stosuj się przede wszystkim do zaleceń lekarza. Afobam ma tzw. tolerancję czyli potrzebujesz większej dawki leku żeby mieć ten sam efekt, być może już masz tego przejawy bo piszesz że nie pomógł, lub po prostu nie pomógł bo tak też może być, sam miałem takie przypadki że raz pomógł raz nie, raz lepiej raz gorzej, nie jestem lekarzem ale właśnie to kwestia tolerancji po prostu.

Najważniejsze to co Ty sama robisz aby z tego wyjść ? Co uważasz o lekach, czy uważasz że tylko one mogą tutaj pomóc i trzeba je brać, i że Ty nie masz tutaj nic do powiedzenia ? Otóż do powiedzenia masz najwięcej Ty, żadne leki, żadne techniki zaradcze, tylko Ty, bo to Twoje myślenie, wiara i przekonania na jakieś tematy kształtują to czy wystąpi zaburzenie czy nie, czy wkręcisz się w nie czy nie. Jak wygląda praca nad sobą obecnie, czy wcześniej, miałaś jakaś terapię ? Czytałaś forum, oglądałaś filmiki ?
Dzięki za wsparcie. Ja mam zaburzenie od 2016, a od 2018 takie hardkorowe już (mam GAD, w którym w zasadzie przez większość czasu czuję się jak na skraju ataku paniki). Ta jesień, wzrosty statystyk covidowych spowodowały, że bardzo mi się pogorszyło i po 2 latach zdecydowałam się wziąc Afobam. Dziś wzięłam piereszą dawkę Zoloftu. Od dwóch lat jestem na terapii, przeszłam nawet przez grupę, było już naprawdę nieźle (miałam takie stany raz na tydzień, to był raj)...ale ostatnio miałam spore pogorszenie, a na początku tygodnia bliska mi osoba trafiła pod respirator z powodu Covida.

Ja w teorii wszystko rozumiem, ale nie umiem uwierzyć rzeczywiście kiedy jestem w takim stanie, że nic mi nie grozi. Widzę też, że postrzegam organizm jako coś bardzo kruchego.
Wczorajszy stan to coś zupełnie nowego i stfasznego dla mnie. Nie wiem jak Wam się udaje uwierzyć, że to nam nie zagraża.

Dzięki, takie wpisy mega pomagają. Przeżyłam w tym tygodniu nieprawdopodobny stres i to się strasznie na mnie odbija. Ja w dodatku mam w zwyczaju się "zamrażać" wiec kiedy cala rodzina szlochała, ja się spionizowałam, opiekowałam wszystkimi i teraz kiedy inni już są w pionie ja się boję, po prostu strasznie boję i czuję zagrożona.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

24 listopada 2020, o 16:33

AniaJa pisze:
24 listopada 2020, o 12:42

Dzięki za wsparcie. Ja mam zaburzenie od 2016, a od 2018 takie hardkorowe już (mam GAD, w którym w zasadzie przez większość czasu czuję się jak na skraju ataku paniki). Ta jesień, wzrosty statystyk covidowych spowodowały, że bardzo mi się pogorszyło i po 2 latach zdecydowałam się wziąc Afobam. Dziś wzięłam piereszą dawkę Zoloftu. Od dwóch lat jestem na terapii, przeszłam nawet przez grupę, było już naprawdę nieźle (miałam takie stany raz na tydzień, to był raj)...ale ostatnio miałam spore pogorszenie, a na początku tygodnia bliska mi osoba trafiła pod respirator z powodu Covida.

Ja w teorii wszystko rozumiem, ale nie umiem uwierzyć rzeczywiście kiedy jestem w takim stanie, że nic mi nie grozi. Widzę też, że postrzegam organizm jako coś bardzo kruchego.
Wczorajszy stan to coś zupełnie nowego i stfasznego dla mnie. Nie wiem jak Wam się udaje uwierzyć, że to nam nie zagraża.

Dzięki, takie wpisy mega pomagają. Przeżyłam w tym tygodniu nieprawdopodobny stres i to się strasznie na mnie odbija. Ja w dodatku mam w zwyczaju się "zamrażać" wiec kiedy cala rodzina szlochała, ja się spionizowałam, opiekowałam wszystkimi i teraz kiedy inni już są w pionie ja się boję, po prostu strasznie boję i czuję zagrożona.
Wiesz że GAD to lęk szczególny o coś konkretnego, jakbyś się sama siebie miała zapytać to na pewno byś znalazła odpowiedź i konkretnie byś wymieniła wszystkie rzeczy których się boisz, dlatego bojąc się o różne rzeczy odczuwamy ciągle lęk myśląc że mamy lęk uogólniony, wolnoplynacy i nie wiadomo w sumie dlaczego, myślimy że po prostu mamy ciągle lęk i my nie mamy w ogóle na to wpływu, on jest nie wiadomo skąd i nic się nie da zrobić. Dlatego musisz wiedzieć że to lęk szczególny o jakieś różne kwestie a skumulowane, gdzie ciągle się o nie boisz dają efekt ciągłego lęku czyli niby GAD gdzie mówię jak się zastanowisz i to rozbijesz to wyjdą Ci lęki o konkretne rzeczy, a nie że przyszedł mi lęk wolnoplynacy nie wiadomo czemu i nic się nie da z tym zrobić. Oczywiście że się da.

Co do covidu no jest to teraz obawa nr. 1 i cóż trzeba podejść do tego w taki sposób że okej stosuje się do obostrzeń, zakładam maskę, dezynfekcja ale nie mam pełnej 100% kontroli nad tym czy się zarażę czy nie i to dotyczy każdego z nas, nie tylko Ciebie. Wszystko jedziemy na tym samym wózku że tak powiem i trzeba umieć się odnaleźć mimo wszystko w tym co tu i teraz, jaka jest obecnie sytuacja. Lęk w niczym mi tutaj nie pomoże, nie rozwiąże problemu, ale dlaczego on jest, bo się boisz i ok rozumiem ja też się boję ale w tym wszystkim trzeba znaleźć balans, równowagę. Jesteśmy świadomi jak jest, ale życie również dalej się toczy i niestety pandemia będzie teraz jego częścią, pozostaje tylko akceptacja i przyjęcie tej nowej rzeczywistości. Trzeba się w niej odnaleźć, nie mamy po prostu innego wyjścia. Rozumiem też tą traumę, trzymaj się myśli że będzie wszystko dobrze, zobacz nie dzieje się tak tylko u Ciebie, teraz na prawdę wszędzie dzieją się takie historie, wiem że ciężko przyjąć fakt że dlaczego akurat nas, ale tak po prostu jest i nie warto spędzać czasu na analizy tego, gdzie tak na prawdę nie ma na to odpowiedzi, trzeba się już z tym po prostu zmierzyć bo to już jest fakt, to się dzieje i trzeba postarać się po prostu to przejść najlepiej i jak najspokojniej na ile się da. Nerwy niczego nie zmienią, nie przyśpiesza w niczym nie pomogą, a jak wpływają na Twój stan - sama widzisz. Wiem że bardzo trudne, wiem że bardzo ciężkie ale to jedyna słuszna opcja. Nie jesteś sama w takich sytuacjach uwierz.

Wczoraj po prostu zaburzenie dało nowe, inne objawy bądź bardziej nasilone ale to nadal zaburzenie, które nic Ci złego nie zrobi. Słuchaj to nie jest tak że sam organizm daje zaburzenie żeby nas, siebie zabić. Jaka w tym logika, sens ? Przecież naszym głównym celem jest przetrwanie, to dlaczego organizm by chciał sam nas zabić, w ogóle słyszałaś o takich przypadkach że ktoś dostał nerwicy, umarł przecież to się za przeproszeniem kupy nie trzyma. Organizm tylko aktywuje reakcje walcz-uciekaj bo uważa że jest taka potrzeba, bo ciągle się czymś stresujemy, martwimy, obawiamy o coś, on chce wytłumaczenia dlaczego ciągle tak jest, nie rozróżnia tego że nic realnego się nam nie dzieje, ale on czuje się tak samo jak przy realnym zagrożeniu, ale nie widzi go więc uaktywnia nerwicę, tematy zastępcze aby wyjaśnić dlaczego się tak czuję jak przy realnym zagrożeniu. Nic nadzwyczajnego się tutaj nie dzieje, są ta reakcję psychiczne, fizjologiczne na lęk, stres nieważne że nie ma realnego zagrożenia przy którym takie objawy bardzo by nam pomogły aby przeżyć - umysł czuje się tak samo jak przy realnym i daje te wszystkie objawy aby nam pomóc w tym przetrwaniu, lecz my skupiamy się na tych objawach jako na zagrożeniu i potegujemy sobie tylko ten lęk. Kluczem jest zrozumienie że te objawy są od przestraszonego umysłu, nadmiaru lęku i stresu i nie zagrażają naszemu życiu. Dlaczego uważasz że my wierzymy i tak łatwo to nam przychodzi. Ty zacznij wierzyć, zobacz który to już raz ? Co się wydarzyło ? Przepraszam że tak napiszę, ale chcę żebyś zrozumiała - od 4 lat umierasz, ciągle ciągle umierasz i jakoś nie umarlaś to co to znaczy ? Jakieś wnioski z tego wysunełaś że coś tutaj chyba jest nie tak. I masz rację jest nie tak - bo Ty ciągle wierzysz że coś się z Tobą dzieje, umierasz i stąd ciągłe podtrzymujesz stan zagrożenia. Cała filozofia dlaczego Ci to nie mija - bo Ty ciągle wierzysz w zagrożenie, że umrzesz że to i to się stanie i tak dalej i tak dalej. W takich warunkach nie ma szans aby się to poprawiło, bo Ty ciągle to utrzymujesz. Ja widzę że nie obraź się ale chyba trafiłaś na złego terapeutę skoro przez 2 lata popełniasz podstawowy błąd. Przepraszam ale to nie jest nic przeciw Tobie, to wszystko dla Twojego dobra abyś w końcu ruszyła do przodu, zrozumiała to wszystko, dość już chyba masz tej szarpaniny od 4 lat ? Czas w końcu to zmienić. Czas zadbać też o siebie w pierwszej kolejności, bo obecnie dbasz o innych jak piszesz a Ty ? Kto się lepiej Tobą zajmie niż Ty sama ? Potrzebna jest Ci tylko i aż wiedza, Twoja własną pracą i zmiana podejścia/myślenia to wszystko znajdziesz tutaj na forum i w filmikach na YouTube.
Awatar użytkownika
AniaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 4 października 2018, o 09:40

24 listopada 2020, o 20:50

Nowy7 pisze:
24 listopada 2020, o 16:33

Wiesz że GAD to lęk szczególny o coś konkretnego, jakbyś się sama siebie miała zapytać to na pewno byś znalazła odpowiedź i konkretnie byś wymieniła wszystkie rzeczy których się boisz, dlatego bojąc się o różne rzeczy odczuwamy ciągle lęk myśląc że mamy lęk uogólniony, wolnoplynacy i nie wiadomo w sumie dlaczego, myślimy że po prostu mamy ciągle lęk i my nie mamy w ogóle na to wpływu, on jest nie wiadomo skąd i nic się nie da zrobić. Dlatego musisz wiedzieć że to lęk szczególny o jakieś różne kwestie a skumulowane, gdzie ciągle się o nie boisz dają efekt ciągłego lęku czyli niby GAD gdzie mówię jak się zastanowisz i to rozbijesz to wyjdą Ci lęki o konkretne rzeczy, a nie że przyszedł mi lęk wolnoplynacy nie wiadomo czemu i nic się nie da z tym zrobić. Oczywiście że się da.

Co do covidu no jest to teraz obawa nr. 1 i cóż trzeba podejść do tego w taki sposób że okej stosuje się do obostrzeń, zakładam maskę, dezynfekcja ale nie mam pełnej 100% kontroli nad tym czy się zarażę czy nie i to dotyczy każdego z nas, nie tylko Ciebie. Wszystko jedziemy na tym samym wózku że tak powiem i trzeba umieć się odnaleźć mimo wszystko w tym co tu i teraz, jaka jest obecnie sytuacja. Lęk w niczym mi tutaj nie pomoże, nie rozwiąże problemu, ale dlaczego on jest, bo się boisz i ok rozumiem ja też się boję ale w tym wszystkim trzeba znaleźć balans, równowagę. Jesteśmy świadomi jak jest, ale życie również dalej się toczy i niestety pandemia będzie teraz jego częścią, pozostaje tylko akceptacja i przyjęcie tej nowej rzeczywistości. Trzeba się w niej odnaleźć, nie mamy po prostu innego wyjścia. Rozumiem też tą traumę, trzymaj się myśli że będzie wszystko dobrze, zobacz nie dzieje się tak tylko u Ciebie, teraz na prawdę wszędzie dzieją się takie historie, wiem że ciężko przyjąć fakt że dlaczego akurat nas, ale tak po prostu jest i nie warto spędzać czasu na analizy tego, gdzie tak na prawdę nie ma na to odpowiedzi, trzeba się już z tym po prostu zmierzyć bo to już jest fakt, to się dzieje i trzeba postarać się po prostu to przejść najlepiej i jak najspokojniej na ile się da. Nerwy niczego nie zmienią, nie przyśpiesza w niczym nie pomogą, a jak wpływają na Twój stan - sama widzisz. Wiem że bardzo trudne, wiem że bardzo ciężkie ale to jedyna słuszna opcja. Nie jesteś sama w takich sytuacjach uwierz.

Wczoraj po prostu zaburzenie dało nowe, inne objawy bądź bardziej nasilone ale to nadal zaburzenie, które nic Ci złego nie zrobi. Słuchaj to nie jest tak że sam organizm daje zaburzenie żeby nas, siebie zabić. Jaka w tym logika, sens ? Przecież naszym głównym celem jest przetrwanie, to dlaczego organizm by chciał sam nas zabić, w ogóle słyszałaś o takich przypadkach że ktoś dostał nerwicy, umarł przecież to się za przeproszeniem kupy nie trzyma. Organizm tylko aktywuje reakcje walcz-uciekaj bo uważa że jest taka potrzeba, bo ciągle się czymś stresujemy, martwimy, obawiamy o coś, on chce wytłumaczenia dlaczego ciągle tak jest, nie rozróżnia tego że nic realnego się nam nie dzieje, ale on czuje się tak samo jak przy realnym zagrożeniu, ale nie widzi go więc uaktywnia nerwicę, tematy zastępcze aby wyjaśnić dlaczego się tak czuję jak przy realnym zagrożeniu. Nic nadzwyczajnego się tutaj nie dzieje, są ta reakcję psychiczne, fizjologiczne na lęk, stres nieważne że nie ma realnego zagrożenia przy którym takie objawy bardzo by nam pomogły aby przeżyć - umysł czuje się tak samo jak przy realnym i daje te wszystkie objawy aby nam pomóc w tym przetrwaniu, lecz my skupiamy się na tych objawach jako na zagrożeniu i potegujemy sobie tylko ten lęk. Kluczem jest zrozumienie że te objawy są od przestraszonego umysłu, nadmiaru lęku i stresu i nie zagrażają naszemu życiu. Dlaczego uważasz że my wierzymy i tak łatwo to nam przychodzi. Ty zacznij wierzyć, zobacz który to już raz ? Co się wydarzyło ? Przepraszam że tak napiszę, ale chcę żebyś zrozumiała - od 4 lat umierasz, ciągle ciągle umierasz i jakoś nie umarlaś to co to znaczy ? Jakieś wnioski z tego wysunełaś że coś tutaj chyba jest nie tak. I masz rację jest nie tak - bo Ty ciągle wierzysz że coś się z Tobą dzieje, umierasz i stąd ciągłe podtrzymujesz stan zagrożenia. Cała filozofia dlaczego Ci to nie mija - bo Ty ciągle wierzysz w zagrożenie, że umrzesz że to i to się stanie i tak dalej i tak dalej. W takich warunkach nie ma szans aby się to poprawiło, bo Ty ciągle to utrzymujesz. Ja widzę że nie obraź się ale chyba trafiłaś na złego terapeutę skoro przez 2 lata popełniasz podstawowy błąd. Przepraszam ale to nie jest nic przeciw Tobie, to wszystko dla Twojego dobra abyś w końcu ruszyła do przodu, zrozumiała to wszystko, dość już chyba masz tej szarpaniny od 4 lat ? Czas w końcu to zmienić. Czas zadbać też o siebie w pierwszej kolejności, bo obecnie dbasz o innych jak piszesz a Ty ? Kto się lepiej Tobą zajmie niż Ty sama ? Potrzebna jest Ci tylko i aż wiedza, Twoja własną pracą i zmiana podejścia/myślenia to wszystko znajdziesz tutaj na forum i w filmikach na YouTube.
Naprawdę mega Ci dziękuję, mega mi pomagasz się zdystansować. U mnie (tak normalnie) jest kilka faz (one pojawiają się naprzemienne)
1. Lęk przed chorobami / śmiercią to mój główny konik i wokół tego wszystko się kręci. Kiedy się boję to jestem w opłakanym, ale paradoksalnie "normalnym" stanie, wszystko jest racjonalne, wiem czego się boję, czuję przed tym lęk, logiczne
2. Stany lękowe (tylko wtedy kiedy nie mam natężonych lęków zdrowotnych), najczęściej połączone z lekkim napięciowym bólem głowy. Wtedy odczuwam lęk, napięcie w ciele, dyskomfort...i faktycznie do dziś za każdym razie nie umiem uwierzyć, że to stan lękowy, analizuję, boję się tego...i zdaję sobie sprawę, że ta wątpliwość jest jak klej niestety
3. Stany depresyjne wtórne po ogromnym stresie związanym z 1 i 2 lub tak jak teraz po traumatycznych przeżyciach. Kiedy stan lękowy połączg mi się z depresyjnym to dzieje się to co wczoraj i to co właśnie próbuje mi się teraz wbić. Wtedy boję się wszystkiego, a świat wydaje się strasznym miejscem. Teraz np boję się spać...już to raz miałam i pokonałam, a teraz jak tylko robi się ciemno mnie zalewa lęk.

Wzięłam dziś pierwszą dawkę Zoloftu (1/8 tabletki na razie :D ) i zobaczymy. Myślę też od jakiegoś czasu nad spotkaniem online z innym terapeutą bo mam wrażenie, że jednak jesteśmy w martwym punkcie, chociaż wielu rzeczy się nauczyłam przez te dwa lata.

A Ty lepiej w tej chwili funkcjknujesz? Dużo bardzo czytam na forum i dużo o osobach, które z tego wyszly. Był moment, że myślałam, że też niebawem mi się to uda, ale pojawiła się pandemia i uderzyła w moje lęki zdrowotne.
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

24 listopada 2020, o 22:25

Ze stanami depresyjny to często ( nie zawsze ) działa wg schematu

1. Stresy, stresy, stresy ale ja jestem silna, inni niech płaczą, ale nie ja.
No i inni płaczą, rozklejają się, a Ty się starasz być silna za wszystkich.
2. Przychodzą lęki. Zaczynasz nadmiernie się martwić codziennymi sprawami, analizowac przeszłość albo np. przesadnie niepokoić się o swoje zdrowie, ale
dalej starasz się być silna.
3. Przychodzą jeszcze większe lęki, pojawiają się somaty, natrętne myśli, ataki paniki.
A Ty dalej starasz się to wszystko ogarnąć i być silna, więc szarpiesz się z tym, walczysz no i w końcu przychodzi...
4. Depresja ( czy też stany depresyjne, jak zwał tak zwał ), jak sama nazwa wskazuję jest to stan w którym odchodzi presja ale przychodzi zniechęcenie, apatia, brak sensu istnienia itp.
Gdy zbyt długo próbujemy być silni i zbyt długo walczymy to niemal pewne jest że dojdziemy do punktu 4.
I teraz co robić żeby do niego nie zmierzać a i przy okazji żeby ogarnąć jeszcze punkt 2 i 3
Wrócić do punkt 1 i pozwolić sobię na słabość, przyzwolić sobie na różne stany, na różne emocje, na różne wrażenia,
puścić to wszystko co tak kurczowo trzymasz i pilnujesz. Naprawdę silny jest ten kto się nie boi swojej słabości.
Dlatego trzeba przestać unikać błędów, bo co to za życie bez błędów? To znerwicowane życie pełne ciągłego niepokoju. Dopuścić różne emocje, nie zaprzeczać im i nie uciekac przed nimi. Przestać się spinać rekacjami ciała, bo nie jesteś szwajcarskim zegarekiem żeby miało wszystko idealnie działać, to normalne, że serce czasem odpierdziela, a w głowie może się zakręcić. Im więcej rzeczy dopuszczasz tym mniej się spinasz. Na im więcej emocji sobie pozwalasz tym łatwiej one przepływają. Większość nerwicowców skupia się na tym żeby pilnować życia, żeby zapobiegać, nie dopuszczać do jakiś sytuacji gdy tymczasem w życiu nie o to chodzi, ale o to żeby jak najwięcej przeżywać i uczyć się sobie z tym radzić. I podobnie jest z atakami paniki, często osoby które ich doświadczają chca do nich nie dopuścić gdy tymczasem chodzi o to żeby nauczyć się je odpowiednio przechodzić, bo tylko wtedy ataki paniki nie będą dla nich problemem.

Pozdrawiam :friend:
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
AniaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 4 października 2018, o 09:40

24 listopada 2020, o 22:46

Katja pisze:
24 listopada 2020, o 22:25
Ze stanami depresyjny to często ( nie zawsze ) działa wg schematu

1. Stresy, stresy, stresy ale ja jestem silna, inni niech płaczą, ale nie ja.
No i inni płaczą, rozklejają się, a Ty się starasz być silna za wszystkich.
2. Przychodzą lęki. Zaczynasz nadmiernie się martwić codziennymi sprawami, analizowac przeszłość albo np. przesadnie niepokoić się o swoje zdrowie, ale
dalej starasz się być silna.
3. Przychodzą jeszcze większe lęki, pojawiają się somaty, natrętne myśli, ataki paniki.
A Ty dalej starasz się to wszystko ogarnąć i być silna, więc szarpiesz się z tym, walczysz no i w końcu przychodzi...
4. Depresja ( czy też stany depresyjne, jak zwał tak zwał ), jak sama nazwa wskazuję jest to stan w którym odchodzi presja ale przychodzi zniechęcenie, apatia, brak sensu istnienia itp.
Gdy zbyt długo próbujemy być silni i zbyt długo walczymy to niemal pewne jest że dojdziemy do punktu 4.
I teraz co robić żeby do niego nie zmierzać a i przy okazji żeby ogarnąć jeszcze punkt 2 i 3
Wrócić do punkt 1 i pozwolić sobię na słabość, przyzwolić sobie na różne stany, na różne emocje, na różne wrażenia,
puścić to wszystko co tak kurczowo trzymasz i pilnujesz. Naprawdę silny jest ten kto się nie boi swojej słabości.
Dlatego trzeba przestać unikać błędów, bo co to za życie bez błędów? To znerwicowane życie pełne ciągłego niepokoju. Dopuścić różne emocje, nie zaprzeczać im i nie uciekac przed nimi. Przestać się spinać rekacjami ciała, bo nie jesteś szwajcarskim zegarekiem żeby miało wszystko idealnie działać, to normalne, że serce czasem odpierdziela, a w głowie może się zakręcić. Im więcej rzeczy dopuszczasz tym mniej się spinasz. Na im więcej emocji sobie pozwalasz tym łatwiej one przepływają. Większość nerwicowców skupia się na tym żeby pilnować życia, żeby zapobiegać, nie dopuszczać do jakiś sytuacji gdy tymczasem w życiu nie o to chodzi, ale o to żeby jak najwięcej przeżywać i uczyć się sobie z tym radzić. I podobnie jest z atakami paniki, często osoby które ich doświadczają chca do nich nie dopuścić gdy tymczasem chodzi o to żeby nauczyć się je odpowiednio przechodzić, bo tylko wtedy ataki paniki nie będą dla nich problemem.

Pozdrawiam :friend:
Jest w tym taaak dużo prawdy o mnie, że głowa mała. Ja przejmuje emocje wszystkich naokoło, nie mam barier, jak słyszę, że ktoś jest chory to ja to czuję, wczuwam się w ułamku sekundy...a potem nie radzę sobie z tymi emocjami, są jak grad więc staram się je odpędzać, nie czuć ich, spionizować sie. W tym wypadku wczuwałam się w to co czują moi bliscy, chora osoba...a potem trzęsłam się w nocy i dusiłam i starałam się tego nie przeżywać. To dziś mam depresje + stan lękowy + derealizację jednocześnie uhuhuh

Ja rzeczywiście walczę z tymi stanami. Eh.

Bardzo Ci dziękuję za rady ;thx Właśnie leżę ze stanem lękowym, ale depresja jakby trochę odpuszcza, a ją najgorzej znoszę ;brr
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

24 listopada 2020, o 23:15

AniaJa pisze:
24 listopada 2020, o 22:46
Katja pisze:
24 listopada 2020, o 22:25
Ze stanami depresyjny to często ( nie zawsze ) działa wg schematu

1. Stresy, stresy, stresy ale ja jestem silna, inni niech płaczą, ale nie ja.
No i inni płaczą, rozklejają się, a Ty się starasz być silna za wszystkich.
2. Przychodzą lęki. Zaczynasz nadmiernie się martwić codziennymi sprawami, analizowac przeszłość albo np. przesadnie niepokoić się o swoje zdrowie, ale
dalej starasz się być silna.
3. Przychodzą jeszcze większe lęki, pojawiają się somaty, natrętne myśli, ataki paniki.
A Ty dalej starasz się to wszystko ogarnąć i być silna, więc szarpiesz się z tym, walczysz no i w końcu przychodzi...
4. Depresja ( czy też stany depresyjne, jak zwał tak zwał ), jak sama nazwa wskazuję jest to stan w którym odchodzi presja ale przychodzi zniechęcenie, apatia, brak sensu istnienia itp.
Gdy zbyt długo próbujemy być silni i zbyt długo walczymy to niemal pewne jest że dojdziemy do punktu 4.
I teraz co robić żeby do niego nie zmierzać a i przy okazji żeby ogarnąć jeszcze punkt 2 i 3
Wrócić do punkt 1 i pozwolić sobię na słabość, przyzwolić sobie na różne stany, na różne emocje, na różne wrażenia,
puścić to wszystko co tak kurczowo trzymasz i pilnujesz. Naprawdę silny jest ten kto się nie boi swojej słabości.
Dlatego trzeba przestać unikać błędów, bo co to za życie bez błędów? To znerwicowane życie pełne ciągłego niepokoju. Dopuścić różne emocje, nie zaprzeczać im i nie uciekac przed nimi. Przestać się spinać rekacjami ciała, bo nie jesteś szwajcarskim zegarekiem żeby miało wszystko idealnie działać, to normalne, że serce czasem odpierdziela, a w głowie może się zakręcić. Im więcej rzeczy dopuszczasz tym mniej się spinasz. Na im więcej emocji sobie pozwalasz tym łatwiej one przepływają. Większość nerwicowców skupia się na tym żeby pilnować życia, żeby zapobiegać, nie dopuszczać do jakiś sytuacji gdy tymczasem w życiu nie o to chodzi, ale o to żeby jak najwięcej przeżywać i uczyć się sobie z tym radzić. I podobnie jest z atakami paniki, często osoby które ich doświadczają chca do nich nie dopuścić gdy tymczasem chodzi o to żeby nauczyć się je odpowiednio przechodzić, bo tylko wtedy ataki paniki nie będą dla nich problemem.

Pozdrawiam :friend:
Jest w tym taaak dużo prawdy o mnie, że głowa mała. Ja przejmuje emocje wszystkich naokoło, nie mam barier, jak słyszę, że ktoś jest chory to ja to czuję, wczuwam się w ułamku sekundy...a potem nie radzę sobie z tymi emocjami, są jak grad więc staram się je odpędzać, nie czuć ich, spionizować sie. W tym wypadku wczuwałam się w to co czują moi bliscy, chora osoba...a potem trzęsłam się w nocy i dusiłam i starałam się tego nie przeżywać. To dziś mam depresje + stan lękowy + derealizację jednocześnie uhuhuh

Ja rzeczywiście walczę z tymi stanami. Eh.

Bardzo Ci dziękuję za rady ;thx Właśnie leżę ze stanem lękowym, ale depresja jakby trochę odpuszcza, a ją najgorzej znoszę ;brr
Tak coś właśnie czułam, że typ przejęty jak ja ;)
Z właśnego doświadczenia mogę Ci doradzić, że powinnaś

a. nauczyć się stawiania pewnych granic
Troszkę się jednak zdystansować od problemów innych, nie brać na siebie odpowiedzialności za wszystko dookoła, nauczyć się w pierwszej kolejności troszczyć się o siebie, bo człowiek który nie troszczy się o siebie stanie się problemem dla innych. Więc jak zależy Ci na innych to troszcz się o siebie ;)
b. pogodzić się z własnymi emocjami, no jest wrażliwcem i będziesz miała różne fajne doznania z tego tytułu, ale warto podchodzić do tego z ...humorem. Pośmiać się z tych swoich reakcji ciała, wiesz ile osób teraz na świecie telepie i dusi, może ktoś nawet pędzi na SOR :D . Nie blokuj tych emocji, niech sobie płyną, pozwól im płynąć bez odpędzania się od nich, pozwól sobie to poprzeżywać, popłacz. Nie mówię o pogrążaniu się w Bóg wie jakim dramcie, bo to nie w tym rzecz żeby pogrążać się totalnie w tych emocjach, ale też nie można się od nich totalnie odgradzać, zaprzeczać im. Chodzi o taki zdrowy normalny stosunek do tego, że emocje są. Brak emocji to stan nieboszczyka, a Ty żyjesz i musisz odczuwać emocje.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
AniaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 4 października 2018, o 09:40

25 listopada 2020, o 05:58

Katja pisze:
24 listopada 2020, o 22:25

Tak coś właśnie czułam, że typ przejęty jak ja ;)
Z właśnego doświadczenia mogę Ci doradzić, że powinnaś

a. nauczyć się stawiania pewnych granic
Troszkę się jednak zdystansować od problemów innych, nie brać na siebie odpowiedzialności za wszystko dookoła, nauczyć się w pierwszej kolejności troszczyć się o siebie, bo człowiek który nie troszczy się o siebie stanie się problemem dla innych. Więc jak zależy Ci na innych to troszcz się o siebie ;)
b. pogodzić się z własnymi emocjami, no jest wrażliwcem i będziesz miała różne fajne doznania z tego tytułu, ale warto podchodzić do tego z ...humorem. Pośmiać się z tych swoich reakcji ciała, wiesz ile osób teraz na świecie telepie i dusi, może ktoś nawet pędzi na SOR :D . Nie blokuj tych emocji, niech sobie płyną, pozwól im płynąć bez odpędzania się od nich, pozwól sobie to poprzeżywać, popłacz. Nie mówię o pogrążaniu się w Bóg wie jakim dramcie, bo to nie w tym rzecz żeby pogrążać się totalnie w tych emocjach, ale też nie można się od nich totalnie odgradzać, zaprzeczać im. Chodzi o taki zdrowy normalny stosunek do tego, że emocje są. Brak emocji to stan nieboszczyka, a Ty żyjesz i musisz odczuwać emocje.
A jak sobie radzić z paskudnymi myślami? Dziś udało mi się normalnie zasnąć, bez męczenia się, przed 24 (sukces), ale obudziłam się o 5 rano, leżę, próbuję się czymś zająć i tysiąc tragicznych myśli w głowie (one mnie jakby bombardują), o chorobach bliskich, moich, o bardzo konkretnych sytuacjach, z detalami, bardzo przerażającymi...całe wiadra tych myśli mam...trochę się z nimi mocuję bo mnie nieźle straszą. Wiem, że powinny przepływać, wiem, że zadaniem mózgu jest tworzyć myśli bezustannie i w ten sposób przepracowuje pewne tematy, wiem, że nie powinnam ich chwytać, ale w praktyce czuję się fatalnie jak jeden po drugim pojawiają mi się tragiczne obrazy w głowie, a ja chciałabym poczuć relaks i zasnąć jeszcze na chwilkę...
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

25 listopada 2020, o 14:21

AniaJa pisze:
25 listopada 2020, o 05:58
Katja pisze:
24 listopada 2020, o 22:25

Tak coś właśnie czułam, że typ przejęty jak ja ;)
Z właśnego doświadczenia mogę Ci doradzić, że powinnaś

a. nauczyć się stawiania pewnych granic
Troszkę się jednak zdystansować od problemów innych, nie brać na siebie odpowiedzialności za wszystko dookoła, nauczyć się w pierwszej kolejności troszczyć się o siebie, bo człowiek który nie troszczy się o siebie stanie się problemem dla innych. Więc jak zależy Ci na innych to troszcz się o siebie ;)
b. pogodzić się z własnymi emocjami, no jest wrażliwcem i będziesz miała różne fajne doznania z tego tytułu, ale warto podchodzić do tego z ...humorem. Pośmiać się z tych swoich reakcji ciała, wiesz ile osób teraz na świecie telepie i dusi, może ktoś nawet pędzi na SOR :D . Nie blokuj tych emocji, niech sobie płyną, pozwól im płynąć bez odpędzania się od nich, pozwól sobie to poprzeżywać, popłacz. Nie mówię o pogrążaniu się w Bóg wie jakim dramcie, bo to nie w tym rzecz żeby pogrążać się totalnie w tych emocjach, ale też nie można się od nich totalnie odgradzać, zaprzeczać im. Chodzi o taki zdrowy normalny stosunek do tego, że emocje są. Brak emocji to stan nieboszczyka, a Ty żyjesz i musisz odczuwać emocje.
A jak sobie radzić z paskudnymi myślami? Dziś udało mi się normalnie zasnąć, bez męczenia się, przed 24 (sukces), ale obudziłam się o 5 rano, leżę, próbuję się czymś zająć i tysiąc tragicznych myśli w głowie (one mnie jakby bombardują), o chorobach bliskich, moich, o bardzo konkretnych sytuacjach, z detalami, bardzo przerażającymi...całe wiadra tych myśli mam...trochę się z nimi mocuję bo mnie nieźle straszą. Wiem, że powinny przepływać, wiem, że zadaniem mózgu jest tworzyć myśli bezustannie i w ten sposób przepracowuje pewne tematy, wiem, że nie powinnam ich chwytać, ale w praktyce czuję się fatalnie jak jeden po drugim pojawiają mi się tragiczne obrazy w głowie, a ja chciałabym poczuć relaks i zasnąć jeszcze na chwilkę...
Po pierwsze zaakceptować, że są, bo jak będziesz ciągle w przekonaniu, że chciałabyś się zrelaksować i zasnąć, a tu myśli, których nie chcesz mieć i dlaczego Cię to spotyka, to będziesz się jeszcze bardziej nakręcała, a myśli przez to będzie jeszcze więcej. Więc na początek akceptacja stanu rzeczy; no jesteś zestresowana i masz takie myśli. Tak jak przy przeziębieniu leci z nosa tak przy zaburzeniu są tego typu myśli, no i trudno. Druga sprawa to nie mocować się z nimi, nie dyskutować tylko albo obserwować, albo olewać i zajmować głowę czyms innym a jak się nie da to można je wyśmiewać lub metoda bardziej agresywna tj. np. powiedzieć im wypierdala* bo gówno mnie obchodzi co macie do powiedzenia, grunt żeby w nie nie wchodzić, nie zawierzać im, nie nakręcać się ich treścią. Kiedyś tu zrobiłam o tym wpis przepuszczanie-t15746.html
Na takie wczesne podbudki najlepsze jest olewanie tego faktu, nie robienie sobie z tego historii, obudziłaś się ze wcześnie to trudno, zrób sobie rumianek, poczytaj coś, zajmij się czymś przyjemnym zamiast leżeć w łóżku i nerwowo kręcić się z boku na boku próbując rozpaczliwie zasnąć. Im bardziej będzie nerwowo tym mniejsza szansa na sen.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Awatar użytkownika
AniaJa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 78
Rejestracja: 4 października 2018, o 09:40

27 listopada 2020, o 04:25

Katja pisze:
25 listopada 2020, o 14:21

Po pierwsze zaakceptować, że są, bo jak będziesz ciągle w przekonaniu, że chciałabyś się zrelaksować i zasnąć, a tu myśli, których nie chcesz mieć i dlaczego Cię to spotyka, to będziesz się jeszcze bardziej nakręcała, a myśli przez to będzie jeszcze więcej. Więc na początek akceptacja stanu rzeczy; no jesteś zestresowana i masz takie myśli. Tak jak przy przeziębieniu leci z nosa tak przy zaburzeniu są tego typu myśli, no i trudno. Druga sprawa to nie mocować się z nimi, nie dyskutować tylko albo obserwować, albo olewać i zajmować głowę czyms innym a jak się nie da to można je wyśmiewać lub metoda bardziej agresywna tj. np. powiedzieć im wypierdala* bo gówno mnie obchodzi co macie do powiedzenia, grunt żeby w nie nie wchodzić, nie zawierzać im, nie nakręcać się ich treścią. Kiedyś tu zrobiłam o tym wpis przepuszczanie-t15746.html
Na takie wczesne podbudki najlepsze jest olewanie tego faktu, nie robienie sobie z tego historii, obudziłaś się ze wcześnie to trudno, zrób sobie rumianek, poczytaj coś, zajmij się czymś przyjemnym zamiast leżeć w łóżku i nerwowo kręcić się z boku na boku próbując rozpaczliwie zasnąć. Im bardziej będzie nerwowo tym mniejsza szansa na sen.
Wczoraj dzięki Twoim radom nie spinania się na sen po przebudzeniu nawet zasnęłam. Dziś (biorę Zoloft 3 dzień) po przeczytaniu, że ktoś na forum ma wrażenie, że słyszy głosy po nim, obudziłam się o 4 rano i schiza, analizowanie tego czy myślę jak zwykle, czy inaczej, czy coś mi się nie dzieje. Te analizy to już totalna nowość dla mnie. Wczoraj niestety wjechał mi taki stan lękowy, że aż wzięłam Afobam. Teraz leżę i analizuję każdy dźwięk🥴 W teorii wiem, że zaburzenie lękowe to zaburzenie lękowe i kropka, ale...oj nienawidzę tego budzeniansię o 4-5 ostatnio bez opcji zaśnięcia szybko z powrotem 🤢

Dziękuję Wam za pomoc. Mam full nawrót (mimo, że nigdy całkiem z zaburzenia nie wyszłam, ale było już o niebo lepiej), jeszcze czuję się naprawdę słabo na początku tego Zoloftu😣 Mam nadzieję, że warto wytrzymać...
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

27 listopada 2020, o 15:05

AniaJa pisze:
27 listopada 2020, o 04:25
Katja pisze:
25 listopada 2020, o 14:21

Po pierwsze zaakceptować, że są, bo jak będziesz ciągle w przekonaniu, że chciałabyś się zrelaksować i zasnąć, a tu myśli, których nie chcesz mieć i dlaczego Cię to spotyka, to będziesz się jeszcze bardziej nakręcała, a myśli przez to będzie jeszcze więcej. Więc na początek akceptacja stanu rzeczy; no jesteś zestresowana i masz takie myśli. Tak jak przy przeziębieniu leci z nosa tak przy zaburzeniu są tego typu myśli, no i trudno. Druga sprawa to nie mocować się z nimi, nie dyskutować tylko albo obserwować, albo olewać i zajmować głowę czyms innym a jak się nie da to można je wyśmiewać lub metoda bardziej agresywna tj. np. powiedzieć im wypierdala* bo gówno mnie obchodzi co macie do powiedzenia, grunt żeby w nie nie wchodzić, nie zawierzać im, nie nakręcać się ich treścią. Kiedyś tu zrobiłam o tym wpis przepuszczanie-t15746.html
Na takie wczesne podbudki najlepsze jest olewanie tego faktu, nie robienie sobie z tego historii, obudziłaś się ze wcześnie to trudno, zrób sobie rumianek, poczytaj coś, zajmij się czymś przyjemnym zamiast leżeć w łóżku i nerwowo kręcić się z boku na boku próbując rozpaczliwie zasnąć. Im bardziej będzie nerwowo tym mniejsza szansa na sen.
Wczoraj dzięki Twoim radom nie spinania się na sen po przebudzeniu nawet zasnęłam. Dziś (biorę Zoloft 3 dzień) po przeczytaniu, że ktoś na forum ma wrażenie, że słyszy głosy po nim, obudziłam się o 4 rano i schiza, analizowanie tego czy myślę jak zwykle, czy inaczej, czy coś mi się nie dzieje. Te analizy to już totalna nowość dla mnie. Wczoraj niestety wjechał mi taki stan lękowy, że aż wzięłam Afobam. Teraz leżę i analizuję każdy dźwięk🥴 W teorii wiem, że zaburzenie lękowe to zaburzenie lękowe i kropka, ale...oj nienawidzę tego budzeniansię o 4-5 ostatnio bez opcji zaśnięcia szybko z powrotem 🤢

Dziękuję Wam za pomoc. Mam full nawrót (mimo, że nigdy całkiem z zaburzenia nie wyszłam, ale było już o niebo lepiej), jeszcze czuję się naprawdę słabo na początku tego Zoloftu😣 Mam nadzieję, że warto wytrzymać...
Pierwsza sprawa to po co czytasz?
Sama robiłam długo ten błąd, że pół dnia czytałam o objawach innych ludzi, a drugie pół wszystkie je miałam.
Daj sobię spokój z tą lekturą bo to do niczego Ci niepotrzebne.
Czytaj rzeczy przydatne ( tj. materiały itp ) zamiast sama podsuwać umysłowi kolejne wkręty.

Druga sprawa, to zaburzenie polega na jednej wielkiej analizie, na ciągłym skanowaniu, pilnowaniu i analizowaniu rzeczywistości pod kątem ewentualnych zagrożeń ( oczywiście mózg w zaburzeniu widzi zagrożenie we wszystkim ) , więc jesteś pewna, że ta analiza to dla Ciebie nowość? ;,,
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
ODPOWIEDZ