Cześć, jestem Łukasz i mam 36 lat. O tym, że coś jest ze mną nie tak pod względem psychiki wiedziałem już od dziecka, ale w miarę dorastania po prostu stwierdziłem, że taki już mój introwertyczny charakter i tyle, nadmiernie się tym nie przejmowałem. Nawet występujące od kilku lat natrętne myśli nie budziły mojego niepokoju. Nerwica wtedy to był dla mnie synonim takich objawów jak np. szybkie bicie serca i kłopoty z wypowiadaniem się podczas publicznego wystąpienia czy też kłopoty z zaśnięciem z niedzieli na poniedziałek, gdy trzeba było z powrotem iść do pracy, a z tym dało się żyć, więc nie chciałem się "truć" psychotropami, aczkolwiek próbowałem kilka razy i niestety zawsze po kilku dniach, gdy pojawiały się skutki uboczne to rzucałem leki w kąt. O tym jak bardzo się myliłem odnośnie definicji nerwicy przekonałem się dopiero pod koniec zeszłego roku.
Od lata 2019 nie pracowałem. W listopadzie zachorowałem na zapalenie migdałków. Nie bardzo chciało minąć, byłem prywatnie u 3 laryngologów, przyjąłem 3 serie antybiotyków, na dodatek jeden z powiększonych migdałków już pozostał taki duży + powiększyły się też węzły. Pojawiło się osłabienie, nocne poty, stan podgorączkowy 37,7'. Spanikowałem, że to chłoniak, a ponieważ nie miałem wtedy ubezpieczenia to koszty leczenia były by dla mnie wyrokiem niewiele lżejszym od śmierci. Byłem załamany. Zrobiłem USG węzłów chłonnych, morfologie itd. - wszystko ok, a węzły powiększone ale ponoć infekcyjnie i że nie ma się czym martwić.
Osłabienie po paru tygodniach minęło, ale w nocy budziłem się po 2 razy i zmieniałem mokra koszulke. Doszło też po ok. 2tyg. nocne drętwienie rąk. Później poczułem, że widze słabiej na jedno oko, zaczęły pojawiać się błyski, bóle, pojawił się duży pływający męt. Kolejne kilkanaście dni później -
spięte łydki, a jeszcze później - takie szarpnięcia mięśni, po całym ciele. Po przewertowaniu internetu stwierdziłem: wypisz wymaluj typowe objawy SM. Chodziłem cały zestresowany, wieczorami zacząłem wychodzić na piwo na dwór (był styczeń-luty). Zauważyłem, że po 2-3 browarkach czuje się dużo lepiej. Nie wiedziałem ocb, poszedłem do neurologa. Lekarz od razu stwierdził, że to stres i dał pregabaline. Nie chciałem znowu zaczynać z psychotropami ale gdy do pozostałych objawów doszedł objaw takiego panicznego lęku to łyknąłem pierwszą kapsułke - po paru godzinach jak ręką odjął, cud.
Zrobiłem jednak prywatnie rezonans, wyszedł ok. Mimo to dalej nie wierzyłem, że to nerwica, tym bardziej, że pregabalina pomaga a przecież też ma na ulotce leczenie "bólu neuropatycznego pochodzenia obwodowego oraz ośrodkowego u osób dorosłych". Gdy po 3 tygodniach zaczęły kończyć mi się kapsułki, a nie chciałem iść znowu do neurologa, bo uważałem, że tym lekiem tylko maskuje objawy jakiejś choroby neurologicznej to powiedziałem do siebie: no to już k**wa po tobie, co ma być to będzie i odstawiłem pregabaline, zostawiając sobie 3-4 kapsułki w razie W. Przez 1-2 dni czułem się fatalnie, a potem jak ręką odjął - objawy zaczęły same z siebie ustępować, po kolei, jeden po drugim. Był marzec, a ja po ~3 miesiącach męczarni poczułem, że znowu jestem zdrów. Tylko czasami pobolewało mnie to lewe oko i były w nim błyski.
Do połowy lipca br. był luzik. Wtedy pod wpływem bardzo stresującej sytuacji (miałem w końcu podjąć pracę, ale wiedziałem, że to stanowisko mnie przerasta) dostałem dwudniowych silnych zawrotów głowy, pojawiały się przy zmianie pozycji ciała i uniemożliwiały całkowicie funkcjonowanie. Z pracy nici. 2 dni przeleżałem w łóżku. Ustąpiły tak samo nagle jak się pojawiły. Ale już kolejnego dnia wróciły wszystkie objawy z zimy - tym razem jednak nie w odstępach 1-2 tygodniowych, a zwaliły się na mnie wszystkie w ciągu jednego dnia. Doszły jeszcze kolejne, a najbardziej uciążliwy - uczucie niestabilności podczas chodzenia, efekt jak po 2-3 piwach. Ponadto kłopoty z przypomnieniem sobie tego co robiłem np. wczoraj albo przedwczoraj + problemy z myśleniem i przyswajaniem informacji, czułem się jak debil z IQ na poziomie gdzieś 30. Ponadto w drugim oku też pojawił się mały męt, przeraziłem się, bo zimą jeszcze go na 100% nie było, bo dokładnie sobie sprawdzałem i porównywałem oczy - w lewym był męt, a prawe było czyściutkie. Znowu poszedłem do neurologa, tym razem innego ale ten też stwierdził, że to na tle nerwowym i nie chciał dać skierowania na MRI. Zapisałem się prywatnie, bo myślałem, że mam drugi rzut SM. W czasie oczekiwania na rezonans trafiłem na to forum i po przeczytaniu "małej encyklopedii naszych objawów" już się troche uspokoiłem, bo moje objawy choć pasowały do SM, to do tego co Wy tutaj wypisywaliście pasowały jeszcze bardziej, a z niektórymi to wręcz była zbieżność w 100%.
Rezonans wyszedł czysty. Nie uspokoiło mnie to jakoś, ponieważ dalej pojawiały się wątpliwości czy to "tylko" nerwica. Załamało mnie też to, że tym razem pregabalina kompletnie nie działa (wziąłem te ostatnie kilka kapsułek zostawionych na czarną godzine z zimy), podobnie jak alkohol - wręcz jest gorzej - po 2-3 piwach wieczorem niby jest neutralnie ale w nocy budze się z jakimś lękiem, cały się trzęse i chce jak najszybciej zasnąć z powrotem żeby tego nie czuć. Dodatkowo nadmiar wolnego czasu mi w tym nie pomagał, dalej szukałem po necie, ale teraz głównie potwierdzenia, że to nerwica, tu na forum głównie. Postanowiłem więc dłużej już nie czekać i podjąć pracę.
Niestety od pierwszego dnia ze stresu pojawiły się kłopoty ze snem - zasypiałem bez problemu, ok. 23, ale budziłem się ok. 2 w nocy i już nie mogłem zasnąć. Leżałem w łóżku do 5. W pracy byłem nieprzytomny, zmęczony, pewnie sprawiałem wrażenie debila który nie potrafi nic zakumać. W pracy nie zwracałem uwagi na wcześniejsze somaty, ale marne to pocieszenie skoro ceną za to był spanie po 3h w nocy, ciągłe zmęczenie i stres.
Aktualnie jestem w tym momencie swojego życia, kolejne odcinki powinny zostać nakręcone. Choć dociera do mnie coraz bardziej, że to nerwica, to jednak ona nie powiększyła mi migdałka i węzłów chłonnych, które są takie po dziś dzień, mętów chyba też mi nie stworzyła, więc to mnie martwi, aczkolwiek od marca do lipca też były i męty i powiększone węzły, a objawów utrudniających życie jednak nie było, więc jednak jakby to było nie powiązane ze sobą, ale przez te męty, migdałka i węzły ciągle tli się gdzieś w podświadomości myśl o jakiejś ciężkiej chorobie...
Choć o nic nie pytam, to jednak gdyby ktoś po przeczytaniu całości miał jakieś ciekawe obserwacje czy wskazówki to z wielką chęcią przeczytam. Pozdrawiam.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
A jednak musze to z siebie wyrzucić
- Lizzy
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 31
- Rejestracja: 30 stycznia 2018, o 08:36
Hej!
Miałam podobne objawy jeśli chodzi o alkohol. Budziłam się w nocy z poczuciem grozy, cała spocona, pomimo że było mi zimno, serce biło mi jak oszalałe i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Czasami nadal tak mam, ale po prostu to akceptuję.
Jeśli chodzi o pracę, to mi bardzo ta praca pomagała nie myśleć o tym wszystkim i czymś się zająć. Ja jestem już mniej więcej odburzona, zostało mi trochę hipochondrii, ale nie wpływa to już tak na moje życie. Polecam radykalną akceptację wszystkich objawów i w miarę możliwości życie pomimo wszystko.
Pozdrawiam!
Miałam podobne objawy jeśli chodzi o alkohol. Budziłam się w nocy z poczuciem grozy, cała spocona, pomimo że było mi zimno, serce biło mi jak oszalałe i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Czasami nadal tak mam, ale po prostu to akceptuję.
Jeśli chodzi o pracę, to mi bardzo ta praca pomagała nie myśleć o tym wszystkim i czymś się zająć. Ja jestem już mniej więcej odburzona, zostało mi trochę hipochondrii, ale nie wpływa to już tak na moje życie. Polecam radykalną akceptację wszystkich objawów i w miarę możliwości życie pomimo wszystko.
Pozdrawiam!
- songoten
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 200
- Rejestracja: 25 maja 2020, o 23:17
Luk dużo z tego co napisałeś tez znam. Raczej ci nie pomogę bo sam mam to co ty a objawy się zmieniają co jakiś czas. Od marca mam miałem bardzo mocne objawy somatyczne. Patrząc na to teraz z dystansem miałem już zaburzenie w wieku 20 lat, tez myślałem ze taki już jestem, teraz zdaje sobie sprawę ze miałem już takie odrealnienia czasami. W szkole średniej już miałem mnustwo nieobecności nie dlatego ze niechcialo mi się chodzić ale już wtedy zacząłem unikać np lekcji bo to było najprostsze rozwiązaniem unikającym konfrontacji, stresu itp. Jeździłem wieczorem po pustych od ludzi aptekach próbując kupić coś w stylu ziołowych tabletek na depresje które zobaczyłem gdzieś w reklamie. Alkohol również na początku był niesamowity w radzeniem sobie z tym, będąc pod wpływem mogłem być dusza towarzystwa. Bez niego było zupełnie odwrotnie. Potem wieczorami zawsze jakieś dwa piwka i tak przez dłuższy czas nawet latami. Nigdy się nie upijalem i piłem TYLKO wieczorem niektórzy pewnie by niesadzili ze ja Wogole pije ale ten alkohol już dluuuugi czas był. Potem przez przypadkiem miałem styczność z lexotanem który o dziwo wydał mi się strzałem w 10 na właściwie wszystko na fobie społeczna sytuacje stresowe itp zeczy. Na moje nieszczęście miałem lekarza który przepisywał mi to kiedy chciałem i ile chciałem. Następnie sam już czułem ze chyba przesadzam z tym i zacząłem ostro zachodzić z tego leku. Po jakimś miesiącu właśnie miałem pierwszy atak paniki i po nim takie somaty ze się w głowie niemiesci zawały udary miałem codziennie ale dużo by tu w tym temacie pisać wiec odpuszczę. W marcu się to zaczęło gdy zorientowałem się ze to nerwica zacząłem o tym czytać uświadamiać sobie co mi jest zaczęło ustępować do momentu aż zdecydowałem się na ssri, wtedy wrucilo z zdwojona siła i nowymi objawami. Gdzieś już tu pisałem ze noc była dla mnie ukojeniem a po ssri to był koszmar doświadczałem jakichś paraliżować sennych lub coś podobnego. Gdy już znowu sobie z tym radziłem mój tato dostał udar. Czyli niby te mało realne lęki nabrały mocy bo zdazyly się nie tylko w myślach ale i w zeczywistosci. Sorki za takie nieskładne opisanie tego wszystkiego ale pisząc to mam odrealnienie ciężko jest mi się skupić jak również gdy pisałem inne posty. Wydaje mi sie ze najgorsze już za mną bedzie tylko lepiej.
najlepszymi rzeczami w życiu nie są rzeczy
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 38
- Rejestracja: 15 kwietnia 2020, o 21:39
Ja wskazówek nie udzielam
Sam wróciłem do etapu niedowiary że to zaburzenie... męty i inne atrakcje znam na codzień.
Po piwie wieczorem można sie poczuć w miarę normalnie, ale to nie jest też sposób na wyjście z tego.

Po piwie wieczorem można sie poczuć w miarę normalnie, ale to nie jest też sposób na wyjście z tego.