Tak jak w temacie. Z lękiem społecznym a dokładnie (strach przed opinią innych ludzi) borykałam się żeby nie skłamać od gówniarza. W szkole znęcano się nade mną . Zarówno psychicznie i również fizycznie. Byłam wyzywana, wyśmiewana bo byłam otyła i dlatego, że mocno odstawałam od rownieśników, ponieważ nie mogłam sobie pozwolić na super ciuszki i inne gadżety w tamtym okresie. To w bardzo mocnym stopniu wykształtowało we mnie ten strach co może ktoś sobie o mnie pomyśleć i co z tym idzie mnóstwo zachowań unikających.
Weszłam w dorosłe życie i Żyłam tak sobie a raczej wegetowałam bo nawet najzwyklesze wyjście było dla mnie mega problemem, ciągle miałam wrażenie obserwacji przez inne osoby i myśli, że oni na bank mnie oceniają, byłam tym wręcz przytłoczona, zalewały mnie poty jak ktoś na mnie spojrzał.
Nie byłam w stanie normalnie nawet dać kase dentyście bo tak latały mi ręce ze strachu. Zadzwonić do kogoś obcego załatwić coś to był wyczyn. Pół dnia potrafiłam układać rozmowy a i tak nie zadzwoniłam.
W większych grupach, gdzie poznawałam nowe osoby była tragedia. Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa a jak już to zrobiłam to się jakalam i koniec końców nie mówiłam nic bo się bałam . I gonitwa myśli przy tym,, wydurniłam się, oni będą się ze mnie śmiać,,. Pamiętam jak dziś jak bardzo chciałam iść na siłownie sama to nie weszłam tam z obawy, że mnie zaraz na bank zjadą, ocenia, wyśmieją. Więc nie poszłam, tylko chodziłam w koło niej. Wręcz ścieżkę wydeptałam i zwiałam na chatę bardziej zesrana jak przed wielkim wyjściem na siłkę,
.Dobra, ale przechodzimy do działania. Gdy już wiedziałam co tak naprawdę mną rządzi zaczęłam do tego podchodzić inaczej oczywiście z pomocą terapeuty, który dał mi wszystkie możliwe narzędzia i rady.
Pracuje z ludźmi cały czas więc ekspozycja była czy mi to się podobało czy nie.
Pierwszym krokiem było przyzwolenie u mnie na drżący głos, trzęsawki rąk, ciała, i inne cuda i tłumaczenie sobie, że przecież to nie jest tak, że każdy człek zaraz mnie ocenia. Bo mają ważniejsze sprawy na głowie jak kminic o mnie dniami o nocami i to, że ich opinia jest mało ważna dla mnie a ważniejsze jest moje zdrowie psychiczne. I tu był szok bo ja przyzwalam a tu zonk taki bo wszystko tak waliło we mnie ze zdwojoną siłą, że myślałam że coś nie tak robię a to jest prawidłowa reakcja na to. Bo emocje krzyczą co się tu kurde dzieje. I stąd to nasilenie.
Dwa musiałam dopuścić do siebie krytykę z, którą miałam ogromny problem. Musiałam przyzwalać, że ktoś może mnie krytykować bo ja też to robię.. Co nie było łatwe.
Jąkanie dało mi popalić bo niby tu człowiek próbuje coś zagadywać do obcych osób a traciłam wątek, nie wiedziałam co ja powiedziałam przed chwilą, czarna dziura. Więc z uporem maniaka z wyrozumieniem dla siebie gadałam z jak największą ilością obcych ludzi. Początkowo dramat tak się cięłam, że głowa mała, ale z czasem coraz lepiej.
Gdy byłam w grupie i z kimś nie miałam wspólnego tematu a była ta niezręczna cisza to tłumaczyłam sobie, że nie musze mieć ze wszystkimi wspólnych zainteresowań i siedziałam dalej. Przeczekiwałam emocje.
Najgorsze chyba dla mnie z całej tej szopki było poczucie obserwowania . Gdzie nie szłam, czułam wzrok na sobie ludzi i myśli i wszystkie towarzyszące objawy.Miałam ochotę uciekać, byle tego nie czuć, zaczęłam chodzić nie jak zawsze między blokami tak żeby było jak najmniej osób a wręcz wchodziłam w dużą grupę ludzi i nie uciekałam. Jak mi nie wyszło i musiałam zwiać bo to było silniejsze to nic się nie stało następnym razem szłam również w tłum ludzi i starałam się zostać trochę dłużej. Z czasem i to poczucie obserwowania zniknęło.
I to nie jest tak, że ja wystawiałam się i nagle pyk lęku nie ma. Myśli też nie ma. Często gęsto było tak, że wymiękałam bo to było za silne,ale metodą prób i błędów próbowałam. Jak zrobiłam Unik, czy cos nie załatwiałam byłam wobec siebie wyrozumiała i poszłam następnym razem.
A teraz na chwilę obecną moje życie zmieniło się o 360 stopni. Z Osoby wycofanej stałam się bardzo towarzyska. Nie zamykam się w czterech ścianach, byle tylko nie czuć się oceniana przez inne osoby. Non stop kogoś poznaje, rozwijam się. Ogólnie nie ma nic na chwilę obecną co towarzyszyło mi większość życia z moim lękiem społecznym

