Wiedziałam, że ciągle widzę u siebie choroby, że miałam już w głowie zdiagnozowane RZS, zespół jelita drażliwego, z resztą nie będę wymieniać, bo miałam już chyba wszystko! Ale dopiero dziś zauważyłam, jak bardzo choróbska mnie nakręcają! Zabolało mnie coś w brzuchu, normalny człowiek by zignorował, albo poszedł za kilka dni do lekarza, a ja już oczywiście zdiagnozowałam u siebie raka jelita, już przypominają mi się inne objawy z mego życia, które na bank są rakiem tegoż jelita. Już widzę, jak choruję na raka i zostało mi co najwyżej 2 lata zycia, bo przecież chemia nic nie da, a mimo, że wierzę w leczenie żywnością, to mi się nie uda, bo przecież znam przypadek dziewczyny, która mimo tego, ze jadła super zdrowo, naturalnie, to zmarła przed 30, osierocę me dziecko itd itp... Przypominają mi się znajome przypadki raka i już widzę podobieństwa ich stylu życia do mnie. Próbuję sobie powiedzieć "Nie, Ty jesz zdrowo chociaż, nie masz, nie będziesz mieć raka" ale jest odpowiedź "guzik, jesz dużo frytek, mało się ruszasz, stresujesz, tamci jedli lepiej, są osoby co jedzą gorzej i nie mają raka, ale Ty masz gruby brzuch" i tak w kółko, myśli mówią NIE MASZ RAKA, drugie mówią MASZ LUB BĘDZIESZ MIEĆ. Od rana prowadzę taki dialog ze sobą, wiem, ze powinnam olać myśli, zastosować taktyki stąd itd.ale czy to wystarczy? Nie od dziś mam takie myśli. Mam je od kilku lat! Zaznaczę, że moja mama zmarła kilkanaście lat temu po wielu latach choroby. Wiele lat miałam bzika na punkcie zdrowego odżywiania i ciągle myślałam, że gdybym miała tę wiedzę ileś lat temu, to uratowałabym matkę. (a sama się do niej nie stosuję, do tej wiedzy odnośnie zdrowego żywienia, poza tym, nie chcę właśnie bać się zjeść frytki czy wypić colę raz na kilka miesięcy) Znam ludzi, którzy w ogóle nie odwiedzają lekarzy i czują się świetnie, albo olewają problemy. A ja? Jakbym mogła, to bym zamieszkała w przychodni. Jak z tym pracować? BY przestać o tym myśleć. Ok, rozumiem, boli - idź do lekarza, ale ja to bym codziennie znalazła coś, co wymaga pilnej konsultacji z lekarzem. Bo to przecież zawsze by było coś najgorszego, nieuleczalnego... Jak są tu ciekawe materiały o tym, dyskusje, linki, podajcie, bo tak dalej być nie może

A i ten strach przed smiercią, na litość boską, boję się jak nie wiem co. Wprowadza mnie w depresyjny klimat, stracę bliskich i w ogóle
