Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Emetofobia a życie

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
matthew23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 25 marca 2020, o 00:32

6 kwietnia 2020, o 01:29

Hej
To mój pierwszy post. Mam na imię Mateusz, niedługo mam 23 lata i odkąd pamiętam mam fobię/strach przed wymiotowaniem. Będąc małym dzieciakiem pamiętam jak wychodziłem z pokoju jak w filmie w TV była scena wymiotowania bo strasznie się tego bałem. Do 18 roku życia moje życie było raczej normalnie. Rzadko miewałem jakieś z tym problemy... może raz był okres 1-2 miesięczny kiedy ciągle się tym przejmowałem i było mi źle. Po 18sce musiałem się udać do lekarza z "męskim" problemem i po paru wizytach neurolog mi przepisał Anafranil. Przeczytałem ulotkę i się zdziwiłem bo nie miałem żadnych wtedy takich problemów, wziąłem tabletkę i poszedłem do znajomego. Po godzinie jakby coś mnie uderzyło, drgawki, pocenie się, zawroty głowy i zwymiotowałem po 2-3h. Od tego momentu zaczęły się moje problemy coraz częściej. Dochodziłem do siebie grubo z tydzień, przestałem pić alkohol bo to nasilało moje "objawy", Po jakimś dłuższym czasie minęło. Tak na prawdę jakoś około 2 lata temu. Zachorowałem na ostre zapalenie ucha zewn. Dostałem lek na to i również po nim wymiotowałem. Zacząłem miewać ataki codziennie wieczorami. Cokolwiek zjem to jest mi na tyle źle, że dostaję drgawek, jest mi mega źle przez obawą, że zwymiotuje. Najmniejsze "inne" poczucie w gardle powoduje, że zaczynam się stresować, co z czasem powoduje atak paniki i tak w kółko. Poszedłem na psychoterapie ale niestety musiałem zrezygnować bo nie było mnie na to stać. Odbiło się to mega na moim życiu, ponieważ ograniczyłem wychodzenie ze znajomym, też jakieś wyjścia na jedzenie z obawą, że coś mi zaszkodzi. Terapia zakończyła się po około 3 mies, wyjechałem na miesiąc do UK gdzie poczułem bardzo dużą poprawę. Moje ataki paniki spadły do bardzo małej ilości ale musiałem po czasie wrócić do Polski i po okołu 2 mies wszystko wraca. Totalnie mnie to ogranicza. Tak na prawdę co wieczór miewam te "objawy" i po 2 godzinnej albo czasem dłużej walce wszystko mija, czuje zmęczenie i idę spać. Bardzo dobrze zdaję sobie często sprawę, że są to moje myśli ale niestety ta świadomość nic nie daje. Na ten moment nie mam chęci do niczego. Sytuacja z wirusem na świecie + ataki i problemy z tą fobią na dodatek są problemy jakieś prywatne typu brak pracy jak wiadomo dlaczego. Zmagał się ktoś z Was z podobnym problemem i daje sobie jakoś radę, lub ma na to metody? Mam hydroksyzynę 10mg na te sytuacje ale nawet tego leku obawiam się brać, ponieważ jak dobrze wiadomo co może się stać.
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

6 kwietnia 2020, o 02:39

matthew23 pisze:
6 kwietnia 2020, o 01:29
Hej
To mój pierwszy post. Mam na imię Mateusz, niedługo mam 23 lata i odkąd pamiętam mam fobię/strach przed wymiotowaniem. Będąc małym dzieciakiem pamiętam jak wychodziłem z pokoju jak w filmie w TV była scena wymiotowania bo strasznie się tego bałem. Do 18 roku życia moje życie było raczej normalnie. Rzadko miewałem jakieś z tym problemy... może raz był okres 1-2 miesięczny kiedy ciągle się tym przejmowałem i było mi źle. Po 18sce musiałem się udać do lekarza z "męskim" problemem i po paru wizytach neurolog mi przepisał Anafranil. Przeczytałem ulotkę i się zdziwiłem bo nie miałem żadnych wtedy takich problemów, wziąłem tabletkę i poszedłem do znajomego. Po godzinie jakby coś mnie uderzyło, drgawki, pocenie się, zawroty głowy i zwymiotowałem po 2-3h. Od tego momentu zaczęły się moje problemy coraz częściej. Dochodziłem do siebie grubo z tydzień, przestałem pić alkohol bo to nasilało moje "objawy", Po jakimś dłuższym czasie minęło. Tak na prawdę jakoś około 2 lata temu. Zachorowałem na ostre zapalenie ucha zewn. Dostałem lek na to i również po nim wymiotowałem. Zacząłem miewać ataki codziennie wieczorami. Cokolwiek zjem to jest mi na tyle źle, że dostaję drgawek, jest mi mega źle przez obawą, że zwymiotuje. Najmniejsze "inne" poczucie w gardle powoduje, że zaczynam się stresować, co z czasem powoduje atak paniki i tak w kółko. Poszedłem na psychoterapie ale niestety musiałem zrezygnować bo nie było mnie na to stać. Odbiło się to mega na moim życiu, ponieważ ograniczyłem wychodzenie ze znajomym, też jakieś wyjścia na jedzenie z obawą, że coś mi zaszkodzi. Terapia zakończyła się po około 3 mies, wyjechałem na miesiąc do UK gdzie poczułem bardzo dużą poprawę. Moje ataki paniki spadły do bardzo małej ilości ale musiałem po czasie wrócić do Polski i po okołu 2 mies wszystko wraca. Totalnie mnie to ogranicza. Tak na prawdę co wieczór miewam te "objawy" i po 2 godzinnej albo czasem dłużej walce wszystko mija, czuje zmęczenie i idę spać. Bardzo dobrze zdaję sobie często sprawę, że są to moje myśli ale niestety ta świadomość nic nie daje. Na ten moment nie mam chęci do niczego. Sytuacja z wirusem na świecie + ataki i problemy z tą fobią na dodatek są problemy jakieś prywatne typu brak pracy jak wiadomo dlaczego. Zmagał się ktoś z Was z podobnym problemem i daje sobie jakoś radę, lub ma na to metody? Mam hydroksyzynę 10mg na te sytuacje ale nawet tego leku obawiam się brać, ponieważ jak dobrze wiadomo co może się stać.
Ja akurat ze swoich zaburzeń wychodziłem zasada akceptacji wszystkiego co najgorsze. Sytuacje w których wymiotowałeś były tak naprawdę spowodowane czynnikami zewnętrznymi, leki itp. Wiele osób wymiotuje w różnych takich sytuacjach, np po lekach czy zatruciu. Może warto po prostu poczatkowo racjonalnie godzić się na to, ze jak wymioty wystąpią to po czasie do siebie dojdziesz i w sumie co może się stać najgorszego? Tylko taka postawa wymaga treningu jej samej. Ale może ona pomóc na taką duza ilośc myśli, które tłoczą się w takich ilościach bo nie dopuszczasz do siebie nawet takiej wizji a wtedy myśli mogą Cię straszyć ile tylko chcą.
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

6 kwietnia 2020, o 03:48

Cześć. Początki mojej nerwicy oprócz serca były związane właśnie z wymiotowaniem. Dziś już jestem akurat od tego wolny oraz pomogłem moim znajomym też z lękiem przed zwymiotowaniem. U mnie ten lęk był ściśnie związany z atakami paniki (robiło się nie dobrze i myślałem, ze się zrzygam), również ograniczałem picie alkoholu, jedzenie potraw, które czyszczą kiszki oraz unikanie koncertów i ogólnie agorafobiczne zachowania. Potem przez dłuższy czas mój lęk skoncentrował się na wymiotowaniu wlasnie i miałem okres paru tygodni z uczuciem 24/7 jakbym miał się zrzygać. Ogólnie musisz zadać sobie pytanie, czy geneza i główny powód twojego lęku przed zwymiotowaniem to nie jest strach przed ośmieszeniem? Strach przed oceną negatywna przez innych? U mnie to było związane z tym. Dopóki na terapii nie przewałkowałem tego tematu i również z pomocą mojego ojca nie zmieniłem stosunku do wymiotowania, głównie wreszcie zaakceptowałem to, że wymiotowanie to normalna ludzka reakcja i jeśli ktoś by mnie negatywnie przez to ocenił to znaczy, że jest gówno wartym człowiekiem, a jak już oceni to zaraz zapomni, bo ludzie w dupie to mają. Jakbym miał wtedy taką wiedzę, jak teraz, to na swoim i na Twoim miejscu bym po prostu ryzykował, wychodził, bawił się, pił alkohol z umiarem, nie zwymiotujesz. Ja przez 4 lata nie zwymiotowałem nigdy z powodu lęku. A ostatnio 2 miesiące temu trafiłem do szpitala, gdzie zarzygałem cały SOR z powodu bólu i ok. 80 osób widziało mnie wymiotującego dnia i wręcz się z tego śmieję. Siedząc w domu możesz stosować zdrowo rozsądkowy dialog wewnętrzny. Bo tak szczerze co się stanie jeśli zwymiotujesz w domu? Nic. Mów tej nerwiczce, baw się z nią „no dawaj, niech no się zrzygam, nic mi się nie stanie”, nie zrzygasz się, ale dzięki tym wszystkim krokom, które opisałem pokażesz stanowi zagrożenia, że rzygania ty już się nie boisz.
/przerwa od forum
matthew23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 25 marca 2020, o 00:32

6 kwietnia 2020, o 23:17

ddd pisze:
6 kwietnia 2020, o 02:39
matthew23 pisze:
6 kwietnia 2020, o 01:29
Hej
To mój pierwszy post. Mam na imię Mateusz, niedługo mam 23 lata i odkąd pamiętam mam fobię/strach przed wymiotowaniem. Będąc małym dzieciakiem pamiętam jak wychodziłem z pokoju jak w filmie w TV była scena wymiotowania bo strasznie się tego bałem. Do 18 roku życia moje życie było raczej normalnie. Rzadko miewałem jakieś z tym problemy... może raz był okres 1-2 miesięczny kiedy ciągle się tym przejmowałem i było mi źle. Po 18sce musiałem się udać do lekarza z "męskim" problemem i po paru wizytach neurolog mi przepisał Anafranil. Przeczytałem ulotkę i się zdziwiłem bo nie miałem żadnych wtedy takich problemów, wziąłem tabletkę i poszedłem do znajomego. Po godzinie jakby coś mnie uderzyło, drgawki, pocenie się, zawroty głowy i zwymiotowałem po 2-3h. Od tego momentu zaczęły się moje problemy coraz częściej. Dochodziłem do siebie grubo z tydzień, przestałem pić alkohol bo to nasilało moje "objawy", Po jakimś dłuższym czasie minęło. Tak na prawdę jakoś około 2 lata temu. Zachorowałem na ostre zapalenie ucha zewn. Dostałem lek na to i również po nim wymiotowałem. Zacząłem miewać ataki codziennie wieczorami. Cokolwiek zjem to jest mi na tyle źle, że dostaję drgawek, jest mi mega źle przez obawą, że zwymiotuje. Najmniejsze "inne" poczucie w gardle powoduje, że zaczynam się stresować, co z czasem powoduje atak paniki i tak w kółko. Poszedłem na psychoterapie ale niestety musiałem zrezygnować bo nie było mnie na to stać. Odbiło się to mega na moim życiu, ponieważ ograniczyłem wychodzenie ze znajomym, też jakieś wyjścia na jedzenie z obawą, że coś mi zaszkodzi. Terapia zakończyła się po około 3 mies, wyjechałem na miesiąc do UK gdzie poczułem bardzo dużą poprawę. Moje ataki paniki spadły do bardzo małej ilości ale musiałem po czasie wrócić do Polski i po okołu 2 mies wszystko wraca. Totalnie mnie to ogranicza. Tak na prawdę co wieczór miewam te "objawy" i po 2 godzinnej albo czasem dłużej walce wszystko mija, czuje zmęczenie i idę spać. Bardzo dobrze zdaję sobie często sprawę, że są to moje myśli ale niestety ta świadomość nic nie daje. Na ten moment nie mam chęci do niczego. Sytuacja z wirusem na świecie + ataki i problemy z tą fobią na dodatek są problemy jakieś prywatne typu brak pracy jak wiadomo dlaczego. Zmagał się ktoś z Was z podobnym problemem i daje sobie jakoś radę, lub ma na to metody? Mam hydroksyzynę 10mg na te sytuacje ale nawet tego leku obawiam się brać, ponieważ jak dobrze wiadomo co może się stać.
Ja akurat ze swoich zaburzeń wychodziłem zasada akceptacji wszystkiego co najgorsze. Sytuacje w których wymiotowałeś były tak naprawdę spowodowane czynnikami zewnętrznymi, leki itp. Wiele osób wymiotuje w różnych takich sytuacjach, np po lekach czy zatruciu. Może warto po prostu poczatkowo racjonalnie godzić się na to, ze jak wymioty wystąpią to po czasie do siebie dojdziesz i w sumie co może się stać najgorszego? Tylko taka postawa wymaga treningu jej samej. Ale może ona pomóc na taką duza ilośc myśli, które tłoczą się w takich ilościach bo nie dopuszczasz do siebie nawet takiej wizji a wtedy myśli mogą Cię straszyć ile tylko chcą.
Próbowałem zamienić strach na złość, myśląc że będąc zły na to wszystko też odciągnę myśli. Jest to jakiś sposób żeby z tym wlaczyć ale akurat wątpie, że zadziała
matthew23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 25 marca 2020, o 00:32

6 kwietnia 2020, o 23:21

lubieplacki13 pisze:
6 kwietnia 2020, o 03:48
Cześć. Początki mojej nerwicy oprócz serca były związane właśnie z wymiotowaniem. Dziś już jestem akurat od tego wolny oraz pomogłem moim znajomym też z lękiem przed zwymiotowaniem. U mnie ten lęk był ściśnie związany z atakami paniki (robiło się nie dobrze i myślałem, ze się zrzygam), również ograniczałem picie alkoholu, jedzenie potraw, które czyszczą kiszki oraz unikanie koncertów i ogólnie agorafobiczne zachowania. Potem przez dłuższy czas mój lęk skoncentrował się na wymiotowaniu wlasnie i miałem okres paru tygodni z uczuciem 24/7 jakbym miał się zrzygać. Ogólnie musisz zadać sobie pytanie, czy geneza i główny powód twojego lęku przed zwymiotowaniem to nie jest strach przed ośmieszeniem? Strach przed oceną negatywna przez innych? U mnie to było związane z tym. Dopóki na terapii nie przewałkowałem tego tematu i również z pomocą mojego ojca nie zmieniłem stosunku do wymiotowania, głównie wreszcie zaakceptowałem to, że wymiotowanie to normalna ludzka reakcja i jeśli ktoś by mnie negatywnie przez to ocenił to znaczy, że jest gówno wartym człowiekiem, a jak już oceni to zaraz zapomni, bo ludzie w dupie to mają. Jakbym miał wtedy taką wiedzę, jak teraz, to na swoim i na Twoim miejscu bym po prostu ryzykował, wychodził, bawił się, pił alkohol z umiarem, nie zwymiotujesz. Ja przez 4 lata nie zwymiotowałem nigdy z powodu lęku. A ostatnio 2 miesiące temu trafiłem do szpitala, gdzie zarzygałem cały SOR z powodu bólu i ok. 80 osób widziało mnie wymiotującego dnia i wręcz się z tego śmieję. Siedząc w domu możesz stosować zdrowo rozsądkowy dialog wewnętrzny. Bo tak szczerze co się stanie jeśli zwymiotujesz w domu? Nic. Mów tej nerwiczce, baw się z nią „no dawaj, niech no się zrzygam, nic mi się nie stanie”, nie zrzygasz się, ale dzięki tym wszystkim krokom, które opisałem pokażesz stanowi zagrożenia, że rzygania ty już się nie boisz.
Cześć
Zawałem sobie to pytanie bardzo często. Kiedyś faktycznie w miejscu publicznym włączał mi się strach, że dużo ludzi i coś się stanie jednak on minął po czasie, powiedziałbym teraz, że nawet gdzieś będąc mam większą szanse odciągnąć myśli niż siedząc w domu. Słyszałem kiedyś o tej metodzie, żeby powiedzieć nerwicy prosto w twarz, że niech sie zadzieje co ma sie zadziać. Raz chyba nawet tak spróbowałem - fakt, nic się nie stało ale jakoś nie wiem czy to może mi pomóc :(. Teraz mam nawet problem, że jedząć kolacje czuje jak wszystko mi się "przemieszcza" i czuje kucia w żołądku i na plecach i pojawia się obawa, że coś tam jest nie tak i się za pare godzin coś odwali..
Awatar użytkownika
lubieplacki13
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 495
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 21:50

7 kwietnia 2020, o 00:18

matthew23 pisze:
6 kwietnia 2020, o 23:21
lubieplacki13 pisze:
6 kwietnia 2020, o 03:48
Cześć. Początki mojej nerwicy oprócz serca były związane właśnie z wymiotowaniem. Dziś już jestem akurat od tego wolny oraz pomogłem moim znajomym też z lękiem przed zwymiotowaniem. U mnie ten lęk był ściśnie związany z atakami paniki (robiło się nie dobrze i myślałem, ze się zrzygam), również ograniczałem picie alkoholu, jedzenie potraw, które czyszczą kiszki oraz unikanie koncertów i ogólnie agorafobiczne zachowania. Potem przez dłuższy czas mój lęk skoncentrował się na wymiotowaniu wlasnie i miałem okres paru tygodni z uczuciem 24/7 jakbym miał się zrzygać. Ogólnie musisz zadać sobie pytanie, czy geneza i główny powód twojego lęku przed zwymiotowaniem to nie jest strach przed ośmieszeniem? Strach przed oceną negatywna przez innych? U mnie to było związane z tym. Dopóki na terapii nie przewałkowałem tego tematu i również z pomocą mojego ojca nie zmieniłem stosunku do wymiotowania, głównie wreszcie zaakceptowałem to, że wymiotowanie to normalna ludzka reakcja i jeśli ktoś by mnie negatywnie przez to ocenił to znaczy, że jest gówno wartym człowiekiem, a jak już oceni to zaraz zapomni, bo ludzie w dupie to mają. Jakbym miał wtedy taką wiedzę, jak teraz, to na swoim i na Twoim miejscu bym po prostu ryzykował, wychodził, bawił się, pił alkohol z umiarem, nie zwymiotujesz. Ja przez 4 lata nie zwymiotowałem nigdy z powodu lęku. A ostatnio 2 miesiące temu trafiłem do szpitala, gdzie zarzygałem cały SOR z powodu bólu i ok. 80 osób widziało mnie wymiotującego dnia i wręcz się z tego śmieję. Siedząc w domu możesz stosować zdrowo rozsądkowy dialog wewnętrzny. Bo tak szczerze co się stanie jeśli zwymiotujesz w domu? Nic. Mów tej nerwiczce, baw się z nią „no dawaj, niech no się zrzygam, nic mi się nie stanie”, nie zrzygasz się, ale dzięki tym wszystkim krokom, które opisałem pokażesz stanowi zagrożenia, że rzygania ty już się nie boisz.
Cześć
Zawałem sobie to pytanie bardzo często. Kiedyś faktycznie w miejscu publicznym włączał mi się strach, że dużo ludzi i coś się stanie jednak on minął po czasie, powiedziałbym teraz, że nawet gdzieś będąc mam większą szanse odciągnąć myśli niż siedząc w domu. Słyszałem kiedyś o tej metodzie, żeby powiedzieć nerwicy prosto w twarz, że niech sie zadzieje co ma sie zadziać. Raz chyba nawet tak spróbowałem - fakt, nic się nie stało ale jakoś nie wiem czy to może mi pomóc :(. Teraz mam nawet problem, że jedząć kolacje czuje jak wszystko mi się "przemieszcza" i czuje kucia w żołądku i na plecach i pojawia się obawa, że coś tam jest nie tak i się za pare godzin coś odwali..
Bo raz nie zadziała :) Wychodzenie z nerwicy, to nie jest powiedzenie sobie raz, tylko mówienie codziennie po 150 razy przez kilka miesięcy. I wtedy przestaje.
/przerwa od forum
matthew23
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 25 marca 2020, o 00:32

7 kwietnia 2020, o 00:25

lubieplacki13 pisze:
7 kwietnia 2020, o 00:18
matthew23 pisze:
6 kwietnia 2020, o 23:21
lubieplacki13 pisze:
6 kwietnia 2020, o 03:48
Cześć. Początki mojej nerwicy oprócz serca były związane właśnie z wymiotowaniem. Dziś już jestem akurat od tego wolny oraz pomogłem moim znajomym też z lękiem przed zwymiotowaniem. U mnie ten lęk był ściśnie związany z atakami paniki (robiło się nie dobrze i myślałem, ze się zrzygam), również ograniczałem picie alkoholu, jedzenie potraw, które czyszczą kiszki oraz unikanie koncertów i ogólnie agorafobiczne zachowania. Potem przez dłuższy czas mój lęk skoncentrował się na wymiotowaniu wlasnie i miałem okres paru tygodni z uczuciem 24/7 jakbym miał się zrzygać. Ogólnie musisz zadać sobie pytanie, czy geneza i główny powód twojego lęku przed zwymiotowaniem to nie jest strach przed ośmieszeniem? Strach przed oceną negatywna przez innych? U mnie to było związane z tym. Dopóki na terapii nie przewałkowałem tego tematu i również z pomocą mojego ojca nie zmieniłem stosunku do wymiotowania, głównie wreszcie zaakceptowałem to, że wymiotowanie to normalna ludzka reakcja i jeśli ktoś by mnie negatywnie przez to ocenił to znaczy, że jest gówno wartym człowiekiem, a jak już oceni to zaraz zapomni, bo ludzie w dupie to mają. Jakbym miał wtedy taką wiedzę, jak teraz, to na swoim i na Twoim miejscu bym po prostu ryzykował, wychodził, bawił się, pił alkohol z umiarem, nie zwymiotujesz. Ja przez 4 lata nie zwymiotowałem nigdy z powodu lęku. A ostatnio 2 miesiące temu trafiłem do szpitala, gdzie zarzygałem cały SOR z powodu bólu i ok. 80 osób widziało mnie wymiotującego dnia i wręcz się z tego śmieję. Siedząc w domu możesz stosować zdrowo rozsądkowy dialog wewnętrzny. Bo tak szczerze co się stanie jeśli zwymiotujesz w domu? Nic. Mów tej nerwiczce, baw się z nią „no dawaj, niech no się zrzygam, nic mi się nie stanie”, nie zrzygasz się, ale dzięki tym wszystkim krokom, które opisałem pokażesz stanowi zagrożenia, że rzygania ty już się nie boisz.
Cześć
Zawałem sobie to pytanie bardzo często. Kiedyś faktycznie w miejscu publicznym włączał mi się strach, że dużo ludzi i coś się stanie jednak on minął po czasie, powiedziałbym teraz, że nawet gdzieś będąc mam większą szanse odciągnąć myśli niż siedząc w domu. Słyszałem kiedyś o tej metodzie, żeby powiedzieć nerwicy prosto w twarz, że niech sie zadzieje co ma sie zadziać. Raz chyba nawet tak spróbowałem - fakt, nic się nie stało ale jakoś nie wiem czy to może mi pomóc :(. Teraz mam nawet problem, że jedząć kolacje czuje jak wszystko mi się "przemieszcza" i czuje kucia w żołądku i na plecach i pojawia się obawa, że coś tam jest nie tak i się za pare godzin coś odwali..
Bo raz nie zadziała :) Wychodzenie z nerwicy, to nie jest powiedzenie sobie raz, tylko mówienie codziennie po 150 razy przez kilka miesięcy. I wtedy przestaje.
Dzięki za szybką odpowiedź :P. Kurcze muszę znaleźć dokładne metody i zacząć z tym walczyć. Najgorzej jak już się zrobi samo lepiej, to się o tym zapomina i nic z tym nie robi, a potem i tak wraca ostro
ODPOWIEDZ