Ludzie mnie denerwują i nie chce mi się słuchać gadania o bzdurach. Faceci mnie wkurzają.
Wyszłam na rower, no widzę że pieknie jest, wszystko pachnie, ptaki spiewają, a mnie nic nie cieszy. Tak sobie jeździłam bez sensu.....
Kupiłam sobie ciastko, zjadłam ale radości wielkiej nie poczułam.
Pomyslałam że może zakocham się tej jesieni, ale to tez mi się wydaje bez sensu. Potem wzięłam się za moja pasję (decoupage) ale też pomyślałam że to bez sensu. No bo ok, ozdobie jakiś wazon, ktoś go kupi, postawi sobie i tak będzie stał bez sensu

Natłukę tych wazonów kartek i innych dupereli, i tak będę je tworzyła tylko po to żeby gdzies stały a przecież i tak życie nie trwa
wiecznie i to nic nie zmieni na tym świecie. No może ktos sie przez chwile zachwyci ale ogolnie jaki to ma sens?
Ja nie wiem jaki sens ma życie, kupowanie kolejnego telefonu, tabletu, sukienki, albo latanie za chłopakami i podniecanie się jakimś kolejnym typem. Kupiłam sobie ostatnio nowoczesny telefon, no i co z tego...kolejna baba z takim telefonem. Równie dobrze mogła bym dzownić ze stacjonarnego albo tostera

w przekonaniu że życie jest bez sensu.
Nie planuję odchodzić z tego świata ale jaki to wszystko ma sens właściwie i czemu ja się ciagle nad tym zastanawiam?
Jak odnaleźć swoje miejsce w świecie i ten sens?
Ktoś powie - po prostu żyj! No to żyję przecież!
Ale i tak wszyscy umrzemy więc po co się emocjonować czym kolwiek? Poświęcenie życia na rozkminianie układu platet, stworzenie kolejnego 1638156162546747618736000000 wazonu na tej kuli ziemskiej albo siedzenie i oglądanie comedy central wydaje mi się tak samo bez większego sensu.
I jeszcze jedni ludzi żyją w skrajnej biedzie, umieraja z braku wody a inni mają złote deski klozetowe. To gdzie tu jest jakiś sens?
Życie kojarzy mi się trochę z telewizją. Zajmowanie się róznymi tematami, sprawami żeby nie widzieć bezsensu życia.
-- 14 sierpnia 2014, o 00:58 --
Wszystko zaczęło się od tragicznego odejścia bliskiej mi osoby. Wtedy jakby straciłam radość życia i sens. Wcześniej zawsze czułam jakąś misję w życiu, sens, radość z najmniejszych rzeczy. A teraz nic......
Byłam u psychiatry po leki ale powiedział że nie są mi potrzebne bo jego zdaniem nie mam depresji a jestem po prostu zmęczona życiem i problemami. Wypaliłam się. Moje życie niby ma sens. Udzielam się w fundacji. Pomagam wielu ludziom, podnoszę ich na duchu, załatwiam trudne sprawy. Porowadzę zajęcia z dziećmi biednymi. ALe jakoś nie widzę już w tym sensu.