Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Arytmia - chore serce, czy nerwica?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Neuroticbitch
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 25 września 2022, o 13:24

7 października 2022, o 14:43

Witajcie!

Wiem, że temat się trochę przewijał na forum, ale nie znalazłam chyba posta, gdzie ktoś miałby aż tak długie "zatrzymania" serca (3 sekundy).

Czy też mieawacie arytmię czysto nerwicową? Nie mówię o samej tachykardii, szybkim pulsie, tylko zatrzymywaniu się serca. Miałam już około 5 takich epizodów w ciągu ostatniego tygodnia. Serce zaczyna bić nieregularnie, potrafi zatrzymać się nawet na 3 sekundy, by potem bić ze zdwojoną siła. Podczas takiego napadu te "zatrzymania" zdarzają się nawet 2 razy na minutę... Nie trwa to jakoś bardzo długo, całościowo może 15 min, towarzyszą temu duszności, lęk, osłabienie, potliwość. Ja nie mam pojęcia jak to odróżnić od napadow paniki, mam przypuszczenia, że sama to sobie nakręciłam, ale żeby aż tak serce wariowało przez samą nerwicę? Czy to możliwe?

Wszystko zaczęło się miesiąc temu. Dostałam zawrotów głowy na zakupach, ale starałam się je ignorować. Aż w końcu dostałam największego zawrotu, uczucie, że zaraz zemdleje, oblał mnie zimny pot. Wtedy miałam po prostu sam skok tętna, bez zatrzymywań i potykań. Wróciłam do domu, położyłam się, było mi duszno, bałam się, że umieram, przypomniało mi się, że uderzyłam się w głowę miesiac wczesniej i oczywiscie wizja, ze mam tetniaka, zaczęłam się hiperwentylować, sprawdziłam pulsoksymetrem tętno i jak zobaczyłam 140 to sie przeraziłam, że aż urosło do 180 'niemoge ja pewna, że umieram, zadzwoniłam na pogotowie (byłam sama w domu). Tam zrobili badania, EKG w normie (stwierdzili niemiarowosc zatokowa, ale to ponoc normalne w moim wieku - mam 27 lat), markery kardiologiczne też git, ciśnienie w porzo, wyniki ok. W lekkim kosmosie była glukoza (175, mimo, że byłam już długo po posiłku). Sód i potas poniżej normy (piłam dzień wcześniej 2 piwa). Dostałam kroplówkę, metocard, hydroksyzyne 10 mg i do domu. Zalecenie, żeby się zglosic do kardiologa.

Po tamtej akcji nerwica szalała w najlepsze i robiła ze mną co chciała. Skoki pulsu, drętwienia twarzy, duszności i cała plejada objawów. Poszlam na badania (tsh, glukoza, sod, potas - wszystko w normie). Na kilka dni byl spokoj, ale ta glukoza w dniu napadu nie dawala mi spokoju. Zaczelam sie tak nakrecac na cukrzyce, ze kupilam glukometr. Zrobilam kilka pomiarow - bylo ok. Wiec dalam sobie spokoj, ale nadal balam sie jesc rzeczy z wysokim IG. Poszlam do restauracji, w zupie bylo puree - balam sie, ze sytuacja sie powtorzy, ze dostane napadu, bo to ma wysoki ig. Oczywiscie po zjedzeniu dostalam tachykardii - uspokoilam ja dopiero hydroksyzyna. I jakos ta cukrzycowa mania mi odpuscila, przerzucilo sie na serce... Dodam, ze bylam wtedy troche podziebiona, mialam lekkie dusznosci (ale takie chorobowe), bol gardla, bol glowy. Odpoczelam kilka dni, zeby sie nie rozlozyc.

Poza skokami tetna, zawrotami glowy (nie byly raczej od siebie zalezne), dusznosciami, potliwoscia, to nic mi sie nie dzialo. Zawroty glowy oczywiscie silniejsze poza domem, derealizacja poza domem. Zaczelam sie bac wychodzic z domu. Spotykac ze znajomymi. W miesiac z towarzyskiej osoby zamienilam sie w starsza pania. Ale do meritum. Serce nie dawalo mi spokoju. Do kardiologa juz bylam umowiona, mialam pojsc dzien wczesniej na EKG do tej samej przychodni. Mam tam kawalek drogi, troche sie balam, ale mial mnie zawiezc chlopak. Pech chcial, ze kilka godzin wczesniej zmeczylam sie nagle przy sprzataniu, uderzenie goraca, skok pulsu - okazalo sie, że dostalam okres. Wzielam nospe, ale nie bralam hydroksyzyny, zeby jakos nie wplynela na ten wynik EKG. Napilam sie wody i probowalam uspokoic. I wtedy, kiedy wydawalo mi sie, ze tachykardia ustepuje, poczulam te "zatrzymywania sie" serca. Pierwszy raz w zyciu poczulam cos takiego. Oczywiscie znowu myslalam, ze mam zawal. Dodatkowo nakrecone panika dusznosci etc. Znowu zadzwonilam na pogotowie :?
Oczywiscie jak juz przyjechali, to wszystko sie unormowalo, nie bylo potykan, czulam sie duzo lepiej, ekg w normie, cisnienie chyba tez. Uparli sie, ze zabiora mnie na SOR dla swietego spokoju, chociaz od poczatku sugerowali nerwice. Dojechalam tam z nimi, ale że był już wieczór i kolejka długa, to uznalam, ze wypisze sie na wlasne żądanie, bo przepadnie mi wizyta u kardiologa (za pierwszym razem spędziłam tam 12 h, a ludzi było dużo mniej).

Chlopak odebral mnie z soru i zrzucil na mnie duza bombe, że między nami się nie uklada, ze jest slabo etc. Nagle moje sercowe wybryki albo ustapily, albo odwrocilam od nich na tyle mocno uwage koncentrujac sie na tym problemie. Skonczylo sie na placzu i wymianie zdan. Wczesniej najbardziej cisnelo mnie to, ze nie czulam od niego wsparcia i musialam troche ukrywac swoje problemy. Mieszkamy razem, ale nie czulam zrozumienia, czulam presje, zeby wziac sie w garsc, wiec do jego powrotu z pracy (ja pracuje zdalnie) staralam sie byc w jak najlepszej formie i zapomniec o nerwicy. Z roznym skutkiem. On odsunal sie ode mnie od czasu pierwszej akcji na sorze i to mnie mocno gniotlo. Poza tym tez obwinialam siebie za to, ze jestem taka słaba. Myslalam, ze skonczy sie na rozstaniu, ale wyszlo na to, ze on mial duze poczucie winy, ze nie potrafil mnie wesprzec i zasugerowali mu to chyba ratownicy z soru jak bylam w lazience. Stwierdzil, ze jak powiedzial co mu lezalo na zoladku, to od razu poczul sie lepiej i wszystko bralo sie z wyrzutow sumienia i obwiniania samego siebie. Od tamtej pory bardzo mnie wspiera i jest ze mna.

Do momentu, kiedy nie zaczelam sie szykowac do kardiologa, czulam sie ok, serce nie wariowalo. Jak sie ogarnialam zaczela sie znowu jazda (stresowalo mnie wyjscie, balam sie, ze sie spoznie, balam sie podrozy autobusem). Ale staralam sie uspokoic, jakos to zniesc. Puscilo. Dojechalam do przychodni. Na EKG oczywiscie czulam sie dobrze. Czekajac w kolejce do kardiologa z wynikami EKG zaczelo sie znowu. 4 potknięcia, lęk, a ja byłam cała spocona. W trakcie wizyty powiedzialam, ze w tym momencie czuje te potykania, te przerwy. Osluchal mnie - stwierdzil, ze faktycznie, tez to slyszy. Stwierdzil czestoskurcz, ekstasystolie. Przepisal lek na uzupelnienie potasu i magnezu i betabloker + skierowanie na echo i holter. W miedzyczasie rzucil cos o ablacji, o tym, ze to moze byc niebezpieczne, ze mozna stracic przytomnosc, ze trzeba znalezc przyczyne. Mnie to zalamalo, siedzialam tam jak na szpilkach, a serce wariowalo. Myslalam, ze tam umre. EKG sprzed 20 min bylo oczywiscie dobre, ale wtedy nie czulam potykań. Po wyjsciu dostalam takiego ataku potykania i chyba paniki, ze słaniałam się na parkingu. Obok byla apteka, wykupilam te leki, zażyłam, po jakims czasie sie uspokoilam i potkniecia przeszly. Ale nigdy wczesniej ani pozniej nie byly tak intensywne jak po wyjsciu od tego kardio. Nie chwalilam mu sie, ze mam swoje przygody z nerwica, ale dopytywalam czy istnieje mozliwosc, ze to ze stresu. Mimo, ze powiedzial, ze tak, to mi to nie wystarczylo, bo nadal uslyszalam slowa "ablacja" i "niebezpieczne".

Moj potencjalny teść ma zaburzenia rytmu serca, nie zna przyczyny, ale echo i ekg zawsze w porzadku. Akurat po tym lekarzu pojechalismy do rodzicow chlopaka na weekend. W sobote nie wzielam betablokera, tylko sam sod i potas, caly dzien czulam sie dobrze, dopiero wieczorem na spotkaniu rodzinnym w szerokim gronie poczulam dziwny scisk w klatce i chyba kilka potykan. Czulam sie okropnie. Wzielam lek na uspokojenie, betabloker, przeszlo. Czasami mam wrazenie, ze to przechodzi szybciej samo zanim zaczyna dzialac betabloker. Na drugi dzien czulam sie okropnie, wypompowana z sil. Nie mialam apetytu. Caly dzien zle sie czulam, niewiele jadlam, co chwile sie pocilam, ale serce chodzilo sobie powoli. Do tego moj tesc zaczal mnie straszyc zakrzepami, ze mam brac wiecej leku, ze mam isc do kardio po leki rozrzedzajace krew... i zaczela sie jazda - dusznosci, kolotania, skok cisnienia, oslabienie, potliwosc. Raz na cisnieniomierzu byly znaczki artymii, za druim razem nie. Nie bylo typowych potykan, ale tachykardia. Wzielam druga tabletke, bo lekarz powiedzial, ze moge brac dodatkowa dawke jak mnie chwyci. W drodze powrotnej przezylam chyba 10 zawalow i udarow. Oczywiscie byly to ataki paniki przez to, czego nasluchalam sie od szanownego tescia. Musialam wziac zwolnienie na kilka dni, bo nie bylam w stanie funkcjonowac.

Poszlam do drugiego kardio, on z kolei troche mnie uspokoil, powiedzial, ze mozliwe, ze nerwica, ale mam brac betabloker, zeby sie nie meczyc i to serce uspokoic. Mowilam mu o migotaniach przedsionkow mojego tescia, to powiedzial, ze mam o tym zapomniec, bo to choroba ludzi po 70tce. Brac sobie hydroksyzyne przy wiekszym napieciu, uspokoic nerwy, brac betabloker na razie przez miesiac i potem zobaczymy, a ze ta moja dawka jest bardzo malutka. Kamien spadl mi z serca, doslownie. Poczulam duza ulge.

Niestety wczoraj znowu wielki kryzys... dostalam ataku na wyjsciu ze znajomymi. Oczywiscie balam sie, ze atak jakis nastapi i troche nei chcialam isc. Potykania serca byly duze, od razu po przywitaniu sie ze znajomymi scisnelo mnie w sercu i wtedy poczulam kolotania i "zatrzymywania". Były prawie tak samo intensywne jak te, kiedy wyszlam od pierwszego kardiologa. Na szczescie bylam blisko domu, cofnelam sie po betabloker, hydro. Wrocilam do znajomych i po jakims czasie przeszlo.

Teraz znowu mam kryzys i boje sie, ze to jednak chore serce. Czekam na echo, dzisiaj ide na holter, ale to czekanie mnie wykancza :( boje sie, ze to jednak problem sercowy jakos maskowany przez nerwice. Ostatnie echo mialam 6 lat temu, tam wszystko bylo w porzadku i serce zdrowe. Ciagle mierze sobie puls na szyi, az mnie juz boli od tego szyja. Rano budze sie jak z krzyza zdjeta i serce nie chodzi szybko, ale mocno. Az cala klata "lata".

Wiem, ze ludzie cierpia na naprawde powazne choroby, u mnie nadal nic niewiadomo tak naprawde. Ale mysl o tym, ze serce mam niesprawne i problem jest organiczny jest nie do zniesienia. Okropnie sie tego boje...Zyje jak zombiak od prawie miesiaca. ;brr

Na nerwicę lękową zaczęłam chorować już w podstawówce, ale przez lata żyłam sama ze swoim utrapinienem. Od 6 lat mialam wzgledny spokoj. Bylam na terapii. Jakos poszlo. Zdarzaly sie sporadczyne ataki paniki czy nocne wybudzenia z lękiem, uczuciem duszności i szybkim tętnem, zazwyczaj w stresowym momencie zycia. Ale takich przygod z sercem wczesniej nie bylo. Ale tez nigdy tak bardzo nie balam sie, ze mam problem sercowy.

Czy to mozlwie, zeby w tydzien rozwinela mi sie taka arytmia? Czy to mozliwe, ze to nerwica?
JankaMa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 września 2022, o 22:08

14 października 2022, o 19:24

W czasie ataku paniki miałam książkowe objawy zawału i udaru jednocześnie. Nerwica może wszystko. Zawroty głowy też przerabiałam niedawno. Przeszły, kiedy sobie powtarzałam, że to od nerwicy. Zmieniły się w inny objaw, ale już się nie dam nabrać.
Nie wkręcaj sobie, że masz chore serce, bo beta-blokery pomagają. One uspokajają też lęki, ale tylko doraźnie, tak jak hydroksyzyna.
Mówiłaś kardiologowi, że bierzesz hydroksyzynę, jak długo i jakie dawki? Po przedawkowaniu ten lek może wywołać problemy z sercem, również arytmię, ale się nie nakręcaj. Na twoim miejscu poszłabym najpierw do psychiatry, żeby ustawić leczenie lęku. Badania kardiologiczne też bym robiła, ale bez stresu.
Niemożliwe, żeby serce stawało, a później ruszało, bo byś była zombie. ;)
Neuroticbitch
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 25 września 2022, o 13:24

16 października 2022, o 13:24

JankaMa pisze:
14 października 2022, o 19:24
W czasie ataku paniki miałam książkowe objawy zawału i udaru jednocześnie. Nerwica może wszystko. Zawroty głowy też przerabiałam niedawno. Przeszły, kiedy sobie powtarzałam, że to od nerwicy. Zmieniły się w inny objaw, ale już się nie dam nabrać.
Nie wkręcaj sobie, że masz chore serce, bo beta-blokery pomagają. One uspokajają też lęki, ale tylko doraźnie, tak jak hydroksyzyna.
Mówiłaś kardiologowi, że bierzesz hydroksyzynę, jak długo i jakie dawki? Po przedawkowaniu ten lek może wywołać problemy z sercem, również arytmię, ale się nie nakręcaj. Na twoim miejscu poszłabym najpierw do psychiatry, żeby ustawić leczenie lęku. Badania kardiologiczne też bym robiła, ale bez stresu.
Niemożliwe, żeby serce stawało, a później ruszało, bo byś była zombie. ;)


Dzięki za odpowiedz!

No właśnie, nerwica robi z nami co chce :(
A jak stoisz teraz z tą dręczycielką? Odpuściła Ci trochę?

Jestem po badaniu holtera i miałam omówienie jego wyników na teleporadzie. Dowiedziałam się tyle, że mam czestoskurcze i występują arytmie, ale jaki typ, co, gdzie, kiedy i jak często - to już mi nie powiedziano. Kardio dał skierowanie do Akademii Zaburzeń Rytmu Serca. I mówił, ze takie arytmie to się może nawet na zabieg kwalifikują (!) Ja mu powiedziałam, że miałam napad paniki w trakcie holtera, że żyje ostatnio w ciągłym napięciu - według niego to osobna sprawa. Nie dostałam żadnych konkretnych wskazówek, nawet o dawkowanie betablokera pytał mnie - czy chce więcej, bo to zależy od tego jak ja się czuje. Próbowałam się dowiedzieć więcej, wypytywac, ale dalej jakoś bez konkretnych informacji. Teraz siedzę i zastanawiam się czy mam migotania przedsionków czy inne niebezpieczne cuda (z tego co czytałam, to takie coś powinno w holterze wyjść). A tu usłyszałam tylko o arytmii i częstoskurczu. Wyniki muszę odebrać osobiście, ale dopiero po weekendzie. Może z tego opisu dowiem się czegoś więcej. Mialam tez echo serca, które wyszło prawidłowe. Trochę się ten kardio zdziwił jak mu powiedziałam, ze echo jest ok.

Umówiłam się od razu do innego kardiologa, bo nie do końca ufam temu, że nerwica nie ma wpływu na to serce, tym bardziej, ze jak odwracam od tego uwagę i staram się uspokoić, to jest tych objawów o wiele mniej.



Hydroksyzyne biorę od jakiegoś czasu, ale nigdy nie przekroczyłam dawki 50 mg/dobe. Czasami biorę tylko 25 mg, były dni, ze nie wzięłam wcale. To chyba jeszcze nie sa jakieś szalone dawki, żeby takie fiksacje serca spowodować, co? :D
Jeszcze inny kardiolog, który mi wystawiał skierowanie na echo powiedzial, ze generalnie hydro jest bezpieczna dla serca.


Byłam tez u psychiatry, dostałam leki, ale na ulotce jest info, ze nie należy ich przyjmować przy zaburzeniach rytmu serca. Wiec na razie nie wzięłam i chce się jeszcze raz skonsultować z psychiatra, żeby jej o tym powiedzieć i rozwiać obawy i wątpliwości.


Zastanawiam się tez czy czasem betablokery nie narobiły mi prawdziwej arytmii :( czytałam jakiś anglojęzyczny artykuł, w którym było napisane, że anxiety może powodować faktyczna arytmie, która jest niegroźna.

Po weekendzie pewnie dowiem się więcej, ale na razie jestem trochę załamana 😔
JankaMa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 24 września 2022, o 22:08

27 października 2022, o 16:45

Hej. Biorę antydepresant i chodzę na terapię. Objawy się wyciszyły, ale nadal czasem mam bujanie albo takie dziwne uczucie w głowie, jakbym miała zemdleć. Zapomniałam napisać, że miałam objawy, ale badania oczywiście wyszły dobre.

Najlepiej zapytaj o te betablokery kardiologa. Jest w tym dziale wątek, którego autorka opisuje wpływ nerwicy na serce.
Neuroticbitch
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 25 września 2022, o 13:24

28 października 2022, o 09:10

JankaMa pisze:
27 października 2022, o 16:45
Hej. Biorę antydepresant i chodzę na terapię. Objawy się wyciszyły, ale nadal czasem mam bujanie albo takie dziwne uczucie w głowie, jakbym miała zemdleć. Zapomniałam napisać, że miałam objawy, ale badania oczywiście wyszły dobre.

Najlepiej zapytaj o te betablokery kardiologa. Jest w tym dziale wątek, którego autorka opisuje wpływ nerwicy na serce.


Ciesze się, że się wyciszyło. Same somaty są najgorsze, bo wtedy zachodzi się w głowę i ciężko uwierzyć w nerwice. Miałam kiedys to bujanie, przed Laty i wtedy faktycznie brałam dużo hydroksyzyny (nie przekraczając maksymalnej dawki oczywiście, czyli chyba 300 mg), która mam wrażenie to wzmagała. Ale to tylko przypuszczenie i to mogło akurat na mnie tak działać. Zawroty też nadal miewam - są nieprzyjemne i nie mam pojęcia co można zrobić żeby ustały. Czasami po prostu siadam i próbuje o tym nie myśleć, nieraz pomaga. Na stojąco zawsze gorzej albo przy zmianie pozycji.
Ale może są to jakieś niegroźne skutki uboczne antydepresantu? A jak długo go przyjmujesz i jaki bierzesz? Ja nadal próbuje poradzić sobie bez leków, zaczęłam tez terapie i chodzę na akupunkturę - jestem w szoku jak bardzo pomogła mi zmniejszyć napięcie i uczucie niepokoju. Niestety teraz dostałam okres i wszystko wróciło. Ale ogólnie polecam aku, oczywiście nie zamiast leków i terapii, ale wspomagająco 🙂

Co do serca to niestety… konsultowałam się juz z 3 kardiologami. Wyszedł mi częstoskurcz komorowy i nadkomorowy i coś, co wyglada jak trzepotanie przedsionków, ale sami nie wiedza. Mam powtórzyć holter i jeżeli to wyjdzie jeszcze raz, to mam iść na zabieg :( czekam na wyniki 2 holtera.

Od czasu tej diagnozy lęk przed śmiercią zwiększył się bardzo mocno. Tym bardziej, że zrobiłam głupotę i googlowalam te zaburzanie i jak się naczytałam o częstoskurczu komorowym to myślałam, że zejdę tu i teraz.
Pomogła mi jedynie trochę ta akupunktura. Co ciekawe - zajmuje się nią lekarz medycyny, która powiedziała, że wg niej to jest na pewno na tle emocjonalnym, bo są to zaburzenia na zdrowym sercu i że sama to miała i jej przeszło. Nie wiem juz w co mam wierzyc, jeden z kardiologów się wahał i powiedział, że jest cień szansy, że to jest przez lęki i że on by tez po jednym holterze nie szedł na zabieg. Pozostałych dwóch, że osobna sprawa i na pewno wróci, wiec lepiej zrobić zabieg.


Ale chciałabym pocieszyć wszystkich, że te „potykania” i „zatrzymywania” serca to tylko dodatkowe skurcze, które są niegroźne. Ja w czasie holtera ich w ogóle nie miałam i wyszły mi zaburzenia rytmu, których prawie nie czułam.

Betabloker póki co muszę brać, bo inaczej może być nieciekawie. Ale pytałam kardiologa czy on mógł coś napsuć, ale powiedział, ze na pewno nie. Biorę bibloc, on niby nie działa przeciwlękowo.
basia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 20 września 2022, o 20:14

28 października 2022, o 12:23

Neuroticbitch pisze:
28 października 2022, o 09:10
JankaMa pisze:
27 października 2022, o 16:45
Hej. Biorę antydepresant i chodzę na terapię. Objawy się wyciszyły, ale nadal czasem mam bujanie albo takie dziwne uczucie w głowie, jakbym miała zemdleć. Zapomniałam napisać, że miałam objawy, ale badania oczywiście wyszły dobre.

Najlepiej zapytaj o te betablokery kardiologa. Jest w tym dziale wątek, którego autorka opisuje wpływ nerwicy na serce.


Ciesze się, że się wyciszyło. Same somaty są najgorsze, bo wtedy zachodzi się w głowę i ciężko uwierzyć w nerwice. Miałam kiedys to bujanie, przed Laty i wtedy faktycznie brałam dużo hydroksyzyny (nie przekraczając maksymalnej dawki oczywiście, czyli chyba 300 mg), która mam wrażenie to wzmagała. Ale to tylko przypuszczenie i to mogło akurat na mnie tak działać. Zawroty też nadal miewam - są nieprzyjemne i nie mam pojęcia co można zrobić żeby ustały. Czasami po prostu siadam i próbuje o tym nie myśleć, nieraz pomaga. Na stojąco zawsze gorzej albo przy zmianie pozycji.
Ale może są to jakieś niegroźne skutki uboczne antydepresantu? A jak długo go przyjmujesz i jaki bierzesz? Ja nadal próbuje poradzić sobie bez leków, zaczęłam tez terapie i chodzę na akupunkturę - jestem w szoku jak bardzo pomogła mi zmniejszyć napięcie i uczucie niepokoju. Niestety teraz dostałam okres i wszystko wróciło. Ale ogólnie polecam aku, oczywiście nie zamiast leków i terapii, ale wspomagająco 🙂

Co do serca to niestety… konsultowałam się juz z 3 kardiologami. Wyszedł mi częstoskurcz komorowy i nadkomorowy i coś, co wyglada jak trzepotanie przedsionków, ale sami nie wiedza. Mam powtórzyć holter i jeżeli to wyjdzie jeszcze raz, to mam iść na zabieg :( czekam na wyniki 2 holtera.

Od czasu tej diagnozy lęk przed śmiercią zwiększył się bardzo mocno. Tym bardziej, że zrobiłam głupotę i googlowalam te zaburzanie i jak się naczytałam o częstoskurczu komorowym to myślałam, że zejdę tu i teraz.
Pomogła mi jedynie trochę ta akupunktura. Co ciekawe - zajmuje się nią lekarz medycyny, która powiedziała, że wg niej to jest na pewno na tle emocjonalnym, bo są to zaburzenia na zdrowym sercu i że sama to miała i jej przeszło. Nie wiem juz w co mam wierzyc, jeden z kardiologów się wahał i powiedział, że jest cień szansy, że to jest przez lęki i że on by tez po jednym holterze nie szedł na zabieg. Pozostałych dwóch, że osobna sprawa i na pewno wróci, wiec lepiej zrobić zabieg.


Ale chciałabym pocieszyć wszystkich, że te „potykania” i „zatrzymywania” serca to tylko dodatkowe skurcze, które są niegroźne. Ja w czasie holtera ich w ogóle nie miałam i wyszły mi zaburzenia rytmu, których prawie nie czułam.

Betabloker póki co muszę brać, bo inaczej może być nieciekawie. Ale pytałam kardiologa czy on mógł coś napsuć, ale powiedział, ze na pewno nie. Biorę bibloc, on niby nie działa przeciwlękowo.
Dokladnie gdyby nie te somaty to sam lek nie byłby taki straszny. Niestety, nieraz łapie się na tym i walczę z moimi wątpliwościami co do nerwicy. Także świetnie Cię rozumiem. Mam nadzieję że przy 2 holterze wyjdzie ok, tego tobie mocno życzę 😁😁
Neuroticbitch
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: 25 września 2022, o 13:24

28 października 2022, o 13:33

Tak, bo juz zdążysz sobie coś w głowie ułożyć, przestaniesz się bać jednego objawu i nagle z nienacka chwyci Cię inny, wtedy naprawdę ciężko wierzyc w nerwice - no bo przecież niby się nie stresowałeś, a przecież nie tak to działa.

Dziękuje! Tobie też życzę żeby bylo wszystko dobrze, z czymkolwiek sie teraz zmagasz ☺️
basia123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 20 września 2022, o 20:14

28 października 2022, o 14:33

Neuroticbitch pisze:
28 października 2022, o 13:33
Tak, bo juz zdążysz sobie coś w głowie ułożyć, przestaniesz się bać jednego objawu i nagle z nienacka chwyci Cię inny, wtedy naprawdę ciężko wierzyc w nerwice - no bo przecież niby się nie stresowałeś, a przecież nie tak to działa.

Dziękuje! Tobie też życzę żeby bylo wszystko dobrze, z czymkolwiek sie teraz zmagasz ☺️
No właśnie z tym mam największy problem ze somaty pojawiają die nowe mimo że mam wrażenie że jestem zrelaksowana.... albo może już nie pamiętam tego stanu🤣🤣🤣 dlatego też trudni mi było uwierzyć że to nerwica. Pamiętam jak podczas psychoterspi w kółko powtarzałam że jestem zrelaksowana a objawy jak były tak sa, ciągle to walkowalam.... I dopytywałam a co jak przeoczę objawy prawdziwej choroby....I takie tam 🤣🤣🤣
Asica i nerwica
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 12 października 2022, o 22:51

25 lipca 2023, o 03:36

Neuroticbitch pisze:
28 października 2022, o 09:10
JankaMa pisze:
27 października 2022, o 16:45
Hej. Biorę antydepresant i chodzę na terapię. Objawy się wyciszyły, ale nadal czasem mam bujanie albo takie dziwne uczucie w głowie, jakbym miała zemdleć. Zapomniałam napisać, że miałam objawy, ale badania oczywiście wyszły dobre.

Najlepiej zapytaj o te betablokery kardiologa. Jest w tym dziale wątek, którego autorka opisuje wpływ nerwicy na serce.
Hejka,trafiłam na twój wpis,mam bardzo podobne objawy,Jak sytuacja u ciebie ?uspokoiło się?jak wyszedł powtórny holter?


Ciesze się, że się wyciszyło. Same somaty są najgorsze, bo wtedy zachodzi się w głowę i ciężko uwierzyć w nerwice. Miałam kiedys to bujanie, przed Laty i wtedy faktycznie brałam dużo hydroksyzyny (nie przekraczając maksymalnej dawki oczywiście, czyli chyba 300 mg), która mam wrażenie to wzmagała. Ale to tylko przypuszczenie i to mogło akurat na mnie tak działać. Zawroty też nadal miewam - są nieprzyjemne i nie mam pojęcia co można zrobić żeby ustały. Czasami po prostu siadam i próbuje o tym nie myśleć, nieraz pomaga. Na stojąco zawsze gorzej albo przy zmianie pozycji.
Ale może są to jakieś niegroźne skutki uboczne antydepresantu? A jak długo go przyjmujesz i jaki bierzesz? Ja nadal próbuje poradzić sobie bez leków, zaczęłam tez terapie i chodzę na akupunkturę - jestem w szoku jak bardzo pomogła mi zmniejszyć napięcie i uczucie niepokoju. Niestety teraz dostałam okres i wszystko wróciło. Ale ogólnie polecam aku, oczywiście nie zamiast leków i terapii, ale wspomagająco 🙂

Co do serca to niestety… konsultowałam się juz z 3 kardiologami. Wyszedł mi częstoskurcz komorowy i nadkomorowy i coś, co wyglada jak trzepotanie przedsionków, ale sami nie wiedza. Mam powtórzyć holter i jeżeli to wyjdzie jeszcze raz, to mam iść na zabieg :( czekam na wyniki 2 holtera.

Od czasu tej diagnozy lęk przed śmiercią zwiększył się bardzo mocno. Tym bardziej, że zrobiłam głupotę i googlowalam te zaburzanie i jak się naczytałam o częstoskurczu komorowym to myślałam, że zejdę tu i teraz.
Pomogła mi jedynie trochę ta akupunktura. Co ciekawe - zajmuje się nią lekarz medycyny, która powiedziała, że wg niej to jest na pewno na tle emocjonalnym, bo są to zaburzenia na zdrowym sercu i że sama to miała i jej przeszło. Nie wiem juz w co mam wierzyc, jeden z kardiologów się wahał i powiedział, że jest cień szansy, że to jest przez lęki i że on by tez po jednym holterze nie szedł na zabieg. Pozostałych dwóch, że osobna sprawa i na pewno wróci, wiec lepiej zrobić zabieg.


Ale chciałabym pocieszyć wszystkich, że te „potykania” i „zatrzymywania” serca to tylko dodatkowe skurcze, które są niegroźne. Ja w czasie holtera ich w ogóle nie miałam i wyszły mi zaburzenia rytmu, których prawie nie czułam.

Betabloker póki co muszę brać, bo inaczej może być nieciekawie. Ale pytałam kardiologa czy on mógł coś napsuć, ale powiedział, ze na pewno nie. Biorę bibloc, on niby nie działa przeciwlękowo.
ODPOWIEDZ