Witam wszystkich tu zebranych bardzo, bardzo serdecznie

Jestem nową użytkowniczką, lecz już od pewnego czasu śledzę to forum i mam ochotę się wygadać...
Piszę osobny wątek z tego powodu, żeby to co odpiszą inni (mam nadzieję, że doczekam się jakieś odpowiedzi

) trafiało bezpośrednio do mnie.
Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, bo mam miliony myśli w głowie, a też nie chce zbędnie przedłużać. Otóż kiedyś byłam osobą bardzo rozrywkową, "szaloną", robiłam może i "głupie rzeczy" - ale wcale się tym nie przejmowałam. Młoda, pełna energii osoba.... Nie przejmowałam się opinią innych, miałam zawsze własne zdanie na dany temat i trzymałam się swoich zasad. Mimo problemów w domu - ojciec przesadzał z alkoholem i były przez niego awantury (teraz na szczęście się to zmieniło) W gimnazjum miałam wycieczkę 3 dniową i tam stało się coś dziwnego. Poczułam, jakby to co dzieję się aktualnie - nie działo się naprawdę. Czułam się jak we śnie... Byłam przerażona, płakałam, mocno biło mi serce... Nikt nie wiedział co mi jest, a ja nie chciałam się przyznać, bo bałam się reakcji, że jestem jakaś nienormalna

Po powrocie do domu przez pare miesięcy mnie to męczyło, każdy dzień był nierealny i setki pytań "czy ja to ja? " " czy to sen? " Byłam nawet z tym u lekarza, który stwierdził, że to wszystko przez niskie ciśnienie

Potem, po kolejnych miesącach problem ustał sam. Znów byłam wesoła, pełna energii i wróciła mi chęć do życia, choć gdy awantury w domu się nasilały, musiałam być ciągle "gotowa" aby uciec z domu i tego nie słuchać.... (Jak mowilam wyzej juz nie ma tego problemu) Pare lat temu zrobiłam coś okropnego, zdradziłam mojego mężczyznę, z którym byłam 4 lata... Od razu się przyznałam, bo nie mogłam trzymać tego w sobie i się rozstaliśmy. Po pewnym czasie dał mi jednak kolejną szansę, a ja obiecałam sobie, że będę dla niego idealna, bo naprawdę go kocham.. On wybaczył mi zdradę, ja nie mogę sobie jej wybaczyć do tej pory. Obwiniałam się za to bardzo długo, nadal to robię, do niedawna nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze.... Widziałam w sobie tylko negatywy i sama siebie w podświadomości nazywałam "szma**ą" I od tego czasu zaczęły się moje problemy - przejmowania wszystkim i wszystkimi do okoła. Jesteśmy nadal razem. Układa nam się dobrze, ale ciągle w głowie mam myśli, że robię coś nie tak wobec niego. Przejmuję się, gdy porozmawiam z jakimś chłopakiem - bardzo analizuję rozmowy i mam wrażenie, że powiedziałam coś głupiego. Mam ciagle wyrzuty sumienia, że na pewno zrobiłam coś złego, że może tego nie pamiętam? Gdy zażartuję z kimś na jakimś temat od razu mam wrażenie, że zrobiłam duży wstyd i to było takie " gadanie głupot " i się obwiniam o wszystko... Boje się również, że ktoś zniszczy nasze szczęście i albo będzie mówił rzeczy, które nie są prawdą (żeby rozwalić nasz związek), albo przytoczy jakieś "moje gadanie głupot" , bo czasem lubiłam głupio pogadać... Chciałabym z nim wziąć ślub, ale ciągle paraliżuje mnie myśl, że nie jestem szczera wobec niego i że nie staram się jak powinnam. Przejmuję się też innymi rzeczami mianowicie kiedyś swierdziłam, że jakbym troche schudła, byłabym naprawdę fajna laska

Zaczęłam się odchudzać, wszystko szło po mojej myśli i nagle strach " że boje się być atrakcyjna" Boje się, że będę kusić, że będę w centrum uwagi... że, gdy ubiore się ładnie i seksownie ktoś powie, że nie jestem fait w stosunku do mojego mężczyzny... albo, że jestem pusta w środku... Chcę ładnie wyglądać, a bardzo się tego boje.. Przed wyjściem z domu analizuje czy sukienka nie jest za krótka, czy nie za duży dekolt... Jestem młodą osobą i zawsze miałam wyczuty "dobry smak w ubiorze" a teraz po prostu nie wiem na ile sobie pozwolić.... Nie lubię również wychodzić z koleżankami sama, (na imprezy nie chodze, mowie o zwyklym piwku, kawie) mam wrażenie, że nie mogę się ubrać wtedy fajnie.. Nie wiem zupełnie dlaczego. . . 2 lata temu miałam sytuację, że kolega złapał mnie za rękę i patrzył na mnie (odwzajemniłam wzrok) i do tej pory mam wyrzuty sumienia mimo, przyznania się do tego... (Mój TŻ nie widzi w tym, aż takiego problemu) a Ja analizuje, czy na pewno nie bylo wiecej takich sytuacji, czy to moja wina, czy moze cos wiecej bylo???? Przerabiałam analizowanie każdych rozmow, kazdej "posiadówki" ze znajomymi, wszystkiego.. Obawy pogłębiały się dzień po alkoholu... Byłam u psychiatry dostałam leki i rozpoczełam psychoteriapie.... jednak przestałam brac leki bo nie widzialam efektów... W dodatku stwierdzilam, ze to nie jest nerwica, tylko po prostu to jest wszystko moja wina. TAK WIEM, ZE NERWICY NABAWILAM SIE BYC MOZE PRZEZ MOJE durne zachowanie.... Mam wyrzuty sumienia o wszystko i zero wiary w siebie.. Nie jestem juz tą wesołą, pełną życia osoba co kiedys.. Przejmuje sie opinia innych, mam wrazenie, ze ciagle robie cos zle (kazdy wzrok, dotkniecie innej osoby - odbieram jako moja wina, bo pewnie ' kusze ' .. Chcialabym schudnac, wiem ze potrafie, ladnie sie ubierac, ale po prostu sie boje.... Wiem, ze moja wypowiedz jest bardzo pomieszana, ale naprawde mialam miliony mysli w glowie, gdy to pisalam... Bardzo prosze o jakas odpowiedz, rade..... Ps. ciągle wszystkich za wszystko przepraszam, mam wrażenie, że zawalam na każdym kroku i każda taka sytuacja to dla mnie załamanie i tragedia... Przez to popadam w depresję....