5 maja 2019, o 01:30
Cześć kochani.
Muszę, bo się uduszę. Jest 1:21 a ja siedzę i wyję. Myślę, że mam sm. Wszystkie objawy się zgadzają. Miałam już wcześniej (w zeszłym roku) uczucie jakby mi ktoś głowę wbijał w ziemię, takie dziwne ciągnięcie do dołu, nasilało się p dłuższym chodzeniu, teraz to mam nawet jak leżę lub siedzę, tak od wczoraj. Do tego pojawiły się zawroty głowy. Od dłuższego czasu przed zaśnięciem zawsze skacze mi jedna noga w taki dziwny sposób, jakby prąd przez nią przechodził. Rok temu miałam szumy uszne, laryngolog dał mi leki, po których szumy przeszły, ale dał też skierowanie na rezonans z przepływem naczyń, na który oczywiście nie pojechałam. I żałuję. Bo teraz objawy są dużo gorsze, wygląda to na typowe 'rzuty' choroby. Mrowienie, prądy, bóle stawów. Wahania nastroju okropne. I ten ucisk głowy w dół! I uczucie ciepła w kręgosłupie lub w kościach. A no i zawroty głowy... I mdłości. To wszystko od wczoraj nasilone.
Ostatnio wracają mi różne dziwne objawy nerwicy, mimo, że od września zeszłego roku było super, wszystko minęło, trwało to dobre 3-4 miesiące, kiedy naprawdę nieźle się czułam psychicznie, ale potem doszło zapalenie tarczycy, podejrzenie hashi, ale przeciwciała się schowały, znowu czułam się okej i od kilku dni takie hece. Ja mam już dość. Nie mam siły, naprawdę. Męczę się z tym wszystkim już 6 lat i ciągle raz na górze, raz na dole. Wydaje mi się nawet, jeśli chodzi o zmienność nastroju, że ja mam jakieś delikatne spektrum dwubiegunowości.
Ale najbardziej teraz martwią mnie te objawy neurologiczne. Jestem sama z moim synem, prowadzę firmę, muszę być zdrowa, żeby nas utrzymać. I szczerze mówiąc już po prostu nie chce mi się wierzyć, że to tylko nerwica. Depresja i lęki są objawem psychicznym przy SM. Do tego te prądy i mrowienia, wzrok jeszcze jako taki,a le w pn umawiam się do neurologa.
Nie wiem w sumie po co to piszę, pewnie po to, że może ktoś z Was miał podobnie. A może jest ktoś, kto choruje na sm? Chociaż czytałam już na forach o objawach początkowych, są bardzo różne. Już nie czytam, bo nie wyrabiam psychicznie, a było już ze mną tak świetnie. Nigdy bym się nie spodziewała, że mój stan może się pogorszyć z dnia na dzień.
W moim życiu nic się nie wydarzyło. Faktem jest, że żona mojego taty miała poważny wypadek, ale przeżyła, jest pod opieką w szpitalu i jest z nią w miarę ok, ja po tej wiadomości żyłam nadal i realizowałam swoje plany, już nie wiem czy to tak na mnie wpłynęło,a le ja czuję, że to sm. Jak byłam młodsza to jakoś zawsze czułam, że to będę miała ;/ wiem, głupie. Jestem rozchwiana emocjonalnie dzisiaj.