Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Hieronim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15

24 kwietnia 2022, o 13:21

Pati21175 pisze:
24 kwietnia 2022, o 13:14
Hieronim pisze:
24 kwietnia 2022, o 12:44
Pati21175 pisze:
24 kwietnia 2022, o 10:00


mam jeszcze problem który często pojawia się. Ostatnio moj chłopak napisal cos w zartach o rozstaniu i i mi zaczął towarzyszyć straszny lęk a potem myśl że lęk się pojawił bo jest mi źle ze ja tego chce
Classico. Proponuję żyć, nie drążyć.
Coś Ci powiem: w tym stanie im więcej drążysz i analizujesz, tym mniej wiesz. Lęk się pojawił, bo masz kocioł w głowie, sprzeczne dążenia i ogólnie bajzel, a nie że ''ja tego chcę, albo nie, może nie chcę'' itd. Może to odczucie świadczy o tym? A może o tamtym? Śmieci. Trzeba się pogodzić z tym, że mając te wkręty tak naprawdę g***no się wie o sobie i o tym związku.

Dziś chłopak napisał to i poczułaś tamto, a jutro napisze co innego, a ty poczujesz jeszcze co innego. Analizowaniem treści zaburzonych myśli i odczuć nie dojdziesz do rozwiązania, nie tędy droga. To się nazywa skanowanie. Ciągłe monitorowanie i skanowanie swoich stanów emocjonalnych, żeby odnaleźć dającą uspokojenie odpowiedź na nurtujące pytania. Ale one:

a) nie dadzą wiarygodnych odpowiedzi, tylko zaburzone
b) nie dadzą uspokojenia, a jeśli dadzą, to tylko na chwilę
c) pogłębiają nerwicowy stan i utrwalają błędne koło

Idziesz drogą, zaburzone emocje i myśli nagle rzucają w ciebie kamieniem, dostajesz w głowę, boli, ale idziesz dalej. Nie kop się z koniem. Nie karm trolla.

bardzo dziękuję, trochę mi się rozjaśniło😊
:-)

Cieszę się, jeśli mogłem pomóc. Takie tipy, co akurat mnie pomaga umocnić właściwe podejście do myśli:

a) edukacja na temat struktury nerwicowych myśli, czyli RZETELNA WIEDZA zamiast wiary we własne stany (jakkolwiek byłyby sugestywne); nie czerpanie wiedzy z tego, co mi mówi zaburzenie, ale czerpanie wiedzy z rzetelnych, wiarygodnych opisów, jak te mechanizmy działają

b) wiedza na temat tego, co o miłości mówią wiarygodni autorzy; BARDZO WAŻNE, bo myślę, że popkulturowe wyobrażenia o miłości są w nas tak zakorzenione, że stajemy się podatni na te lęki, podczas gdy rzeczywistość różni się od tego, jak miłość przedstawiają filmy i romanse. Erich Fromm, Scott Peck, Alexander Lowen - to są poważni psychologowie, którzy pisali o tym, czym jest miłość, a czym nie jest, a wydaje nam się, że jest

c) zamiast analizować treści myśli nerwicowych skoncentrować się na pracy nad sobą, aby NIE WYOLBRZYMIAĆ stanów, emocji, uczuć, myśli :-) są ciężkie, trudne - ok. Ale nie pompujmy znaczenie tego wszystkiego. To oczywiście musi wyjść z wnętrza, bo kiedy ktoś nam siedzi nad głową i mówi: NIE PANIKUJ, to wiadomo - pogarsza.

d) nauka lekceważenia lęku; nie wypieranie, nie walka, ale bardziej lekceważący stosunek do tych stanów, pomaga śmianie się z samego siebie, nie traktowanie siebie tak serio, jakby działa się jakaś wielka tragedia, pobłażliwość do siebie, mnie pomaga odklejenie się od tego patrzenie na to wszystko jak na scenariusz jakiejś absurdalnej komedii :-) To też wydaje mi sie ważne, bo nerwicowcy (w tym też ja) nauczyli się przez lata traktować to wszystko tak straszliwie serio. To dobrze, bo to świadczy o dużej wrażliwości, ale może nie zawsze jest to dobre i adekwatne, żeby tak strasznie poważnie to wszystko traktować :-)
Choragiewka12
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 24 kwietnia 2022, o 18:25

24 kwietnia 2022, o 18:46

Hej, piszę tutaj bo to chyba już ostatni deska ratunku. Otóż jestem w związku od 7 miesięcy, na początku wielkie zakochanie, mnóstwo emocji, a potem przyszedł czas świąt, z uwagi na to że pochodzimy z innych województw nie spędzaliśmy ich razem. Na początku trochę ciężko mi było z tą myślą, bo to miała byc pierwsza taka długa rozłąka (ponad tydzień). Kiedy pojechałam do swojego domu rodzinnego zajęłam się jakimiś swoimi sprawami, zaczęły pojawiać się dziwne pytania w mojej głowie, czy ja tęsknie, nagle zaczęłam odczuwać przeogromny strach, że jest mi on chyba obojętny. Popadlam jednego z wieczorów w paranoje, czułam totalną pustkę, odczuwałam ogromny strach że wszystkie emocje skierowane do niego mi totalnie odeszły, płakałam i próbowałam wymusić tę tęsknotę, te uczucia jakimi go darzyłam, wszystko oczywiście na marne. Od tamtej pory żyje w strachu, początkowo nie wiedziałam co się nagle stało, jak się zachować, przede wszystkim przyszła myśl, że znowu nie trafiłam na odpowiednia osobę i jestem chyba skazana na bycie singielką. Jednak w tym przypadku bardzo nie chciałam rozstania, pierwszy raz trafiłam na tak dobrą osobę, spełnia wszelkie oczekiwania co do wartości jakimi się kieruje w życiu, wiele wspólnych tematów, takie samo poczucie humoru. Mimo wszystko chciałam z nim spędzać czas, chociaż przed każdym spotkaniem pojawiał się stres, napięcie, na sile chciałam odczuwać coś w stosunku do niego, nic nie czułam wiec jeszcze bardziej się nakrecalam. W końcu nie wytrzymałam i o wszystkim jemu opowiedziałam, ku mojemu zdziwieniu powiedział, że będzie mnie wspierać i wie że to coś się uroiło w mojej głowie, dam radę i wszystko będzie jak na początku. Miewałam jakieś chwilowe przebłyski ale zawsze w tym momencie przychodziła myśl, że przecież ja tak naprawdę go nie kocham tylko sobie coś wmawiam. Trafiłam na kanał na yt twórców tego forum i dzięki temu zrobiłam dużo krok do przodu, zaczęłam wierzyć, że jest to zaburzenie, że muszę to zaakceptować i wtedy te myśli mina, początkowo jakoś to szło. Chłopak pewnego razu bardzo mnie zaskoczył kolacją, wtedy jakby ręką odjął, czułam że na maksa go kocham, az śmiałam się że mogłam mieć takie myśli, jednak nie trwało to za długo, po kilku dniach wróciły uporczywe myśli. Zaczęłam słuchać kolejnych odcinków na temat nerwicy natręctw, było troszkę lepiej az tu znowu przyszedł lęk, stres, mam wrażenie że naprawdę przestałam go kochać i tylko przez pewien czas tłumaczyłam sobie to zaburzeniem. Aktualnie odczuwam jakby obojętność, przestałam mieć przebłyski, każde spotkanie to dla mnie stres i rozmyślanie o uczuciach. Naprawdę nie wiem już w jaki sposób odbyć się tych koszmarnych analiz. Zaczynam po prostu wierzyć w te myśli o końcu uczuć. Czy ktoś miał podobna sytuacje i mógłby dać jakieś wskazówki?
Hieronim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15

24 kwietnia 2022, o 23:01

Choragiewka12 pisze:
24 kwietnia 2022, o 18:46
Hej, piszę tutaj bo to chyba już ostatni deska ratunku. Otóż jestem w związku od 7 miesięcy, na początku wielkie zakochanie, mnóstwo emocji, a potem przyszedł czas świąt, z uwagi na to że pochodzimy z innych województw nie spędzaliśmy ich razem. Na początku trochę ciężko mi było z tą myślą, bo to miała byc pierwsza taka długa rozłąka (ponad tydzień). Kiedy pojechałam do swojego domu rodzinnego zajęłam się jakimiś swoimi sprawami, zaczęły pojawiać się dziwne pytania w mojej głowie, czy ja tęsknie, nagle zaczęłam odczuwać przeogromny strach, że jest mi on chyba obojętny. Popadlam jednego z wieczorów w paranoje, czułam totalną pustkę, odczuwałam ogromny strach że wszystkie emocje skierowane do niego mi totalnie odeszły, płakałam i próbowałam wymusić tę tęsknotę, te uczucia jakimi go darzyłam, wszystko oczywiście na marne. Od tamtej pory żyje w strachu, początkowo nie wiedziałam co się nagle stało, jak się zachować, przede wszystkim przyszła myśl, że znowu nie trafiłam na odpowiednia osobę i jestem chyba skazana na bycie singielką. Jednak w tym przypadku bardzo nie chciałam rozstania, pierwszy raz trafiłam na tak dobrą osobę, spełnia wszelkie oczekiwania co do wartości jakimi się kieruje w życiu, wiele wspólnych tematów, takie samo poczucie humoru. Mimo wszystko chciałam z nim spędzać czas, chociaż przed każdym spotkaniem pojawiał się stres, napięcie, na sile chciałam odczuwać coś w stosunku do niego, nic nie czułam wiec jeszcze bardziej się nakrecalam. W końcu nie wytrzymałam i o wszystkim jemu opowiedziałam, ku mojemu zdziwieniu powiedział, że będzie mnie wspierać i wie że to coś się uroiło w mojej głowie, dam radę i wszystko będzie jak na początku. Miewałam jakieś chwilowe przebłyski ale zawsze w tym momencie przychodziła myśl, że przecież ja tak naprawdę go nie kocham tylko sobie coś wmawiam. Trafiłam na kanał na yt twórców tego forum i dzięki temu zrobiłam dużo krok do przodu, zaczęłam wierzyć, że jest to zaburzenie, że muszę to zaakceptować i wtedy te myśli mina, początkowo jakoś to szło. Chłopak pewnego razu bardzo mnie zaskoczył kolacją, wtedy jakby ręką odjął, czułam że na maksa go kocham, az śmiałam się że mogłam mieć takie myśli, jednak nie trwało to za długo, po kilku dniach wróciły uporczywe myśli. Zaczęłam słuchać kolejnych odcinków na temat nerwicy natręctw, było troszkę lepiej az tu znowu przyszedł lęk, stres, mam wrażenie że naprawdę przestałam go kochać i tylko przez pewien czas tłumaczyłam sobie to zaburzeniem. Aktualnie odczuwam jakby obojętność, przestałam mieć przebłyski, każde spotkanie to dla mnie stres i rozmyślanie o uczuciach. Naprawdę nie wiem już w jaki sposób odbyć się tych koszmarnych analiz. Zaczynam po prostu wierzyć w te myśli o końcu uczuć. Czy ktoś miał podobna sytuacje i mógłby dać jakieś wskazówki?
Tak, znany scenariusz.
Na tym forum znajdziesz 8911 wpisów na ten temat, poczytaj o tym, najlepiej zaczynając od pierwszej; pewnie szybko zorientujesz się, z czym masz do czynienia.
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

26 kwietnia 2022, o 22:31

Cześć wszystkim, to znowu ja.
Starałam sie tutaj nie udzielać i poprostu zająć się swoim życiem, próbowałam zaakceptować te wszystkie emocje, ale jest gorzej. Chyba. Sama nie wiem, stąd właśnie ten post.
Od jakiegos czasu czuję sie bardzo dziwnie... zero lęku, zero strachu, tylko obojętność, poczucie, że go nie kocham. Praktycznie żadnych przebłysków, poczucie, ze nie pociąga mi fizycznie, że jest mi obojętny, że to nie to, że nic do niego nie czuję. Nie mogę wymuisć żadnych emocji, nawet nie mam siły próbować. Niby o tym myślę, ale jest to tam gdzieś z tyłu glowy.Nie wiem, co mam o tym myśleć. Mimo wszystko chyba nie chcę opuszczać mojego chłopaka. Wczoraj mieliśmy rocznicę i chciałam przynajmniej w ten dzień poczuc się "normalnie"... Kiedyś miałam poczucie, ze chcę żeby te pozytywne emocje wróciły a teraz nawet to mi odeszło. Czy to normalne? Czy też tak mieliście? Myślałam o tym, że to być może efekt "przegrzania się" mózgu, ale obawiam się, że to nie jest rocd a już fakty. Z rocd zmagam sie niemal codziennie od początku lipca zeszłego roku. Chodzę na terapię i po maturze wybieram się do psychiatry po leki. Boję się, że mniej okazuję mu uczuć, rzadziej mówię mu, że go kocham. Że rzadziej wychodzę z inicjatywą, mniej się staram. Strasznie mi się nie chce nic dla niego robić mimo, że w gdzieś tam w środku jest jakaś iskierka która mówi, że jest inaczej. Czy to wszystko mogło tak o zniknąć? Czy zmagałabym się z tym tak długo gdyby to miało tak nagle przejść? On jest dla mnie taki kochany. Widzę, ze darzy mnie ogromnym uczuciem. Kiedyś byłam pewna, że spędzimy ze sobą przyszłość, a dziś nie chcę mu niczego obiecywać, mimo że chyba w głębi duszy tego też bym chciała, sama nie wiem... trochę też mnie irytuje swoim zachowaniem, bardzo mnie kusi żeby używać przy nim telefonu czego wcześniej nie robiłam i co stosunkowo w jego obecności robię bardzo rzadko. Kiedyś przeszkadzało mi, ze on używa dużo telefonu a teraz mam takie coś w środku co mi mówi, żeby on używał telefonu bylebym nie musiała z nim gadac... czy to normalne? czy ja go zaczelam unikac? wczesniej raczej cos takiego sie nie dzialo. Bardzo was prosze kochani o pomoc...
Ludwikus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 25 kwietnia 2022, o 12:38

27 kwietnia 2022, o 00:14

kinga27 pisze:
26 kwietnia 2022, o 22:31
Cześć wszystkim, to znowu ja.
Starałam sie tutaj nie udzielać i poprostu zająć się swoim życiem, próbowałam zaakceptować te wszystkie emocje, ale jest gorzej. Chyba. Sama nie wiem, stąd właśnie ten post.
Od jakiegos czasu czuję sie bardzo dziwnie... zero lęku, zero strachu, tylko obojętność, poczucie, że go nie kocham. Praktycznie żadnych przebłysków, poczucie, ze nie pociąga mi fizycznie, że jest mi obojętny, że to nie to, że nic do niego nie czuję. Nie mogę wymuisć żadnych emocji, nawet nie mam siły próbować. Niby o tym myślę, ale jest to tam gdzieś z tyłu glowy.Nie wiem, co mam o tym myśleć. Mimo wszystko chyba nie chcę opuszczać mojego chłopaka. Wczoraj mieliśmy rocznicę i chciałam przynajmniej w ten dzień poczuc się "normalnie"... Kiedyś miałam poczucie, ze chcę żeby te pozytywne emocje wróciły a teraz nawet to mi odeszło. Czy to normalne? Czy też tak mieliście? Myślałam o tym, że to być może efekt "przegrzania się" mózgu, ale obawiam się, że to nie jest rocd a już fakty. Z rocd zmagam sie niemal codziennie od początku lipca zeszłego roku. Chodzę na terapię i po maturze wybieram się do psychiatry po leki. Boję się, że mniej okazuję mu uczuć, rzadziej mówię mu, że go kocham. Że rzadziej wychodzę z inicjatywą, mniej się staram. Strasznie mi się nie chce nic dla niego robić mimo, że w gdzieś tam w środku jest jakaś iskierka która mówi, że jest inaczej. Czy to wszystko mogło tak o zniknąć? Czy zmagałabym się z tym tak długo gdyby to miało tak nagle przejść? On jest dla mnie taki kochany. Widzę, ze darzy mnie ogromnym uczuciem. Kiedyś byłam pewna, że spędzimy ze sobą przyszłość, a dziś nie chcę mu niczego obiecywać, mimo że chyba w głębi duszy tego też bym chciała, sama nie wiem... trochę też mnie irytuje swoim zachowaniem, bardzo mnie kusi żeby używać przy nim telefonu czego wcześniej nie robiłam i co stosunkowo w jego obecności robię bardzo rzadko. Kiedyś przeszkadzało mi, ze on używa dużo telefonu a teraz mam takie coś w środku co mi mówi, żeby on używał telefonu bylebym nie musiała z nim gadac... czy to normalne? czy ja go zaczelam unikac? wczesniej raczej cos takiego sie nie dzialo. Bardzo was prosze kochani o pomoc...
Myślę, że to, że pytasz, to znak, że niby nic nie czujesz, ale nadal Cię to niepokoi. Czyli nie boisz się, a jednak czegoś boisz. Dalej chcesz się poczuć jakoś. Zadajesz pytania, czyli kompulsje.

Jak tak czytam, to rozumiem, że niepokój dotyczy tym razem pytania, czy to ROCD czy nie ROCD. Pytanie, co nie pozwala Tobie całkiem olać tematu. Tym bardziej, że już nie masz napięć, tylko obojętność. Może chcesz być fair, skoro chłopak jest dla Ciebie dobry, skoro czujesz, że nie kochasz? Boisz się, że go zranisz, kiedy odejdziesz? Pewnie trochę popłacze, ale w końcu da sobie radę, może nawet lepiej niż Ty. Grunt, żeby nie robić niczego w kompulsji, dopóki nie zostawi się na dłuższy czas zupełnie tematu, tak uważam.
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

27 kwietnia 2022, o 08:17

Ale to znaczy że go nie kocham czy cos? Chyba nie chce żeby tak było ...
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

27 kwietnia 2022, o 08:18

Mimo wszystko to nie chce go zostawiać i nie wiem czy dlatego że mi go szkoda czy że go kocham...
blade
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 27 kwietnia 2022, o 08:27

27 kwietnia 2022, o 09:17

Hieronim dzięki za Twoje posty, bo jakoś mnie motywują...dają nadzieję :D ale jest ciężko. Piszę, żeby się wygadać.

U mnie było tak. Jako nastolatka "zakochiwałam się", bo ktoś mi się podobał wizualnie. Ale u mnie w domu posiadanie kolegów, chłopaków to był temat tabu. "Kochałam" na odległość, a jak się okazywało, że ktoś też jest zainteresowany, to uciekałam. Pierwszy związek w wieku 21 lat. Trwał rok. Byłam sobą, spontaniczna, wesoła. Ale eks wywierał presję na to, "czemu nie dochodzę" w łóżku. To mnie zablokowało w tej sferze. Potem prawie rok przerwy i drugi związek, 2 lata, gdzie półtora roku byłam na emocjonalnym rollercasterze (gość nie wiedział, czy mnie kocha, zastanawiał się, ja żyłam w niepewności i w każdym zachowaniu wypatrywałam znaków, czy teraz jest dobrze czy nie), zero odczuwania przyjemności w łóżku, potem byłam 3 lata sama. Randkowałam, ale wszystkich po góra dwóch spotkaniach odrzucałam. W końcu po tych 3 latach spodobał mi się kolega, z którym miałam regularny kontakt przez parę miesięcy. Zaczęliśmy randkować, zauroczyliśmy się w sobie. Pierwszy raz nie miałam wątpliwości, że chcę się z nim spotykać. Nie wymyślałam powodów jak z innymi po jednej randce, że nie taki, że siaki, że nie wiem czy chcę itd. Tutaj wiedziałam, ba, mialam wrażenie, że "to ten" i że mogłby zostać moim mężem. Zero lęku. Po prostu w to weszłam. Przeprowadziłam się do niego po dwóch miesiącach. Szybko, ale my już w widełkach 30-stkowych, a nie nastoletnich. Minęły jeszcze 2 miesiące i zaczęły się moje jazdy.

Wystarczyło jedno "nie takie" przytulenie. Wydawało mi się, że przytulił mnie "inaczej" - od niechcenia. To spowodowało, że zaczęłam analizować każdy jego ruch, każde zachowanie, każde spojrzenie, każdą minę. Wrócił z pracy zmęczony, miał smutną minę? Na pewno coś jest nie tak między nami. Na pewno mu się odechciało. Widząc jego np. zamyśloną minę - ja wpadałam w "zamrożenie". Tak to nazywam, po prostu jakbym nagle zastygała bez ruchu i tylko obserwowała, czy wszystko jest ok, czy nie. To z kolei sprawiało, że jemu jeszcze bardziej humor się pogarszał - więc ja jeszcze bardziej sie oddalałam, takie błędne koło. Doszło do tego, że jak wracałam z pracy to od razu tylko spojrzenie na jego twarz, jaki ma humor, czy wszystko jest w porządku czy nie. Jak on miał dobry humor - to ja też, ulga, że wszystko ok. Jak miał zły lub był pochłonięty myślami na inny temat - ja zamrożenie. Rozmawialismy o tym, powiedzial, że przecież ma też inne sprawy, stresy, że może myśleć o czyms innym, że nie wszystko kręci się wokół nas i nie bedziemy ciągle do siebie przylepieni bo jest też codziennosc. Ok, uspokoił mnie. Na chwilę. Dalej obserwuję każde jego zachowanie, aby "mieć pewnosc", że "nic się miedzy nami nie zmieniło".

Przez cały czas nadmierne analizowanie. Może za mało rozmawiamy, więc do siebie nie pasujemy? Na pewno jemu to przeszkadza. Ale może to mi to przeszkadza, a projektuję to na niego? Budzę się rano obok niego i nic nie czuję. Może my na siłę jesteśmy ze sobą? Co jeśli on też tak ma? Może nie chce ze mną być i się męczy? Też nic nie czuje? (tu pojawia się lęk, stres w brzuchu na myśl, że on tak samo jak ja budzi się rano i nic nie czuje). Może jest ze mną z wygody? Przeszły motylki i to nie to, ale już skoro mieszkamy razem to to ciągnie? Czemu ja nie czuję motylków? Może powinnam się wyprowadzić? Ale nie wiem, czy chcę? Nie wyznaje mi uczuć, bo to dopiero parę miesięcy związku, ja mu też nie mowię, więc dlaczego to mialoby być coś nie tak? To że potrzebuję potwierdzania uczuć zachowaniem/słowami, to znaczy, że mi zależy na nim, czy to po prostu moje ego chce dzięki temu zyskać wyższe poczucie własnej wartości, że ktoś mnie akceptuje całkowicie? Ale jakoś w pracy czy ze znajomymi nie zastanawiam się, czy ktoś mnie lubi czy nie, a przecież tu też mogloby tego chcieć moje ego? A może boję się samotności? Nie, byłam 3 lata sama i dobrze mi się samej mieszkało, więc to chyba nie to. Ale może jednak, bo przecież rano wstaję i chyba nic nie czuję? Czuję coś czy nie? Przytulę go i zobaczę, czy coś czuję podczas przytulasa. Nic? To czemu chcę się ciągle przytulać, czemu szukam fizycznej bliskości? Może to jednak lęk przed byciem samą, a my do siebie nie pasujemy? Łózko? Czy ja go pożądam? Nie potrafię się wyluzowac, bo ciągle myślę, więc jak tu coś poczuc? Presja na "dojście" została z poprzedniego związku i dalej jest. Ale gdyby to był "ten" to by wszystko samo się ulozyło, więc widocznie to nie to?

W pracy nie mogę skupić się na niczym, myśli kręcą się wokół związku. Odpalam Google. "Skąd mam wiedzieć, czy kocham?", "skąd mam wiedzieć, czy coś do niego czuję", "nie wiem, czy coś do niego czuję", "nie wiem, czy ON coś do mnie czuje", "skąd mam wiedzieć, czy on mnie kocha?", "CO TO JEST MIŁOŚĆ?", "jak poznać że to ten jedyny" itd..... czytam, czytam, czytam. Omatko. Czyli to nie to. To może powinnam się wyprowadzić, ale przecież ja nie wiem, czy chcę! W końcu głowa mnie boli od tego czytania.

Nie dochodzę do żadnych wniosków i mielę wszystko od początku.

Boję się, że przez moje schizy ten związek się rozpadnie, bo on będzie miał dość.
Boję się, że związek się nie rozpadnie, ale to na siłę, więc będziemy nieszczęśliwi.
Boję się w pełni zaangażować, bo co jeśli on mnie nie kocha? Co jeśli "to nie to"?
Co jeśli to ja nie kocham i obudzę się za 5 lat, że popełniłam błąd?
Co jeśli tak naprawdę męczymy się nawzajem, a nie ma tu nic więcej?
Co jeśli mu nie zalezy, motyle odleciały i został z rozsądku? Czemu mnie to tak boli, że on może nic nie czuć, tak jak ja? Przecież nawet jeśli byłoby to z rozsądku, to jest to jego decyzja, i jeśli to mu odpowiada to jaki mam problem? Nie mam wpływu na czyjeś uczucia przecież i decyzje.
A co jeśli to ja jestem w tym z rozsądku?

Skąd mam wiedziec, czy naprawdę "wymyślam" interpretując w dany sposób jego minę, czy jednak mam rację i to podpowiedź intuicji, że coś jest nie tak? Może tyle myślę, bo właśnie serio coś jest nie tak i to wyczułam po prostu?

Teraz też już boli mnie głowa od tego myślenia...
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

27 kwietnia 2022, o 09:28

Ja to samo ... Tylko to, czy on mnie kocha zeszło na drugi plan ale naprawdę dałabym wiele żeby już myśleć czy on mnie kocha ale mieć pewność że ja go kocham .. tak dziwnie się czuję i opanowała mnie obojętność,takie lenistwo,że nie chce się dla niego starać ani nic robić,że to moze nie to,że nie pasujemy do siebie a ja bym bardzo chciała żeby to wszystko chociaż na godzinę, jeden dzień wróciło... Czy kiedyś jeszcze będzie tak jak dawniej?
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

27 kwietnia 2022, o 09:29

To co opisalas jest mi bardzo znajome i aż mi się lepiej zrobiło,że ktoś też tak ma . Te myśli zmieniają się jak w kalejdoskopie.
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

27 kwietnia 2022, o 09:30

Ale jakoś jak to przeczytałam to opanował mnie taki spokój... Może jednak go kocham? Teraz poczułam znowu taki chwilowy, delikatny przypływ, że może jednak coś tam jest ale już mi to minęło.
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

27 kwietnia 2022, o 09:31

Musisz akceptować te myśli nie ma innego wyjścia... Ja próbuję ale jest mi ciężko. Miał ktoś podobnie jak ja? Z tą obojętnością i poczuciem,że nie kocham itd,brakiem pociągu fizycznego,unikania
blade
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 27 kwietnia 2022, o 08:27

27 kwietnia 2022, o 09:40

kinga27 pisze:
27 kwietnia 2022, o 09:28
Ja to samo ... Tylko to, czy on mnie kocha zeszło na drugi plan ale naprawdę dałabym wiele żeby już myśleć czy on mnie kocha ale mieć pewność że ja go kocham .. tak dziwnie się czuję i opanowała mnie obojętność,takie lenistwo,że nie chce się dla niego starać ani nic robić,że to moze nie to,że nie pasujemy do siebie a ja bym bardzo chciała żeby to wszystko chociaż na godzinę, jeden dzień wróciło... Czy kiedyś jeszcze będzie tak jak dawniej?
Właśnie ja się boję, że mi tak zostanie - i co? Za 5 lat dalej będę się zastanawiać? A z drugiej strony wiem, że to JA wlaśnie TAKIM zachowaniem bojkotuję ten związek. Bo nie jestem w ogóle już spontaniczna jak na początku, tylko teraz cały czas w trybie obserwowania i myślenia. JA robię mu cyrki, typu "czy coś się stało bo źle spojrzałeś" - co dodatkowo mnie nakręca, że może on mysli, że jeżeli po 4 miesiącach ja robię akcje, to znaczy, że "to nie to", że się nie dogadujemy. Więc zaczynam myśleć, że może jednak mam rację, że to nie "codziennośc do nas przyszła" (przecież nie można się non stop usmiechać i kleić sie do siebie), tylko on ma mnie dość? Że zauroczenie nie przerodziło się w miłość? Ciągły stres...

Wiem, że mam nie po kolei w bani, bo jestem uzależniona od niego emocjonalnie. Jak on ma dobry humor, to ja też i miło nam się spędza razem czas. A przecież gdybym ja nic nie czuła, to by dalej było mi źle w jego towarzystwie, nawet jeśli on byłby nie wiadomo jak radosny. Stąd trochę uspokoiły się moje myśli, że ja go nie chcę, ale przeszły za to w myśli o tym, że to on nic nie czuje. I obsesja na okrągło.

Jutro idę na pierwszą wizytę do psychologa.
Hieronim
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 27 marca 2022, o 22:15

27 kwietnia 2022, o 12:21

kinga27 pisze:
27 kwietnia 2022, o 08:17
Ale to znaczy że go nie kocham czy cos? Chyba nie chce żeby tak było ...
Moim zdaniem wpadasz w tym momencie w tzw. samozapętlenie. Ja to znam na przykładzie bezsenności, z której szczęśliwie się wydobyłem, ale byłem też w miejscu samozapętlenia. Tygodniami mówiłem do siebie: Przecież akceptuję brak snu, dlaczego dalej nie śpię? Przecież straciło to dla mnie znaczenie, a mimo to dalej nie śpię! Szperałem po googlach, pytałem innych, zacząłem się zastanawiać nad tym, czy to jakaś sprawa somatyczna, a nie nerwica. Widzisz paradoks?

Mówisz, że już nic nie czujesz i martwisz się, że czujesz, że nie czujesz, kiedy myślisz o tym, że do chłopaka nic nie czujesz. Kiedyś się bałaś, teraz nie czujesz lęku, więc boisz się, że się nie boisz. I do tego martwisz się, że to może nie ROCD. Dalej tkwi gdzieś z tyłu głowy obszar, który emituje napięcie. Gdzieś tam dalej jest myśl: A co jeśli to nie ROCD? Co jeśli to nie ten i muszę odejść? Tylko teraz tak obiektywnie, a nie subiektywnie. Co więcej, nadal przywiązujesz nadmierną wagę do uczuć i emocji. Nikt tutaj nie jest oczywiście wyroczną, tym bardziej, że przy ROCD kluczową sprawą jest zaakceptowanie wątpliwości i życie z nimi (wtedy znikają z czasem SAME, nie pod Twoją kontrolą). Ale jeśli miałbym powiedzieć, co sądzę, to że nadal wirujesz w spirali ROCD, tylko załapałaś jakiś element tego mechanizmu, natomiast ROCD zmieniło swój kurs.

Myślę, że to jeszcze nie czas, żebyś mogła podjąć świadomą decyzję, że chcesz być w tym związku. Taką decyzję podjęłaś pewnie na początku, kiedy się wiązałaś z chłopakiem, a teraz potrzeba przerobić swoje lęki zanim będziesz mogła w pełni zdecydować: chcę kochać, więc kocham. Jeśli chcesz, to kochasz. Ale póki co na spokojnie.

Obejrzyj sobie na jutubie filmik kanału Zaburzeni, w którym Divin mówi o mechanizmie samozapętlenia.
kinga27
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 300
Rejestracja: 20 stycznia 2022, o 10:43

27 kwietnia 2022, o 12:46

Ja chcę go kochać kiedy o tym myślę,że miałabym wybrać... I jakoś poczułam dziwne lekkie co prawda Le było to napięcie związane z tym,że może to jest prawda że go nie kocham
ODPOWIEDZ