
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Choroba/ śmierć bliskiej osoby
- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
Nie wiem jak w szpitalu, tam chyba nie ma znieczulenia miejscowego. JA byłem prywatnie, bo... spękałem 

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 85
- Rejestracja: 26 września 2019, o 18:19
Ja w tamtym roku miałem załatwione na skierowanie (co prawda po znajomości). To rano o 8 przyszedłem do szpitala/poradni, wszedłem do pokoju, wpięli mi wenflon i uśpili. Zrobili gastro z kolono, po 20 minutach obudziłem się i zostawili dzień na oddziale w celu obserwacji, nic więcej. 
No, ale samo przygotowanie to dramat. Dzień wcześniej na wieczór wypicie 2 butelek wymieszanych z Fortransem. Masakra.

No, ale samo przygotowanie to dramat. Dzień wcześniej na wieczór wypicie 2 butelek wymieszanych z Fortransem. Masakra.

”Even when I sleep, I feel pain”
- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
Nooo dokładnie. JA nie mogłem pić nic ani jeść, a był upał 30 stopni. Na dugi dzień nery mi staneły, nie wiem od czego, może jakiś piasek się ruszył i wylądowałem na Izbie Przyjęć
..
Ale to "czyszczenie się", to masakra

Ale to "czyszczenie się", to masakra

- N-e-r-w-u-s
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 891
- Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36
Mi tato nie cały miesiąc zmarł na raka. 27 grudnia będzie miesiąc. Czułem się dziwnie na początku.po śmierci. Efekt wyparcia nie docierało nic do mnie nawet na pogrzebie. Teraz emocje robią swoje. Wcześniej na oddziale zemdlalem zjechalem na wózku Na sor jak tata zasłabł. Ciśnienie 220 ale ja mówiłem od razu co mi jest i ze chce isc do Taty znow nie cjce relanium..Może tych emocji było za dużo wcześniej.. tersz wracaja nie należą do przyjemnych. Szczególnie przez święta które będę obchodzil sam..


- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
N-e-r-w-u-s kurcze przykro mi, a jak jest teraz? CHociaż 1% lepiej? /jak się trzymasz?
- violettavillas
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 95
- Rejestracja: 4 stycznia 2020, o 21:29
Współczuję... Jak po Świętach?N-e-r-w-u-s pisze: ↑20 grudnia 2019, o 23:58Mi tato nie cały miesiąc zmarł na raka. 27 grudnia będzie miesiąc. Czułem się dziwnie na początku.po śmierci. Efekt wyparcia nie docierało nic do mnie nawet na pogrzebie. Teraz emocje robią swoje. Wcześniej na oddziale zemdlalem zjechalem na wózku Na sor jak tata zasłabł. Ciśnienie 220 ale ja mówiłem od razu co mi jest i ze chce isc do Taty znow nie cjce relanium..Może tych emocji było za dużo wcześniej.. tersz wracaja nie należą do przyjemnych. Szczególnie przez święta które będę obchodzil sam..
"Ja jestem Violetta, wrażliwa kobietta."
- violettavillas
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 95
- Rejestracja: 4 stycznia 2020, o 21:29
Ja bym mogła pisać i pisać, bo źródło jednego z moich lęków, to właśnie śmierć i choroba.
W skrócie: miałam 16 lat, jak moja mama zachorowała na raka jajnika, a że miałyśmy taką dziwną relację, że to ja czułam się za nią odpowiedzialna, bo byłam silniejsza psychicznie, to wspierałam ją, jak umiałam, a nie umiałam wcale, więc głównie ją strofowałam, żeby przestała histeryzować.
Miałam 17 lat, jak umarła. Traumę wyparłam, a była spora, bo straciłam i matkę, i "dziecko", bo tak ją podświadomie traktowałam.
Minęło 14 lat, a ja cały czas podświadomie robię wszystko, żeby moja mama nie była smutna, tzn. osiągam sukcesy, chcę być we wszystkim najlepsza, mieć perfekcyjne życie. Tylko, że moja mama tego nie widzi, więc nie dostaję nagrody za ten cały wysiłek, no i pękam ze zmęczenia i frustracji. To wyszło na terapii.
Panicznie boję się choroby i śmierci, ale chyba trudno się dziwić.
W skrócie: miałam 16 lat, jak moja mama zachorowała na raka jajnika, a że miałyśmy taką dziwną relację, że to ja czułam się za nią odpowiedzialna, bo byłam silniejsza psychicznie, to wspierałam ją, jak umiałam, a nie umiałam wcale, więc głównie ją strofowałam, żeby przestała histeryzować.
Miałam 17 lat, jak umarła. Traumę wyparłam, a była spora, bo straciłam i matkę, i "dziecko", bo tak ją podświadomie traktowałam.
Minęło 14 lat, a ja cały czas podświadomie robię wszystko, żeby moja mama nie była smutna, tzn. osiągam sukcesy, chcę być we wszystkim najlepsza, mieć perfekcyjne życie. Tylko, że moja mama tego nie widzi, więc nie dostaję nagrody za ten cały wysiłek, no i pękam ze zmęczenia i frustracji. To wyszło na terapii.
Panicznie boję się choroby i śmierci, ale chyba trudno się dziwić.
"Ja jestem Violetta, wrażliwa kobietta."
- zdravko
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 667
- Rejestracja: 10 lipca 2015, o 13:54
To ja mam taki problem obecnie za sobą, umarła moja mama 2 dni temu (byłą chora psychiczne praktycznie od kiedy pamiętam), najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam żadnych pozytywnych wspomnień z dzieciństwa związanych z nią (nawet głupiego spaceru za rękę nie pamiętam),
samą śmierć chyba przeżyłem dosyć łagodnie, tak naprawdę przez tą chorobę była dla mnie pogrzebana jakby za życia (jakkolwiek to zabrzmi), a tak naprawdę poczułem ulgę i smutek jednocześnie, no i czy to nie jest jakieś posrane kompletnie ?
I na dodatek w zakładzie pogrzebowym stłukłem urnę ,no może nie całą a wieczko, ale mi dobrali inne i byli na tyle ludzcy ,że nie kazali mi płacić za dwie.
samą śmierć chyba przeżyłem dosyć łagodnie, tak naprawdę przez tą chorobę była dla mnie pogrzebana jakby za życia (jakkolwiek to zabrzmi), a tak naprawdę poczułem ulgę i smutek jednocześnie, no i czy to nie jest jakieś posrane kompletnie ?
I na dodatek w zakładzie pogrzebowym stłukłem urnę ,no może nie całą a wieczko, ale mi dobrali inne i byli na tyle ludzcy ,że nie kazali mi płacić za dwie.
- violettavillas
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 95
- Rejestracja: 4 stycznia 2020, o 21:29
Nie, to zupełnie normalne. Nie masz dobrych wspomnień, do tego pewnie cierpiała przed śmiercią - nic dziwnego, że czujesz ulgę.zdravko pisze: ↑8 stycznia 2020, o 15:48To ja mam taki problem obecnie za sobą, umarła moja mama 2 dni temu (byłą chora psychiczne praktycznie od kiedy pamiętam), najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam żadnych pozytywnych wspomnień z dzieciństwa związanych z nią (nawet głupiego spaceru za rękę nie pamiętam),
samą śmierć chyba przeżyłem dosyć łagodnie, tak naprawdę przez tą chorobę była dla mnie pogrzebana jakby za życia (jakkolwiek to zabrzmi), a tak naprawdę poczułem ulgę i smutek jednocześnie, no i czy to nie jest jakieś posrane kompletnie ?
I na dodatek w zakładzie pogrzebowym stłukłem urnę ,no może nie całą a wieczko, ale mi dobrali inne i byli na tyle ludzcy ,że nie kazali mi płacić za dwie.
Ja też tak miałam, bo moja mama nieludzko cierpiała przed śmiercią. A ja do dzisiaj, jak o niej pomyślę, to bez trudu przypominam sobie ją martwą albo cierpiącą, a żeby przywołać dobre wspomnienia muszę się baaardzo skupić.
Przykro mi, że Twoja mama umarła. Trzymaj się teraz i przygotuj się, że będzie ciężko jeszcze dłuższy czas, ale to minie.
"Ja jestem Violetta, wrażliwa kobietta."
- zdravko
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 667
- Rejestracja: 10 lipca 2015, o 13:54
Fizycznie raczej nie (umarłą w nocy, nagle), no ewentualnie jakieś dolegliwości związane z wiekiem i pewnie rozlicznymi chorobami cywilizacyjnymi.
Z tą ulga to jest tak ,ze zawsze miałem wizję ,że po śmierci ojca musiałbym se nią zając (nie mieszałem z mamą i ojcem)i obawy,bo mamy malutkie mieszkanie, mama paliła jak smok, my nie palimy, a takiej osobie nie wytłumaczysz swoich racji, byłą strasznie egocentryczna, trochę agresywna i inne "atrakcje" związane z życiem pod jednym dachem z osoba chorą psychiczne.
Na razie się trzymam w miarę dobrze (baniak mam tylko jakieś taki sprany i opuchnięty),jak przetrwam pogrzeb to jakoś potem dam radę,
właściwie to mam chyba jakiś problem ,że za mało to przeżywam, no chyba ,ze mnie odcięło (pewnie trochę tak).
Z tą ulga to jest tak ,ze zawsze miałem wizję ,że po śmierci ojca musiałbym se nią zając (nie mieszałem z mamą i ojcem)i obawy,bo mamy malutkie mieszkanie, mama paliła jak smok, my nie palimy, a takiej osobie nie wytłumaczysz swoich racji, byłą strasznie egocentryczna, trochę agresywna i inne "atrakcje" związane z życiem pod jednym dachem z osoba chorą psychiczne.
Na razie się trzymam w miarę dobrze (baniak mam tylko jakieś taki sprany i opuchnięty),jak przetrwam pogrzeb to jakoś potem dam radę,
właściwie to mam chyba jakiś problem ,że za mało to przeżywam, no chyba ,ze mnie odcięło (pewnie trochę tak).
- violettavillas
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 95
- Rejestracja: 4 stycznia 2020, o 21:29
Dasz radę, to pewne. Śmierć bliskich to okrutne przeżycie, pozwól sobie na smutek, ból i słabość. Bądź dla siebie dobry w tym czasie, nie każ sobie cierpieć więcej albo przeżywać bardziej. Zaopiekuj się sobą.zdravko pisze: ↑9 stycznia 2020, o 10:52Fizycznie raczej nie (umarłą w nocy, nagle), no ewentualnie jakieś dolegliwości związane z wiekiem i pewnie rozlicznymi chorobami cywilizacyjnymi.
Z tą ulga to jest tak ,ze zawsze miałem wizję ,że po śmierci ojca musiałbym se nią zając (nie mieszałem z mamą i ojcem)i obawy,bo mamy malutkie mieszkanie, mama paliła jak smok, my nie palimy, a takiej osobie nie wytłumaczysz swoich racji, byłą strasznie egocentryczna, trochę agresywna i inne "atrakcje" związane z życiem pod jednym dachem z osoba chorą psychiczne.
Na razie się trzymam w miarę dobrze (baniak mam tylko jakieś taki sprany i opuchnięty),jak przetrwam pogrzeb to jakoś potem dam radę,
właściwie to mam chyba jakiś problem ,że za mało to przeżywam, no chyba ,ze mnie odcięło (pewnie trochę tak).
"Ja jestem Violetta, wrażliwa kobietta."
- Żorżyk
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 188
- Rejestracja: 12 grudnia 2019, o 22:44
Kiedy byłam dzieckiem, nagle umarł mi ojciec. Miał swoje za uszami, ale w kilku aspektach mogłam na niego liczyć. Nagłe odejście nr 1.
Potem umarła sąsiadka, z którą byłam zaprzyjaźniona. Okazało się, że moja matka kontrolowala mnie za jej pomocą. Mimo wszystko byłam z nią zżyta .To był pierwszy pogrzeb, ktorego nie wytrzymałam, wyszłam z cmentarza. Sąsiadka była nieprzytomna przed śmiercią, nie miałam jak sie z nią pożegnać.
Śmierć kolegi, który był chory na serce, wiedział, że szybko umrze. Umarł w Wigilię, miał 24 lata. "Widzisz moje niebieskie usta? To dzięki mojemu sercu" - żartował. Chciał przed śmiercią dowiedzieć się jak to jest kochać się.
Śmierć mojego wujka, który mimo bycia alkoholikiem pomógł mi wychowywać dziecko (nie pił wtedy), gdy ono było maleńkie, a ja musiałam iść do pracy. Alkohol tak zniszczył mu naczynia krwionośne, że nie było jak go operować. Nie było jak się z nim pożegnać.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i nie zakamieniujecie , że napiszę tu o swoim ukochanym psie. Dusił się. Pojechałam z nim do weterynarza , wziął sporą kasę, powiedział, że jestem zbyt wrażliwa , pies się starzeje i tak musi być. U innego wet. okazało się, że pies miał przerzuty nowotworowe i niechcący przyczyniłam się do jego śmierci.
Zagrożenie życia mojego dziecka, bardzo rozumnej, pogodnej osoby. Można tyle lat włożyć w wychowanie, opiekę, i dziecko może nagle umrzeć? Co to za Bóg, co to za sprawiedliwość?
Potem umarła sąsiadka, z którą byłam zaprzyjaźniona. Okazało się, że moja matka kontrolowala mnie za jej pomocą. Mimo wszystko byłam z nią zżyta .To był pierwszy pogrzeb, ktorego nie wytrzymałam, wyszłam z cmentarza. Sąsiadka była nieprzytomna przed śmiercią, nie miałam jak sie z nią pożegnać.
Śmierć kolegi, który był chory na serce, wiedział, że szybko umrze. Umarł w Wigilię, miał 24 lata. "Widzisz moje niebieskie usta? To dzięki mojemu sercu" - żartował. Chciał przed śmiercią dowiedzieć się jak to jest kochać się.
Śmierć mojego wujka, który mimo bycia alkoholikiem pomógł mi wychowywać dziecko (nie pił wtedy), gdy ono było maleńkie, a ja musiałam iść do pracy. Alkohol tak zniszczył mu naczynia krwionośne, że nie było jak go operować. Nie było jak się z nim pożegnać.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i nie zakamieniujecie , że napiszę tu o swoim ukochanym psie. Dusił się. Pojechałam z nim do weterynarza , wziął sporą kasę, powiedział, że jestem zbyt wrażliwa , pies się starzeje i tak musi być. U innego wet. okazało się, że pies miał przerzuty nowotworowe i niechcący przyczyniłam się do jego śmierci.
Zagrożenie życia mojego dziecka, bardzo rozumnej, pogodnej osoby. Można tyle lat włożyć w wychowanie, opiekę, i dziecko może nagle umrzeć? Co to za Bóg, co to za sprawiedliwość?
- N-e-r-w-u-s
- Odburzony Wolontariusz Forum
- Posty: 891
- Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36
Te emocje dopiero teraz wszystkie we mnie są - wybuchają jak wulkan. Rodzina była dobra na chwilę na pogrzebie. W chorobie Taty nie uczestniczyli. Ja musiałem być twardy mimo wszystko. Mam do siebie jakieś wyrzuty sumienia że to wciąż za mało może... święta minęły szybko nie czułem ich zwyczajnie, nie byłem na wigilii nigdzie nie potrafiłem. Nie mogę się wciąż odnaleźć po śmierci najbliższej mi osoby i sądzę że to jeszcze potrwa długo. Mało to lekarz nie poznała się na progresji choroby Tato mógł żyć.. ale tak jak tacie obiecałem dzień przed śmiercią słowa dotrzymalem sprawa jest w prokuraturze... zabronił mi też płakać... ciągle wraca mi to do głowy te wszystkie lata kiedy byliśmy tylko we dwóch. Nie mogę sobie już odnaleźć miejsca. ...


- Maciej Bizoń
- Hardcorowy "Ryzykant" Forum
- Posty: 545
- Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04
Trzymaj się stary . Naprawdę przykro mi z tego powodu . Wyrzuć te emocje z siebie żeby cię nie zatruły. Mam nadzieje ze szybko odnajdziesz spokój i pójdziesz dalej swoją ścieżka . Przesyłam trochę mocy . PozdroN-e-r-w-u-s pisze: ↑26 stycznia 2020, o 15:14Te emocje dopiero teraz wszystkie we mnie są - wybuchają jak wulkan. Rodzina była dobra na chwilę na pogrzebie. W chorobie Taty nie uczestniczyli. Ja musiałem być twardy mimo wszystko. Mam do siebie jakieś wyrzuty sumienia że to wciąż za mało może... święta minęły szybko nie czułem ich zwyczajnie, nie byłem na wigilii nigdzie nie potrafiłem. Nie mogę się wciąż odnaleźć po śmierci najbliższej mi osoby i sądzę że to jeszcze potrwa długo. Mało to lekarz nie poznała się na progresji choroby Tato mógł żyć.. ale tak jak tacie obiecałem dzień przed śmiercią słowa dotrzymalem sprawa jest w prokuraturze... zabronił mi też płakać... ciągle wraca mi to do głowy te wszystkie lata kiedy byliśmy tylko we dwóch. Nie mogę sobie już odnaleźć miejsca. ...
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." -
- ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
I nie, nie żartuję." -

https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
- maciek1985
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 368
- Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01
Jak widzę nie sam miałem taki problem. Mój tata obecnie w miarę nowotworowo ok, ale psychicznie chyba już nigdy nie wróci do pełni sił. Nie wiem czy bez opieki drugiej osoby będzie w stanie jakoś funkcjonować. Tzn. bez pilnowania, wiecie o co chodzi.