
Krótki wstęp:
Temat brzmi strasznie, ale cóż - to samo życie. Każdy kiedyś się urodził i każdy z nas kiedyś odejdzie. Nie przeskoczymy tego faktu. Tak samo nasi bliscy, oby zyli 100 lat w zdrowiu, jednak życie potrafi być nieprzewidywalne.
Do rzeczy:
Mieszkam z rodzicami w domu jednorodzinnym ( mam oddzielne mieszkanie wydzielone, jednak dom jest jeden) i dzielimy się rachunkami/opłatami, które jak wiadomo w domu potrafią być duże. Moja mama miała nowotwór trzustki, ale udało jej się go pokonać, potem serducho jej siadło i załozyli jej rozrusznik, potem na dokładkę potrącił ją samochód, ale póki co wróciła do formy i oby jak najdłużej żyła. Jednak muszę się przygotować na to, że kiedyś odejdzie.
Niedawno mój tato, który raczej dba o zdrowie i bada się co 2 lata profilaktycznie, bo miał polipy w jelitach przechodził badania, w czasie których wykryto guza w jelicie. Nie ukrywam, że wiadomość ta spadła na mnie jak na każdego w takim przypadku jak grom z jasnego nieba.

Macie jakieś doświadczenia z chorobą/śmiercią najbliższej osoby? Jak sobie poradziliście? Wiem, że teraz może wszystko skończyć się dobrze, ale kiedyś na pewno taki dzień przyjdzie, że zostanę sam z tą chałupą i nie tylko. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was i że nie marudzę. Zaznaczam, że to taki "życiowy" temat bardziej, nie nerwicowy. Po prostu się zwyczajnie martwię.
Dzięki za porady/ odpowiedzi.
Pozdrawiam,
Maciek