Chciałabym dodać swoje spostrzeżenia dotyczące picia w nerwicy i dd

może komuś się przyda
Od kiedy mam nerwicę i dd to jestem nie do powalenia przez alkohol. Najbliżsi też zauważyli, że stałam się studnią bez dna. Mogę mieszać wszystko i dużo, oczywiście faza ogromna, zawsze z happy endem. Był taki moment na początku nerwicy gdzie stroniłam od alkoholu, ale sami wiecie, jak jest. Można odmówić raz, drugi, ale w końcu pozwolisz sobie na drineczka. Chociażby dlatego, żeby nie musieć się tłumaczyć. Zaczęłam zauważać, że po alkoholu zaczynam się jakoś fajnie czuć, fajnie rozluźniona. Pomagało mi to zapominać o tym wszystkim. Wydaję mi się, że było to spowodowane tym, że jakoś odbierałam zmianę percepcji nie jako objawy derealizacji a jako wpływ alkoholu czyli czegoś co dobrze znam i napięcie ustępowało. Warto pamiętać i się opamiętać, bo to nie jest wyjście, a wręcz przeciwnie. Sama wiem po sobie i Wy też wiecie, że osoby z nerwicami są bardzo zdeterminowane i każda droga do poprawy samopoczucia wydaje się być DOBRA, ale w rzeczywistości może być furtką do kolejnego problemu. Kolejną kwestią są kace. Przez jakiś okres nie miałam z tym problemu. Jednak kilka dni temu byłam na bardzo "wymagającej" imprezie :d dużo alkoholu do późnych godzin nocnych, prawie porannych, ogromne przemęczenie. Skutkiem tego był mój pierwszy, jak myślę, nerwicowy kac. To było coś strasznego.

Obudziłam się rano z tak ogromnym lękiem, że cięzko to nawet opisać

Myślałam, że będę chodzić po ścianach. Trzymałam się ścian pod prysznicem bo bałam się, że się przewrócę, bo tak mi w głowie kolebotało. Standardowe objawy kacowe + objawy dd i nerwicy tak dawały mi popalić, że aż czuję to do dzisiaj, a minęły 4 dni. Przez dwa serce waliło mi jak młot pneumatyczny. Mam ogromne dd, czuję się przemęczona, jakaś obolała, pojawiają się w myślach "jazdki", z którymi wcześniej zdołałam się uporać i tak dalej. Jak to w życiu bywa, że najpierw trzeba wstrząsu, żeby coś zrozumieć, tak zdecydowałam, że mimo wszystko odpuszczam alko, bo uwstecznia moje postępy.