Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Hipochondria - ARKUSZ SAMOPOMOCY

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

27 marca 2016, o 17:21

Hej kochani,

jestem już tak wściekła na swoją hipochondrię, że chcę coś z tym zrobić. Wpadłam na pomysł, żeby zrobić taki "arkusz samopomocy", coś na zasadzie pytań, które zadam sobie sama, gdy zacznę się denerwować, że coś mi się dzieje złego i umieram. Potrzebuję Waszej pomocy do jego sporządzenia, mogę go zaprojektować w formie grafiki którą zawsze będzie można mieć przy sobie np. w telefonie. Chciałabym bowiem uporządkować sposoby radzenia sobie z hipochondrycznym lękiem tak, by było to racjonalne i bezpieczne, bo sami wiecie, że jak już się wkręcicie, to koniec. Bardzo liczę tu na odburzonych, ze strony hipochondryków proszę o wskazówki, jak Wy sobie radzicie, co działa/nie działa itd., jak chcielibyście by arkusz miał wyglądać.

Pomysł wziął się stąd, że zaobserwowałam jak wygląda u mnie atak hipochondrycznej paniki:
- pojawia się objaw (nowy, nierozpoznany - dziś to były spuchnięte nogi - od 3 dni, lekko - i bóle pachwin i pod kolanami, pogorszone czucie w nogach);
- od razu zaczynam kojarzyć, co to może być (z czwartku na piątek byłam w podróży 24 godziny unieruchomiona w autokarze --> to na pewno zator, zakrzepica żylna) - dodam, że lęk przed tym schorzeniem właściwie zawsze jest to już gdzieś w mojej podświadomości zanim się wydarzy (jak wyjeżdżałam, to bałam się tego długiego siedzenia ze względu na zator, bo czuję, że mam gęstą krew /lol jednak zakrzepicy oczywiście nikt mi nigdy nie stwierdził/) tylko odpuszczam te myśli bo wiem, że to nerwica - niepokój pojawia się, gdy to nie przechodzi po 2-3 dniach;
- niby przychodzi mi do głowy że to może być coś normalnego (mam bóle stawów i kręgosłupa, bo chodziłam cały dzień z 20-kilowym plecakiem, a stawy to mnie akurat często bolą, no i ogólnie zasiedzenie się tak długie chyba u każdego powoduje jakieś przykurcze, poza tym nie wysypiałam się od czwartku) jednak panika wygrywa, i żeby się uspokoić:

- zaczynam czytać w internecie (czytam, że to grozi śmiercią gdy skrzep dostanie się do serca lub płuc, czytam objawy - ból, opuchlizna, nagły kaszel, niepokój - oczywiście wszystko mam)
- wpadam w panikę i pytam rodziny/chłopaka czy mam jechać na pogotowie
- nie wiem już komu i czemu wierzyć, co jest nerwicą a prawdziwym objawem.

Ten ostatni punkt jest najgorszy, dlatego pomyślałam, że wspólnymi siłami możemy na to jakiś sposób wymyślić. Wiadomo, że czytanie nie pomaga, natychmiastowa wizyta u lekarza nie wchodzi w grę, a rozmowa z kimś bliskim sprawia, że utwierdzamy nerwicę w przekonaniu, że faktycznie mam się czego bać. Tylko że co jeżeli faktycznie mam się czego bać? Jak to odróżnić? Może ktoś już tłumaczył coś takiego na forum?


I tu moje pytania:
1. Nie pamiętam już, kiedy naprawdę mi coś dolegało - cieszę się dobrym zdrowiem, a wszystkie problemy somatyczne które mam, są na podłożu psychicznym. Jak rozeznać się, czy naprawdę mi coś zagraża, czy nie? Czytałam na forum o czyimś zawale serca, który w lekkiej postaci przebiega jak atak paniki - jak odróżnić jedno od drugiego? Pamiętam też, że Thori pisała o zakrzepicy w nodze, którą ZBAGATELIZOWAŁA właśnie dlatego, że myślała, że to nerwica. Jak się zorientowałaś, że to nerwica nie jest? Na pewno mieliście takie sytuacje. Chodzi mi o ten rozsądny balans, umiejętność zaopiekowania się sobą i jednoczesne zaufanie swojemu ciału bez wsłuchiwania się w każde uderzenie serca. Proszę, wypowiedzcie się, jak odróżniacie sytuację, gdy naprawdę musicie iść do lekarza od tej, w której nerwica się popisuje? Co sprawiło, że wiedzieliście, że nic Wam nie grozi, i wręcz przeciwnie, Wasze obawy były słuszne?


2. Co pomaga na hipochondryczny lęk?
U mnie działa:
- myślenie, że ktośtam X z większymi problemami zdrowotnymi ode mnie tak miał i nic mu się nie stało (np. 60 letnia mama znajomego leciała samolotem 24h i w ogóle nie miała okazji się rozruszać, a ja miałam przerwy --> jestem dużo młodsza i zdrowa, a więc użalam się nad sobą i nic mi nie jest)
- myślenie o ludziach którzy przeżywali w dużo gorszych warunkach np. podczas wojny --> to mnie zawsze uspokaja i daje wiarę w samowystarczalność ludzkiego ciała i ludzkie zdolności adaptacji do najgorszych warunków :D
- napisanie na forum i wyśmianie mojej obawy, obrócenie tego w żart (przydaje się też np. kultowa historia jednego z Was z pluciem krwią a tak naprawdę skórką od jabłka :D)
- uświadomienie sobie, że gdyby naprawdę coś mi się działo, nie byłabym niepewna co do objawów (tu niestety nie jest tak na 100% bo nieraz właśnie bagatelizowałam coś co okazywało się ważne, np. gdy brałam leki ignorowałam działania niepożądane bo myslałam że to nerwica, co przyniosło zły skutek; lub też odwlekałam wizytę u lekarza z jakimś przeziębieniem bo myślałam że samo przejdzie i uznają mnie w przychodni za hipochondryczkę, a gdy sprawa zaczynała się wikłać i przechodzić w coś gorszego lekarz mnie ochrzaniał czemu nie przyszłam od razu)

3.
I moja hipoteza do arkuszu samopomocy: może gdy w lęku zadam sobie pytanie, czy mam jeszcze jakieś inne objawy nerwicowe w tym momencie, to to będzie znaczyło że to nie objaw choroby tylko nerwicy i powinnam skupić się na uspokajaniu się a nie szukaniu lekarza?
Czy osoby, które faktycznie przechodziły jakieś choroby i miały to w okresie zwiększonego lęku, umiały odróżnić te objawy choroby od nerwicy? Czy to jest tak, że jak coś faktycznie złego się dzieje, to nerwica schodzi na dalszy plan?

Z hipochondrią jest, jak jest, każdy musi się z tym zmierzyć sam, a ona nie dotyka nas, gdy mamy obniżony lęk i niczym się nie martwimy - ale co jeżeli w stanie podwyższonego lęku faktycznie dopadnie nas jakaś poważna choroba i zagrożenie życia, ktorego nie można zbagatelizować? Jak ustalimy to, okaże się, czy taki arkusz samopomocy w ogóle ma rację bytu, i wtedy przejdziemy dalej w kwestii arkuszu.

Pięknych i spokojnych Świąt kochani!
<3
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

28 marca 2016, o 00:37

Witaj Kadaweryna po prostu wiem że w nerwicy hipochondria to standart , wiem i wierzę że mam tylko i wyłącznie nerwicę , miałam wiele badań które potwierdzają, że fizycznie jestem zdrowa ,to czego mam szukać , skoro ja będę żyła w zdrowiu do póznej starości . Szczerze to nawet Twojego postu całego nie przeczytałam strasznie długi, jak można tak się rozwodzić nad sobą, i swoim samopoczuciem , a nie zajmować się normalnym życiem , w tym czasie jak Ty się rozwodziłaś nad swoją hipochondrią ja zrobiłam sobie paznokcie ... wtarłam balsam w nogi na celulit :D wypiłam lampkę martini ... i po prostu cieszyłam się życiem .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

28 marca 2016, o 00:46

Haha no w sedno w sedno kochana, jednak odkąd potrzktowałam ten problem tak zadaniowo to od razu mi lepiej żyć bo czegoś się dowiem a jeszcze innym pomogę. Więc chciałabym ten projekt jednak zrealizować :) Bo naprawdę nie wiem kiedy zajęcie się czymś innym jest zdrowe a kiedy jest groźnym zbagatelizowaniem, były takie przypadki na forum przecież!
Awatar użytkownika
myszusia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 545
Rejestracja: 11 lutego 2016, o 13:10

28 marca 2016, o 09:06

Hipochondrię to i ja przerabiałam. Było to strasznie męczące nie tylko dla mnie,ale i dla moich bliskich. Gdy pojawił sie jakiś objaw zaczely się poszukiwania w necie co mi jest,nawet głupia krostke na języku diagnozowalam. A przeziębienie to istny horror co chwila biegałam do mamy albo do męża żeby dotykali czoła czy,aby nie mam gorączki. Później zdalam sobie sprawę z tego,ze takim zachowaniem robie sobie tylko sama krzywdę. A badania ,które miałam robione wychodziły dobrze. I tak później gdy cos mi się działo po prostu zaczelam to olewac i mówiłam co ma być to będzie. I w sumie samej mi się to znudzilo bo ileż można bylo zyc chorobami. I tak skonczyla się moja przygoda z hipochondria. Zaczelam normalnie zyc.
" W życiu wygrywa tylko ten,kto pokonał samego siebie. Kto pokonał swój strach,swoje lenistwo,swoją nieśmiałość"
ODPOWIEDZ