Nie wiem czy sobie poradziłam, ale latam bez wspomagaczy i bez dramatu przed.
A było gruboooooo. Pamiętam jak przed moimi pierwszymi przelotami panikowałam tak, że już mnie rodzina nie mogła słuchać, moje przygody na lotniskach z atakami bólu brzucha, że nie mogłam się z leżanki podnieść, albo z ciemnością przez cały rękaw, siadaniem na schodach bo nie pojdę, z dylematami czy zagadywać stewardese że mi słabo czy po prostu walnąć glebę ( chociaż na wysokości przelotowej to gleba była moim marzeniem ) to były hity u mnie w rodzinie. Słowem zawsze coś, ale zawsze do przodu. Pamiętam też jak kiedyś wpadłam na pomysł, że z fobią trzeba się oswajać i walnełam sobie serie "Katastrofy w przestworzach" i "Tuż przed tragedią", co z jednej strony dało mi ogląd, że samoloty nie rozpadają się tak po prostu a z drugiej za każdym razem gdy wsiadałam do samolotu załączały mi się flashbacki z tych serali jak to oni się usadzają i jest fajnie, milutko, śmieszkują a potem rozpierniczają się gdzieś w jakiś górach albo jeb do oceanu.
No, ale co robiłam to oczywiście latałam i nie przejmowałam się "atrakcjami" towarzyszącymi. Nigdy też nic nie brałam, poza lotem do Węgier gdzie mój sąsiad uraczył mnie jakąś niemiecką nalewką co skończyło się tym, że nie zauważyłam, że wylądowaliśmy

Ale nie mówię, że to źle jak ktoś sobie coś weźmie.
Latałam więc dużo bo podobnie jak Ty musiałam i z czasem przyjełam zasadę, że "lecisz i zamknij już japę", żeby nie wzmacniać panikozy ciągłym nakręcaniem się.
Oczywiście na lotnisku mój mózg zaczynał " a pamiętasz jak w katastrofach był o tym, że się tak przekręcili jak w tym filmie Denzelem Washingtonem"

itp i tak przez cały czas, ale w pewnym momencie jak się już załapie, że po prostu po ludzku boisz się i czujesz dyskomfort jak większość ludzi, która wsiada do samolotu, a te opowieści mózgu, to po prostu paplanina towarzysząca tym emocją, to przestajesz na te opowieści zwracać uwagę i skupiasz się na tym co jest tu i teraz, a więc na kawie, telefonie do bliskich, nowych perfumach Rodrigueza. I to polecam, jak najwięcej kontaktu z chwila bierzącą i jak najmniej z tą palaniną, w głowie.
Pozdrawiam
