

Czesc, witam wszystkich, mam na imie Patrycja i mam 23 lata i pochodze z Czestochowy, niezmiernie sie ciesze ze znalazlam ta strone i ze moge sie tutaj oprzec na waszych zmaganiach z nerwica. Moja nerwica mnie dopadla 2 lata temu ale nie chce zaglebiac sie tu i teraz w szczegoly objawow bo i tak je kazdy pewnie dobrze zna.Natomiast z moja nerwica jest tak ze ja czuje sie zle zawsze i wszedzie a najbardziej po wyjsciu z domu, po podrozy do jakiegos sklapu wiekszego, od razu dostaje fiola, atakow, napadow paniki, buja mna, zarzuca, dusi, serce wyskakuje, nie wiem co sie dzieje, kiedys mialam przypadek ze tak spanikowalam ze mialam uczucie ze nie wiem ktora droge wybrac do domu i rozplakalam sie na srodku chodnika, ogolnie ludzie mi powtarzaja mloda jestes, nie wymyslaj no ja nie wiem czy tak sie zyc da

I nie znaczy ze ja cale 2 lata tak sobie w tym siedze ale ogolnie to na poczatku bralam leki, najpierw cital - nie pomogl, potem bralam Mozarin i nie moge powiedziec bo dawka 15 mg dala rezultaty i naprawde mi nerwica minela zupelnie ale do czasu az odstawilam w tym roku i tak od sierpnia ubieglego roku na nowo wpadlam w to samo. Mam tego po dziurki w nosie juz zlego samopoczucia.
Terapia owszem zaliczona pierwszy raz do leku ale krotko bo wedlug mnie pani psycholog ciagle mi mowila ze cos musi we mnie siedziec, a ja mam naprawde dobra i zgrana rodzine, naprawde nie mialam problemow ze znajomymi, nie mialam problemow z niesmialoscia, nigdy nie mialam z tym problemow na szczescie.
I dlatego najbardziej co mnie uderzylo to ze tu u was przeczytalam ze nerwica wcale nie musi miec poczatku w jakis problemach wewnatrznych, co mnie bardzo zaciekawilo, bo ja dostalam pierwszego napadu leku po tym jak prawie zemdlalam ze stresu podczas zabiegu inwazyjnego mojej mamy, po prostu miala ciezki zabieg i ja jadac do niej do szpitala dostalam napadu paniki, nawet nie jakiegos wielkiego ale krecilo mi sie w glowie, dusilo mnie, serce walilo, czulam sie jakas wyalienowana ze swiata, zdretwialy mi policzki i twarz. W szpitalu poszlam do pielegniarki ta mi kazala posiedziec w poczekalni, przyszedl lekarz po godzinie, pomacal, poogladal, powiedzial nerwy, dali mi jakis plyn ochydny w smaku i jakos przeczekalam i wrocilam do domu ale od tego momentu to sie powtarzalo juz codziennie i bylo pozniej coraz gorzej. Bylam badana pod roznym katem i wyniki byly prawidlowe.
Na pierwszej terapi ciagle dociekalam relacji z matka...a ja twierdze ze to po prostu od stresu mi sie tak zrobilo a potem sie nakrecilam i nabralo to takich rozmarow i tu pytanie do Was, czy ja dobrze rozumuje?? Czy od stresu takiego moglam wpasc nerwice i nie musze doszukiwac przyczyn w rodzinie tylko skupic sie na wyjsciu z tej nerwicy?
I teraz co do wyjscia to u mnie jest tak ze ja niestety bardzo sie boje i jestem zmeczona tymi objawami, wychodzac gdzies dostaje napadow strachu, palpitacji, serce mi sie przewraca, robi mi sie niedobrze, czuje sie obca na swiecie (chyba derealizacja) i niestety wracam do domu i wyje pol dnia ze wyjsc nie moge i ze nie daje rady.
Ludzie wokol zupelnie mnie nie rozumieja, mloda, ladna, taka grzeczna, zdolna i blablabla a ja od paru miesiecy inwalidka.
Czy moze mi pomoc to ze ja bede wychodzila z tymi atakami i przelamywala ta bariere strachu?? Czy ja na pewno nie upadne od takiego ataku paniki? Boje sie tego najbardziej ze walne na ulicy i koniec a te objawy sa bardzo realne i mocne, czy od nerwicy moze mi sie cos stac?
Mam nowa psycholog od pazdziernika, rzadko chodze bo co drugi tydzien, ona mowi ze zbudowalam sobie wokol mur i teraz musze go powoli burzyc i no przyznaje jej racje i czytajac tutaj ludzi co pozdrowieli to dochodze do wniosku ze tu prawie kazdy tak sie tlukla z ta nerwica az do skutku i ze to tedy droga.
Ale chce zrozumiec czy to jest na pewno bezpieczne? Czy ja moge z nasilonym napadem paniki nie wiedzac co sie dzieje wychodzic z domu dalej i dalej? czy to na tym polega?
Mialo by ckrotko ale no musialam sedno ujac, sorry
