To znaczy, problemy z motoryką, jakie mam, to swoją drogą, bo to się za mną toczy od dziecka i rzeczywiście jestem niezdolna do takich czynności jak sporty, taniec, gra na instrumencie, pływanie etc, a w każdym razie musiałabym się uczyć tego o wiele dłużej i intensywniej, niż normalny człowiek, bo nie mam wyczucia rytmu ani sprawnej koordynacji, moje ruchy są raczej niezgrabne i to jest bez względu na mój stan psychiczny. Mam mało elastyczny sposób myślenia. Chociaż dużym minusem było to, że cały czas ktoś patrzył mi na ręce i byłam pod presją, ale przestało mi już przeszkadzać, teraz nawet wolę, jak ktoś mi rzuci uwagą. Ogólnie moje zdanie na temat jazdy jest podzielone, bo z drugiej strony to ten fajny moment, kiedy myślenie o problemach mi się wyłącza, bo skupiam się wyłącznie na drodze, ale moje nastawienie jest dosyć stresujące zanim jeszcze do auta wsiądę. O dziwo w silnie stresujących sytuacjach raczej zachowuję spokój, nie jestem z tych osób, które w panice zamykają oczy i puszczają ręce z kierownicy

Chciałabym, żeby to była ta czynność, która przynosi mi spokój i którą mogę wykonywać mimo wszystko. A co mnie przybija w nerwicy to fakt, że infekuje wszystko jak wirus i każdą rzecz czyni przykrą, utrudnia ją do maksimum.
-- 7 stycznia 2016, o 16:48 --
No i wykrakałam dzisiaj. Miałam jechać do znajomego za miasto, dostałam dokumenty, kluczyki- ale bałam się jechać sama, bo nigdy nie jeździłam zimą. Wzięłam pasażera, na skrzyżowaniu ciasnym pod górę miałam problem z ruszeniem, za mną ciąg samochodów za blisko, ja pierwsza, zaczęłam się cykać, zgasło mi raz, drugi, w końcu dowaliłam gazu, spaliłam sprzęgło, zdenerwowałam się, wyszłam, przesiadłam, na oczach miasta. Przyszłam pieszo. Potem, żeby nie być tchórzem, wsiadłam drugi raz, jechałam po mieście już sparaliżowana, samochód zgasł mi z 4 razy, koniec, finito, teraz jak patrzę, to jest mi niedobrze, kazałam auto zabrać. I teraz oczywiście będzie to kolejna rzecz do listy, których robić nie mogę, bo nerwica, nakręcę się, myśli mnie paraliżują. A mój mózg się cieszy, bo znalazł potwierdzenie, że jednak nie mogę i nie powinnam.