sowa pisze: ↑23 stycznia 2020, o 15:16
Jestem w rozsypce, znów sobie powkręcałam,że nie mam nerwicy, tylko schizofrenie, której się strasznie boje, a jak nie schozofrenie, to, ze 3 letnie branie leków ( neuroleptyk ) zniszczyło mi mózg. Ciągle się kontroluje, czy mówie spojnie, jak ludzie na mnei reagują, jak pisze z kimś zastanawiam się, czy pisze głupoty, czy odbiorca ma mnie za chorą psychicznie. Nasluchuje dzwieków, sprawdzam czy mam jakies omamy.
Zastanawiam się idac ulica, czy ludzie we mnie widza chorobe psychiczna. Analizuje swoja przeszlosc i zastanawiam się, czy to wszystko nie jest wytworem mojej wyobrazni, czy bylo prawdziwe, jak juz sie uspokoje ze tak, zaczynam analizowac swoje zachowania z tamtego okresu, i wyszukiwac objawow schizofreni. Tak bardzo się jej boje, ze nie moge przestac o tym myslec, tak samo jak boje sie ze moj mozg zostal zniszczony przez leki, a to co sie teraz ze mna dzieje to juz zostanie na zawsze, ze musze zaakceptowac ten stan bo takie bedzie juz moje zycie do konca. Cokolwiek przeczytam czy uslysze na temat jakis chorob psychicznmych zaraz sobie wkrecam, chociaz od razu wiem, ze to jest irracjonalne. Neuroleptyku nie biore, biore lekki lek sympramol w malutkiej dawce, chociaz zastanawiam sie, czemu lekarz nie przpeisał mi mentosów- bo chyba dzialanie na mnie mialyby takie samo

chodze na terapie. Ostatnie kilkanascie dni bylo ok, mialam jakies mysli natretne, ale mijaly a teraz znow jest kiepsko. Jutro mam psychiatre i starsznie sie boi ze powie ze mam schozofrenie, albo uszkodzony mozg. Bylam na rozmowie o prace, nie dostalam jej, od razu mysli mam ze pewnie pletlam glupoty i dlatego mnie nie chcieli, chociaz na rozmowie dostalam od razu odmowe, ze niestety ale moje kwalifikacje przewyzszaja znacznie zakres obowiazkow na tym stanowisku. Jeszcze mam mały problem z emocjami, nie umiem się cieszyc, czuc radosci. Smieje sie, wyglupiam z dzieckiem, bawie itd, ale czuje jakby niedosyt tych pozytywnych emocji.