Witam wszystkich, czytywałem wasze forum od czasu do czasu i bardzo mi pomagało teraz jednak chciałbym sie dowiedzieć czegoś opisując swoja konkretną historie z nerwicą i całymi zaburzeniami lękowo-depresyjnymi.
18 marca 2018 mialem pierwszy atak paniki na trzeźwo ktory mnie strasznie przeraził, 20 marca trafilem do psychiatry i dostalem sulpiryd i spamilan, bywało przeróżnie, z poczatku wydawało mi sie ze jest ok, potem pojawiała sie derealizacja, jakies dni strasznie depresyjne, natretne mysli egzystencjalne, tak 2-3 dni w tygodniu byly kiepskie, a potem po prostu przejmowalem sie tym ze nie moge funkcjonowac jak kiedys, trafilem do psychologa na psychoterapia poznawczo-behawioralną, myśle ze bardzo duzo mi to pomagało ale wymagało czasu, postanowilem udac sie na kontrole do swojego psychiatry ktory uznal ze trzeba dopisac mi do listy leków Miravil, od tego czasu to słowo budzi we mnie bardzo negatywne emocje, Miravil wszedł straszliwie, pogorszyło mi sie strasznie, dostawalem strasznych mysli w stylu ze nie kocham swoich rodzicow, ktore doprowadzaly mnie do szalenstwa! Postanowiłem wiec zmienic psychiatre, nowy psychiatra kazał odrzucic wszystko co bralem do tej pory i zapisał mi Duloxetine Mylan w minimalnej dawce 30mg dziennie!. Od tego czasu zaczeło sie poprawiać, ilosc dni depresyjno-lękowych byly coraz mniejsze, dawniej bylem troche odludkiem ktory bal sie poznawac nowych ludzi i patrzec im w oczy, mialem duzo znajomosci internetowych jednak przez lęk balem sie spotykac z nimi w swiecie rzeczywistym, dzięki terapii otwarłem sie na ludzi, zacząłem jezdzic w miejsca o ktorych bym nigdy nie pomyslal, spotykalem znajomych ktorych znalem lata w internecie, nawiązałem pierwszą powazniejsza relacje z kobieta, co wczesniej wydawało mi sie jakas abstrakcją, oczywiscie zdarzały mi sie tez gorsze dni ale juz coraz rzadziej, napady mysli egzystencjalnych pojawialy sie raz na miesiac.
Po jakis 2-3 miesiacach bardzo dobrych, bez zadnych dni lękowo-depresyjnych, czyli mniej wiecej wtedy kiedy wybił rok terapii lekiem Duloxetyna, psychiatra moj uznal ze pora odstawic lek, bo jest juz o wiele lepiej. Więc postanowilem ze powoli bede zmniejszał dawki, przez 1 tydzien bralem 3/4 leku, potem przez kilka dni 2/4 i od 20 lipca tego roku bralem 1/4 tabletki... do dziś...
Dziś rano spotkało mnie coś takiego, wyśle wiadomosc którą wyslalem do swojego psychiatry:
Dzień dobry, pojawił się u mnie dziwny niepokój, postaram się zaraz dokładnie wyjaśnić o co chodzi. Więc tak: Kupiłem sobie kolagen gdyż mam coraz rzadsze włosy a wyczytałem w internecie że on na to pomaga, pisało że należy go brać na czczo, często w nocy budziłem się żeby sprawdzić godzinę żeby był jakiś odstęp przed śniadaniem żeby wziąć ten kolagen, około 6:20 wziąłem kolagen i poszedłem do lazienki, na posiedzeniu postanowiłem poczytać w internecie jakie mogą być skutki uboczne stosowania wyczytałem tam kilka i że lepiej nie przekraczać dawki 4g na dzień, a ja wziąłem 5g jak pisało na opakowaniu, w tamtym momencie pomyślałem że może troche zawalilem ale ok, poszedłem dalej spać ale nie.moglem juz zasnąć, potem podczas śniadania myśląc trochę o tym kolagenie odczułem dziwny przypływ strachu, tak jakbym się czegoś przestraszył, co wzbudziło uczucie niepokoju, bo ta reakcja organizmu wydała mi się przesadzona, od razu straciłem apetyt i zaczęła się lekka biegunka, zdaje sobie sprawę że po jednej dawce kolagenu większej niż zalecana nic strasznego się nie stanie a nawet jeśli to te skutki uboczne nie są jakieś straszne, mimo to odczuwam jakiś dziwny niepokój i zaczyna mnie to martwic, zmniejszyłem dwa dni temu dawkę duloxetyny na 1/4 tabletki, dziś po całym zajściu już wziąłem 2/4 i teraz zastanawiam się czy ta dziwna lękowa reakcja nie była spowodowana odstawianiem leku... Może jednak nie powinienem go odstawić? Cała sytuacja wydaje mi się dziwna a reakcja nieadekwatna do tej całej sytuacji, mimo wszydtko autentycznie czuję niepokój i to mnie bardzo martwi, nie wiem o co chodzi i dodatkowo martwie sie że chyba w moim przypadku odstawienie leku może być niemożliwe.
Ostatnie miesiace były bardzo dobre, więc czulem sie już dość pewnie, a tu dzisiaj taka niespodzianka.
I teraz drodzy towarzysze, nie za bardzo wiem co i dlaczego tak sie stało, czy to przez to ze odstawiam leki? Moze nie powinienem odstawiac leku?
Licze na jakas odpowiedz bo juz zaczynam sie martwic ze mam nawroty, a juz tak dobrze było...
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Moja historia z nerwicą i dzień dzisiejszy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 89
- Rejestracja: 6 listopada 2018, o 21:31
Hmmm witaj przede wszystkim i mam najpierw do ciebie pytanie, czy Ty naprawdę kiedykolwiek uważałeś, że przyjmując rok czasu jakikolwiek lek jest on w stanie na trwałe zmienić w Tobie styl myślenia i odczuwania emocji? Nie wiem czy to odstawienie leku wpłynęło na to co dziś ci się przydarzyło ale na pewno to reakcja nerwicowa, które wszyscy tu dobrze znamy. Trochę też chyba źle rozumiesz leczenie lekami. To nigdy trwale nic nie zmienia. Nie szłabym jednak w tą stronę że to wina odstawiania ale też inaczej spojrzała na kwestię samych leków antydepresyjnych bo takie podejście gubi potem trochę jak nie jest tak samo jak podczas brania.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: 10 sierpnia 2018, o 19:44
Psychiatra mi powiedział że takie leczenie trwa rok, więc uznalem że skoro tak, to po roku nie powinienem odczuwać takiego lęku z byle powodu, tym bardziej że od dawna nic złego się nie działo :0 teraz się trochę się boje ze znów mi zacznie wracać derealizacja i cała reszta straszliwych rzeczy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: 10 sierpnia 2018, o 19:44
Dalszy rozwój:
Przez dobry tydzien po powyższym poście, zacząłem powracac do normalnosci, wyjechalem sobie do znajomych i bylo spoko ale.... w sobote 3 sierpnia byłem świadkiem rozmowy na czacie że życie nie ma sensu, że czeka nas tylko strata bliskich no i ogolnie jest fuj że żyjemy, przerazila mnie ta myśl, uznalem ze w sumie to faktycznie tak jest i zyjemy w świecie straszliwym i przeszedł mnie straszny lęk, a ze przeszedl mnie lęk to znow zaczalem sie martwic ze nerwica mi wraca, wieczorem juz sie uspokoilem i bylo calkiem dobrze. Następnego dnia w niedziele (04.08.2019r) zaraz po przebudzeniu bylem jakby w stanie lękowym i od razu mialem myśli ze znowu sie zaczyna, znów ta nerwica, znow czuje lęk, wczoraj znow to sie pojawilo. Uznałem ze nie mam zamiaru dluzej sie z tym męczyć i wziąłem 1/4 tabletki sedamu, po jakims czasie sie uspokoilem i dzien byl calkiem spoko, co jakis czas nachodzila mnie jednak myśl ze "Czuje sie lepiej tylko dlatego ze rano wzialem sedam, gdyby nie to, to ten dzien bylby kiepski" ale sobie myslalem "no ale wzialem sedam wiec jestem teraz bezpieczny", jednak ta myśl ze to tylko dzieki lekowi gdzies powracała, wczoraj sluchalem sobie "Odburzanie według DivoVica: Segment 3: Jak sobie radzić z lękowymi myślami" żeby sie uzbroić w wiedze do walki, padł tam tekst ze organizm czuje sie w stanie zagrozenia i takie mysli sie pojawiaja, pomyslalem "O cholera, czyli znow jestem w stanie zagrozenia i bede musial walczyc z tymi myslami na nowo, rano wzialem sedam wiec poki co jest spoko". Dziś rano chwile po przebudzeniu pojawily sie mysli ze nerwica wrocila, ze wczoraj bylo mi lepiej tylko przez to ze bralem sedam, ze dzis nie moge go wziąć bo wtedy uzaleznie swoj umysł od tego ze tylko dzieki sedamowi jest mi lepiej, co bedzie potem prowadzilo do uzaleznienia fizyczengo, dzis juz nie mam zadnej pomocy a moj organizm jest w trybie lękowym i znow beda mnie czekaly ciezkie dni, a przeciez w weekend chcialem gdzies wyjechac do znajomych.
I to sie znow nakręca.
Czy ten sedam faktycznie mial taka moc zeby uspokoic moj orgazm na tyle zeby nie brac do siebie az tak tych mysli? Czy po prostu wierzac w ten sedam sam sie jakos broniłem?
Czy bez tego leku będe w stanie przezyc dzisiejszy dzien tak calkiem dobrze jak wczorajszy?
A moze jednak powinienem jakis czas brac sedam do poki ten 'stan zagrozenia' w organizmie nie przeminie?
(duloxetyne biore caly czas)
pomocy
Przez dobry tydzien po powyższym poście, zacząłem powracac do normalnosci, wyjechalem sobie do znajomych i bylo spoko ale.... w sobote 3 sierpnia byłem świadkiem rozmowy na czacie że życie nie ma sensu, że czeka nas tylko strata bliskich no i ogolnie jest fuj że żyjemy, przerazila mnie ta myśl, uznalem ze w sumie to faktycznie tak jest i zyjemy w świecie straszliwym i przeszedł mnie straszny lęk, a ze przeszedl mnie lęk to znow zaczalem sie martwic ze nerwica mi wraca, wieczorem juz sie uspokoilem i bylo calkiem dobrze. Następnego dnia w niedziele (04.08.2019r) zaraz po przebudzeniu bylem jakby w stanie lękowym i od razu mialem myśli ze znowu sie zaczyna, znów ta nerwica, znow czuje lęk, wczoraj znow to sie pojawilo. Uznałem ze nie mam zamiaru dluzej sie z tym męczyć i wziąłem 1/4 tabletki sedamu, po jakims czasie sie uspokoilem i dzien byl calkiem spoko, co jakis czas nachodzila mnie jednak myśl ze "Czuje sie lepiej tylko dlatego ze rano wzialem sedam, gdyby nie to, to ten dzien bylby kiepski" ale sobie myslalem "no ale wzialem sedam wiec jestem teraz bezpieczny", jednak ta myśl ze to tylko dzieki lekowi gdzies powracała, wczoraj sluchalem sobie "Odburzanie według DivoVica: Segment 3: Jak sobie radzić z lękowymi myślami" żeby sie uzbroić w wiedze do walki, padł tam tekst ze organizm czuje sie w stanie zagrozenia i takie mysli sie pojawiaja, pomyslalem "O cholera, czyli znow jestem w stanie zagrozenia i bede musial walczyc z tymi myslami na nowo, rano wzialem sedam wiec poki co jest spoko". Dziś rano chwile po przebudzeniu pojawily sie mysli ze nerwica wrocila, ze wczoraj bylo mi lepiej tylko przez to ze bralem sedam, ze dzis nie moge go wziąć bo wtedy uzaleznie swoj umysł od tego ze tylko dzieki sedamowi jest mi lepiej, co bedzie potem prowadzilo do uzaleznienia fizyczengo, dzis juz nie mam zadnej pomocy a moj organizm jest w trybie lękowym i znow beda mnie czekaly ciezkie dni, a przeciez w weekend chcialem gdzies wyjechac do znajomych.
I to sie znow nakręca.
Czy ten sedam faktycznie mial taka moc zeby uspokoic moj orgazm na tyle zeby nie brac do siebie az tak tych mysli? Czy po prostu wierzac w ten sedam sam sie jakos broniłem?
Czy bez tego leku będe w stanie przezyc dzisiejszy dzien tak calkiem dobrze jak wczorajszy?
A moze jednak powinienem jakis czas brac sedam do poki ten 'stan zagrozenia' w organizmie nie przeminie?
(duloxetyne biore caly czas)
pomocy